Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

...chciał jej tylko powiedzieć
że jego miłość nie była łatwa

zaborcza i harda
jak hiszpańskiego granda
okrutna i niesprawiedliwa
jak cygańskiego króla
wredna
bo kochał ją na skraju
pośród bitew gdzie nie było zmiłuj
żywa rana...

odnajdywał ją i gubił
uparcie tropił jak wściekły myśliwy
i nie mógł nic poradzić, że taki czas
że nie było miejsca na koronki i tiule
a słowa szeptane czule jakby nie z tego świata
tkwiły zduszone w zaciśniętych ustach
o tym że bez niej ta bitwa
ta droga
byłaby pusta.

Opublikowano

satyra to pewnie jakas !
bo jak czytam to mi sie przypomina " Pani Dorota "

zaborcza i harda
jak hiszpaskiego granda
okrótna
i niesprawiedliwa

....z kubkiem herbaty w réku...


ale nie ma juz Pani Doroty
nie ma prawdziwej poezji
bieda,

:D

Ps. Sie zasmarkam zaraz.

Opublikowano

Bezecie, nie bądź taki okrótny ;)

ten wiersz nie błaga o pomstę do nieba
nie robi się śmiesznie gdy się go czyta
nie robi się żal
(np. czasu, który można było spędzić w milszy sposób)

wizja miłości nie jest wizją z koronki i tiulu
(nie było miejsca)

i to jest wielka ULGA.

dziękuję autorowi, że pozwolił czytelnikom portlu
odpocząć od oblubienic
i innych takich ;)

może i nic bezecie, ale
lepsze nic niż kicz :)))))

pozdr.
m.

Opublikowano

Przypomina mi się taka ludowa piosenka warszawska z przedwojennego Czerniakowa, wznowiona w latach bodaj 60-tych przez S. Grzesiuka:

"Apaszem Stasiek był, wkrąg znały go ulice
w zaułkach, tam, gdzie czarne życie wre.
Kochanką jego była zwykła ulicznica,
co gdzieś na rogu sprzedaje ciało swe.
Pomimo to Stach kochał swoją Hankę,
choć nieraz zbił, skatował aż do krwi!
Gdy potem znów przepraszał swą oddankę,
to czule szeptał jej ciche słowa te:
Hanko, o tobie marzę wśród bezsennych nocy,
Hanko, ja bez ciebie nie potrafię żyć.
Tylko bym się wpatrywał w twoje ocy
i przy twym boku ja tylko pragnę śnić.
Hanko, twe ciało miękko pręży się, przegina,
Hanko, daj usta, niech przeminie ból i żal.
Gdy w oczach łzy, to wiem, że moja wina,
lecz życie płynie wśród tak burzliwych fal."

A potem zamordował swoją Hankę, bo uciekła od niego z innym. I rozpił się z rozpaczy. Tak przed wojną śpiewała warszawska granda.
I jeszcze przypomniał mi się jeden z moich ulubionych filmów: Fellini'ego "La Strada" - droga twardego, zgorzkniałego, gburowatego igrcy ulicznego oraz jego niedorozwiniętej acz pełnej ciepła cyrkówki, bez której w końcu ta droga okazuje się niczym.
Dwa całkowicie różne utwory, opowiadające dwa warianty tej samej miłości.
I Twój wiersz, Dżinie, znów opowiada to samo, tylko bardziej nowocześnie. Podoba mi się. Na mnie robi wrażenie. Mam słabość do tej tematyki, zresztą w naszym dzikim kraju znów jest ona coraz bardziej aktualna, a i język wiersza do mnie przemawia. Ja na tak. Zdecydowanie.
Tylko popraw ten "okrótny" błąd i podwójne "na" przy koronkach i tiulach.

Opublikowano

Krzysztof :
dzięki. Czy jest inny trudno mi powiedzieć, gdyż niestety nie mam za wiele czasu by śledzić to co się dzieje na forum lecz komentarze , szczególnie te negatywne mogą mi to sugerować.
Komentarze negatywne, ostro jadące ten tekst, mam wrażenie, że produkowane są przez osoby bawiące się tym, być może także na tyle niedorosłe, młode, że trudno im zrozumieć treść. Niemniej zjadliwość daje wiele do myślenia np. to czy tak naprawdę wiedzą czym jest poezja.

Opublikowano

do Oxyvia:

:) zgoda, lecz w materii miłości jest i było wielokrotnie tak, "że to nie był taki czas" lecz ona była i jest. Związek dwojga to często niedefiniowalne wspólnym mianownikiem zjawisko a standardy telewizorni są mylące. Tutaj naprawdę mogą się zdarzyć cuda ;) i można pięknie o tym pisać niemal wprost.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


aha
no to czekam na wykład
ja, niedorosły, młody, bawiący się produkcją negatywów
;)
pzdr. b

no własnie panie Bezet :) poezja nie jest produkcją negatywów, świat odczuwany, odczuwany prawdziwie, do bólu to jest niewątpliwie poezja, każda jego niepowtarzalna chwila którą ktoś usiłuje za pomocą tekstu, muzyki, obrazu zatrzymać, przekazać - jej wyjątkowość, myślę , że nie posunę się zbyt daleko jeśli powiem - świętość - to wszystko już jest poezją. I w tej świętości nie ma miejsca na ataki zjadliwe, małostkowe ... :) produkcje negatywów. Poezją jest to co w nas jest piękne, dobre. W takim kontekście Panie Bezet czepianie się np. wielokropku lub doszukiwanie rumów częstochowskich itd. jest zwykłą małostkowoscią i ograniczeniem bo oznacza brak zrozumienia tekstu. To tak jakby katedrze w Kolonii zarzucić że mury chropowate, nierówne i dlatego jest do niczego. Lepiej chyba już wytłumaczyć tego panu nie mogę.

pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Drogi Panie Duchu z Butelki,
właśnie tak podejrzewałem, że - jak zwykle - chodzi o klęcznik; proszę sobie wyobrazić, że jest pan mało oryginalny w traktowaniu przeżywania jako sztuki, to błąd młodości, nadmiaru emocji, które trzeba (się chce) uzewnetrznić; jedyne pozytywne w tym, co pan prawi, to nastawienia na pozytyw (tzw. Dobro).
Od lat takim jak pan przypominam anegdotę z malarzem Janem Styką, który - malując wielkie dzieło o tematyce religijnej - żeby uszanować świętość, malował wizerunek Boga cały czas klęcząc, aż Pan Najwyższy nie wytrzymał i spośród chmur wyłonił się grzmiąc: Ty mnie Styka nie maluj na kolanach, ty maluj mnie dobrze!
Długa droga przed panem, ale może ciekawa?:)
pzdr. b
PS. Czy pan nie czyta ironii? To bardzo sprawny środek wyrazu (jeśli to cokolwiek panu mówi ;P)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Drogi Panie Duchu z Butelki,
właśnie tak podejrzewałem, że - jak zwykle - chodzi o klęcznik; proszę sobie wyobrazić, że jest pan mało oryginalny w traktowaniu przeżywania jako sztuki, to błąd młodości, nadmiaru emocji, które trzeba (się chce) uzewnetrznić; jedyne pozytywne w tym, co pan prawi, to nastawienia na pozytyw (tzw. Dobro).
Od lat takim jak pan przypominam anegdotę z malarzem Janem Styką, który - malując wielkie dzieło o tematyce religijnej - żeby uszanować świętość, malował wizerunek Boga cały czas klęcząc, aż Pan Najwyższy nie wytrzymał i spośród chmur wyłonił się grzmiąc: Ty mnie Styka nie maluj na kolanach, ty maluj mnie dobrze!
Długa droga przed panem, ale może ciekawa?:)
pzdr. b
PS. Czy pan nie czyta ironii? To bardzo sprawny środek wyrazu (jeśli to cokolwiek panu mówi ;P)


A zatem witam seniora ;) ta pryncypialność w tonie no no no :) Podejście do przeżywania , percepcji dzieła sztuki panie Bezet nie musi być oryginalne lecz powinno być przynamniej dla odbiorcy wyjątkowe - jesli rozumie pan o co mi chodzi. Z tą oryginalnością to zapewne pan przesadza hehehe, a może chodziło panu o nadetość i sztuczność? Zapewniam jednak u mnie tego raczej nie ma za to widzę , że panu takie kategorie są dość bliskie.

I jeszcze jedno , mam wrażenie że zagubił się pan na rzecz jakiegoś w mniemaniu pana właściwego warsztatu twórczego z niekorzyścią dla tego co jest treścią poezji a niestety w wytknięciu wielokropków itp. się nie zawiera. Zreszta ta sprawa z wielokropkami to jakaś plaga małostkowości na tym forum. Przypomni pan sobie z łaski swojej punkt wyjścia poezji gdzie była ona słowem mówionym - stąd rytm, rym nadające odpowiednią estetyke. Zapis literowy to nadal wtórność mająca być nośnikiem graficznym wiersza, tekstu itd. Zatem jeśli stawiam wielokropek to ma jednak pewne znaczenie jak pozostałe znaki kodu literowego.
Czy pan tego nie czyta? ;) To bardzo sprawny środek wyrazu........... ;)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Z pustego nawet Dzin nie naleje, a co się panu wydaje, to tylko pańskie wydanie.
Kończmy, bo szkoda czasu, zwłaszcza, że trzeba co nieco poprzeżywać. W życiu.
pzdr. b

:) Raczej kończ waść i wstydu .... (to był wielokropek ;) )
czyli jak zwykle panie Bezet nic pan konstruktywnego w odpowiedzi nie wymyślił.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy ktoś już Panu powiedział, że jest Pan śmieszny? :)
Szkoda mi czasu na dyskusje z kimś, kto i tak lepiej wie od poczatku. Ogłaszanie się poetą prostoty i naturalności przy zestawieniu z "niewyszukanymi" porównaniami miłości (grandy, cygańskie króle i bitwy), które są w wierszu, rozczuli nawet największego smutasa :)
I proszę nie zapominać, że zaczęło się "okrótnie" :D
end
b
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czy ktoś już Panu powiedział, że jest Pan śmieszny? :)
Szkoda mi czasu na dyskusje z kimś, kto i tak lepiej wie od poczatku. Ogłaszanie się poetą prostoty i naturalności przy zestawieniu z "niewyszukanymi" porównaniami miłości (grandy, cygańskie króle i bitwy), które są w wierszu, rozczuli nawet największego smutasa :)
I proszę nie zapominać, że zaczęło się "okrótnie" :D
end
b


No i proszę :) stateczny, pryncypialny pan Bezet dał sie wyprowadzić z równowagi. :) Jeśli szkoda czasu na dykusje na skąd ten gwałtowny koment? :)
No jeszcze jedno , tak na zakończenie panie Beret (moherowy?) , ja nie napadam na pana teksty bo jesli jest cos co mi się nie podoba to nie ma większego znaczenia gdyż nie uważam siebie za wyrocznię w dziedzinie poezji natomiast pan siebie uważa za nią napewno a to jednak staje się przykre. Pamięta pan o subiektywiźmie w sztuce? :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...