Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

tu oddycha się szybciej, cienie mają oczy
i rozprasza światło, ktoś powtórzy ten sam ruch
– trudniej powiedzieć, że rozminęły się drogi.

na ławce nie siedzi się samemu, służą do miłości, jak trawa
którą się rwie i włazi wszędzie. prościej zasnąć, ale noc
niespokojna jak dziecko – przez zwęglone niebo
przedostają się krople ołowiu. i trudniej wyjść

przez kołnierz mgły – po kostki
błądzi się; na skroniach cienka żyła
i żelazny most. zapalam zapałkę

Opublikowano

Jaśkoo, wiersz przyzwoity, podoba mi się
na ławce nie siedzi się samemu, służą do miłości, jak trawa -swoją drogą, w moim nowym też będzie o ławce, mam do niej sentyment :P
przez zwęglone niebo przedostają się krople ołowiu. - bardzo :)
żelazny most. zapalam zapałkę - most to dość obciążony
motyw w poezji, ale również go lubię.

zabieram ze sobą, wiele ciepła

serdeczności Espena Sway :)

Opublikowano

Ależ na mnie zadziałał ten wiersz. Nie wiem dlaczego (bo nie jest to jakieś mega dzieło), ale czuję ciarki.

Jeśli chodzi o budowę to nie mam obiekcji. No może zmieniłabym:

"błądzi się" na : sie błądzi. Lepiej brzmi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


tyle dla mnie pozostaje (druga strofa wybitnie nieudana - moim zdaniem, jakby za szybko napisana: się jej nie służy, "służą do miłości" - bardzo tu nieładne (rozumiem ironię, ale ona tu mi nie pasuje), "noc jak dziecko" - hehe ;), a zwęglone niebo z kroplami ołowiu - to jakis śląski kompeks chyba ;)
Zastanawia mnie konstrukcja:
"tu oddycha się szybciej, cienie mają oczy
i rozprasza światło, ktoś ..."
cienie - rozprasza (-ją?), wszak łącznik i ma też znaczenie wynikania, następstwa.
Proszę wiersz odlożyć, wrócić do niego i sprawdzić czy "nie siada napięcie" między słowami, w takim wierszu to ważne.
Ciekawa próba.
pzdr. b
Opublikowano

zgadzam się trochę z Dormą a trochę z bezetem :)
bo wiersz przyciąga, ale błędy rażą. właściwie takie nibynowatorskie przekombinowania. na przykład to:
"na ławce nie siedzi się samemu, służą do miłości"

coś jest w tym takiego, że chce się czytac i zaglębiać.
ale jest też coś, co niepotrzebnie utrudnia czytanie.
i jakby tego drugiego nie było, to byłoby świetnie :)

pozdrawiam
m.

PS: zgadzam się też, że tutaj koniecznie "się błądzi". koniecznie! i wtedy może coś w wersyfikacji zmienić, żeby to "się" nie raziło na początku wersu? tak sobie myślę...

Opublikowano

dzięki wielkie Espenko :)

Dormo, tak się zastanawiam nad tą twoją propozycją
i nie wiem, jakoś mi nie brzmi, jest jakaś konsekwencja
i zamysł w tych formach, no ale jeszcze prześpię się z tym;)

Panie Romanie, zgadzam się, ta druga jest słaba, wiersz
miał zupełnie inną formę, trochę go unowocześniłem;)
forma, hmm, staram się skracać, kondensować myśli
ale w tej strofie może słabo to wyszło.
ale dzięki za wgląd
:)

MM, to może nie jest "nowatorskie przekombinowanie" ale
takie nieporadne spłaszczenie, jakoś nie umiałem inaczej tego
zapisać:/

nad wszystkimi propozycjami pomyśle spokojnie.

Pozdrawiam

  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Leszczym oj tam oj tam z niektórych rzeczy się nie wyrasta

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • znaleźć w lesie wyjątkowo duży, najlepiej omszały kamień. i ustawiać pod nim znicze. w imię pustki, na znak pamięci o Niedomyślonym Do Końca. niech absolutnie nie zrodzi się z tego kult, nie będzie jak w filmie Motór, fabuła małego szaleństwa – w żadnej mierze komediowa, pseudopomnik czy pseudogrób, wotywny, totemowy kamulec nie stanie się celem pielgrzymek wyznawców niedoreligii, która rozleje się po kraju, świecie. chodzi o głazisko przeładowane nieistniejącym znaczeniem, aż kipiące od udawanej mistyki, pełne tętnienia juchy w żyłach niezaproszonych gości, niewywołanych duchów. o wabienie spadających gwiazd, o zgrabione palcami z powietrza Nic i Nic, nadanie im spoistego kształtu. nie pomyśl, że chodzi mi o potrzebę religijności, ja, ateusz od piętnastego roku życia nagle poczułem tęsknotę do wysławiania mrzończadełek, czczenia ludzików z fal mózgowych. bardziej o wydrwienie tego. zanurzenie dłoni w bezsensach, odleglinach. uśmiechnij się widząc świeczuszki z dyskontu zapalane o północy w środku lasu. pomyśl, że zaraz coś wybiegnie z mroku i... nie, nie zaatakuje nas. przeciwnie – da się pożreć.  
    • @Leszczym  Moja Babcia słuchała To ostatnia niedziela Mieczysława Fogga, ta piosenka powstała na bazie Gloomy Sunday, śpiewała ja mała Norweżka, a oryginalnie piosenka została napisana przez dwóch Węgrów i była zakazaną, ze względu na to, że ludzie, słuchając jej popełniali samobójstwa, to tak na marginesie ku ścisłości. Wzmianka o babci sympatyczna.:)    
    • Słońce przelewa się przez miasto wrzącym bulgotem, jak przez rurki i retorty w laboratorium chemika. Zmęczenie przedpołudniowym spacerem kieruje mnie w stronę pobliskiego przystanku. W szparze między rozgrzanymi lipcowym upałem chodnikowymi płytami dostrzegam drobne źdźbło trawy. Przykucam ostrożnie, by przyjrzeć się mu bliżej. Jego zieleń ulotniła się już, brzegi pożółkły, kwiatostan pochylił w niemej prośbie. Ten widok porusza mnie dogłębnie, jakby źdźbło wyrosło wśród moich własnych wewnętrznych spękań. Niepozorne, lecz cierpliwe, kruche, lecz oznaczające życie.   Dam ci łąkę, pełną szelestów, zapachów, brzęczenia trzmieli i wonnych podmuchów wiatru. Dam ci strumień, w którego wodach ochłodzisz swoje odbicie. Dam ci śpiew ptaków ze wszystkich krajów świata. Tęczę. Może wiersz napiszę. Chcesz?   Ale źdźbło nie odpowiada mi na żadne z pytań, tylko jeszcze niżej skłania swoją kędzierzawą wiechę ku ziemi. Zauważam nieopodal kurtynę wodną. Podchodzę do niej, i przykładam złożone w miseczkę dłonie do jednej z dysz. Stoję w zimnym, perlistym oparze, moja koszulka nasiąka wilgocią. Obserwuję powoli osiadającą się na skórze mgiełkę; miseczka po kilku chwilach wypełnia się niewielką ilością wody. Wracam do mojego źdźbła, podlewam. Woda błyskawicznie przecieka w szczelinę chodnika. Po drżącej łodydze spływa jedna spora kropla, w której błyszczy zniekształcona miniatura miejskiej ulicy. Moja twarz również jest mokra.
    • @huzarc @huzarc  Dziękuję serdecznie za opinię!   Właśnie taki efekt chciałam osiągnąć — zależało mi na wprowadzeniu lekkiej groteski poprzez element alienizacji. Białe wiersze o mrocznej, skłaniającej do refleksji tematyce to zdecydowanie moja stylistyka.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...