Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

(tytuł jest tytułem serii)



xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Chwytliwe tytuły spływają
Kwaśnym dreszczem
Czyniąc z niej miss mokrego
Podenerwowania
Nie ma paraboli rozpiętej
Nad jej czołem
Tylko nadęte chmary linii prostych
Buty na wysokim mniemaniu niosą
Siedmiomilowy profil pająka
Trzynastocentymetrowy pasek na pupie
Zmęczony udawaniem spódnicy
Kurczy się wstydem rumieniąc
Pośladki - panowie bzy kajdanami czynią
By na mokrej krętej śnieżce
Galop rumaków uwieńczyć duplikatem
Miłosnych uniesień

Opublikowano

droga Pani, debiutujemy na forum P tzn poetow poczatkujacych
miss mokrego...ujjjjjjjjjjjjjjj pozdr uszanowania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Niestety, z resztą się raczej nie zaprzyjaźnię.

PS: Dla lubiących gry i zabawy mam zagadkę! Co to jest:



Czy ten wiersz jest o tematyce okołogenitalnej? Bo kiedy doszedłem do tego fragmentu, to pomyślałem: "siusiak!?" i parsknąłem sobie dyskretnie śmiechem. Siusiaki chyba to do siebie mają, że bywają śmiechotwórcze. Jeśli celem tego wersu było rozbawienie Czytelnika, to gratuluję. :)
Opublikowano

Drogi Maksymilianie bardzo mnie cieszy Twoja spostrzegawczość:) Jest o wiele więcej substancji rozweselających w tym wierszu. Może się z nim jednak zaprzyjaźnisz?

Dorma: niestety myślę że czas słownika kartki przewertować. Jednak w Twojej uwadze tkwi podpowiedź. Proszę, jak to pomyłka czasem jest odkrywcza.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To jest to pomyłka czy nie?

Najpierw Pani pisze, że czas przewertować słownik czyli, że co? Nie mam racji? A potem Pani pisze, że pomyłka jest odkrywcza.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie za bardzo mi do przyjaźni z nim. Temat "różowego potworka", co zamiast spódnicy nosi trzynastocentymetrowy pasek, a w dodatku ma jakiegoś tandetnego pajączka na kostce, nie jest mi przyjazny. I w dodatku ta galopada na końcu, dubeltówka, dwururka, dwujądrze, dwojaczki. Hm. :) Ale nie przeczę, nie wszyscy muszą mieć gust estetyczny zbliżony do mojego, więc jeszcze nic straconego. Zresztą kto wie, może i się kiedyś do tegoż wiersza przekonam - niezbadane są wyroki boskie.

PS: Co znaczy "bzy kajdanami czynią"?

Pozdrawiam wesoło
M.T.
Opublikowano

Obawiam się, że traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, związane z różowymi potworkami i pająkami na kostkach zaszły na oczy tak daleko, że Pan rozsypał moje wersy i własne z nich poskładał. Proszę się koniecznie podzielić szczegółami, to bowiem może być nie tylko interesujące doświadczenie interpretacyjne, ale także psychologiczne.
Bardzo byłabym wdzięczna za poświęcenie mi troszkę więcej czasu i uwolnienie wyrażenie narastającego oburzenia zanim wykipi :)

Pozdrawiam.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.





Ależ ja nie kpię! Broń Boże! Może i mogła mnie Pani w ten sposób zrozumieć, może nie wyraziłem się jasno. Spieszę również zdementować pogłoskę, jakobym traumatycze przeżycia dzieciństwa przekładał na Pani wiersz (po pierwsze: traum żadnych nie było mi dane przeżywać; po drugie: gdybym takich doświadczył, "wyładowałbym" je raczej, w swojej przezorności i odpowiedzialności, w jakiś niezagrażający otoczeniu sposób). Proszę zauważyć: nie twierdzę, że Pani wiersz jest zły, niedobry, niskich lotów, mdły, nijaki, bylejaki, banalny, niedorzeczny, bezsensowny. Nic takiego nie powiedziałem. Mówiąc: "to jest dobre" - mówię, że mnie osobiście przypada do gustu. I odwrotnie. Moja interpretacja, jako czytelnika, niekoniecznie musi się pokrywać przecież z tym, o czym Pani myślała pisząc ten wiersz. Nie wiem czy taka paralela myślowa jest w ogóle możliwa. Poprzez mój subiektywny odbiór podsuwam Pani jedynie podpowiedź, co do rozlicznych możliwości interpretacyjnych wiersza. I to wszystko. Bardzo byłbym jednocześnie rad, gdyby zechciała mi Pani przedstawić swoją intencję, jako nadawcy komunikatu, jeśli mogę się tak wyrazić. Innymi słowy: co Poeta miał na myśli? Chętnie poznam kulisy genezy tegoż utworu.
Opublikowano

Panie M istotnie może przesadziłam z tą prowokacją. Byłam pewna, że potraktuje Pan moją wypowiedź z przymróżeniem oka...
Zapewniam, że moja ciekawość odnośnie Pańskiej interpretacji uzasadniona jest chęcią, być może udoskonalenia wiersza, który powinien być czytelny.
Nie mogę niestety zspokoić Pańskiej ciekawości. Proces twórczy, kulisy zamysłu... przeciż sam Pan powiedział, że nie można narzucać czytelnikowi interpretacji. Racja nie wolno tego robić za pomocą wyjaśniania, ale można wpleść między wersy.

Allena... czy szkoda Pani argumentów?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Rafael Marius dziękuję za dopytanie, fakt, to wspomnienia z dzieciństwa i późniejsze ;) Miasteczko Sz. jest położone w miejscu, gdzie nieodległa Wisła ma zdradliwe wiry; w tamtych czasach rokrocznie ginęło w nim w ( wyniku utonięć spowodowanych lekkomyślnością) - kilka osób, często w bardzo młodym wieku. Na wieść o tych zdarzeniach rozpacz i współczucie przeplatało się z poczuciem bezsilności, wręcz złości wobec ludzkiej dezynwoltury, braku wyobraźni…   pozdrawiam. 
    • piętro wyżej grają techno mi herbata stygnie z dymem i zostawia ci wiadomość na tej brudnej zimnej szybie   piętro niżej ktoś się kocha głośno mocno i szczęśliwie zanim wyjdę  na paluszkach podsłuchuję ich przez chwilę   w światle miasta aksamitnym na ulicach rozchełstanych gdy tak biegnę i się śmieję tak zadziornie świat się jawi   a jak wrócisz za tę szybę brudną zimną popisaną dolej wrzątku niech dopisze zaraz będę mam tak samo   weź ze sobą kilka marzeń wypuszczone jak latawce wplączą się naiwnie w niebo i zostaną w nim na zawsze    
    • Stary dom przy ulicy Klonowej oddychał ciszą. Miał w sobie coś z zamyślenia — jakby jego ściany były świadkami historii, których nikt już nie opowiada. Wysokie sufity, skrzypiące schody, zapach desek nasiąkniętych wiekami... To nie był dom młodych ludzi. To był dom, który się pamięta, nawet jeśli się w nim nigdy nie mieszkało. Remont strychu miał być formalnością. Nowe ocieplenie, wzmocnienie belek, może kilka szafek na sezonowe graty. Robotnik — pan Janusz, człowiek ze złotymi rękami i sercem do drewna — pracował z pokorą wobec materiału. Gdy podniósł jedną z desek, skrzypnięcie było inne niż zwykle — jakby dom zadrżał, nie chcąc zdradzić swojej tajemnicy. Pod deską spoczywały rzeczy owinięte w pożółkłe prześcieradła i gazety z datą 1937 roku. Kurz zatańczył w powietrzu, a światło latarki zatańczyło wśród wspomnień, które nie powinny być poruszone. — Proszę państwa... coś tu jest. Anna i Michał — właściciele domu — wbiegli na górę, niepewni, czy będą świadkami czegoś niezwykłego, czy jedynie kolejnej zagubionej walizki z poprzedniej epoki. Pan Janusz rozłożył pakunek z taką ostrożnością, jakby dotykał relikwii. Najpierw ukazała się zastawa stołowa — porcelana cienka jak papier ryżowy, z delikatnym złoceniem wzdłuż brzegów. Każdy talerz zdobiony był ręcznie malowanymi kwiatami — nie takimi z podręczników botanicznych, lecz tymi z dziecięcych wspomnień: róże, niezapominajki, maki. W filiżankach drżały jeszcze cienie dawnych rozmów, a spodeczki milczały jak dno studni, z której kiedyś czerpano śmiech. Potem pojawiły się świeczniki — mosiężne, z misternymi żłobieniami, na których czas osadził zielonkawą patynę. Ich kształt przypominał kolumny ruin, a wosk zastygły u podstawy mówił: tu kiedyś płonęło światło. Obok nich leżał wazon z opalizującego szkła, w barwach porannej mgły — szarość przechodząca w błękit, jakby uchwycono moment, w którym noc oddaje dzień w ręce światła. W jego wnętrzu spoczywał suchy, zbutwiały płatek róży. Może ślad po ostatnim bukiecie. Może dowód miłości, która nie zdążyła zwiędnąć. Najmniejsze, lecz najbardziej osobiste było pudełko — drewniane, z metalowym zamknięciem i wyblakłym napisem: „Dla Marii, na zawsze.” W środku — fotografie. Czarno-białe twarze, które kiedyś miały imiona. Kobieta z miękkim spojrzeniem i włosami upiętymi w koronę codzienności. Mężczyzna w mundurze, którego ręka spoczywała na ramieniu dziecka — może ich syna. Były tam też pocztówki — z Paryża, Lwowa, Wenecji. Pisane starannym pismem, słowa: „Tęsknię. Czekaj na mnie. Twój Janek.” Anna wzięła jedną z kartek i przeczytała półgłosem, z drżeniem: — „Miłość nie zna granic, ani czasu, Mario. Gdy zamkniesz oczy, będę obok.” Głos jej zadrżał, a w oczach zalśniła łza, nie wiadomo czy cudza, czy jej własna. Michał stał w milczeniu. Nagle poczuł, jakby dom przemówił — nie słowem, lecz obecnością. Jakby ich życie właśnie zostało splecione z losem tych, którzy byli tu wcześniej. Jakby każdy ich krok po tych deskach od teraz miał być uważniejszy, cichszy — w szacunku dla tych, którzy milczą. — Może nie jesteśmy tu przypadkiem — powiedział w końcu. — Może ten dom nas wybrał, bo wiedział, że go usłyszymy. Anna spojrzała na niego z czułością. Była w tym momencie jakaś dziwna, cicha intymność — nie między nimi, lecz pomiędzy nimi a przeszłością. Jakby czas przestał istnieć.
    • @Rafael Marius   Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.
    • poezja to nie tylko pisanie wierszy to życiowa droga która częstuje smutkiem radością i żalem  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...