Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Egoizm starych kawalerów


Rekomendowane odpowiedzi

I

- Dla policji sprawa od początku była jasna - powiedziała pani Maria serwując herbatę Earl Grey. Miała tłuste przedramiona i duży biust, a kiedy siadała na krześle, antyk przeraźliwie zaskrzypiał. Rafał miał teraz okazję przyjrzeć się dokładniej jej twarzy: starej, mocno ogorzałej i pociętej zmarszczkami, a jednak radosnej i ujmującej twarzy, tak radosnej i tak ujmującej jak głos tej kobiety i sposób, w jaki przyjęła gościa. - Chłopak się powiesił. Smutna historia, naprawdę smutna – mówiła z niezwykłą lekkością, nie siląc się na współczucie, a jednak nie było w jej tonie krzty sarkazmu czy ironii.
- Znała go pani?
- O, tak! W tym mieści wszyscy się znają. Ale pamiętam go tylko z czasów, kiedy miał jedenaście, dwanaście lat. Przychodził do mnie na lekcje francuskiego.
- Myślałem, że jest pani biologiem?
- Oui, oui! Doktorem nauk przyrodniczych - odpowiedziała nie bez dumy. - Ale czy jedno wyklucza drugie? Parles-vous Francais?
- Non, madame. - Rafał speszył się. - Tylko kilka słów. To, co pamiętam ze szkoły, bo lektorat mam z angielskiego. Ale filmy rozumiem. I piosenki Edith Piaf też.
- Z całym szacunkiem dla pańskiej inteligencji i przenikliwości, ale uważam, że piosenek Piaf pan nie rozumie - powiedziała to bez jakiejkolwiek złośliwości i dodała po chwili, ciszej: - Za młody pan jest.
Rafał poczuł się, jakby źle odmienił: je suis i zakłopotany opuścił wzrok. Łyknął herbaty, posmakował i rozejrzał się po niedużym salonie, przyjemnie rozświetlonym późnopopołudniowym słońcem. Wszystkiego tu było za dużo: starych mebli, ozdób, ozdóbek i bibelotów, obrazów, zdjęć i widokówek powciskanych gdzie tylko się da, staromodnie oprawionych książek i kwiatów, których rozrostu nikt chyba nie kontrolował. „Tak - myślał teraz - ta kobieta mogłaby uczyć francuskiego. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Gdyby nie jej wygląd (przypominała raczej pomoc domową z ameryki łacińskiej), domyśliłbym się od razu; dlaczego nie jest zasuszona, czy nie powinna być sucha jak pień i palić długich i cienkich papierosów?”
- Pyszna. Jestem miłośnikiem herbaty - powiedział wreszcie.
- Może wolał pan jednak kawę?
- O, nie. Kawy nie piję. W ogóle.
- Prawdę powiedziawszy, nie mam kawy – odpowiedziała madame i oboje zaczęli się śmiać, szczerym i radosnym śmiechem.
- To naprawdę wyśmienita herbata.
- Cieszę się, że panu smakuje. Ale dobrze już, dobrze. Pytał pan o naszego poetę...
- Tak. Piszę o nim pracę, konkretnie, że tak powiem, o „lokalnej legendzie”, czy też może o nim, jako o „lokalnym bohaterze”. Jeszcze nie sprecyzowałem tematu, ale chodzi o to...
- Wiem, o co panu chodzi. Znam jego wiersze. To ciekawe, nawet bardzo, i miłe dla naszej społeczności, ale muszę pana zasmucić: nie wzniesiono mu pomnika, a żadnej ulicy czy szkoły nie nazwano jego nazwiskiem. Co więcej! Ja nawet nie wiem, czy w którejkolwiek księgarni znajdzie pan jego tomik, bo wydał jeden, prawda?
- Nawet nie on wydał, a wydano pośmiertnie.
- A widzi pan. Zdaje się, że tego właśnie się obawiał, o ile dobrze rozumiem jego poezję, ale to pan jest specjalistą.
- Proszę mnie nie zawstydzać - znów łyknął herbaty. - Ale jeśli mam wyrazić swoje zdanie, to uważam, że to nie tyle obawa, co raczej zwykła ludzka ciekawość: jak będą mnie pamiętać ludzie, których mijam co dzień na ulicy, których spotykam w sklepie...
- I czy będą w ogóle.
- Właśnie.
Pani Maria wstała i z filiżanką herbaty podeszła do okna, chwilę oboje milczeli. W końcu odwróciła się do Rafała, który teraz nie odrywał od niej wzroku.
- Czego właściwie oczekuje pan po tym pobycie? - zapytała.
- Bo ja wiem? Chciałbym dotrzeć do jakichś niepublikowanych tekstów, porozmawiać z ludźmi, którzy go znali, jak z panią, może poszukać ulic jego imienia - tu Rafał uśmiechnął się - i wreszcie poczuć miasto, w którym żył i pisał.
- Mówi pan o nim jak o wieszczu. - Madame z powrotem usiadła, sprawiała wrażenie zainteresowanej. - Czy jego poezja jest wysoko ceniona?
- Szczerze mówiąc... nie - nieznaczny, gorzki uśmiech wystąpił mu na twarz, po czym umknął. - Jego poezja jest formalnie bardzo przeciętna, a co do samej swojej treści raczej mało odkrywcza. Nie licząc oczywiście tych jego rozważań na temat „lokalnej pamięci”, które pojawiają się w kilku miejscach. To jest, moim zdaniem, bardzo ciekawe.
- W takim razie - głos kobiety zabrzmiał nieco bardziej oschle - przyjechał pan tu tyle kilometrów, żeby wziąć pod lupę pracownię jakiegoś marnego wierszoklety, podążać jego śladami, a potem napisać o tym uczoną rozprawę? To swojego rodzaju perwersja, nie uważa pan?
Rafał poczuł nagle chłód wiejący od kobiety.
- Proszę mnie dobrze zrozumieć - zripostował. - Spytała pani, czy jest poetą w środowisku cenionym, odpowiedziałem zgodnie z prawdą: nie jest. Prawdę powiedziawszy jego wiersze w ogóle nie są zauważane, choć pojawiły się w kilku antologiach. Ale czytanie poezji to przecież sprawa indywidualna i ja jego wiersze lubię bardzo. Nie, to nie perwersja. To fascynacja twórczością przedwcześnie zmarłego poety i rzeczywistością, która za nią stoi. Ta rzeczywistość mnie pociąga, tę rzeczywistość chciałabym przez wakacje poznać.
- Przez wakacje poznać rzeczywistość? - Pani Maria roześmiała się, ale już szczerze i bez cienia złości. - Co też pan opowiada? Ten chłopak przeżył tu dwadzieścia kilka lat („Dwadzieścia trzy” - wtrącił.), miał rodzinę, znajomych, zakochiwał się nieszczęśliwie i szczęśliwie odkochiwał, obserwował świat i opisywał go, rozmyślał o życiu i śmierci, i o swojej legendzie, a pan chce to wszystko poznać przez wakacje? Czy życie ludzkie, prawda, że krótkie, ale jednak życie, da się tak zminiaturyzować? Jeśli naprawdę chce pan go poznać, niech poświęci pan na to najbliższe dwadzieścia trzy lata - mówiła całkiem poważnie, ale lekko i bez emocji; raczej jakby dawała dobrą radę, niż ganiła.
- Nawet nie zamierzam próbować! Poznawać poetę? Po pierwsze to niemożliwe, a po drugie... nieprofesjonalne - uśmiechnął się pojednawczo i madame również się uśmiechnęła. - Jedyne, czego oczekuję, to przybliżyć się choć trochę do tej jego legendy.
- Już mówiłam: nie ma legendy. Szkoda, ale nie ma.
- To też będzie jakiś wniosek. Do sprawy podchodzę na chłodno, sine ira et studio.
- Słusznie - westchnęła - bo mógłby się pan rozczarować. Ciasta?
- Nie chciałbym robić kłopotu.
- To żaden kłopot - pani Maria poderwała się i zniknęła w kuchni. Po chwili pojawiła się z ciastem, smakowicie wyglądającym metrowcem. - Moja specjalność - rzuciła wesoło i nałożyła Rafałowi. Zachwycił się.
- Powiedziała pani: dla policji sprawa od początku była jasna...
- Tak.
- Czyżby nie wszyscy byli pewni okoliczności?
- Wie pan. To wtedy był znany człowiek, bardzo charyzmatyczny: za życia i nawet przez jakiś czas po śmierci. Pojawiały się wtedy różne insynuacje i domysły, ale wszystko, zdaje się, wyssane z palca. Tak czy inaczej ludzie są tylko ludźmi, a pamięć jedynie pamięcią i dziś sprawa nie budzi już żadnych emocji, a w każdym razie - zawahała się i zerknęła przenikliwie na gościa - nie na forum miasta...
Rafał nachylił się:
- A gdzieś budzi?
- Jest taki klub - wyrzucała z siebie słowa, każde wymawiając jakby z osobna - klub miłośników jego poezji. Kilka osób zaledwie, ale chyba warto, żeby pan do nich zajrzał. Napiszę panu adres, ale to potem, potem. Teraz zapraszam ze mną, pokażę pokój.
Wyszli z salonu, przez hol, przed dom, gdzie pani Maria pouczyła Rafała o drzewach i drzewkach, krzewach i krzaczkach, w przeważającej większości zasadzonych jeszcze przez jej ojca w niedużym, pagórkowatym ogrodzie, wskazała ławeczkę, na której wysiaduje godzinami z książką i wino pnące się po ścianach domu. Już wtedy, kiedy tu przyszedł wszystko to wyglądało urzekająco, ale teraz nie był w stanie oderwać oczu od tego pięknego widoczku; miał wrażenie, że właścicielka domu czekała na konkretny moment i kiedy nadszedł, zaczarowała swojego gościa. Wiedział już wtedy, że wynajmie pokój u madame niezależnie od warunków, jakie mu zaproponuje. „Dziwnie jestem spokojny - myślał - że pokoje gościnne są pierwsza klasa; pewnie trochę jak z braci Grimm, ale pierwsza klasa.”
- Chodźmy, będzie pan miał osobne wejście - prowadziła go wąską ścieżyną pnącą się w górę wzdłuż domu, a Rafał zdumiony był tym całym mikrokosmosem: tyle cudów natury, tyle ciekawostek na tak małej przestrzeni, bo i dom i teren wokół były w zasadzie niewielkie.
- Chcę zapłacić za dwa miesiące z góry - zawołał Rafał widząc pokoik. - Dokładnie tak sobie to wyobrażałem.
Pani Maria roześmiała się i roztkliwiła.
- Niech pan się rozgości, o siódmej zapraszam na kolację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogę zbytnio rozwodzić się nad warstwą techniczną, bo sam jestem raczej początkującym literatem i to zostawiam bardziej doświadczonym...
Co do treści - fragment jest krótki i ciężko sprecyzować jaki będzie gatunkowo. Czyta się przyjemnie, scena jest przedstawiona w delikatnym tempie, pasującym do sytuacji. Trochę mi brakuje nastroju, nawet kwestia tej tajemniczości śmierci poety nie wzbudza takich emocji, chociaż oczywiście zaciekawia. To moje prywatne spostrzeżenia. Mnie się podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Znała go pani?
- O, tak! W tym mieści wszyscy się znają. Ale pamiętam go tylko z czasów, kiedy miał jedenaście, dwanaście lat. Przychodził do mnie na lekcje francuskiego.
- Myślałem, że jest pani biologiem?
- Oui, oui! Doktorem nauk przyrodniczych - odpowiedziała nie bez dumy. - Ale czy jedno wyklucza drugie? Parles-vous Francais?
- Non, madame. - Rafał speszył się. - Tylko kilka słów. To, co pamiętam ze szkoły, bo lektorat mam z angielskiego. Ale filmy rozumiem. I piosenki Edith Piaf też.
- Z całym szacunkiem dla pańskiej inteligencji i przenikliwości, ale uważam, że piosenek Piaf pan nie rozumie - powiedziała to bez jakiejkolwiek złośliwości i dodała po chwili, ciszej: - Za młody pan jest.


Przepraszam, czy to jest komedia?

Chciałbym wiedzieć , kim jest Rafał. wprowadzasz postać, to go opisz, ja mam zgadywać, czy to jest kominiarz?, pan z opieki socjalnej?


PRZEGADANE!!!

pozdrawiam,

p.s Odniosę się do większości osób, którzy piszą i pokazują tu swoje dzieła...

Czy wy czytacieliteraturę? Wiecie jak wygląda proza? Bo coraz częściej dochodzę do wniosku, że raczej nie. , Cudowne zdania, błyskotliwe myśli, klimat, nastrój, tajemnica, tu niema nic jest rafał i pani z tłustymi przedramionami i dużym biustem hahahahah, i blablanina,

Nie do przejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ad mr khaoz: motyw istotnie miał zaciekawiać, a nie wprowadzać element tajemniczości, bo tekst ma być raczej "obyczajówą" niż thrillerem/kryminałem, ale nad nastrojem popracuję - dziękuję za cenną uwagę.

ad Herrezjusz: cieszę się, będę kontynuował i rozwijał fabułę; dziękuję.

ad Piotr Rutkowski:
1) Rafał - po pierwsze: błyskotyliwy czytelnik wie, kim jest Rafał; mniej błyskotliwy chyba również jest w stanie poskładać kilka informacji do kupy, tj.: "lektorat mam z angielskiego", "pan jest specjalistą" (od poezji współczesnej!), "za młody pan jest"; po drugie: nawet jeśli jedyną informacją, jaką bym wprowadził, byłoby jego imię, czytelnik musiałby się z tym pogodzić; "wprowadzsz postać, to go opisz"? - błagam! to nie szkolne wypracowanie!
2) czy czytam literaturę? - w pierwszej chwili wpadłem w popłoch, że zostałem skarcony przez jakiegoś literata, ale zaraz, gdy tylko zapoznałem się z kilkoma Twoimi tekstami (i to tymi w dziale Z), odetchnąłem z ulgą!
pozowanie na miłośnika antykomercyjnej literatury lekko mnie śmieszy (choć sam oczywiście wolę Dostojewskiego, od Coelho), bo prawdę powiedziawszy, marzysz o tym, żeby pisać jak King :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat kilka tekstów pana Rutkowskiego czytałem i nie powiem, żeby znowu były jakiś złe. Ale całkiem racji to pan tu nie ma i nie warto zalewać debiutanta masą krytyki jakie to złe i beznadziejne, zwłaszcza, że to wcale złe i baznadziejne nie jest...Ale to chyba z rozpędu, nie? Pozdrawiam mimo wszystko...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to jeszcze raz ja, wyjaśnienia,

do tego obrońcy, mr khakoz czy jak mu tam...

nie krytykuję bo nie jestem krytykiem, komentuję bo jestem czytelnikiem i mam do tego prawo, i jak już napisałem, że to jest Przegadane, to dlatego ze tak myślę, ale się pomyliłem, bo to nie jest przegadane, to jest jeden wielki drewniany dialog, do którego szacowny autor, co widac z jego riposty nie ma dystansu..a szkoda,

do autora,

nie rozumiem, twoich wywodów, jaki obronca niekomercyjnej literatury? nie rozumiem...

nie musisz czytac moich tekstów, nikt cie nie zmusza, i nie musza cisie podobac, ja poswieciłem swoj czas na przeczytanie i uwazam tak jak uwazam, mozesz sie z tym zgadzac
lub nie. Jak widac nie zgadzasz się. więc po raz drugi życzę powodzenia i mnóstwa dzieł,

Pozdrawiam p.r

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...