Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Katastrofizm. Wszechogarniający pesymizm dobrze odżywionych dwudziestoparolatków. Uśmiechnięte na co dzień buzie ludzi w modnych ubraniach zachodnich marek, nie za bardzo liczących się z pieniędzmi, z dużymi aspiracjami i nadziejami co do własnej kariery. Dnie spędzane na uczelniach, często już w szklanych biurowcach wielkich korporacji. Rozsuwane drzwi, przez które przechodzą codziennie w dobranych garniturach, wyżelowanych fryzurach i żakietach. Weekendy spędzają w klubach, niezbyt różniących się od tych zagranicą.
Ci sami ludzie, gdy przyjdzie rozmawiać o polityce, naturalnie w gustownie urządzonym pubie (drobny biznes kwitnie), przy schłodzonym Heinekenie, nagle, całkiem nieoczekiwanie – sądząc po ich niezłym statusie społecznym i materialnym – zaczynają narzekać. Byłoby to jeszcze zrozumiałe, gdyby ich zawodzenie nad losem Polski dotyczyło wymierających miasteczek ściany wschodniej, górników, których zawodowa przyszłość nie istnieje poza kopalnią. Tysięcy mieszkanców tego kraju, których jedyna nadzieja na odmianę losu to wygrana w totolotka, której wypatrują ślęcząc przed telewizorem całą dobę. Tymczasem nie. Te dobrze odżywione buzie mówią, jak to jest źle w tym totalitarnym kraju. Że dyktatura kaczorów prowadzi nas do zagłady. Że trzeba uciekać, że widmo apokalipsy.

Odwieczny (równie widoczny już przed wojną) kompleks zaściankowości teraz objawia się w przekonaniu o większej, niż przeciętna, ułomności własnych polityków. Widzą Giertycha w rządzie, krzyczą o nietolerancji. A to przecież w tej wspaniałej, wolnej Holandii, raju dla jednostki, kraju aborcji, eutanazji i marihuany, zamordowano w biały dzień Pima Fortuyna. I, dla większego paradoksu, zabójcą był skrajnie lewicowy aktywista, a ofiarą populista, a na co dzień gej. Krzyczą o antysemityzmie, a to przecież pod Paryżem palono synagogi. Wstydzą się Kaczyńskich, a ich główny ich problem, to bliźniactwo, nadmierne przekonanie o własnej wartości i niski wzrost.

Pokolenie, którego umysł jest paradoksem. Kolejna generacja widząca apokalipsę. Bezgranicznie bojąca się posądzenia o zaściankowość, a zarazem wymachująca rękami: „tu, ten kraj, to gorzej niż Mongolia”.

Widziałem, jak wygląda świat zagranicą. Widzę jak wygląda Polska. Patrzę na odpadające tynki kamienic na warszawskiej Pradze. Patrzę na grupki nastolatków spędzających czas na murku przed blokiem. Znam watahy przyjeżdżające z przedmieści stolicy w poszukiwaniu drobnych kradzieży w centrum. Widzę wrogość do przyjezdnych z wielkich miast, jaka bije z oczu łysych wyrostków przesiadujących przed monopolem w Łomży, Małkinii i Łukowie.
Nie jest różowo, bo nigdy nie było i nie będzie. Tym niemniej nie wolno, zaprawdę nie można dać się otumaniać dzień w dzień. Fale eteru wsysane bezpośrednio do mózgu, wyszydzanie marnej bo marnej rzeczywistości politycznej przez marnych satyryków (chciałoby się rzec masz Polsko błaznów, na swoją miarę) odbijane na siatkówce oka bez żadnego filtra przemyka do mózgu.

Czego to jest wynikiem? Z pewnością zasadniczy wpływ na kształtowanie poglądów młodych Polaków mają media. To jednak tylko powierzchowne tłumaczenie, bo przecież to w jakiejś mierze ci właśnie młodzi Polacy tworzą media. Trzeba sięgnąć głębiej.
Pokolenie telewizji. Pokolenie massmediów bez oporu przyjmuje za prawdę bezkształtny szum informacyjny, pełen sprzecznych sygnałów. Papka, którą nam się dostarcza, bo sami nic nie przetrawimy.
Nie nauczono nas słuchać. Zawsze mówimy, co myślimy, choć nic wielkiego nie wymyśliliśmy. Nie umiemy odróżniać prawdy od zakłamań. Etykiety. Etykiety. Co więcej, bezkresnie jest przekonane o własnej niezależności. Pseudoemancypacja poglądów pseudointelektualistów.

Na końcu „zostanie po nas złom żelazny// i głuchy, drwiący śmiech pokoleń” – nawet nie złom żelazny, lecz przećpane mózgi konsumentów, którym przejadło się życie.

Opublikowano

hmm, coś pomiędzy literaturą a publicystyką... temat aktualny, chociaż według mnie przegadany; rażą drobne niedociagnięcia, ale to pewnie moja nadgorliwość, więc odpuszczę sobie dalsze marudzenie; kilka fragmentów ciekawie skonstruowanych.

Opublikowano

no dobra, wobec tego będę się pastwić, malarka-krytyk literacki, kpina, ale dobrze:
„uśmiechnięte [...] buzie ludzi” – dość infantylne
„zagranicą” – nie: za granicą?
„papka, którą nam się dostarcza” – zmieniłabym na: papka, której nam się dostarcza, ale może to kwestia gustu
„tym niemniej nie wolno, zaprawdę nie można” – dla mnie trochę zbyt biblijne i patetyczne, chociaż daje ciekawy kontrast w połączeniu z „przećpanymi mózgami”
„pokolenie, którego umysł jest paradoksem” – czy pokolenie ma naprawdę jakiś jeden, wspólny umysł?
koniec obelg, uwag, skarg, zażaleń, wniosków, kiedyś się zemścisz ;)

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Robert Witold Gorzkowski  wiesz Robert jestem w szoku, i nie wiem co napisać, po prostu nie wiem. Przeczytałam ten list i kropka dalej nie wiem. Bo powinnam napisać, że wiedziałam, ale nie, nie wiedziałam. Choroba, to wiedziałam, a jego zachowania zakładałam że są wynikiem choroby, wojny. Jest taki wiersz Kołatka, długo zastanawiałam się znaczenia uderzania w deski. Myślałam, że to odniesienie do Boga, imperatyw kategoryczny, moralny. Nie napisałabym tego wiersza, gdybym znała treść tego wiersza, a jeśli już to inaczej. Muszę jeszcze dużo przemyśleć (że wciąż tak mało wiem). Może powinnam bardziej zwracać uwagę, jakim człowiekiem był poeta,  autor.   Dziękuję  
    • @Robert Witold Gorzkowski tak to brzmiało w liście, a w opisie siódmej bitwy pod Troją to brzmi tak: … aby zmóc przerażenie olbrzymią tarczę krzyku podnoszą nad sobą Grecy. Bitwa jest wielka i piękna. Wrzawa tak miła bogom jak tłuste mięso ofiar. Rośnie w górę i w górę dochodzi do boskich uszu. Różowych od snu i szczęścia więc schodzą bogowie na ziemię.  @Robert Witold Gorzkowski i teraz na koniec puenta:   „Jest tyle miejsc zdobytych, widzianych. Italia, Hellada, czy "Martwa natura z wędzidłem". "Wysoko w górze- on", już nie wiem czy to zdumienie, zdziwienie- ono przecież też istnieje. Herbertowskie wołanie ze wzgórza Filopapposa- "on'! Widać, co, kogo, gdzie. A może to tylko błysk uporządkowania, tam leżą estetyk wszelkie doznania.”   To prawda Aniu ale każdy tą estetykę po swojemu interpretuje. Ania jako estetyczne doznania, Herbert jako głos z Akropolu, Freud jako parapraksje, a ja jako poszukiwanie wczorajszego dnia.  Super wiersz można go jeść łyżkami.    
    • @Annna2 ponieważ Berenika zanim ja skończyłem się pakować na wyjazd a jest godzina 1:50 napisała esej godny Herberta nie będę już nic wymyślał. Przeszukałem swoje zbiory i znalazłem list Herberta (nigdzie nie publikowany) tak szczery że aż boli, przyziemny że niżej się nie da ale mówi o tym co robił zanim doznał epifanii i wolał ze wzgórza Filopapposa" i tylko ta estetyczna kontemplacja nawaliła, a prawdziwą metaforą zagdaczę i zaszczekam i odwalając odczyt pochwalny dla luźnych chwil Herberta wyjeżdżam na Podkarpacie do zobaczenia Robert

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @violetta Viola

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      , na samą myśl głowa boli...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...