Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Ego sum Aurelius Augustinus*. Coraz większym murem oddzielając się
od świata powtarzam wciąż te same schematy. Forma, stan surowy
zamknięty, sto kilka poprawek sprawiających chciwy ból. Ciężkość
niedoznania - podobno nieraz warto chociażby chwilowo wrócić na

tamtą Ziemię. Powspominać ciosy spowiednika-dentysty - nie wolno
tak robić, bo od nieczystych czynów wypadają zęby
. Nie będąc
uczonym w Piśmie, nie przyjąłem prawd absolutnych. Do dziś nie
nauczyłem się akceptować ostatniej - przecież to tak oczywiste,

że jestem nieleczonym przypadkiem. Dzięki pielęgniarskim ledwie
ambicjom czasu możemy po latach zrozumieć, że obmyte rany
stały się zmarszczkami. Gdy tylko mnie zobaczyli, nie chcieli
sprzedać mi psa - widać w moim przypadku kupowanie miłości

za pieniądze to chybiony pomysł. Z czasem zapominam, jak kochać,
robiąc wciąż to, co narzuca mi koło historii. Wypadają mi z rąk grona
winorośli, z której mam zrobić diabelskie wino. Przez stałość mojego
życia szukam wzrokiem coraz to nowych sprzeczności.
-----------------------------------------------------
*Aurelius Augustinus (łac.) - Augustyn z Hippony, święty katolicki.
Inspirowane słowami św. Augustyna.
Opublikowano

No i jestem. Gasparze, potężny kaliber, godny zarówno bycia trzecią,
wieńczącą częścią tryptyku, jak i godny - tak mi się wydaje - osoby
"inspiratora", św. Augustyna (to ty mówiłeś, że to dla ciebie najważniejszy
święty, czy tak?). Tekst napisany z rozmachem niemal nieokiełznanej,
indywidualistycznej chciałoby się rzec myśli, jednocześnie myśli, która podlega
woli - i to na równi woli człowieka, jak i Boga. Peel w tej odsłonie przeżył
metamorfozę (o ile w ogóle to jest ten sam peel, co w poprzednich częściach...)
i stał się nagle świadomy własnej siły, a ponad to - co może ważniejsze - świadomy
własnej wolności. Nie jestem wcale pewien swoich słów, bo to nie jest tekst,
który można łatwo pojąć, nie wiem zresztą, czy przypadkiem nie stworzyłeś czegoś
"wewnętrznie nieograniczonego", coś co może być autentycznym, niewyczerpanym
niemal źródłem myślowych inspiracji... :)
Z uwag mam tylko w wersie 9 "ledwie" - czy nie powinno być "nieledwie"/ czyli "niemal",
"tak jakby" itp.
Ale generalnie jazda z tym koksem, czym prędzej na forum. Zrobiłeś na mnie ogromne
wrażenie. Może ciut tutaj powyżej nadinterpretowałem (?), ale albo do tej pory nie chciałeś
się odkryć, albo zrobiłeś ostatnio gigantyczny postęp. Wybacz, jakkolwiek twoje
wcześniejsze wiersze były ciekawymi, mądrymi i niebanalnymi tekstami - to co zaserwowałeś
tym utworem jest po prostu inną klasą, o niebo. Teraz i ja ze spokojnym sumieniem mogę
cię wrzucić do ulubionych, tylko 3maj tak dalej:) Pzdr!

ps. miłoszowska niemal kreacja!

Opublikowano

Bardzo dziękuję Wam obu za komentarze, a szczeególnie jestem wdzięczny Tobie, Bartku, że chciało Ci się tak rozpisać :-). Nie spodziewałem się szczerze mówiąc tak dobrego przyjęcia, zwłaszcza, że pierwsza wersja pozostała niemal wcale nieskomentowana (pozdrowienia dla Jaro sława - "recento" ;)). Tak, Augustyn to mój ulubiony święty, głównie dlatego, że dla Kościoła katolickiego to z osób wyniesionych na ołtarze przypadek "najmniej święty, a najbardziej ludzki". Ponadto na jego filozofii Luter oparł swoje nauki i w związku z tym uważam Aureliusa Augustinusa za "łącznika" między katolicyzmem a prostestantyzmem (tak samo zresztą "pomiędzy" znajdują się moje własne poglądy religijne), który do dziś dla ludzi takich jak ja - którzy nie akceptują ani samego Tomasza z Akwinu, ani pojęć Akwinaty - pozostaje podstawowym nauczycielem chrześcijaństwa.
Co do peela, to w każdej z trzech części jest inny układ (w pierwszej 3. os., w drugiej 2. os., a w trzeciej - 1. os.) i różna liczba peeli (2, 2, 1), to jednak każdy z nich jest kimś innym. A utwór wieńczący Tryptyk napisałem w 1. os., żeby podkreślić jakby utożsamienie się autora z sytuacją peela (choć nie jest on mną).
W 9. wersie to jest odniesienie do zwrotu "czas leczy rany" - tutaj nie leczy, bo nie ma ambicji lekarskich, tylko ledwie pielęgniarskie i w związku z tym rany obmywa. Taka drobna uwaga ;-).

Jeszcze raz dziękuję i powtarzam - nie spodziewałem się.

Pozdrawiam, Gaspar :-).

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Pozwoliłem sobie trochę zmienić, w dobrej wierze i z szacunkiem:   Już idzie, by stanąć blisko, tam gdzie Jej szukasz codziennie. Wzlot uczuć, gorąc serca, to wszystko, co wam do szczęścia potrzebne.
    • @sisy89 Dużo tu czułości, delikatności, ale też dojrzałości w spojrzeniu na relację. Nie ma tu taniego romantyzmu — zamiast tego jest refleksyjność i intymność, co czyni wiersz naprawdę wartościowym.
    • @Berenika97 Piękna, dojrzała fraszka z mocnym przekazem i subtelną puentą. Porusza tematy bliskie każdemu i czyni to z klasą.
    • @Waldemar_Talar_Talar To dojrzały, refleksyjny utwór. Mimo prostoty języka niesie głębokie przesłanie. Można go odczytywać jako próbę oswojenia się z tym, co nieuchronne – i to właśnie czyni go wartościowym. Twój wiersz porusza uniwersalne, trudne tematy: śmierć, smutek i żal. Są one ujęte jako nieuniknione elementy ludzkiego życia – „życiowe wariacje” – co jest trafnym i filozoficznym podejściem.
    • siedzę w tym barze z piwem za dwa dolce i dziwką, co pachnie jak spalony toast. wszyscy tu czekają — na koniec zmiany, na wygraną w totka, na śmierć z klasą. a klasa tu umarła w '87. facet obok gada o swojej kobiecie, że go zdradziła z pastorem. pastor podobno ma lepsze auto, i większe poczucie winy. może też większego fiuta — nie wiem, nie pytam. w łazience śmierdzi krwią i wybielaczem, jakby ktoś próbował zedrzeć z siebie czas paznokciem. kiedy wracam do stolika, kelnerka mówi mi, że wyglądam na zmęczonego. mówię jej, że to nie zmęczenie, to życie mnie przeżuło i wypluło jak pestkę wiśni. śmieje się. ma ładne zęby jak na kogoś, kto widział tyle, co ja. wracam do domu, pies szczeka, kot nie żyje, a listonosz zostawił rachunek za wodę, której nie mam i światło, którego nie chcę. odpalam papierosa, patrzę w ścianę, i myślę, że jutro będzie dokładnie takie samo. i to, kurwa, najlepsze, na co mogę liczyć.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...