Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

wizyta w antykwariacie - niedokończona


Rekomendowane odpowiedzi

A Pan z antykwariatu nad Motławą jest potomkiem Stefana Szmaja z Buntu. Pogawędziliśmy, czy raczej on tylko mówił o dziadku, że kiepsko grał w brydża, już w wieku pietnastu lat go ogrywał, a kiedyś przebywał z dziadkiem w ogrodzie i na upartego kwitł na drzewie, licząc, że dziadek każe mu zleźć, a on dziadek zainteresowany był jedynie wykonywanym właśnie rysunkiem. Jego akwarele bardzo się temu Panu-wnuczkowi podobały. Do dziś, w domu artysty w Gdyni, czyli tam, gdzie mieszka Pan z antykwariatu, który pracował od Gdyni po Gdańsk, w Sopocie też, wiszą te delikatne farbkowo-wodne prace i grafiki, którym oddawał się Szmaja w głównej mierze. Wnuczek ma siwiuteńkie włosy i lekko przydużą głowę, nabitą na wątły korpusik. Była taka pewnie od jego maleńkości. Mimo to ukończył polonistykę a zamiast protestantyzm powiedział coś niby prostatyzm. Moje uszy cierpiały nieporuszone. Ponoć cała jego rodzina pochodzi z Wielkopolski. Mama urodzona w Ostrowie. Tylko dziadek, ale nie ten, gdzieś na Wołyniu, chyba w Maniszkach. Nie wiedzieć czemu. Cisza, która kładła się na książkach między nami nie przeszkadzała Panu. Grzebałam w nieuporządkowanych knigach, bo wiele osób tam pracuje i nie zawsze łatwo znaleźć, czego się szuka. Odpowiadałam zdawkowo i nawet nieładnie, bez wyraźnego szukania nici wiążących rozmowę. Siostra, rzecz jasna, wyłączona i z boku, stanowiła chyba wabik na klientelę, że tak tłumnie, więc warto. Czasem tylko jej nos zawieruszył się gdzieś we współczesnej,
no i weszło kilka osób, jeszcze w trakcie telefonicznej konwersacji Pana, co niepokoiło go bardziej niż cieszyło. A kiedy ręce dziewczyn, które bardzo lubią takie urocze miejsca, takie niezwykłe, zawędrowały za wąski, aczkolwiek pojemny kącik zadrzwiowy z pocztówkami, musiała runąć jedna z wielu konstrukcji przypominających prastarą Babel, bo Pan zareagował natychmiast. Nie patrzył już za poszukiwanym przeze mnie, od wieków z resztą, Boyem i jego Znaszli ten kraj, który nawet popularny jest, jak to Boy przecież, ten zawsze, pomyślałam, ale rzucił się wzrokiem na ratunek padającym raptownie elementom antykwarycznym, dziarsko tworzącym same sobie półeczkę, wspierającym się wzajemnie. Pan powiedział, w odpowiedzi na płochliwe strzępki wyrazów przeprosin tychże panien, że on wcale nie myśli o książkach, tylko żeby paniom nic się nie stało. Taki to kustosz. Dbający Pan. Właściwie to przypominał trochę doktora Dolittle, tego od zwierząt. Gdy wymówiłam nazwisko Ficowski, kolejny poszukiwany, bo wierny i poświecający się od lat nie tylko cygańskiej poezji, ale i mojemu Schulzowi, Pan zaciekawiony zapytał, czy może wykonuję jego zawód, a po mojej negatywnej a potem pełnej odpowiedzi, dopytał, czy może w Gdańsku, a po mojej negatywnej odpowiedzi skinął tylko, acha. To wtedy wrócił kilka pokoleń wstecz, aby umiejscowić swoją babkę i znanego dziadka, którego nie znałam, ale grupę artystyczną Bunt, poznańską, jak moje studia, owszem, no i pana Szumana, Stefana, jak dziadek, który też był historykiem sztuki; i aby zawieruszyć gdzieś na dalekiej kowiańszczyźnie maleńkie Maniszki, a może Maliszki. Naprowadziłam Pana na odpowiednią szerokość geograficzną wpominając o moim dziadku, też wołynianinie, urodzonym w Bobiatyni, niedaleko miasteczka Bełz, znanego bardzo w kręgach nie jedynie potomków zabużan, ale i czytelnikom Osieckiej, dzięki której, z pomocą pewnego znanego w kraju zespołu, który ponoć kiedyś słabiutko wypadał na koncertach, ale teraz pięknie, i muzycznie wyciągawszy, wyśpiewuje miasteczko Bełz, miasteczko to stało się znane bardzo w kręgach nie jedynie artystycznych, lecz wręcz krajowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...