Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Schyłek lata (część 1)


Rekomendowane odpowiedzi

„Chodź, zabiorę Cię na spacer
nic, że piąta rano jest.
Świt to chyba najpiękniejsza pora dnia…”

Z podziękowaniem dla Przemka.


- Wybacz, ale nie mogę iść z tobą na kolację w piątek, Daniel, ale mam warsztaty.
- Znowu mnie olewasz! Znowu o mnie zapominasz! Tylko tyle dla ciebie znaczę?!
- Mam tego dość! Jak możesz żądać, abym poświęcała ci każdą sekundę mojego życia?! Jesteś niemożliwy! Mam dość!
Trzaśnięcie drzwiami, i jego krzyk w ich stronę:
- Odejdź i nie wracaj! Fakt, masz inne cele w życiu! Goń za nimi, po co ci ktoś taki jak ja!
Wracam, a on już siedzi z whisky na parapecie.
- Nic nie rozumiesz! Liczysz się tylko ty! Wciąż tylko ty, ty i ty. A ja nie mam prawa mieć własnego życia?! Kiedy tylko chcę coś zrobić dla siebie, oburzasz się!
- Oczywiście, coś dla siebie! Ale nie żeby to niszczyło nasz związek! Myślisz, że nie zależy mi na twoim szczęściu?
- To ty niszczysz nasz związek! Swoją obsesyjną zaborczością!
- Cały czas mi coś zarzucasz!
- Próbuję się bronić! Ograniczasz mnie!
- Ale ja niczego nie pragnę oprócz bycia z tobą!
- Narzucasz mi jakieś swoje chore ambicje!
- Miłość nazywasz chorą ambicją?!
- Twoją – tak!
- Może powinniśmy tylko pisać do siebie listy?! To by ci odpowiadało? Będziesz miała mnóstwo wolności!
- Może to pomoże ci zrozumieć! Że ja też chce mieć własne życie, potrzebuje przestrzeni, samorealizacji!
- Kim ja w ogóle dla ciebie jestem?! Mężczyzną na 1 etat? Parę godzin razem, a później masz mnie gdzieś?
- Mam dość ciągłego gotowania ci, sprzątania po tobie, bycia miłą i zawsze dostępną!
- Czemu nie możesz spełnić się przy mnie? O, przepraszam! Czy kiedykolwiek w mieszkaniu było brudno lub nie było co jeść, kiedy ty wychodziłaś na te swoje spotkania?! Czy kiedykolwiek kazałem ci sprzątać czy gotować?!
- Nie było brudno, bo na okrągło sprzątam te twoje porozrzucane skarpety, puste puszki i inne śmieci, inaczej zaroślibyśmy brudem! Nie prosiłeś o gotowanie, ale spróbowałabym raz nie ugotować, znowu bym słuchała godzinami, jaka to jestem podła i niewdzięczna!
- Urojenia!
- Sam masz urojenia! Ubzdurało ci się, że chcę ci całe życie poświęcić!
- Zarzucasz mi coś, co nie miało miejsca. Więc co to jest, przelotna przygoda, o to ci chodziło?!
- Nie! Chciałam normalnego związku!
- Czyli jakiego? Godzina dziennie razem, nic więcej?
- Chciałam normalnego związku, a nie paranoicznej więzi!
- Paranoja zaczyna się w tobie!
- Nie pozwalaj sobie!
- Taka jest prawda!
- Normalny związek! Każde z nas powinno mieć normalne życie i jego fragment dla drugiej strony!
- Fragmenty, nie bądź śmieszna.
- Osaczyłeś mnie! Chciałeś mnie zamknąć przed światem!
- Czy kiedykolwiek ci czegoś zabroniłem?!
- Ciągle masz o coś pretensje!
- Tak, owszem, coś mi się nie podoba i mówię to na głos! Ile wydałaś już na te kursy, szkolenia, wyjazdy? I co z tego masz, dziewczyno?!
- Choć na chwilę święty spokój od ciebie!
- Może chcesz mieć wieczny spokój, co?!
- Może to by było najlepsze wyjście!
Kolejny łyk whisky, już nawet na mnie nie patrzał. Powoli traciłam nad sobą panowanie. Nagle on wstał, zgasił światło i puścił Beatlesów na starym gramofonie. Chyba chciał mnie wziąć na sentyment. Jego niedoczekanie.
- Teraz ty mnie ignorujesz?! Nie wiem, po co w ogóle tracę na ciebie czas! Co ja w tobie widziałam… widzę?! Eh, nie ważne. Pójdę się spakować.
- To jest twój wybór, twoje życie. Przecież nie mogę cię ograniczać.
- Nawet nie wiem, czy ty chcesz żebym tu była! Wszystko jedno ci, czy jestem, czy mnie nie ma!
- Cała nasza rozmowa mówi co innego!
- Nie wydaje mi się!
- Przed chwilą mówiłaś, że chcę cię tu zatrzymać na siłę! Teraz mówisz zupełnie coś innego.
- Zarzucasz mi, że nie poświęcam ci tyle uwagi, ile byś chciał! Nawet nie wiem dlaczego!
- Zaraz powiesz, że cię wyrzucam.
Znowu popatrzał mi w oczy, tak, jak tylko on potrafi. Nie mogłam dłużej. Wyszłam, wróciłam z walizką.
- Jesteś tego pewna?
- A mam inne wyjście? Tydzień spokoju, potem znowu się zacznie. Ani ja się nie zmienię, ani ty.
- Jest mnóstwo wyjść. Czyli według ciebie nasze uczucie jest słabsze niż nasza przekorność?
- A potrafisz walczyć, czy tylko wytykać błędy? Jak możesz cokolwiek w sobie zmienić, skoro nie widzisz nawet swoich wad?!
- Wad? Zauważ, że wadą nazywasz różnice interesów.
- Nie. Nazywam wadą twoją chorobliwą zaborczość.
- Ciągle to słyszę.
- Więc coś w tym musi być.
- Może i masz rację.
- Nie możesz po prostu być ze mną i dać mi się rozwijać? Przecież nie robię tego kosztem naszego związku! Poświęcam ci tyle, ile mogę!
- Możesz za mało! Dzieją się rzeczy, których nawet nie zauważasz, bo cię nie obchodzą.
- Jakie rzeczy, o czym ty mówisz?!
- No widzisz? I o to chodzi. Gdybyś poświęcała nam tyle uwagi co ja, wiedziałabyś.
- Nie! Do jasnej cholery, powiedz mi choć raz, od początku do końca, o co ci chodzi!
- O ciebie! Cały świat obraca się wokół ciebie, liczysz się tylko ty! Ja jestem tylko dodatkiem, ozdobą, którą można zdjąć jak się znudzi i wyrzucić do kosza.
- Myślałam, że wystarczy ci, że będziesz moją ostoją, do której będę wracać zmęczona ludźmi i światem. Ale nagle przestało ci to wystarczać!
- Nagle?!
- Tak, nagle! Dobrze wiedziałeś, na co się porywasz!
- Źle myślałaś! Może to wszystko było błędem.
- Jedynym moim błędem było to, że pozwoliłam sobie cię kochać!
I znowu mówi do mnie tym zimnym, obojętnym tonem.
- Jak chcesz, to skończ. Nie możesz sobie pozwolić na tak wiele, jeśli chcesz zachować swoją wolność. Osiągnąć swoje cele.
Znowu się napił, ja zaczęłam płakać.
- Chciałam to osiągnąć razem z Tobą…
Nie wytrzymałam, wyszłam z mieszkania. Siedziałam na klatce schodowej, wiedziałam, że po mnie przyjdzie. Zawsze przychodził.
- Kobieto, wejdź do domu. Nie siedź tu, wiesz, że nie mogę na ciebie patrzeć w takim stanie.
- Zostaw mnie! Nic nie rozumiesz!
- I to jest powód, który każe ci siedzieć na klatce schodowej? Wejdź do środka.
Wyciągnął dłoń, a ja ją przyjęłam. Zaprowadził mnie do sypialni, posadził na łóżku.
- Już późno. Jutro idziesz do pracy, odpocznij. Pościelę ci.
- Zostaw, nie chcę. Pójdę spać do rodziców.
- Już późno. Poza tym wiesz, jacy są twoi rodzice, nie denerwuj już ich. Wystarczy, że ty jesteś roztrzęsiona… Że my jesteśmy roztrzęsieni.
- Nic nie rozumiesz…?
- Śpij.
Poszedł pić do kuchni, a ja zostałam sama w sypialni. Zawinęłam się w koc i położyłam, od płaczu rozbolała mnie głowa. Około północy przyszedł sen.

Świt nastawał leniwie i niechętnie, muskając zieloność drzew złotymi spojrzeniami, jakby jeszcze sam nie wiedział, czy chce nastawać. Daniel już nie spał, kiedy się obudziłam, siedział obok i patrzał na mnie. Jego gardło wręcz nabrzmiało od słów, których jak zwykle bał się wypowiedzieć.
- Dzień dobry. – Staram się uśmiechnąć, ale strasznie bolą mnie usta. Stanowczo za dużo wczoraj krzyczałam.
- Cześć. – Kurcze, on zaraz pęknie.
- Co jest?
- Nic. – I taka z nim gadka.
Zielone cyferki zegara przypominają mi, że zaraz muszę wyjść do pracy.
- O Boże, spóźnię się! Kochanie, nie czekaj na mnie z obiadem, będę późno!
Szybko doprowadziłam się do porządku i pół godziny później wychodzę do pracy.
W pracy strasznie dużo do zrobienia, ciągle gdzieś biegałam. Daniel dzwonił dwa razy, nie miałam czasu odebrać. Porozmawiamy, jak wrócę do domu. Chyba nawet będę wcześniej, niż myślałam.

- Kochanie, wróciłam!
Mieszkanie jakieś dziwnie puste. Aż zbyt puste. Serce zaczęło mi walić, myśli łopotały mi po głowie jak ptak zamknięty w kaplicy. W szafie nie było jego ubrań. W schowku – jego butów. Z łazienki zniknęły wszystkie jego kosmetyki. Miotałam się po mieszkaniu w poszukiwaniu choć najmniejszej pozostałości po nim. Nic. Zabrał wszystko. Dziwny lęk odebrał mi władzę w nogach, osunęłam się pod ścianę. I nagle, jak krzyk dziecka, z moich ust wyrwał się mój krzyk, szloch i płacz. Nie wiem jak długo, tak siedziałam, ale w końcu podjęłam decyzję. Wiedziałam, co muszę zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oko zabolało i poczułem się chyba nawet trochę urażony, czytając po raz kolejny, tak w ogóle, nie tylko tu, "patrzał" zamiast "patrzył" - halo!

treść dialogów bardzo realistyczna, ale język sztywny, pomimo wyraźnego jego uwspółcześniania czy nawet "zniżania" do języka codziennego, pełnego potocznych, zużytych już zwrotów. i - o dziwo!, zważywszy na formę - brak w dialogach emocji. paradoks, ale samymi wykrzyknikami i wykrzyknieniami uczuć oddać nie można, gdy ma się ambicję mówienia wiecej niż, zapisane sumiennie i nie bez pasji, zdania...

powodzenia i pozdrawiam,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...