Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zacisnęła zęby na śliskiej, wężowej skórce.
Kawałek jabłka utknął w przełyku.
Śnieżka opadła na ziemię niczym szmaciana lalka zgniatakąc przy okazji przydrożne motyle.
Królowa szczerze się uśmiechając oblizała wargi z dzikiej rozkoszy.
- Śpij słodko kochana - na wieki !
Złowrogi śmiech królowej rozniósł się w powietrzu przekrzykując bzykające się ptaki oraz galopujące jelenie.
Śiedmiu mężczyzn śpiewając wesoło - "majteczki w kropeczki - ho, ho - to moja kochana odświętnie ubrana" zobaczyli na swojej drodze niepokojący widok.
Maciek zaczął potrząsać Śnieżką niczym starym truchłem, Tomek zaczął walić ją po twarzy, Janek próbował zrobić sztuczne oddychanie, Radzio zaś stał z bezradnie założonymi rękami i tylko szlochał.
Stwierdzając rychły zgon Śnieżki wynikający prawdopodobnie z zatrucia pokarmowego bracia przygotowali wybitą z sosny sędziwej trumnę z ręcznie wygrawerowanymi wspomnieniami.
Już zamierzali ją wyrzucić by mogła utonąć w rzece wiecznego zapomnienia gdy przez zbieraną latami woslkowinę przebił się dźwięk przypominający swoim charakterem tętent koni.
Oto nadjechała królewska świta.
Z karety wysiadł piękny jak model syn złej królowej, który powrócił do swego kraju aby odwiedzić rodzicielkę.
- Kim jest ta kobieta i co z nią robicie ?!
Bracia wyjaśnili księciu obszernie i z wszelkimi pikantnymi nie zawsze zgodnymi z prawdą szczegółami całą historię.
Z pomocą rentgenu ku uciesze wszystkich mężczyzn Śnieżka została prześwietlona od góry do dołu.
Kawałeczek jabłka utknął w przełyku.
W dodatku jest ono nasączone cyjankiem.
Ktoś próbował otruć Śnieżkę.
Ten okruszek był schowany dostatecznie blisko aby blond- włosy książe z pomocą swych kolagenowych ust oraz wystającego z nich długiego jak ogon salamandry plamistej języka wypchnął go na wierzch.
Śnieżka odkalsznęła wypluwając złowrogi podarunek.
Oczy jej się otworzyły po długiej śpiączce.
Źrenice spotkały na swojej drodze wzrok księcia.
Królowa- matka rozbiła lustro.
Kawałeczki szkła posypały się na podłodze.
Dłonie na przegubach wyraźnie krwawiły.
Czerwona jak jogurt truskawkowy od Jgobelli maź sączyła się po marmurowej posadzce.
Kawałek po kawałku w myśl przeznaczenia królowa jak i jej lustrzaneodbicie zaczęła powoli się rozkładać.
Został z niej tylko malutki okruszek szkła wyjęty wręcz z butelki piwa o wdzięcznej nazwie - Żywiec.
Śnieżka została królową w pałacu należącym do jej niedoszłej zabójczyni jak się okazało złejsiostry od strony matki.
Matka Śnieżki była pomywaczką na dworze króla Artura.
Razem ze swoim mężem - świniopasem chcąc uchronić swoją latorośl przed złowrogim losem wysłali ją jak biblijne dziecię w dół rzeki.
Oboje przeczuwali dzięki przenikającym ich rozwinięte nadzwyczaj umysły zbliżające się niebezpieczeństwo.
Niestety jak to zwykle w takich przypadkach bywa coś poszło nie tak.
Wiatr śmierci skierował koszyk z malutkim zawiniątkiem prosto na zielone szuwary a stamtąd już do krainy rządzonej przez złą królową.
Siedmiu braci znalazło schronienie również w owym zameczku.
Radzio zakochał się w parobku.
Oboje darzyli się uczuciem.
Tylko prawdziwa miłość jest w stanie zniszczyć siłę pędzących lawin.
Królewna Śnieżka okazała się prawdziwą królową.
Po pierwszym razie w noc bardzo poślubną kiedy to penis księcia przebił dziewiczą błonę a jego wampirze ząbki zaczęły się wgryzać w twarde jak ćwieki sutki Śnieżka poczuła jak w jej pośladki wwierca się coś małego niczym żołądź na skórze męskiego członka.
Było to nic innego jak tylko ziarnko grochu, które według przepowiedni tylko prawdziwa królowa mogłaby wykryć pod czterema pierzynami oraz pięćdzięsięcioma prześcieradłami.
Jej rodzice konsumowali z radością powrót swej córki, Radzio zaś leżał na żółtej jak słońce w niedzielne popołudnie klatce młodszego od siebie parobka.
Wszyscy żyli więc długo i bardzo namiętnie.

Opublikowano

Jesli mam by szczera to pierwsza częśc podobała mi się najbardziej. Co do trzech pozostałych to odnoszę wrażenie, że są pisane jakby na siłę, wulgaryzmy też są jakby powciskane żeby miejsce zapachac albo komuś coś udowodnic. I tak jak w pierwszej części mnie bawiły, tak w kolejnych raczej zniesmaczają.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ładne zdjęcie    Łukasz Jasiński 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       :)
    • wgryzam się w twoje DNA. dotyk i pieszczota – już na poziomie komórkowym. czym będzie ten ciemny portrecik, jakie skutki poniesie za sobą ów ślad wręcz wypalony palcami po wewnętrznej stronie powiek? bez obaw, niczym, czego mogłabyś żałować. to tylko rzeźba z drucików, pomniczek przedstawiający uśmiechniętego błazna z czarcimi szramami, z lisią mordą. i zachodzik słońca obserwowany przez okulary o przejrzystych szkłach, krystaliczność obrazu, drzewa i obłoki bez rozmazanych konturów.
    • @Migrena Ten wiersz to nastrojowy, liryczny poemat o miłości i transcendencji codzienności, napisany językiem miękkim, melodyjnym, pełnym światła i symboli natury. To wielka poezja kontemplacji, która  niesie spokój, dojrzałość i światło. Są  to w poezji współczesnej rzadkie wartości, a bardzo potrzebne w epoce rozdarcia i samych niewiadomych wyłaniających się zewsząd. To tekst z rodzaju tych, które łączą romantyczną wrażliwość z nowoczesną duchowością, czerpiąc z mistyki przyrody i z idei przenikania się bytu, pamięci i emocji. Jeszcze raz podkreślę- wielka poezja. 
    • Idę - a liście grają we mnie, jakby świat oddychał moim krokiem. Nie w powietrzu, nie na ziemi, lecz w tej cichej przestrzeni między myślą a wspomnieniem, gdzie rodzi się dotyk, zanim stanie się dłonią. Dziś świat patrzy półprzymkniętym okiem Boga, patrzy przez korony drzew jak przez mleczną błonę snu, a wiatr, ten stary włóczęga, maluje mi w duszy pejzaże, których nie znam, a które zawsze znałem. Widziałem Cię, nim Cię spotkałem - w odbiciu wody, w oddechu chwili, która jeszcze nie nadeszła. Twoje oczy - dwa pryzmaty, przez które świat po raz pierwszy poznaje szczęście. Idziemy - a czas nie ma odwagi nas dogonić. Wszystko w nas jest początkiem: szeptem, który dopiero chce być słowem, uśmiechem, który staje się światłem. W tym parku, który jest dziś oceanem myśli, trawy – żywym atramentem wspomnień, piszącym na falach cienia, ja staję się łódką niesioną przez prąd Twojego spojrzenia. Miłość nie trwa – ona oddycha, jak ziemia po deszczu, jak niebo po burzy, jak my po każdym spojrzeniu, które rozcina rzeczywistość i zszywa ją cichym, jesteś.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...