Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zrozpaczone ptaki uciekły w spokój swoich gniazd
Kilka się spóźniło i umarło wchłonięte przez mrok
Znałem je tylko chwilę, lecz ogarnął mnie żal
Osierociły tysiące nie nauczonych latać piskląt
Błędnie nazwaliśmy ciemnością światło
Nauczyliśmy się żyć w blasku setek słońc
Utraciliśmy wzrok, ale było nam tak ciepło
Płonęliśmy ogniem podsycanym stosem kłamstw

Ktoś nieznany nam podarował kilka nazw
Podpisując swe dzieło mianem "bóg"
Uwierzyliśmy mu bez słów, dumni władcy nazw
Sprzedaliśmy puste mieszkania umysłów za kilka słów
Obserwowałem rzesze twarzy zatartych przez skazy
Nie obliczalnych błędów zmarnowanych szans
Pełne bólu i światła obrazy przekupnych malarzy
Których ja nie mogłem znać

Wyschły już wszystkie łzy, przelane za wiarę
Nigdy więcej nie zapłaczemy ponad miarę
Zasiali ziarna obłędu teraz zbierają plony
Kilka sekund przed śmiercią nocy

Nauczyłem kilka ptaków gwiezdnego lotu
Otwierając im klatki samotnych więzień mas
Odpłacili mi niszcząc świątynie mojego domu
Które wybudowałem słowem w ich snach
Gdy umierali, martwa cisza ogarnęła cały świat
Wypisali krwią moje słowa na swych czołach
Krzyczeli moje imię w szczątkach płonących miast
Ich pióra zaścieliły błoto i piach

I nikt nie będzie ich imion znał...

A jeśli skoczę z nimi i uderzę o dno
Czy rozsypię się w proch?

Opublikowano

mooze skomentuje kilka slow

"Nauczyliśmy się żyć w blasku setek słońc
Utraciliśmy wzrok, ale było nam tak ciepło
Płonęliśmy ogniem podsycanym stosem kłamstw"

zycie w blasku wiedzy jaka nas karmiono
utracilismy wzrok-skutek
edukacji falszszem i zaklamaniem
no i plonelismy tym ogniem klamstw


jesli sie myle to mi powiedz:)))))))

Opublikowano

Ciekawe i prawie celne. Chodziło mi o to, ze stwarzamy sobie sztuczne warunki bytu tak fizycznego jak i bytowego, ustalamy różne zasady, łamiąc te starsze, które nam nie do końca pasują, wolimy od nich uciec, stworzyć sobie łatwiejsze, ale wcale nie prawdziwsze życie. Słońca to metafora technologia, nowoczesności, która nie przystosowuje się do człowieka, tylko człowiek do niej. Ich blask oślepia nas, ale przynajmniej nie myslimy juz o tym co jest poza horyzontem teraźniejszości. Tyle,że kłamstwo zawsze jest kłamstwem, to że żyjemy wbrew sobie, absorbując jeszcze więcej i więcej. Palimy się a i tak chcemy jeszcze więcej, zatracajac siebie. Trochę to zagmatwane, ja sam nie do końca rozumiem to co piszę, ale czy nie o to chodzi, zeby zadziwać samego siebie ? :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (próba prozy poetyckiej)   Ten czas już nastał. Albowiem jest. Jest… I wkrótce uderzy. W nas. A więc ta korelacja zdarzeń nastąpiła już wcześniej, tylko nikt nie wiedział. Nikt…   Nawet my.   Drżały płomienie świec w tej ciszy wielkiego oczekiwania. I drżały moje usta. I gdybyś je dotknęła, gdybyś pocałowała, to poczułabyś zimno i drżenie. I zawarty w nim lęk o przetrwanie -- naszej miłości)   Wiesz, to mnie obserwuje spoza przeszłości na klucz zamkniętej. I owiewa puste pokoje tchnieniem białej ciszy szumiącej piskliwie i smętnie.   (zawsze wtedy, kiedy gorączka rozsada umysł...)   I owiewa stropy, ściany, podłogi. I wiruje wokół sęków na deskach, na klepkach, na pozłacanych ramach obrazów, na brzegach kryształowego wazonu, który zdaje się być epicentrum wydarzeń…   Płomienie dopalających się knotów tańczą jak oszalałe, jak w halucynogennych zwidach. W delirium… Nie widzę za wiele i widzę wiele…   Wyostrzone obrazy. Wyostrzone zmysły...   (I dzień jakiś. Dzień późnej zimy, bądź wczesnego przedwiośnia. Ten dzień słoneczny i mżący kroplami skapujących z sopli. I mżący jakoś tak perliście. Wszędzie. I wszędzie… Wiesz… Matka mi wtedy umarła. W ten dzień marcowy. Wilgotny i tkliwy. Choć, nie. To było w przeddzień jej śmierci, kiedy szedłem ulicą z książką pod pachą.)   Wracając z antykwariatu, niosłem Sołżenicyna. Jego „Przełomy”   I uczestniczę w tym pędzie nadal. Jak wtedy, kiedy byłem. I kiedy jestem… Bądź kiedy jestem w tej zgorzkniałej iluzji dawnych wyobrażeń.   I jestem tutaj. I jestem…   Przy stole odsunięte krzesło...   (Bo widzisz… -- ja ciebie kocham...)   Na stole talerz z okruchami czerstwego chleba. I szklanka, pusta butelka… W wazonie suche patyki jakichś kwiatów.   Co to za kwiaty? Nie wiem. Nie znam się. Kwiaty, jak kwiaty. Ty, wiedziałabyś, bo wiem, że wiesz. Ale czy zaakceptowałabyś je? Może rzuciłabyś nimi o ziemię i odwróciłabyś się ze wstrętem?   I odeszła?   Nie wiem…   Ale miały być dla ciebie. Wtedy, kiedy niosłem je dla ciebie, jedyna.   Pamiętasz? Deszcz zastał mnie samotnego o zmroku. Pisałem. Pisałem wtedy wiele do ciebie,. Telefon grzał mi się w dłoni. I w tej dłoni drżącej. W tej scenerii osamotnienia. W tej dziwnej twojej nieobecności. i w tej…   Chmury szły wysoko. Niosły sklepienia smutku. Szare bardzo. Coraz bardziej mroczne.   Wiem. To było dawno. W innym czasie. W innej przestrzeni. Na innej planecie… Na innej…   Nie spotkaliśmy się wówczas z powodu dziwnego splotu zdarzeń.   I wiersz niosłem spisany na kartce odręcznie…   Dla ciebie...   To mnie zabiera. To wspomnienie. Tak powoli. Po kawałku…   Więc podchodzę nagi do ściany. I całuję ją. Liżę lubieżnie.   Zlizuję gorzki kurz i pajęczyny. I te grudki. Te drobinki maleńkiego kwarcu. I patrzę w górę, kiedy przywieram w kącie pokoju.   Kiedy przywieram,,,   I patrzę w ten punkt zbiegających się ścian i sufitu. Wyciągam rękę, by go dosięgnąć.   Wyciągam…   Wyciągam… Wysoko. To jest zbyt wysoko…   Za mną tańczące cienie.   Kolebią się między płomieniami świec puszyste ćmy. I tańczą wokół. Wirują…   Wiem, że już jest. Jest blisko. Za firanką, za otwartym oknem noc. I ta noc zimna. Ta noc nieskończona. Ona trwa i trwa we mnie.   (Włodzimierz Zastawniaqk, 2025-10-12)    
    • @Alicja_Wysocka Ależ proszę Alicjo, podoba mi się ten wierszyk :)
    • @andrew dziękuję, może dla Ciebie jest nudna i zbędna. Ale jest. Człowiek nie bierze się znikąd, ma swoją przeszłość, swoje korzenie swoją tożsamość. Bez tożsamości narodu nie ma. Nie ma pamięci tu i teraz, pamięci o bliskich też nie ma. dzięki.    
    • @Leszczym, dzięki za ślad :)
    • @Pan Ropuch Taka prawda, ale w bardzo obrazowy i mega ciekawy sposób napisana :))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...