Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

EN ROUTE

Hubert był w drodze.
Siedział wygodnie w fotelu obitym miękkim czerwonym pluszem i zamyślonym wzrokiem spoglądał za okno przedziału. Umyślnie wybrał miejsce tyłem do kierunku jazdy, dzięki czemu widział krajobrazy nie przybliżające się, lecz oddalające. Każde mijane drzewo, każdy kamień i każdy dom (domów zresztą – co zauważył z łatwością – było coraz mniej) znikały, czy raczej zmniejszały się nieubłaganie wzdłuż linii perspektywy do mikroskopijnych rozmiarów, zanim jeszcze zdążył im się przyjrzeć. Dawało to Hubertowi przyjemne uczucie podróżowania w nieznane i zostawiania wszystkiego, czego zaznał do tej pory, za sobą. Stwarzało też wymarzone warunki do rozmyślania. Na wiele godzin – bo droga była daleka – sześcioosobowy przedział z brązowymi ścianami i fotelami obitymi czerwonym pluszem, stał się dla Huberta prywatnym kosmosem, którego on sam był centrum. Wszystkie sprawy – ważne i mniej ważne – krążyły teraz w tej ciasnej przestrzeni po orbitach umysłu Huberta. Jednej tylko myśli starał się do siebie nie dopuścić – o tym, że ten czerwono-brązowy przedział był jednym z dziesiątków, może nawet setek tysięcy podobnych przedziałów. Pozwolił sobie zapomnieć o tym i w wyobraźni uczynił swój przedział jedynym i niepowtarzalnym.
Wbrew temu, co mogłaby sugerować pewna nonszalancja Huberta w sposobie siedzenia i patrzenia za okno, nie była to podróż donikąd, bez celu. Przeciwnie – Hubert był zupełnie świadom celu podróży jak i tego, że z każdą chwilą zbliża się moment, w którym będzie musiał opuścić swój przedział; o momencie tym nie myślał ani ze szczególnym utęsknieniem, ani z niechęcią – afirmował po prostu to, że kiedyś on nadejdzie i że trzeba będzie stawić mu czoła (tak, „stawić czoła” – właśnie tego wyrażenia używał Hubert, zresztą na wpół tylko świadomie).
Jechał do Vimardy, miejsca, którego nie było na żadnej mapie, do którego oficjalnie nie kursowały żadne pociągi, o którym on sam – niepospolity erudyta – dowiedział się z własnych snów (choć przez całe dojrzałe życie nie wierzył w iluminację z gorliwością, która kazała mu wyśmiewać zwolenników tej teorii). Jechał tam jako reporter, badacz, literat, jako turysta. Przede wszystkim jednak jechał tam jako poszukiwacz skarbu, jakim jest poznanie.
Znał zatem cel, ale nie znał przyczyn – i w gruncie rzeczy nie chciał ich znać. Nie wiedział, dlaczego tak naprawdę jedzie do Vimardy. Mógłby oczywiście wymyślić sobie jakąś odpowiedź – wymówkę przed własną ciekawością – na przykład: że jedzie tam dlatego, że sny o tym miejscu od kilku nocy nie dawały mu spokoju. Byłaby to zresztą odpowiedź równie dobra, czy też równie zła, jak ta, że jedzie tam, ponieważ urodził się dwudziestego maja; ponieważ układ gwiazd był wtedy taki, a nie inny; ponieważ fotele w przedziale wyłożone były miękkim czerwonym pluszem.
Nawet jeśli przyjmiemy, myślał Hubert, że jakakolwiek przyczyna możliwa jest do ustalenia, że pojęcie przyczynowości nie jest tylko sztuczką, jaką umysł ludzki wymyślił dla oszukania samego siebie, pozostaje jeszcze kwestia łańcucha przyczyn. Każda wszak przyczyna ma własną przyczynę, ta znów swoją i tak dalej, aż do pierwszej przyczyny – przyczyny wszelkiego ruchu, samonapędzającej, która sama już przyczyny nie potrzebuje. A zatem, myślał dalej, żeby móc z całą pewnością ustalić przyczynę mojej podróży, należałoby zacząć od ustalenia istoty absolutu, istoty Boga. Jakkolwiek pociągająca to perspektywa, odkrywanie pierwszej przyczyny na razie mnie nie interesuje. Jeszcze nie.
Gdy patrzył na mijane drzewa – pociąg jechał tak szybko, że Hubert nie mógł nawet rozpoznać ich gatunku – nabierał pewności, że podróż ta odmieni go na zawsze, i że w istocie całe dotychczasowe życie zostawia za sobą. Nie było mu smutno ani wesoło – nauczył się opanowywać tak proste uczucia jak radość i smutek; wykorzystywał je tak, jak wytrawny kucharz wykorzystuje przyprawy – mieszając w odpowiednich proporcjach, otrzymywał cały bukiet rozmaitych, wymykających się opisowi emocji.
Hubert rzadko podróżował, w gruncie rzeczy lubił jednak podróże. Nastrajały go zawsze refleksyjnie, pozwalały jego myślom wypłynąć na szerokie wody – a Hubert uwielbiał rozmyślać. Właśnie dlatego zawsze wybierał archaiczny środek transportu, jakim był pociąg – z szacunku dla własnych myśli. W pociągu myślało mu się najlepiej, zwłaszcza, jeśli miał przed sobą długą drogę, tak jak tym razem.


VIMARDA

Z zamyślenia wyrwały Huberta delikatne wstrząsy; zdążył już zapomnieć o tym, że siedzi w czerwonym fotelu w przedziale wagonu osobowego i potrzebował kilku sekund, by uświadomić sobie, że owe wstrząsy były wywołane spojeniami szyn, po których przejeżdżał pociąg. Coraz większa częstotliwość tych zakłóceń płynności jazdy świadczyła niezbicie o tym, że cel podróży był już bliski.
Gdy pociąg zaczął zwalniać, Hubert powoli wstał ze swojego wygodnego miejsca. Czy to wielogodzinne rozmyślania, z których jeszcze nie do końca był się ocknął, czy też po postu ciągłe trwanie w jednej pozycji sprawiło, że całe ciało mrowiło go i z ociąganiem wykonywało jego polecenia. W uszach mu szumiało, a wszelkie dźwięki otoczenia docierały do niego przytłumione, jakby spod wody. W połączeniu z lekkimi zawrotami głowy, zrozumiałymi przy zmianie pozycji, sprawiło to, że Hubert czuł się jak we śnie; jakby sterował swoim ciałem z odległości i nie do końca mógł być pewien własnych ruchów.
Niezdarnym krokiem (wszak od kilkunastu godzin nie korzystał z dobrodziejstw poruszania się w pozycji wyprostowanej na dwóch kończynach, za czym zresztą wcale nie tęsknił) opuścił przedział i wyszedł na wąski korytarz. Nie było ani śladu tłoku, tak charakterystycznego dla takich korytarzyków w chwili, gdy pociąg zwalnia już przed stacją; przeciwnie – Hubert był sam, tak samo jak całą drogę siedział sam w przedziale.
Kiedy dotarł do drzwi wagonu, pociąg stał już w miejscu – zahamował wyjątkowo łagodnie, bez najmniejszych szarpnięć. Jeszcze tylko dwa kroki w dół i już obuta stopa Huberta dotykała ziemi w Vimardzie. Nadal czuł się jeszcze jak we śnie (nie wiedział, że uczucie to nie opuści go aż do końca pobytu), gdy przy wtórze huku towarzyszącego odjazdowi pociągu rozglądał się po okolicy.
Gwoli szczerości zaznaczyć należy, że Vimarda – to mistyczne, wyśnione miejsce – w pierwszej chwili raczej rozczarowała niż olśniła Huberta. Nie oczekiwał oczywiście złotych gór ani podwodnych twierdz; w zasadzie sam nie wiedział do końca, czego tak naprawdę oczekiwał, na pewno jednak nie tego, co zastał. Nie było bowiem nawet chodnika – Hubert wysiadł prosto na wąską ścieżkę wydeptaną wśród bujnej trawy. Przez dłuższą chwilę stał w miejscu („na peronie”, pomyślał cynicznie, bo przecież żadną miarą nie można było nazwać tego peronem), jakby wypatrując jakiegoś niezwykłego znaku, jednak trywialność okolicy była nieubłagana; wsadził więc ręce w kieszenie (było to już u niego odruch – często sprawdzał dla uspokojenia, czy w kieszeni spodni ma portfel – tym razem jednak nie zabrał go ze sobą) i ruszy, dokąd wiodła ścieżka.
Chodził niedbale, nie myśląc o dumnie wyprostowanych plecach i władczo usztywnionym karku; powłóczył nogami, skutkiem czego potykał się często - nie sprawiało mu to jednak wielkich trudności, gdyż do perfekcji doprowadził sztukę odzyskiwania równowagi i nie przewracał się prawie wcale. W połączeniu z niestarannym strojem mogło to sprawiać wrażenie, że Hubert jest człowiekiem niechlujnym - jednak nic bardziej mylnego. Owszem, był leniwy i jakiekolwiek czynności wymagające fizycznego zaangażowania wykonywał z własnej woli niezmiernie rzadko - ilekroć jednak coś już przedsięwziął, wówczas pracował z ogromnym pietyzmem, w pełni zasługującym na miano niebywałego. Ci, którzy znali go na tyle dobrze, by odkryć w nim tę cechę, rozumieli dlaczego Hubert - w rzeczywistości pedant i esteta - nie przywiązuje najmniejszej wagi do tego, jak chodzi. Chodzenie było bowiem dla niego czynnością estetycznie obojętną, a przez to niegodną jakiejkolwiek uwagi. "Chodzi się po to, żeby iść - powiedziałby zapewne, gdyby go kto zapytał - nie po to, żeby delektować się chodem". Jeśli zdaniu temu nadamy kontekst szerszy - "Żyje się po to, żeby żyć, nie po to, żeby delektować się życiem" - wówczas otrzymamy skondensowany, acz kompleksowy obraz jego osoby.
Droga prowadziła z początku przez pola i łąki; Hubert z pewną radością spostrzegł ospałą krowę, leżącą na trawie w pobliżu ścieżki; uśmiechnął się nawet lekko na myśl o tym, że to pierwszy ssak, może nawet pierwsza żywa istota (zdawało mu się, że widział już lecącego wysoko ptaka, ale nie był tego do końca pewien), jaką napotkał od wczoraj.
Słońce świeciło już dość nisko - zapewne było około piętnastej - lecz wciąż jeszcze grzało bardzo intensywnie – najwyraźniej już od wielu dni, gdyż piach polnej ścieżki był suchy jak pieprz, tak, że idąc, Hubert wzbijał tumany pyłu osiadającego nie tylko na butach, ale także na twarzy i włosach. Na widok zbliżającego się rzadkiego lasu doznał zatem pewnej ulgi, liczył bowiem nie tylko na cień, który dałby mu schronienie przed upałem, lecz także na panującą w lesie wilgoć, która poskromiłaby wirujące w powietrzu kłęby pyłu; nie zawiódł się ani na jednym, ani na drugim.
Rzadka brzezina niespodziewanie przeszła w gęsty las sosnowy, ten z kolei skończył się gwałtownie, jak ucięty nożem. Hubert jednak właściwie tego nie zauważył, jego uwagę pochłonęło bowiem coś, co dostrzegł w oddali: człowiek siedzący na wielkim kamieniu, wpatrzony w granatową toń jeziora.

Opublikowano

Scepticu - jakie mam uwagi - po pierwsze, za duż tego "Hubert" - wypadałoby pozmieniac to zbyt często powtarzające się imie na jakieś zaimki, np. on...
Parentezy - tutaj jest ujawnienie się narratora, który i tak jest jawny - wszakże on opowiada.
Jak jest takie zdanie: "Nawet jeśli przyjmiemy, myślał Hubert, że jakakolwiek przyczyna" to to, co myslał Hubert należy wycudzysłowic najlepiej, ja rozumien pozycje narratora wszechwiedzącego, ale jednak...
Ostatnie zdania rozdziału 1 - myśli, myslal - znowu zagęszczenie tych samych wyrazów
Podobnie 1 zdanie rozdziału 2 - za dużo, wiemy już o tym pociągu.

Wybacz Scepticu, że tak krytycznie i może nieumiejętnie, ale ostatnio opuściłem dwa Twoje wiersze, to nadrobie w prozie przynajmniej. Ale widzę, że filozoficzne podejście Cię nie opuszcza, utwór ma wszakże i te mocne strony, zatem na pewno nie żałuje lektury.
Pozdrawiam.

Opublikowano

Masz rację, M., pospieszyłem się chyba trochę z wklejaniem tekstu, bo faktycznie ma błędy techniczne; zgadzam się z twoimi uwagami i wszystko postaram się poprawić - właśnie pracujemy teraz nad ostatecznym oszlifowaniem (wielu rzeczy nie wyłapałem). Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz i zajrzysz do kolejnych części, na pewno będą bardziej dopieszczone.

Pozdrawiam.

Opublikowano

póki co przeczytałam pierwszą część i narzuciło mi się kilka uwag:
sporo się powtarzasz, moim zdaniem niepotrzebnie; wiele też wyjaśniasz, dookreślasz, wg mnie niepotrzebnie - czytelnik sam potrafi myśleć;
ze spraw czysto technicznych, w tym fragmencie: "A zatem, myślał dalej, żeby móc z całą pewnością ustalić przyczynę mojej podróży, należałoby zacząć od ustalenia istoty absolutu, istoty Boga. Jakkolwiek pociągająca to perspektywa, odkrywanie pierwszej przyczyny na razie mnie nie interesuje. Jeszcze nie." - najpierw piszesz a trzeciej osobie, a potem ni stąd ni zowąd przechodzisz do pierwszej osoby - warto by to jakoś oddzielić, zaznaczyć, że nagle przechodzisz do myśli bohatera, chociażby oddzielić kropką :)

całość dobrze się czyta, wiele wiadomo, ale nadal pozostaje pytanie jak i dlaczego (bo po co już wiemy :), jak tylko znajdę więcej czasu, na pewno zabiorę się za dalsze części

pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Ciężko się to czyta mnie
zgadzam się na błędy wytknięte przez moje poprzedniczki
Są dwa bardzo ładne zdania: podróżowanie i zostawianie wszystkiego za sobą (na początku) i potem, że zobaczył miasto we śnie.
Ale generalnie nie podoba mi się; nie wiem czy narrator traktuje bohatera z przymrórzeniem oka czy taki styl jego opowiadania;
o przyczynach całkiem ładnie, ale nagle absolut i istota Boga - to zakrawa na ciężki żart;
nie wiem co ma nonszalancja w sposobie siedzenia i patrzenia do celu podróży
Mam wrażenie niespójności bohatera

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



To zakrawa na to, że pan komentator powinien poczytać popularnego filozofa greckiego - Arystotelesa. On sobie też tak cieżko żartoał - żartowniś taki.
Opublikowano

"A zatem, myślał dalej, żeby móc z całą pewnością ustalić przyczynę mojej podróży, należałoby zacząć od ustalenia istoty absolutu, istoty Boga. Jakkolwiek pociągająca to perspektywa, odkrywanie pierwszej przyczyny na razie mnie nie interesuje. Jeszcze nie."
mówiąc o ciężkim żarcie, miałem na myśli to, że absolut występuje w przytoczonym fragmencie jako coś, dzięki czemu bohater łatwo pozna przyczyny swej podróży; jednak bohater stwierdza, że odkrycie pierwszej przyczyny na razie go nie interesuje - tak jakby miał ją w zasięgu ręki, ale nie poznaje jej, bo chce jeszcze trochę poczekać, bo wtedy sprawi mu to większą przyjemność. Moim zdaniem to ciężki żart, bo pierwsza przyczyna, absolut czy Bóg to tematy ogromne, nieśmiertelne, które zajmują poczesne miejsce w kulturze, a bohater jedzie sobie pociągiem i myśli - nie, dziś nie poznam jeszcze absolutu; nie znam się na filozofii, ale św. Augustyn chciał poznać tylko Boga i duszę, i nic więcej

Opublikowano

żeby móc w pełni zdefiniować przyczynę czegokolwiek, trzeba najpierw zdefiniować przyczynę przyczyny i tak dalej, aż do pierwszej przyczyny, czyli "nieruchomego poruszyciela"; człowiek jadący pociągiem zastanawia się nad jakąś błahą przyczyną; zdaje sobie jednak sprawę z istnienia łańcucha przyczyn i dochodzi do wniosku, że rozwiązanie całego problemu w danej chwili go przerasta; a że jedzie po prawdziwe poznanie - ufa, że będzie miał w tej kwestii niedługo więcej do powiedzenia.

Fakycznie, ciężki żart - bo i życie jest ciężkim żartem.

Opublikowano

Widzę późny komentarz zamieszczony pod Fantazją grzyba i Urodzinami, jest ewidentną zaczepką z twojej strony, i zastanawiam się po co to robisz? Po co ci mój komentarz. ale skoro zacząłeś to:

Po pierwsze, ja już się uodporniłem na literackich mędrców takich jak Ty ( mój przyjaciel prosił, żebym nie używał słowa grafomania co czynię) i nikt nie wyporowadzi mnie z równowagi. Możesz się śmiać ze mnie do woli tylko...jeśli nie potrafisz dostrzec różnicy pomiędzy tekstem erotycznym, pornograficznym, a tekstem O SEKSIE to już nie mój problem Ignorancie, i nie wiem kto się bardziej ośmiesza Ja czy Ty, co do publikacji, tekst ten poszedł w lokalnym dwutygodniku i pan redaktor bardzo się ucieszył widząc go, i nie przeszkadzało mu wiązadełko, może on też nie jest tak dobrze wyedukowany w zakresie seksu jak Ja?. Dostałem za niego marne pieniądze, ale dziękuje za twoją troskę choć spóźnioną jak komentarz...

Po drugie: Nie mam ochoty polemizować z takimi ludzmi jak ty, ani wdawać się w zaczepki, bo jesli atakiem jest to, ze ktos porusza temat seksu, to ja chylę czoła przed takimi mędrcami, i pozwól że nadal będę czytał de Sada, Bukowskiego, Wilda, Vargasa i wielu wielu innych, i jeśli przyjdzie mi ochota by coś napisać o seksie , to będę to robił...

Dobra.Co do powieści...wow, powieśc to już coś...

Był przed Tobą koleś , nazywał się Kerouac i nie wiem czemu, jego wspaniała książka
nosi taki sam tytuł.?Nie myśl sobie , że celowo stawiam cię w ocenę z jednym z moich Mistrzów, w żadnym wypadku, facet pisze drogę ty jakieś niby filozoficzne refleksje, po prostu zastanawia mnie zbieżność tytułu. Jest pewna drobna różnica. Kerouac to beatnik, świetny pisarz, Ty z całym szacunkiem jeszcze nie. Masz kiepski, nudny styl. Nie ma w twojej literaturze, nic co mogło by przyciągnąć uwagę. Pisarz opowiada, wciąga, ty smęcisz szukając filozoficznego usprawiedliwienia do swojej pisaniny. Narazie treści nie komentuje bo nic nie ma. Facet jedzie dokądś, rozmyśla... nudaaaaaaaaaaaa
Błędów nie szukam bo nie jestem czepialski

Rada grafomana: Jeśli nie zmienisz radykalnie nie tyle stylu, bo kazdy ma swoj indywidualny, który kształci podczas czytania i wielokrotnego treningu, co sposobu opowiadania. Jeśli nie staniesz się pisarzem natychmiast a nie nudzącym pisarczykiem będzie kiepsko. Nie lubię Coehlia, nienawidzę, ale facet ciekawie opowiada, zajrzyj, zobacz jak to się robi, poczytaj jeszcze raz ( zakładam że tacy Mistrzowie Literatury jak Ty znają na pamięć ich twórczość) kogokolwiek z filozoficznych pisarzy np Egzystencjalistów Camusa, Sartra, zobacz jak oni opowiadają... bo na pewno masz coś ciekawego do powiedzenia...


A na koniec możesz mnie pocałować w dupe, natchnie mnie ona do wiekszej pracy nad WĘDZIDEŁKAMI...

p.s Jak Mason? Jakieś nagrody, wystawiasz go? Ktoś to nakręci?

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Zaczepką? Smutno chyba żyć z takim nastawieniem do świata zewnętrznego - ktoś wystawia ci dwa w gruncie rzeczy pozytywne komentarze (bo w obydwu przyznałem, że styl masz żywy, tylko popełniasz haniebne błędy; błędy te były akurat czysto obiektywne i trudno chyba się wymigać od oskarżenia o nie), a ty natychmiast lecisz się wypłkać pod jego teksty? Zaiste, gdyby nie było to w sprzeczności z moimi poglądami - współczułbym. Ale nie współczuję.



Nazywanie mędrcem kogoś, kto ma na tyle wiedzy, by wytknąć ci błędy rzeczowe, mimo wszystko swiadczy o nienajgorszej samoocenie; winszuję.



Jak widać - nie uodporniłeś się na owych mędrców jeszcze w stopniu wystarczającym, by nie nazywać ich ignorantami :D



O - przepraszam - chyba, że w lokalnym dwutygodniku :D Bo to i tekst - co zresztą w tych czy innych słowach napisałem w komentarzu (mówię o Grzybie) - w sam raz na lokalny dwutygodnik. Wiadomości Gliwickie albo Informator Tomaszowski...

Błąd rzeczowy jest błędem zawsze (a jeśli się wędzidełko nazywa wiązadełkiem to tak, jakby się samolot nazywało choinką) - i nawet, jeśli cały świat jest zadowolony - błąd jest.



Smutno tak chyba z uporem czynić to, na co się nie ma ochoty, prawda?
Pisanie o seksie jest zarzutem wtedy, gdy nie pisze się o niczym więcej. W twoich tekstach (zwłąszcza w Grzybie, w Urodzinach mniej) jest tylko seks - opisany żywo, dynamicznie, z ironią, ale tylko seks. De Sade bywał (jeśli nie jest do tej pory) nazywany katalogiem wszelkich możliwych seksualnych dewiacji i stawiany obok tytułów stricte naukowych - bo tam jest nie tylko seks, tam jest przede wszystkim ponure studium psychiki. Zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że twoje teksty nie podzielą jego losu?



To wybornie; rzecz w tym, iż sam narazie nie znam tytułu powieści i byłbym wdzięczny, jeśli mi go zdradzisz. En route i Vimarda (przy czym żadne nie jest neologizmem - pierwsze pochodzi z francuskiego, drugie z sanskrytu, więc trudno dawać komuś nań patenty) to tytuły poszczególnych fragmentów; powieść w warsztacie (do sprawdzenia) od dawna figuruje pod roboczym tytułem "A jednak się nie kręci" - który to tytuł najprawdopodobniej ulegnie zmianie - nie wiem jeszcze na jaki.



No właśnie - liczyłem się z takimi komentarzami, bo sam bym taki wystawił. Po prostu publikowanie powieści w odcinkach w internecie nie jest najszczęśliwszym wyjściem (gdybym czytał w Internecie strona po stronie, kawałeczek po kawałeczku np. "Dżumę", szlag by mnie trafił). Nie mniej jednak - tekst ten ma narazie - przeliczając na format mniej więcej książkowy - jakieś 5 stron; i chyba niewiele jest powieści, w których na pierwszych pieciu stronach jest więcej akcji, niż u mnie (mam na myśli gatunek powieści filozoficznej).



A szkoda; poszukiwacze błędów są bardzo mili w gruncie rzeczy, gdyż odwalają za autora czarną robotę.

Co do rady - dziękuję; Cohelio nie znoszę, egzystencjalistów łykam pasjami (Camus to dopiero "nudno" - na twoją miarę - pisał).



Dziękuję, nie skorzystam; jeśli czerpiesz natchnienie z własnej dupy, to coś chyba nie jest w porządku...

Co do stylu - lepszą miarą językowej sprawności jest poezja niż proza. A jak cię komentują w poezji - to już sam wiesz.



1. Dziekuję, nieźle.
2. Mason nie jest jeszcze ukończony, a co za tym idzie opublikowany ani nagrodzony.
3. Mason jest dramatem niescenicznym, do czytania, o czym już ci zresztą pisałem.
4. Jeśli chodzi o nagrody za dotychczasową twórczość - to nie mam się czego wstydzić. I nie wstydzę się.
Opublikowano

Bohater nie zna brzytwy Berkleya? To jaki z niego erudyta?
Nie podoba mi się sposób w jaki użyłeś czasu zaprzeszłego.
"Żyje się po to, żeby żyć, nie po to, żeby delektować się życiem" - znowu głupia tautologia w głowie wielkiego erudyty - żyje się po to, żeby życ nie znaczy nic dopóki nie wyjaśni się czytelnikowi co według bohatera znaczy "żeby żyć". Bo narazie może to znaczyć tyle samo co "delektować się" i wtedy zdanie to nie jest wewnętrznie spójne.
Ogólnie dało się przeczytać ale nie jest to nic nowego. Taka swojska "Siddhartha" H. Hessego. Mam nadzieję, że dopniesz swego i napiszesz z tego powieść ale narazie trudno mi ją sobie wyobrazić na więcej niż 50 stron.

Pozdrawiam.

PS. Też nie lubię wysiadać z pociągu jak mi się dobrze siedzi.

Opublikowano

Choć filozofia nie jest mi obca, a empiryzm angielski to jeden z moich ulubionych tematów, to - przyznam się bez bicia acz z niejakim wstydem - nie słyszałem o brzytwie Berkleya. Więcej - nie mogę nic o niej znaleźć w internecie. Byłbym wdzieczny za bliższe informacje.

Słyszałem natomiast o brzytwie Ockhama - i Hubert zapewne też o niej słyszał; inna sprawa, że słyszeć o czymś nie zawsze znaczy - stosować to. Jeśli chodzi ci o brzytwę Ockhamowską, to pojawi się w drugiej części powieści - i nawet będzie szeroko skomentowana.

Co do tautologii - nie zauważyłem tego i nie myślałem o tym w tych kategoriach, ale muszę przyznać ci rację. Spróbuję to jakoś przeroić czy może uzupełnić o definicję "życia" (tekst ma trzech beta-readerów i żaden nie zwrócił na to uwagi).

Opublikowano

Jechał do Vimardy, miejsca, którego nie było na żadnej mapie, do którego oficjalnie nie kursowały żadne pociągi - to w takim razie jak można dojechać tam nieoficjalnie? Trochę to dla mnie nie jasne, bo Hubert wysiada właśnie tam.
Tekst czyta się dobrze, nawet płynnie. Próbujesz filozoficznie podejsć do świata itp, ale momentami powiewa nudą. Zgodze się ze komentarze, że czytelik potrafi mysleć (wiem po sobie, czasami), więc wszystkiego nie musisz powiedzieć. Jaka to przyjemnośc odkryć coś samemu:)
Pozdrawiam :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • gdy szara chmura osnuła szczyt

      ty musisz iść i kamień pchać jak gdyby nigdy nic

      oby Ci nie zabrakło sił obyś nie stracił chęci 

      upaść i leżeć to bardzo nęci 

      myślisz odpocznę 

      a tu kamień który w trudzie znoju 

      sturla się do miejsca skąd wyrosła twoja góra do szczytu

      i cóż zrobisz wtedy 

      ambitny nie poleży 

      ten który w siebie watpi sam się sturla i oleje szczyty tym

      cóż nas czeka u góry 

      tam patrząc ponad chmury

      kamień i trudy podróży czy nam wynagrodzi widok lub czy poznamy tam smak ambrozji czy to za życia raj

      wszedłeś tu sam

      siłą własnych nóg 

      trud który włożyłeś by kamień ten wturlać zbudował ci ciało jak zbroja 

      silne ramiona klatka piersiowa

      wypnij spojrz

      i popatrz

      po co było to wszystko

      po co ta cała  tułaczka 

      na dole było spokojnie

      tu cię każdy zauważa

      rośnie granat 

      smacznego

      gorzko gorzko

      krzyczą a całować nie ma kogo 

      nie ufasz tym co wchodzą 

      a co jak cię stracą jak twój kamień tak w trudzie wepchniety znów 

      po zboczu popchną w dół 

      jak smakuje owoc granatu jedzony w samotności 

      ludzie jak mrowie tu z góry szerszeni stado rozpędzone w niezwykłej harmonii

      co oni tam robią teraz 

      jwk to jedt

      jest byc

      w tłumie 

      tu kazdy

      każdy wwidxi

      co robisz bo sie

      się wyrozniasz

      sam na tej górze 

      ci co patrzą z zazdrością czujesz ich energie

      energię bo wsztsrko

      wszystko wibruje a ty masz dusze

      duszę jak cialo

      ciało potężnie 

      uksztaltowana 

      myślisz czemu ci się chciało 

      pchać ten kamień i szczyt osiągnąć zamiast umrzeć widoku nie znając 

      i terwz na chmury spoglądasz z góry 

      jak one niegdyś nad tobą humoru metafory to dziś szare czy białe ty nad nimi stoisz jak Anioły możesz ich dotykać masz ich smak w ustach na końcu języka 

      gryziesz się w język 

      gdy chcą żebyś im krzyczał 

      chcą wiedzieć co się widzi gdy się jest na szczytach

      namalować obraz z wersów 

      ze słów sponad chmur

      jest trudno jak chuxxx

      znów życia znoj

      to sienie kończy zdobyciem szczytu

      praca dopieto się zaczyna tu

      trzeba wykazać że to nie ślepy los fart czy traf tak chciał 

      tylko że zeby

      żebyś tu stal

      stał to zasluga

      zasługa twa

      i patrzą w górę 

      te mrowek

      mrówek tłumy 

      i widzą wszystko co robisz u góry 

      opisać robienie kupy w tym miejscu nys

      byś chciał gdy każdy to uczucie zna jak się  sra ale niewielu robi to tak bardzo na afiszu 

      albo że Bóg jest bliżej w tym miejscu chcualbys

      chciałbyś wierzyć w Niebo

      ale sam doszedłeś do tego wiec

      więc myslisz

      myślisz ze daleko ci do wiary w Niego 

      chceez czejajacym i patrzącym z dołu dać obraz który zacheci

      zachęci ich do podjęcia trudu tego wyczynu

      niewielu siega

      szczytu

      kilku patrzy na chmury z góry 

      niby Anioł zamieszkując te plusziwe

      pluszowe wybryki natury pedzone wiatrem po Niebie

      i nagle nic nie wiesz

      nieświadomy krzyczysz

      WIERZĘ TYLKO W SIEBIE

      BOGA NIE WIDZĘ 

      ANI ANIOŁÓW

      FAJNIE JESTEM TU

      ALE CZY NIE CHCIALBYM PATRZEC JAK WY Z DOŁU 

      BYĆ JWK WSZTACY WY PEDZIC ZA NICZYM BEZ CELU ŻYĆ 

      ZDOBYLEM

      ZDOBYŁEM SZCZYT

      A TERAZ CO

      DOTKNĄĆ SŁOŃCA MI ZOSTAŁO 

      ALE PARY SKRZYDEL MI ZA MAŁO

       

      HODUJCIE SKDZYADLA LUDZIE

      TU FAJNIE JEST NA GÓRZE 

      ALE JEST DALEJ JESZCZE

      SŁOŃCE JEST DALEKO ALE NIE NIEDOSTĘPNE WIERZW

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @wierszyki Ślicznie! Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @Leszczym Jak zwykle w świetnym i niepowtarzalnym stylu:-) Pozdrawiam

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • @Jacek_Suchowicz Świetny wiersz! Tak bardzo pasuje do tego co za oknem. Pozdrawiam serdecznie!
    • Spokojnie proszę nie chcemy wojen Nie przychodź do mnie z niepokojem  Chętnie cię zaproszę  Jesteśmy gościnnym narodem  Nakarmię cię i napoje to napewno ale nie gdy się ciebie boje Nie mogę pozwolić byś przychodził w progi naszego kraju wymachując piesciami  Uszanuj spokój bo jak nie to się stanie  Jak wyzej napisane będzie wiwat i na granice i nie skończy siekrzykien tylko Oni będą Polski i spokoju wojną bronić Jesteśmy pokojowi jest miejsce dla wszystkich ale o swoje choćby przez 123 lata przyszło nam walczyć  to zawalczymy    a więc z okrzykiem Wiwat Rzeczypospolitej  na granicę gdzie trwa wojna właśnie  hybrydowy podjazd zalewają nas niechcianym elementem który nie zna kultury europejskiej który z butem chce wejść i wnieść te zwyczaje jakżeby inaczej je nazwać niż dzikimi Co to za różnica jaki kolor skóry  tu się wszystkich szanuje od wieków Polska była domem dla wszystkich bez wojen i to ją zgubiło zbyt dobrze wierzyła w intencje pokojowe i gdy budowała kulturę i naukę to o armii nie myślała w ogóle  i wjechali ruski z prusem odebrali kraj Polska zniknęła z prawie wszystkich map (Turcje pozdrawia Lechi stan) ale choć minął wiek gdzie był zakaz być w krajuPolaka Polakiem nie dali się ludzie przekręcić  zakazany język uczony w podziemnym państwie historia i wiersze przej kazywane przez kolejne pokolenia inny by się poddał ale po 123 latach biczowania i ucisku  nie pokonany duch Polaków odzyskał kraj który był potęga swoich czasów  i dwie dekady nam dano czuć było niepokój  ruski i niemiec to nie najlelszy sąsiad na mapiie  chce mieć wpływy i chce rządzić Polakiem  znów wojna miało być blitzkrieg ale nauczeni juz Polacy postawili się dzielnym wojskkem i cywilem który ku zaskkczeniu najeźdźców za broń chwycil i wygrywal nuejedna bitwę  Obozy zagłady  Polska jedną wielką linią frontu  Przez Niemców przez rusków  chcących tu swoich porządkow 45 rok maj koniec Hitlera wiwat świat Tyran padł i Jałta gdzie oddano nasz kraj w ręce bolszewickich łap skazano na ucisk bloku sowieckiego państwo satelita związku radzusxkiego pod rządy ich i ich rozkazy wybili bohaterów inteligencje i wywiezli dobra do dna wyczerpali  nasi niedawni przodkowie byli tylko siłą ich mięśni  nie obchodziło ich nic i jedzenje na kartki i oglupienie falszywą historią i wiadomosciami ale znowu Polacy siłę pokazali odbudowane miasta podziemna kultura historia kraju który trwał od tysiąca lat i znów orzeł po dekadach odzyskał koronę  tu się rozpadł ten radziecki chory związek i mamy demokrację taką naprawdę  choć z początku ich prezydent czy tam premier ale rządy nasze i solidarnie po za strajku strajkiem po wojennym stanie  walce na niewymazanie ducha Polskigo dali radę Polacy by pozbyć się kata najezdzcy wrogiego i juz nje musimy słuchać rozkazow obcymi jezykami wydawanymi przez nie Polaków  rządzimy sobą sami z jakimi skutkami z takimi skutkami stety niestety młode państwo ciężko ale musi sobje radzić  I nato i unia Europejska pakty wojskowe i ekonomiczne które mają nam tutaj robic zycie lepsze  wchodzimy do zjednoczonej europy granice znikają i szlabany i płoty  paszporty  wystarczą dowody osobiste Jesteśmy w szeregu z innymi krajami sasiadami i w pokoju chcemy dążyć do rozwoju będąc Polakami a tu nagle krzyk WIWAT REPUBLIKA WOJNA NA GRANICACH NAJEŻDŻA NAS KULTURA DZIKA   i znów chcą zburzyć nam ten ciężko wypracowany spokój  Czyja to wina nikogo świat jest dla wszystkich po prostu  trzeba umieć korzystać jedynie z kultury i wspólnoty  gdy przychodzisz w gości miej w świadomości ich zasad nie łamać i znać granicę którą należy zachować  straszna tu jest odmienność kulturowa tam brak moralności rządzi jak to się stało  jak rozwinęły się różnie różni ludzie  mieli za dużo wolnego i słońca więc i w nudzie nie wzięli się w obroty jesli choddi o rozwój świadomości i duchowych filozofii i nagle goście w tym naszym kraju gościnnym są niemile widziani bo są inni i niepokorni idą z hasłem wojny i nagle krzyk słyszę    WIWAT REPUBLICE BRONIĆ GRANICĘ  NAJEŻDŻAJĄ NAS WROGO NASTAWIENI GOŚCIE  NIEPROSZENI NIOSĄ NOŻE I WOJNĘ  ZBRODNIĘ KTÓREJ TAK CIĘŻKO SIĘ BYŁO POZBYĆ  MY CHCEMY W NASZYM KRAJU BYĆ SPOKOJNYM NIE CHCEMY BY RZĄDZIŁ NA ULICACH STRACH NIE CHCEMY UCISKU  TO NIE WROGOSCI CZAS   TO CZAS POLSKI WIWAT RP  NIE CHCEMY WOJNY SPOKÓJ OBRONIĆ  KOBIETY DZIECI I MĘŻCZYŹNI  RODACY  CHCEMY ŻYĆ W KRAJU GDZIE NIKT NIKOMU NIE WADZI NIE BIJE NIE GWAŁCI NIE MORDUJE JAKBY TO BYŁO NIC WIWAT OBRONIĆ GRANICĘ PRZED NAJAZDEM ICH NICZYM DZICZ   jeszcze raz powtórzę że jesteśmy znani z gościnności już takimi jesteśmy Polakami ale goście są widziani mile tacy ktorych nie musimy się obawiać  że nam zniszczą dom i będą łamać prawa człowieka do bezpieczeństwa i spokojnego życia  a  tu grozi nam fala przestępców na ulicach to nie uchodźcy gdyby uciekali od wojny to nie szli by z agresją tylko chcieli by wieść żywot spokojny z dala od zwady a to wichrzyciele chyba terror im przyświeca myślą że przejmą nasz kraj chyba    i nagle krzyk WIWAT REPUBLIKA TERROR NIECH SIĘ ZABIERA TU NIE WYBICHAJA BOMBY W MIASTACH TU JEST SPOKÓJ W DZIEŃ I W NOCY KOBIETY CHODZĄ Z WÓZKIEM NA SPACERY NIE JESTESMY ZADOWOLENI Z TAKICH GOŚCI CO CHCĄ PRZEMOCY GRANIC TRZEBA BRONIĆ    i szkoda schenhgen było i nie ma znów kontrole i szlabany co to za unia Europejska co przestała sobie ufać znów linie na mapach mówią kogo wpuszczać  posłuchać to tak njewiele ale terroryści to wichrsyciele ze swoim planem by chyba przejąć władzę siejąc przemoc i deregulujac obecny podzadek myślą że siłą podbija europe w tym Polskę  obysmy sie nke dali jak przed wiekami sje nuedalismy najezdzani ze stron wszystkich jeszcze i innych btonidmy przed najazdem a dzis znow mamy jazde Afryka dzika ledwo odkryta nieporządnie sie przedstawia gdy przyjeżdża do Europy kłopoty są z nimi i wraca dawny podzadek  granice i wrogość sąsiadów kto im wjeżdża do kraju Uchodźco inżynierze doktorze i przedsiębiorco z dalekich krajów witaj w gościnnym kraju pij do bólu i jedz ile możesz ale zachowaj się porządnie bowstyd na cały świat to co prezentujesz obecnie Niezależnie od wszystkiego i wszystkich kończę ten tekst  i nagle krzyk  WIWAT ER PE BRONIĆ SPOKÓJU POLAKÓW  UGOŚCIĆ GOŚCI TERRORYSTÓW NAUCZYĆ POKOJU MIŁOŚĆ NIE STRACH I NIE BĘDZIE GNOJU WIWAT REPUBLIKA PO CO WOJNA NA GRANICACH AFRYKA DZIKA  ALE JUŻ ODKRYTA WIEMY ŻE CO KRAJ TO OBYCZAJ ALE WEŹ TO OBCZAJ UCIEKASZ Z KRAJU GDZIE JEST WOJNA TO CHYBA DO SPKKOJU PODĄŻASZ  COS MI SIĘ NIE ZGADZA CO TO ZA UCHODŹCA CO TERROR WPROWADZA I BRAK MU ZASAD WYŁAMAĆ SYSTEMU KAJDAN TRZEBA JAKOŚ SHAKIWAC TEN SYSTEM DA SIĘ CHOC TO PEWNIE NIE OCZYWISTE KOCHAĆ TERRORYSTE I SPRAWIC BY I ON UKOCHAŁ SPOKÓJ  I NIE ROBIC Z LUDZI IDIOTOW CO DĄŻĄ DO KŁOPOTÓW  I ŻADNYCH WOJEN  WIAWT REPUBLICE NA GRANICĘ NAUCZYCIEL Z KSIĘDZEM  WYCHOWAĆ MŁODE POKOLENIE PRZYJEZDNE 
    • gdy szara chmura osnuła szczyt ty musisz iść i kamień pchać jak gdyby nigdy nic oby Ci nie zabrakło sił obyś nie stracił chęci  upaść i leżeć to bardzo nęci  myślisz odpocznę  a tu kamień który w trudzie znoju  sturla się do miejsca skąd wyrosła twoja góra do szczytu i cóż zrobisz wtedy  ambitny nie poleży  ten który w siebie watpi sam się sturla i oleje szczyty tym cóż nas czeka u góry  tam patrząc ponad chmury kamień i trudy podróży czy nam wynagrodzi widok lub czy poznamy tam smak ambrozji czy to za życia raj wszedłeś tu sam siłą własnych nóg  trud który włożyłeś by kamień ten wturlać zbudował ci ciało jak zbroja  silne ramiona klatka piersiowa wypnij spojrz i popatrz po co było to wszystko po co ta cała  tułaczka  na dole było spokojnie tu cię każdy zauważa rośnie granat  smacznego gorzko gorzko krzyczą a całować nie ma kogo  nie ufasz tym co wchodzą  a co jak cię stracą jak twój kamień tak w trudzie wepchniety znów  po zboczu popchną w dół  jak smakuje owoc granatu jedzony w samotności  ludzie jak mrowie tu z góry szerszeni stado rozpędzone w niezwykłej harmonii co oni tam robią teraz  jwk to jedt jest byc w tłumie  tu kazdy każdy wwidxi co robisz bo sie się wyrozniasz sam na tej górze  ci co patrzą z zazdrością czujesz ich energie energię bo wsztsrko wszystko wibruje a ty masz dusze duszę jak cialo ciało potężnie  uksztaltowana  myślisz czemu ci się chciało  pchać ten kamień i szczyt osiągnąć zamiast umrzeć widoku nie znając  i terwz na chmury spoglądasz z góry  jak one niegdyś nad tobą humoru metafory to dziś szare czy białe ty nad nimi stoisz jak Anioły możesz ich dotykać masz ich smak w ustach na końcu języka  gryziesz się w język  gdy chcą żebyś im krzyczał  chcą wiedzieć co się widzi gdy się jest na szczytach namalować obraz z wersów  ze słów sponad chmur jest trudno jak chuxxx znów życia znoj to sienie kończy zdobyciem szczytu praca dopieto się zaczyna tu trzeba wykazać że to nie ślepy los fart czy traf tak chciał  tylko że zeby żebyś tu stal stał to zasluga zasługa twa i patrzą w górę  te mrowek mrówek tłumy  i widzą wszystko co robisz u góry  opisać robienie kupy w tym miejscu nys byś chciał gdy każdy to uczucie zna jak się  sra ale niewielu robi to tak bardzo na afiszu  albo że Bóg jest bliżej w tym miejscu chcualbys chciałbyś wierzyć w Niebo ale sam doszedłeś do tego wiec więc myslisz myślisz ze daleko ci do wiary w Niego  chceez czejajacym i patrzącym z dołu dać obraz który zacheci zachęci ich do podjęcia trudu tego wyczynu niewielu siega szczytu kilku patrzy na chmury z góry  niby Anioł zamieszkując te plusziwe pluszowe wybryki natury pedzone wiatrem po Niebie i nagle nic nie wiesz nieświadomy krzyczysz WIERZĘ TYLKO W SIEBIE BOGA NIE WIDZĘ  ANI ANIOŁÓW FAJNIE JESTEM TU ALE CZY NIE CHCIALBYM PATRZEC JAK WY Z DOŁU  BYĆ JWK WSZTACY WY PEDZIC ZA NICZYM BEZ CELU ŻYĆ  ZDOBYLEM ZDOBYŁEM SZCZYT A TERAZ CO DOTKNĄĆ SŁOŃCA MI ZOSTAŁO  ALE PARY SKRZYDEL MI ZA MAŁO   HODUJCIE SKDZYADLA LUDZIE TU FAJNIE JEST NA GÓRZE  ALE JEST DALEJ JESZCZE SŁOŃCE JEST DALEKO ALE NIE NIEDOSTĘPNE WIERZW
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...