Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

****


Rekomendowane odpowiedzi

Podczas godów w leśnej głuszy,
paw swój ogon dumnie puszy,
ukazuje swoją grację,
oczekując na owacje.

paw

Spójrzcie na mnie drogie panie,
oddam serce każdej damie,
chciałbym wasze posiąść względy
i pokochać was w te pędy,
dla was wszystkie me starania,
od was tylko chcę uznania.

pani paw

Po tych słowach jedna z samic
chciała mu przyjemność sprawić
i powiada bez ogródek,
ładny masz na głowie czubek,
piękne oka na wachlarzu,
jesteś cudny, pośród drzew pejzażu.

wrona

słysząc to na drzewie wrona,
kracze głośno rozbawiona
i do pawia tak powiada,
te zaloty to żenada,
ptasim móżdżkom robisz pranie,
niebywałe to spotkanie,
wprawdzie ogon masz pstrokaty,
lecz najmniej są ważne szaty.

paw

Nie ma wina żeś jest czarna,
brzydka niczym noc koszmarna,
nie dostrzegasz mego piękna,
ty pyskata wrono wstrętna.
Dobrych manier mam bez liku,
jak wirtuoz doskonały
i nie lubię wronich krzyków,
i nie znoszę ptaszków małych.
Lepiej odleć stąd kłótnico,
nie potrzebna twoja mowa,
porozmawiaj dziś z nornicą
i się w dziurę jakąś schowaj.

wrona

Nie wart jesteś małej liszki,
koń by uśmiał się kolego,
więcej klasy mają myszki,
ty wyglądasz na głupiego,
dużo w tobie zwykłej pychy,
jak krogulec jesteś butny
i choć ja kłótnicą jestem,
widzę dobrze żeś obłudny.

pantera

A wszystko to z kniei pantera widziała
i myśli okazja dla mnie to nie mała,
kąsek to wspaniały, paw co nie pojmuje,
że będzie żyć krócej, gdyż się nie pilnuje.
Jestem lasu tego królem,
nie pogardził bym i szczurem,
lecz dziś muszę zjeść ze smakiem,
zaraz zajmę się tym ptakiem.
Poczym wybiegł z leśnych chaszczy,
bo był wrogiem zwierząt strasznym
i pochwycił w swoje szpony,
zdobycz wielce ucieszony.

wrona

Wrona zaś szyderczo kracze
co za strata paw biedaczek,
zaraz go nie będzie wcale,
jakże cudny dzień, wspaniale.

pantera

Czego wrono chwalisz dzionek,
piękniej robi to skowronek,
gdybyś tu na dole była,
może też byś tak skończyła.

wrona

Co pantery wiedzieć mogą,
lepiej chadzaj swoją drogą,
dania z siebie nie dam zrobić,
kot nie może mi zaszkodzić,
czujna jestem niebywale,
swoje życie bardzo chwalę,
masz dziś bujną wyobraźnię,
mówisz dosyć niepoważnie,
po czym w górę odleciała,
bo utarczek dosyć miała

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • droczy się z nami jak małe dziecko i za nic ma PESEL           
    • Chwilowo wzrok zatrzymał, stęchlizną obrzucił, rozpełznął niczym asfalt w zakątki najgłębsze w piwnicy, w której rzadko można spotkać ludzi, niesyty światłem półmrok co zawłaszczył przestrzeń. Zagrzebał jak w pierzynie, gdyż parchem pokryte, tęsknotą wygłodniałe i łase na dotyk. Śmierdzące nędzą samce oznaczyły przy tym, fragment każdej ściany - nocne marki koty. Obdarował przyjaźnią spod trójki staruszkę. Cuchnącą i brudną odzianą w łachmany, żer znajdom przynoszącą, miast do ludzi uciec, w ubóstwie swym pijącą wodę wraz z muchami. Wątpliwość targa sercem, a bezradność złości; czy włada tu egoizm, czy pełnia miłości?   2010
    • @Corleone 11 Wpadam dziś, bo wreszcie mam chwilę... czyli co? Czekamy na ponowne przyjście Jezusa na Ziemię?
    • @Arsis Cześć Włodek

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • W borze gęsto uplecionym, mgłą spojoną przemilczeniem Między szczytem wypiętrzonym, między skrajem, zapomnieniem Srebrnym światłem osłonięty, w noc gwieździstych adwersarzy Co słoneczny promień chwyta, jeśli za dnia tylko marzy W łonie leśnej pierwotności, obok regla, w mateczniku Przy dziewiczym wiecznym źródle, tętniącego z monolitu Rósł jedyny, nieskalany, okazały, eminentny Jawor- niezwykle leciwy, przy tym bardzo korpulentny Klon zuchwałej był natury, rządny przygód, doznań blasku Godzinami uwertury tworzył z swych gałęzi trzasku Za zrządzeniem opatrzności, w zbiegu zdarzeń wyższej siły Ludzkie ucho dosłyszało, ten rezonans co jak żywy Zdawał się nicować ciało, nieść powietrza kęsy krzepkie Słyszącemu stale mało, słuchać pragnął ich namiętnie Myśl zrodziła pomysł śmiały, rozum spoił wyobraźnią Serce wrażliwości pełne, wsparło proces swoją jaźnią Ręka z należytą siłą, lecz z szacunkiem i oddaniem Ścięła konar jaworowy, we wdzięczności i z uznaniem Dłoń zmarszczona czasu pląsem, biegła w lutniczym rzemiośle Wydrążyła drewno z gracją pracy rąk na tkackim krośnie Wszystko po to, by w efekcie schyłku prac mozolnych wielu Palce opuszkami swymi, pochwyciwszy klona postać Mogły struny naciągnąwszy, doprowadzić końca celu Jakim jawor od lat wielu, pragnął z głębi wnętrza zostać Skrzypce – taka ich historia cała, grają dziś dla Ciebie bracie Ta muzyka wznosi duszę, lepszej w życiu nie doznacie Ile nut na pięciolinii, ile dźwięków świat obieca Tyle podzięki za drzewo, które nie syciło pieca   Wiersz pochodzi z mojego debiutanckiego tomiku "Wnętrze cz. I":

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...