Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Na przejściu zabrakło dziś zebry - po raz pierwszy
dała nogę z nadmiaru ludzi. Aż światła
się ze wstydu spaliły i zapanowała niedyspozycja.

Staram się w mieście mniej o tobie myśleć, choć nie
wychodzi. Ostatnio powstały obraz straszy realizmem.

W trybie random pozostawiam tydzień, wyciągając
następną płytę. Najlepiej z kolorową okładką
i nadrukiem The Autumn Leaves.

A bzy przekwitły i poczerniały. Znowu gnamy dalej,
w przybliżeniu czas i miejsce - nieokreślone.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stasiu, dzięki za odwiedziny. cóż, cieszę się, że bynajmniej
coś Ci się spodobało. a propos spójności, to trochę zmieniłam,
mam nadzieję, że na lepsze.

zdrówka Espena Sway :)
Opublikowano

Espeno, albo bardzo lubisz jesień, albo ta pora roku kojarzy Ci się z określoną osobą i stąd częste przewijanie się tego akcentu w Twoich wierszach.
Jak zwykle podoba mi się Twoje poezjowanie – podziwiam mnogość myśli i ich umiejętne ubieranie w słowa. Z każdego wiersza można wyłuskać jakąś perełkę.
Bardzo serdecznie pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Beenie, dzięki - masz rację. jesieni nie lubię, ale kojarzy mi się z
konkretną osobą. chyba nie muszę dodawać, że są to negatywne
skojarzenia, które ostatnio zaznaczają się we wierszach.

zdrówka i serdeczności Espena Sway :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Tak z ciekawości: czy ten "pieprzony nadruk" odnosi się do jazzowego standardu pana Kosmy (chociaż wtedy byłoby bez "The") czy do jakiegoś innego utworu?

Pzdr :)

pieprzony nadruk odnosi się do piosenki ATB, którą to nagrał
dla peelki ów chłopak.

zdrówka Espena Sway :)
Opublikowano

Na przejściu zabrakło dziś zebr - po raz pierwszy - oj! czy nie "zeber"?
dały nogę z nadmiaru ludzi. Aż światła się ze wstydu
spaliły i zapanowała niedyspozycja.

Staram się w mieście mniej o tobie myśleć, choć nie
wychodzi. Ostatnio powstały obraz straszy realizmem.

W trybie random pozostawiam tydzień, wykładając
następną płytę. Najlepiej z kolorową okładką i pieprzonym
nadrukiem The Autumn Leaves.

A bzy przekwitły i poczerniały. Znowu gnamy dalej,
w przybliżeniu - czas i miejsce - nieokreślone.

Czyli takie letnie przyspieszenie? Pozdrawiam Cię Espeno.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Eugenq, zeber word poprawił na zebr - więc
zaufałam mu ;)
dawno Cię u mnie nie było, więc tym bardziej cieszy
pozytywne przyjęcie.
interpretację pozostawiam czytającemu

zdrówka i serdeczkości Espena Sway :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
    • A pata dawno wymiotłam: imał to i my - won, wada ta - pa.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...