Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zrob to sam - Bohater.


Anduina

Rekomendowane odpowiedzi

Noc. I to jedna z tych, kiedy nawet psy nie wychodzą z domu. Ciemność rozpraszają jedynie nieliczne promienie księżyca – te najodważniejsze, które nie bały się zapuścić w nieprzeniknione otchłanie mgły zalegającej nad lasem. Wiele z nich zaginęło. Czasem tylko pojawiają się w różnych dziwnych miejscach i same nie wiedząc gdzie są, straszą podróżnych. Te jednak, które nie zaginęły, uwypuklają jedynie gęstość unoszących się oparów, przez które nawet własne buty ciężko jest zobaczyć. Niewielu śmiałków odważyłoby się wyjść w taką noc... a już na pewno nie do lasu… nie do TEGO lasu...


- Ej, ale czemu tu jest tak ciemno i mroczno? Do tego cała ta mgła...
- A co ty byś chciał? Żeby opowiadanie fantasy rozgrywało się w miłym, popołudniowym słoneczku na polance w wesołym lesie? I co jeszcze...? różowe zajączki?
- ...no może i racja... ale...
- Nie ma ale. Chcesz być mrocznym bohaterem to zamknij twarz i idź. Został nam ładny kawałek drogi, a tu nigdy nie wiadomo...

-AAUUUUUUUUUAAAAAAAUUUUUUUUUUUUUU WWWWWWWWWWRRRRRRR!

-… co wylezie z tego lasu. – Dokończył mężczyzna w długim czarnym płaszczu, szczelnie owinięty kapturem. Głos prawie mu nie zadrżał.
- To nie był wilk? – Cichy pisk nadziei brzmiał w głosie drugiego mężczyzny, który o dziwo, miał na sobie również czarny płaszcz z kapturem.
Jako odpowiedź musiał mu wystarczyć delikatny, horyzontalny ruch głowy.
- W takim razie – przełknął ślinę - co… co to… było? - Ciemność nie była w stanie ukryć przerażenia w jasnych, niebieskich oczach. Nie. Nie niebieskich. Srebrnoszarych. Idealnie komponujących się ze srebrnym mieczem przewieszonym przez jego plecy.
- Nic przyjemnego. A więcej, zapewniam cię, nie chcemy wiedzieć.
Miał rację. W końcu zdrowie ma się tylko jedno. I dotyczy to również zdrowia psychicznego. Zamilkli więc obaj. I przyspieszyli. Tak na wszelki wypadek.

Korzystając z tej rzadkiej, w tym opowiadaniu, chwili spokoju, postaram się przybliżyć czytelnikowi postacie obu tych panów. I lasu. Las też jest ważny.
Każdy bystry czytelnik za pewne zauważył dwóch bohaterów indywidualnych, ale mamy tu też bohatera zbiorowego. Od niego zacznijmy. Proszę państwa oto LAS. Znany w tych stronach pod, z-germańska-brzmiącym, imieniem – Aviar. (To znaczy, tak go nazywają bogaci letnicy przyjeżdżający tutaj na wakacje, stali mieszkańcy nazywają go po prostu Lasem. Chyba że właśnie straszą letników). Aby podkreślić jego grozę można na końcu dodać jeszcze jedno „r”. Na to już nie ma mocnych. A tak poza tym, to las jak las. W opowiadaniach fantasy mroczne miejsce zamieszkane przez równie mroczne stworzenia, których czytelnik w ciepłym domku wyobrazić sobie nie jest w stanie. Nawet. Zarośnięty tak, że ciężko się przez niego przedrzeć o ile nie jest się żołnierzem Gromu, albo bohaterem opowiadania. Każde inne stworzenie kończy tu w ten sam sposób, a mianowicie gubi się w gąszczu i licząc na to, że ktoś je znajdzie, ginie. Bo takie znalezienie, wbrew pozorom, wcale nie pomaga. Przynajmniej zagubionemu. Znalazca i owszem, odnosi pewne korzyści – przestaje być głodny. Czasem nawet nie trzeba się gubić, można być zjedzonym ot tak, na ścieżce.

Tyle o lesie. Mężczyźni w płaszczach... Oj, właśnie zebrało im się na pogaduchy, więc chwilowo odłóżmy kolejną prezentację i przyjrzyjmy się rozwojowi wydarzeń:

- No dobra - powiedział ten z mieczem - Kanony fantasy kanonami fantasy, ale do jasnej...- w taką noc "jasny" było zbyt abstrakcyjnym pojęciem - Jak my te grzyby będziemy zbierać w takich warunkach?
- Cii...- znaczące zniżenie głosu - Nie mów tak głośno! Jak ktoś usłyszy, że my na grzyby idziemy, to ty w życiu nie zostaniesz poważnym bohaterem!
- Hmm...
Beraviren Gandrik zamyślił się. Jako bohater osadzony w mrocznych realiach opowiadania miał do tego absolutne prawo.
Skorzystam z tej chwili zamyślenia, i przybliżę czytelnikowi, tak jak obiecałam, mężczyzn w płaszczach. Imię tego z mieczem już znacie – Beraviren. (No, może nie do końca, ale Janek od Ciepłych nie najlepiej pasuje do bohatera , prawda?) Jego twarz zdobią liczne blizny(i nawet nie wszystkie po ospie wietrznej), a miecz na plecach był kiedyś własnością strasznego rycerza i przekazywano go z pokolenia na pokolenie. Niestety, jeden z praprapra…wnuków strasznego rycerza był sierotą. Bo jak inaczej nazwać kogoś, kto po pijaku gubi tak ważną i chwalebną pamiątkę rodzinną? Jednak, jak mawiają mądrzy ludzie, w przyrodzie nic nie ginie. I takoż stało się w tym przypadku. Miecz ów znalazł drugi z naszych bohaterów - Morfeo Maradaran(Chociaż mogłoby się to wydawać dziwne- było to jego prawdziwe imię. Właściwie miał być Markiem. Ale ojciec tak ucieszył się z narodzin syna, że pił cztery dni i trzy noce i jak w końcu udało mu się dotrzeć do urzędu stanu cywilnego, to nie był już tak całkiem przytomny.)
Morfeo robił we wsi trochę za znachora, trochę za weterynarza, i jeszcze trochę...(zostawię trzy kropki, bo tu nie można sobie zastrzec "czytać tylko po dwudziestej drugiej"). Jego niespełnionym marzeniem zawsze było zostać mrocznym bohaterem opowiadania fantasy. Niestety, miał za ładna buzię. I takie niewinne oczęta. Gdy jednak znalazł ten miecz, schowane głęboko pod kołdrą marzenia wróciły ze zdwojoną siłą. To musiało być przeznaczenie, los, karma, wyrd... cokolwiek. To musiało być TO.
Z wymienionych wyżej powodów(które zapewne każdy roztropny czytelnik uzna za wystarczające) Morfeo bohaterem zostać nie mógł. Postanowił, więc stworzyć sobie jednego na własny użytek. Padło na Janka od Ciepłych. Prawdopodobnie o wyborze przesądziły te blizny i szarostalowe oczy, tak idealnie pasujące do miecza. Albo to, że we wsi praktycznie nie było innych kandydatów w wieku poborowym. A baby przecież nie zrobi bohaterem. Chociażby dlatego, że to później nawet nie wiadomo czy mówić bohater czy bohaterka.
Takim sposobem Janek wszedł w posiadanie miecza. Morfeo zmienił mu też imię, na bardziej mroczne i fantastyczne, dał ciemny płaszcz i zabrał do lasu. Na grzyby. A co tam. Ważne przecież że do lasu. Miecz, Płaszcz i Las. Czy potrzeba czegoś więcej, żeby człowiek stał się bohaterem?
Tak zaczęła się ta historia. Historia w świecie, który właściwie się nie nazywa, ale gdyby się nazywał na pewno w nazwie nie zabrakłoby kilku "r" i ogólnie niewspółmiernie dużej ilości spółgłosek.
A tymczasem na jednej ze ścieżek Aviarru:
Beraviren i Morfeo szli przez las. W każdym razie posuwali się, do przodu. Przez gąszcz i przez mgłę, ale do przodu. Rozmawiać właściwie nie było o czym. Beraviren zastanawiał się czy jakaś wesoła i miła piosenka, dajmy na to o Kaśce, która czeka w gospodzie, oj ta ra ra, nie poprawiłaby im obu samopoczucia. Szybko jednak doszedł do wniosku, że nie byłoby to właściwe. Mroczni bohaterowie przecież nie śpiewają. Może o jakichś podniosłych czynach, zgładzonych wrogach i ocalonych damach. Takie to może. Niestety on takich nie znał. A Kaśka stanowczo wykraczała poza kanony opowiadania fantasy. Szli wiec w ciszy. To znaczy oni byli cicho. Bo w sensie bezwzględnym było głośno. Mieszkańcy Aviaru raczej nie chodzili spać po dobranocce.

Szli tak i szli. I jeszcze trochę szli, bo jak juz ktoś wcześniej zauważył - to było trochę daleko.

- Ten..no- względną ciszę przerwał Beraviren- Ja to muszę w krzaki.
- Cały czas jesteśmy w krzakach. – obok delikatnej ironii czuć już było nutkę zwątpienia.
- Tak bardziej w krzaki. – w jego oczach wyraźnie było widać, że tylko krzaki mogą go uratować- I nie obchodzi mnie w tej chwili, że sikanie nie uchodzi bohaterowi opowiadania.
Morfeo zamilkł na chwilę:
- No dobra. Lepiej w krzaki niż w spodnie. Idź – tylko, żeby nikt mi się o tym nie dowiedział.

Beraviren nie zdążył nawet rozpiąć rozporka. Z głębi lasu usłyszał coś dziwnego. To nie był wilk. To nawet nie było to przerażające stworzenie, które słyszeli wcześniej. To było coś gorszego. Odgłosy przypominały trochę ludzka mowę. Spomiędzy UUU, WRU, HMURTMM i innych nieartykułowanych dźwięków, wprawny słuchacz byłby w stanie wyodrębnić kilka „kurew” czy „chujów” i znaczne ilości „pierdolenia”.
Plecy(i nie tylko plecy) obu mężczyzn przebiegł zimny dreszcz. Zesztywnieli nasłuchując. To, kim(czym?)kolwiek było, zbliżało się. Szybko.
Cóż było robić?
- Na drzewo- pomyślał Morfeo
- No- pomyślał Beraviren

Jak pomyśleli, tak zrobili. Żaden z nich jeszcze nigdy nie wchodził na drzewo w takim tempie. Niestety nie każdy umie wchodzić na drzewa. Tuż pod sobą, nasi bohaterowie dostrzegli coś czerwonego. Wytężyli wzrok. Tak, wyglądało na to, że to przyszła-niedoszła(ale nie uprzedzajmy zdarzeń) ofiara stworzenia, przez które Beraviren nie zdążył się wysikać.
Kobieta. Trzeba przyznać, piękna. Czerwona minispódniczka, futerko i kozaczki na wysokim obcasie(niepojęte, jak można w czymś takim w ogóle biegać) nie mogły należeć do nikogo innego.(To znaczy mogły, ale ja chyba wolę sobie tego nie wyobrażać.)
Zaraz za kobietą pojawił się ON. Potwór. Smok. Monstrum.
Wyglądał jakby jego całość składała się z dziesięciu pomniejszych całości. Dziesięć strasznych głów. Głównie w czapkach bejzbolówkach. Dziesięć strasznych głów i ani jednej szyi. Dziesięć par rąk. Co najmniej w połowie wyposażonych w kije bejzbolowe(Nie. To raczej nie był bejzbolista.) lub inny sprzęt, który bez problemu, można by sklasyfikować jako niebezpieczny. Dziesięć par nóg. A na każdej po trzy paski. Przerażający widok.



Nic dziwnego, że Beraviren o mało nie spadł z drzewa. Zakołysał się niepewnie i to wystarczyło. Gałąź, na której siedział, pękła z trzaskiem i nasz bohater z hukiem wpadł w samo centrum potwora. Cóż było robić...
W skutek zderzenia się z Beravirenem stworzenie uległo niewielkiemu rozproszeniu. Jedna z głów, wraz z korpusem i parą rąk, leżała już na ziemi, zwalona z pary nóg. Niestety reszta rozpoczęła okrążenie. Jak się spada w sam środek takiego potwora, to nie wypada sobie wstać przeprosić i wyjść. Beraviren nie potrzebował Morfeo, żeby o tym wiedzieć. Ale i tak by to zrobił, gdyby to tylko było możliwe. Niestety nie było. Cóż wiec robić...? Chuj bombki strzelił, choinki nie będzie…
- A ja już cukierki powiązałam - dodała niewiadomo dlaczego, kobieta w czerwonej minispódniczce.
Gdybyśmy właśnie oglądali Pokemony, w tym momencie oczy wszystkich bohaterów, z lasem włącznie, urosłyby czterokrotnie, a między oczami, niewiadomo skąd, wyskoczyłaby wielka kropla w kształcie łezki.
Wróćmy jednak do naszych bohaterów, gdzie rozgrywają właśnie się krwawe sceny:

Beraviren jednym zwinnym ruchem zdjął z pleców miecz, machnął nim raz i drugi ścinając z nóg kolejne dwie części bestii. Już tylko siedem. Siedem złych części. Siedem złych części z bejzbolami i łańcuchami w siedmiu parach rąk. A Beraviren właściwie nigdy wcześniej nie miał w reku miecza. I teraz, prawdę powiedziawszy, nie bardzo wiedział co ma dalej robić. Wiedział tylko, że jeżeli nic nie zrobi, to będzie to ostatnie nic w jego krótkim życiu. Ktoś mu kiedyś coś mówił, co prawda, o jakimś życiu po życiu, skrzydełkach, rogach i reinkarnacji, ale nie był do końca przekonany. Nie najlepszy czas na takie rozważania? Może i racja. W sumie, to i towarzystwo też nie to.
Tu trzeba działać. Ostrze znów świsnęło w powietrzu. Raz gdy przecinało czwartą część monstrum, drugi gdy wylatywało Beravierenowi z rąk. Szczęście w nieszczęściu, trafiło piątą część w sam środek czapki bejzolówki powalając ją na grubą ściółkę lasu.
Mimo to, sytuacja naszego bohatera nie wyglądała zbyt wesoło. Pięć do jednego to zawsze lepiej niż dziesięć do jednego, ale czy, dla tego jednego, jest to znowu taka duża różnica? Można by polemizować...

- Stójcie w imieniu prawa!- krzyknął . "Może nie pomoże"- pomyślał od razu - "ale nie zaszkodzi spróbować."
Faktycznie. Nie pomogło. Monstrum nie stanęło, ani w imieniu prawa ani w ogóle.
W tym jednak momencie, zwinnym ruchem, zeskoczył z drzewa Morfeo. Już bez płaszcza. Jego nagi tors przysłaniały tylko dwa skrzyżowane pasy na amunicję. Rozwiane włosy poskramiała jedynie czarna przepaska. Nikt nie wie skąd ani jakim cudem w jego rękach znalazła się broń.(Ponieważ autor, z racji tego że jest kobietą, nie ma zielonego pojęcia o broni palnej, nazwijmy ją po prostu gunem.) Nie ważne jednak skąd ani jak. Morfeo pewną ręką oddał pięć strzałów. Pięć celnych strzałów. Reszta potwora pała na ziemię.

- Moi bohaterowie!!!- wykrzyknęła kobieta w czerwonej minispódniczce, rzucając się na szyje obu jej bohaterom.
- No i widzisz Beraviren. Jesteśmy bohaterami. Uratowaliśmy dziewicę z objęć niecnego potwora...
- Dziewicę...? - kobieta w czerwonej minispódniczce spojrzała na nich w jakiś taki z-jakiej-choinki-ty-się-men-urwałeś sposób.
- No dobra. Nieważne. Jakby nie patrzeć, jesteśmy bohaterami opowiadania. – Morfo, w końcu, spełnił swoje marzenie.
Wszyscy troje stwierdzili, że stanie w środku Aviaru, mimo wszystko, nie jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Wiec poszli dalej.
- A tak właściwie to gdzie pani tak sama przez ten las po nocy…?
- Do babci, która mieszka za lasem.
- Aha.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tych niedoskonałości jest znacznie więcej, niż pare. Literówki, deficyt przecinków. Stylistycznie cieżko przebrnąć, a jeszcze w połączeniu z długością, tworzy to tekst poniżej przeciętnej. Wydaje mi się, że chciałaś stworzyć coś zabawnego. Jestem także pewny, że Ci się to nie udało. Mnie sie nie podoba.
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 miesięcy temu...

Nie mam pojęcia, czy mam prawo oceniać twoją pracę. Chyba sporo się namęczyłaś sądząc po długości tego opowiadania. I to widać. Pisanie jest dla ciebie męką. Wyszła ci chińska masówka, osadzona w polskich realiach, gdzie basebol kojarzy się głównie z pałką. Temat dresu potrzebny, lecz zeszedł na drugi plan. Nie wiem co chciałaś przekazać, wydaje mi się, że każda forma twórczości musi być czymś zainspirowana, jednak jak widać nie zawsze. Do tego czerwony kapturek w spódniczce mini, z przestrzeloną dziurką. Słowem groch z kapustom.
p.s.
Telepatia?
„- Na drzewo- pomyślał Morfeo
- No- pomyślał Beraviren”

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...