Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Po co było zaczynać z prawdą? Ona jest prawdziwa, ale nie istnieje. Jak się tylko pojawi, to nikt jej nie chce, nie jest akceptowana, czyli jej nie ma. Kładzie się coś w zamian, coś nieprawdziwego, ale ponoć lepszego, bo realnego, takiego jak chcemy, bezproblemowego.
Ona jest problemem. Zawsze tak było. Nikt jej nie chce, a gdy ktoś jej chce to trudno ją dostać. Czasem komuś się udaje i już jej nie chce i innym tłumaczy, że oni też jej nie chcą.
Jest zła, agresywna, bezczelna, dokładna, złośliwa, ironiczna. Jej zalety? Nie ma takich, no może nie jest kłamliwa, ale czy to zaleta. Chyba wada, bo ona jest prawdziwa. Niszczy, burzy, rujnuje, jest niewygodna, przeszkadza, zabija. Nikt nie wie, czym się kieruje.
Po co to komu? Oni (może my) wolą być okłamywani przez nią. Okłamywani przez prawdę. Dowiedliśmy, że ona jest swoją odwrotnością, czyli jej nie ma i ona jest. Ona sama jest za, a nawet przeciw by wyjść na jaw. Gdybyśmy ją znali o niej to by już nas nie było, a gdyby nas nie było to właściwie wtedy byśmy byli, bo nas nie ma, gdy jesteśmy i jesteśmy, gdy nas nie ma. To jest cała ona o nas.
Jest cała-jest wszystkim. Jeśli jest wszystkim to jest niczym. Skoro jest niczym to jej nie ma. Jednak gdyby jej nie było to nie byłoby jej w tym (a przecież ona tym jest). To jest nią o niej. Tyle tu przeciwieństw i konsekwencji ile jest w niej. Jeśli, zaś jej nie ma to nie ma jej też tu, czyli tego nie ma, ale jeśli tego nie ma to, co mam ja skoro właśnie ja mam to. Więc mam ją. Mam i ją chcę. Chcę jej więcej, chcę ją całą, bo ona dał mi szczęście tym, że jest. Chyba, że to, że jest to jest wyjątek od reguły.
A może to wszystko są wyjątki. Czyli wyjątek będzie regułą. Tylko, że gdy wyjątki stanowią regułę to reguła jest wyjątkiem od wyjątku będącym regułą. A może jej tu nie ma.
Gdzie wtedy jest? Czy w ogóle jest? Jeśli jej nie ma to wszystko jest jej przeciwieństwem. Skoro przeciwieństwo jest przeciwieństwem to znaczy, że ma swoje przeciwieństwo. Czyli ona jest! Jeśli nie ma jej tu to jest wszędzie gdzie według tego jej nie ma. Według tego ona jest, jeśli więc jest, to jest też tu i tu jej nie ma. Jeśli jest to reguła to ona jest wszędzie i wszędzie jej nie ma, zaś reguła jest przecież wyjątkiem od wyjątku będącym regułą. tzn. Ona jest i jej nie ma i taka jest cała ona o niej.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        ...ogólnie z humorem opisana scena, a David budzi sympatię.:)
    • Wiersz sam sobie przeczy, bo niby niema rymu, a tu nagle łup! Jest! Z Bogiem pewnie tak samo... nic to, że w galerii.  Pozdrawiam. :)
    • Bardzo ładny teks, a te wszystkie nawiązanie dodają mu tylko smaku. Pozdrawiam. 
    • @Dekaos Dondi Natura potrafi się sama obronić. Soplowy sztylet jak niespodziewany cios i to taki na amen.  Mrocznie i zimnawo. Pozdrawiam !
    • Tekst powtórkowy?     Zaczął padać śnieg. Niebanalnie przymroziło tej zimy. Pierwszy płatek spadł mu na rękę. Pomyślał sobie: wszystko jest kwestią stanu. Tak naprawdę, to zmrożona woda. Jest nieszkodliwa. No chyba, że jest jej za dużo. Na przykład na dachu. Albo na powierzchni Ziemi. Tak luzem. Tam, gdzie jej nie powinno być. Może potopić to czy tamto. Jest jeszcze para woda. Cholernie może poparzyć.    Padało i padało.    Wybrał się do lasu. Podziwiać oszronione drzewa. Uwielbiał takie widoki. Wprost szalał za nimi. I jeszcze coś lubił.     Stał pod rozłożystym świerkiem. Otaczały go też inne, bardziej potężne drzewa. Gałęzie uginały się pod białym ciężarem. Nic dziwnego. Tu jeszcze trzymał większy mróz. Promieni Słońca dochodziło niewiele. Co jakiś czas słyszał odgłosy, osuwającego się śniegu. Lubił drażnić drzewa. Nie dawać im spokoju. Szarpać malutkie zlodowaciałe gałązki. Uważał, że to nic złego. Zwykła zabawa.     Złamał nieco grubszy konar. Miał z tym trudności. Był twardy jak kamień. Ale w końcu mu się udało. To tylko zwykła, nic nie czująca, cząstka lasu. Nie musiał się przejmować. Zabawa trwała nadal.       Właśnie schylił się po odłamaną gałązkę, by ją połamać bardziej, gdy usłyszał szelest. Nie zdążył uświadomić sobie, skąd dochodził. Z góry czy z tyłu. Poczuł niesamowity ból. Coś twardego i ostrego, utknęło w jego szyi. Głęboko i dokładnie. Ogarnęła go mroźna, wilgotna ciemność.     Po chwili, był zimnym trupem, leżącym na zimnej ziemi. Jasna twarz, widniała na biało – czerwonym tle. Zawsze czuł się patriotą.     *     Śnieg stopniał zupełnie. Tak jak ostatnie sople lodu. Nie pozostał najmniejszy ślad. Zgłoszono zaginięcie. Odnaleziono go po jakimś czasie. Miał dziurę w szyi. Śledztwo nic nie wykazało. Przede wszystkim, nigdy nie odnaleziono narzędzia zbrodni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...