Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

ich twarze dochodziły do siebie po otarciu potu szorstkim tynkiem kamienicy
nie wiedzieć czemu ciepłe litery nie krzepły pod ciężarem dłoni
wszystko ulegało rozmyciu

skrzętnie zbierał wyjęte z jej palców pieczątki
ubrane w kołnierze lakieru mieniły się w słońcu
mając już wszystkie rozsypywał by szukać od nowa

jednak najbardziej zależało im na wargach
nabite odłamkami stłuczonych kałamarzy wierzyły w nienaruszalność słów
wilgotna skóra odbijała neony miast jak lustro

gdzieś obok podmuch toczył połamane stalówki głaszcząc odleżyny
jakiś przechodzień przycisnął do piersi polaroid
podobno później spadł deszcz

Opublikowano

witaj :)

niezły treściowo tekst, jednak przydałoby się coś zrobić
z tymi kikutami. proponuję wprowadzić interpunkcję

***
ich twarze dochodziły do siebie, po otarciu potu
szorstkim tynkiem kamienicy. nie wiadomo
dlaczego, ciepłe litery nie krzepły. pod ciężarem dłoni,
wszystko ulegało rozmyciu

skrzętnie zbierał wyjęte z jej palców pieczątki,
ubrane w kołnierze lakieru, mieniły się w słońcu.
mając już wszystkie rozsypywał, by szukać od nowa

jednak najbardziej zależało im na wargach. nabite
odłamkami kałamarzy, wierzyły w nienaruszalność słów.
wilgotna skóra odbijała neony miast jak lustro

gdzieś obok, podmuch toczył połamane stalówki,
głaszcząc odleżyny. jakiś przechodzień przycisnął
do piersi polaroid. podobno później spadł deszcz

***

tak to widzę, kilka zmian

zdrówka Espena Sway :)

Opublikowano

A mnie się przypomina jak kumpel kumplem po białej scianie rozmazał jego twarz... było kupę krwi na posadzce, bo nos mu też rozbił....

A potem przyszli studenci na duszpasterskie spotkanie

Głupio miny mieli, panienki w szpileczkach po tej krwawej kałuży, bo deszcz był....

A mnie to głupio ubawiło, taki kontrast. Zagoiło się, pogodzili się...

I takie tam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wędrowiec.1984 No dobra, ale poprzednie moje tłumaczenie, bardziej mi się podoba, jest takie... bardziej poetyckie.  Przy pisaniu świadomość trochę się plącze z wyobraźnią, przynajmniej w moim przypadku tak jest :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To nie jest splątanie kwantowe, tylko splątanie świadomości.
    • Dawniej każdy poranek pachniał złotem. Słońce wschodziło nad wzgórzami i bez słowa kładło na dachach ciepło, które otulało serca jeszcze przed pierwszą kawą. Ale od jakiegoś czasu coś się zmieniło. Niektórzy mówili, że światło stało się zbyt białe, inni że zbyt blade. Starzy ludzie w wioskach patrzyli na nie z lękiem, dzieci – z obojętnością. A ono wciąż tam było. Na niebie. Zawsze na niebie. I właśnie to było najbardziej niepokojące. „Nie czuć go” – mówiła codziennie staruszka Maja, siadając na swojej drewnianej ławce. „Kiedyś czułam, jak przechodzi przez skórę i dociera do duszy. A teraz… tylko patrzę, ale nie widzę.” Ludzie zaczęli snuć domysły. Czy to przez dymy, które wznosiły się z fabryk po drugiej stronie wzgórz? Czy może przez coś bardziej niewidzialnego? Przez rzeczy, których nie da się zmierzyć – jak strach, obojętność, rozpad miłości? Niektórzy szeptali, że prawdziwe słońce już dawno zgasło. Że to, które świeci teraz, to tylko replika – sztuczna kula światła stworzona przez tych, którzy chcieli kontrolować nie tylko czas, ale i nasze nastroje. „Zamienili nam światło serca na światło technologii” – pisał ktoś na ścianie opuszczonej stacji meteorologicznej. Ale pewnego dnia przyszedł chłopiec. Miał na imię Elian. Pojawił się znikąd, w butach z błota i z patykiem zamiast laski. Nie zadawał pytań. Siadał pod drzewami i mówił do liści, do wiatru, do kamieni. Ludzie uznali go za dziwaka, ale dzieci zaczęły go słuchać. A potem coś się wydarzyło. Pewnego ranka, kiedy Elian stał na wzgórzu, zamknął oczy i rozłożył ramiona. Słońce – blade i nieruchome – zaczęło wypełniać się ciepłem. Powoli, bardzo powoli, niebo poruszyło się z westchnieniem. Jakby przypomniało sobie, że kiedyś umiało kochać. W ciągu kilku dni ludzie zauważyli zmianę. Ptaki zaczęły śpiewać wcześniej, a cienie drzew znowu stały się miękkie. Staruszka Maja płakała z radości: „To ono. Prawdziwe. Wróciło.” Ale Elian powiedział tylko: – Ono nigdy nie zgasło. To my przestaliśmy świecić od środka.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...