Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Lukrowane watą cukrową ,cukierkami z niecałkiem niewinnym nadzieniem.
Kraina,która na zawsze pozostanie w czeluściach naszej duszy.
Dzieciństwo.
Smak gumy do żucia okręcającej się niedbale wokół śnieżnobiałych zębów.
Baloniki,które raz wypuszczone już nie wrócą.
Błędy,których w dorosłości będziemy żałować.
Zepchnął ją tylko raz.
Niby nie chciał.
Zwyczajna demonstracja męskiej siły.
Czy dzięki temu poczuł się lepiej ?
Widząc jej łzy.
Za karę oczekiwał bezczynnego siedzenia w domu przy wyłączonym telewizorze.
Srogich batów od ojca-komandosa.
Tyrady od wiecznie umęczonej życiem matki.
Nie przeprosił.
Będąc niedojrzałym zadufanym w sobie 30-latkiem został pozbawiony tego co najważniejsze w życiu - właściwego celu,drogi po,której mógłby iść.
Znajomi z pracy mówili mu - dorośnij wreszcie,nie masz przecież 5 lat.
W szkole zawsze był błaznem.
Koledzy z klasy zadowalali się dowcipami,którymi sypał jak z rękawa.
Był gwiazdą,która błyszczała nie mogąc spaść.
Może jakiemuś dziecku spełni się życzenie.
Po szkole nie znajdując wspólnego języka z rówieśnikami włóczył się uparcie po wiecznie otwartych supermarketach.
Słuchał muzyki,która była jego duszą.
Dawała szansę na przeżycie.
Pewnego dnia kiedy matka wyjechała do sanatorium podskrobał w totalnym afekcie ojcu pieniądze.
Robił to systematycznie doprowadzając się w ten sposób do nieuchronnej destrukcji.
W końcu prawda wyszła na jaw.
Nie mógł liczyć na przebaczenie.
Przynajmniej nie w tym momencie.
Już nie był jego synem.
Zbrodnia i kara.
Zawsze idą w parze.
Odebrano mu prawo do kieszonkowego za,które kupował sobie komiksy.
Pozwalały mu wierzyć,że jest suberbochaterem, który uzdrowi świat.
Matka miała łzy w oczach.
Jak mogłeś mu to zrobić ?!
Nawet nie wiesz jak go to boli.
Ja ?!
Zuchwale zapytał sam siebie.
Przecież to on.
Gdyby się do mnie odzywał,mówił dobranoc.
Jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem.
Rzucił się na łóżko a jego łzy tuliły poduszkę do snu.
Teraz tak jak i kiedyś stał na balkonie opierając ramiona o cienką nić balustrady.
Wpatrywał się w ludzi tuż pod nim.
Do jego uszu docierały szczątki zasłyszanych rozmów.
Zapamiętrywał je oszukując swój umysł,że mówią właśnie do niego.
W dzieciństwie sytuacja była niemalże podobna.
Tylko,że wtedy rzucał kamieniem.
Pragnął aby go zauważono.
Oczy unosiły się do góry.
Automatycznie chował głowę.
Nie chciał im zrobić krzywdy.
Rzucał zawsze pomiędzy.
Każde kolonie były koszmarem.
Próbowali go nauczyć palić,pić.
Pytali czy wali sobie konia,lubi chłopców czy dziewczynki.
Na to ostanie nigdy nie potrafił odpowiedzieć.
Zatracił swoją tożsamość.
To wszystko przez nich.
Nie potrafili czytać tabliczek,okolicznych drogowskazów.
Zawsze szli równo z tłumem.
Przecież tak jest łatwiej.
Karmiąc się swoją samotnością,która była jego siostrą,życzeniowym bratem,kochanką,zwierzątkiem,które zdechło specjalnie ,cierpeniem zapadł w głęboki sen z,którego miał się już nie obudzić.
Szpital pełen ludzkich aniołów.
Wszyscy mają maski.
-Niech pan oddycha spokojnie
-zaraz powinno się otworzyć.
Ból nie do wytrzymania.
Nie,nie taki jaki czują kobiet w ciąży.
Ból po stracie.
Jedna z pielęgniarek przypominała dziewczynkę,którą zepchnął ze schodów.
- Przepraszam - wysapał przez dławione traumą zęby.
-Wszystko będzie dobrze - odpowiedziała czule i ciepło.
Zamknął oczy.
Będąc jeszcze bezpieczny w brzuchu matki poznawał swoje ciało.
Teraz miał je odkryć na nowo.
Jego ulięsniony od ćwiczeń brzuch otworzył się niczym biblijne Morze Czerwone ukazując chłopca o niebieskich jak ocean oczach.
Przytulił go mocno do serca.
Odzyskał wolność.

  • 17 lat później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zegarek na piekarniku wybił szesnastą. Słońce jeszcze nie zdążyło wstać, a cztery cyferki wisiały zawieszone pośrodku niczego, głosząc w eter jedyne w co mogły wierzyć, w istotę swojego istnienia - w to, że jest właśnie godzina szesnasta. Przeszedłem po cichu korytarz, przekręciłem ostrożnie zamek i wydostałem się na klatkę schodową.      Czerwone diody tym razem pokierowały mnie ku włącznikowi światła z małą ikonką Schrödingera - żarówką z kloszem, albo może dzwoneczkiem, co okazać mi się mogło dopiero po naciśnięciu przycisku. Oczywiście zaryzykowałem, a włącznik zamiast budzić nad ranem sąsiadów rutynowo włączył światło. Okropne to wszystko. Nie chciałbym żeby o tym teraz wiedziała, ale mogę o niej myśleć jedynie jak o substytucie namiętności prawdziwej, takiej namiętności po której nie boli mnie głowa, takiej po której nie muszę brać prysznica, a najlepiej takiej po której mógłbym już umierać. Jeżeli sen to półsmierć a samotność to ćwierćśmierć, to miłość musi być jej trzema czwartymi. Odwróciłem się do drzwi, zmazałem rękawem wypisane w kredzie "m + b" i w lepszym nastroju zbiegłem po schodach. To była moja pamiątka na pożegnanie - "K" jak Kalipso, na przestrogę dla wszystkich chłopców szukających w tym życiu uciechy. Choć to jedynie kropla w morzu na którym dryfują te wszystkie Ogyggie, zdolne pomieścić każdego poszkodowanego przez los, biednego studenta czy starego wdowca, jedne z miliona drzwi hydry, gotowej do połknięcia każdego żeglarza błądzącego między Kazimierzem a Grzegórzki, Krowodrzą a Łobzowem, między swoją ostatnią miłością z liceum a snem wiekuistym. Czy ja byłem w jakikolwiek sposób od tej niezaspokojonej męskiej masy lepszy? I tak i nie.     Zawahałem się jeszcze przez chwilę, po czym otworzyłem drzwi na ulicę. Poranek był paskudny. Wiatr podrywał brudną, szarą mgłę ciskając mi ją jakimś sposobem prosto w twarz, nieważne w którą stronę bym nie poszedł. Czułem jak powoli woda przesiąka moje włosy, które coraz to cięższe zaczęły przylegać mi do twarzy. We wrześniu mógłbym uznać taki Kraków za czarowny, lecz teraz, w październiku, już absolutnie mi to zbrzydło. Jesień potrafi być urocza niby najlepsza kochanka, a najlepsza kochanka to taka, po której aż miło wracać do żony, i ja też chcę już wracać do lata.     Pierwsze kroki wbiły mnie w marynarkę, z głową schowaną w kołnierz jak żółw zaplanowałem przeciąć na wskroś stare miasto, o tej godzinie nadnaturalnie puste, kiedy już ci najgorzej bawiący się wrócili dawno do domu, a najszczęśliwsi skończyli na afterparty z Morfeuszem. Na ulicach pozostali tylko ludzi tak samo jak ja ambiwalentni. Tak zawieszeni gdzieś pomiędzy nocą a dniem nakładamy dla siebie prawdziwe śniadanie mistrzów - wyrzuty sumienia. Z jednej strony mogłem pozostać wczoraj w Itace, spędzić wieczór na rozwiązywaniu starych kolokwiów lub na lepszej czy gorszej książce, zrobić sobie ładną kolację albo posprzątać pokój. Z drugiej, jeżeli już się w to wpakowałem, mogłem pozostać u niej do rana, dać się jej złapać za gębę kochanka, a może poopowiadać jej o "wolnych duchach" i "potrzebie rozłąki", powołując się przy tym na jakiegoś romantycznego poetę, po czym wyjść na pierwszy tramwaj do domu. Może i unikam aktualnie odpowiedzialności, ale zbrodnia już została dokonana, pytanie czy ona będzie jeszcze chciała do mnie wydzwaniać.  
    • Duchy, strachy  I upiory!    Strzeż się ich!   Będziesz przerażony!   Bo nocą ujawnia się  Największe zło    A człowiek to dla nich  Tylko zabójcze tło!   Zaczyna się koszmar  Gdy pukają do twoich drzwi...    
    • @Berenika97   Bereniko. czytam Twój komentarz......i tak bardzo dodajesz mi odwagi, że żałuję, że nie dopaliłem się na maxa.   a korciło mnie jeszcze aby nie skreślić trzech mocnych metafor jakie w wierszu już umieściłem.   ale strach zwyciężył.   dziękuję, że jesteś.   czuję się silniejszy :)   dziękuję Nika.           @Nata_Kruk   i ja zgadzam się z Tobą Nata.   a przed chwilą przeczytałem, że Trump dostał zgodę na przekazanie ukrainie pocisków Tomahawk.   Już odpowiedział Miedwiediew - jeżeli ukraińcy ich użyją to będzie ostatnia rzecz jaką zrobią. to będzie ich koniec.   a tak jest pięknie. jesteś......a po niej przyjdzie maj !!!!! kasztany, jaśminy, bzy.   dziękuję Nata. serdeczności :)       @[email protected] podziękowanie piękne :)   wszystkiego dobrego :)     @MIROSŁAW C.   obawiam sie Mirku, ze to pytanie retoryczne :)   dziękuję. pozdrawiam :)    
    • @Leszczym dziękuję :)
    • @viola arvensis Wiolu.   Ty jako dobry duszek poezji mówisz, że to nienasycenie ducha, a ciało to tylko..... słodki dodatek, to ja się z Tobą, z radością zgadzam :)   dzięki piękne :)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...