Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Akacje 1.2 i 2 ver 2.0 /znaczy się - poprawiona/


Rekomendowane odpowiedzi

Ceglany ratusz musiał być jednym z większych zabytków tego regionu. Jego wykonane z kamienia dolne partie, świadczyły o średniowiecznym pochodzeniu. Conor dopiero po chwili dostrzegł tabliczkę wmurowaną w ścianę jednego z narożnych wykuszy: "1487", a zaraz obok dojrzał coś, co wywarło na nim nie mniejsze wrażenie. Zakaz palenia i napis "Obowiązuje na całym terenie rynku", bynajmniej nie wprawiały go w dobry humor. Już wiedział, że nie będzie tu częstym gościem.
- Pan Conor Threy? - usłyszał za sobą kobiecy głos. Należał do młodej, niezbyt wysokiej dziewczyny.
- Jestem Vasey Aerwing - uśmiechnęła się, nie czekając na odpowiedź.
- Miło mi Conor spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Pracuję w lokalnej gazecie. Pamięta pan o naszym wywiadzie? Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił? - dziewczyna nie przestawała się uśmiechać.
- Jakim wywiadzie?
- Jak... - zaczęła się jąkać - Rozmawiałam z pana menedżerem... myślałam...
- Zabiję gnoja... - Conor zaśmiał się lekko i pokręcił głową. - Nic mi nie powiedział. Ale gdzie ten wywiad? Kiedy? I dla kogo? Ktoś chce o mnie w ogóle czytać?
- Ja się dostosuję.
- Może wpadłaby pani do mnie... za dwa dni? Mieszkam na Acacia Avenue 22.
- Jak panu pasuje.
- Ja naprawdę lubię moje imię...
- Ja też - uśmiechnęła się promieniście i wyciągnęła dłoń w jego kierunku.
Vasey nie miała może urody fairies, z pewnością jednak nie można było powiedzieć, że jest brzydka. Długie, czarne i lekko kręcone włosy opadały jej na plecy i - podobnie jak orzechowe oczy - mocno kontrastowały z jasną cerą. Mieszkała dwa domy dalej, niż Conor - przy Acacia Avenue 20. Jak na tak drobną osobę, chodziła bardzo szybko, Threy ledwie mógł dotrzymać jej kroku.
- Przyjechałeś tu z Dublina, prawda Conor?
- Prawda.
- Co cię ściągnęło do Olheim? - Vasey odrzuciła z czoła kosmyk włosów. - To piękne miasto, tylko trochę... nudne.
- Spokój. Święty spokój. Wiesz, Grafton Street miało swój urok, jak zresztą i cały Dublin, ale tu mogę usiąść sobie rano z fajką na balkonie, wziąć gitarę, napisać jakiś tekst, czy kawałek...
- Zaczekaj chwilkę - dziewczyna kucnęła i podniosła coś z ziemi. - Shamrock. Czterolistna koniczyna.

Koło dziewiątej zaczęło się ściemniać, na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy. Conor wyjął z walizki słoik kawy i kilka kanapek, jakie pozostały mu z podróży. W kuchni stała piękna, lśniąca nowością lodówka, jej problem jednak polegał na tym, że była pusta. Przeszukał szafki, po czym z jednej z nich wygrzebał kubek i metalowy garnek. Nastawił wodę, włączył radio i trafił akurat na koniec prognozy pogody. Zdążył jeszcze usłyszeć, że na południowym wschodzie wciąż trwać mają rekordowe upały. Pogoda była co najmniej nietypowa.
Na balkonie było ciepło, mimo późnej pory. Pokrywające podłogę jasne kafelki wciąż były nagrzane. Jednocześnie chwilami zrywał się - stanowiąc dość przyjemną odmianę - lekki, ale przy tym chłodny wietrzyk. Dom przy Acacia Avenue 22 był najbardziej wysuniętą na wschód budowlą Olheim, dalej był już tylko las, który teraz, w nocy zdawał się być czarnym jak smoła, gęstym i nieprzyjaznym miejscem. Drzewa ciągnęły się po horyzont, brakowało tu tylko tabliczki "Sherwood" i Robina z łukiem, przyczajonego gdzieś między gałęziami. Conor łyknął kawy. Ciekawe, ile zajęłoby przejście tego lasu? O ile oczywiście możliwym było, by w nim nie zabłądzić. Okoliczni mieszkańcy powinni coś wiedzieć. Vasey na przykład. Właśnie, Vasey.
Zapalił papierosa. Miał wrażenie, że gdzieś w oddali zagrzmiało, najwidoczniej pogoda zaczynała się psuć, co nie było zresztą niczym dziwnym. Nagle jego uszu dobiegł dziwny odgłos. Nasłuchiwał przez chwilę, dźwięk powtarzał się coraz częściej. Gdyby tylko działo się to o trochę innej porze, Conor mógłby przysiąc, że ktoś ścina drzewo. Wzruszył ramionami i zaciągnął się.

2
W nocy rozszalała się burza. Conor dwukrotnie wstawał, by zamknąć trzaskające okiennice, najpierw na górze, potem na dole. W końcu zszedł na dół i zaparzył sobie kawy, i tak nie mógł już zasnąć. Zerknął na zegarek - była trzecia w nocy. Wyjrzał przez okno, akurat gdy dość gruby konar, odłamany od jednego z drzew, z hukiem upadł na ulicę. Gdzieś niedaleko uderzył piorun. Conor szybko zgasił światło, nie chciał ryzykować, zwłaszcza że jego dom był drewniany. Usiadł w fotelu. I słuchał. Deszcz zacinał w szyby, mieszając się z trzaskiem łamanych gałęzi, rykiem grzmotów i świstem wiatru. To wszystko tworzyło jakąś dziwną, trudną do opisania muzykę, wszystko zdawało się przemyślane, z góry zaplanowane i idealnie osadzone w czasie.
Obudził go dzwonek komórki. Niechętnie podniósł się z fotela i wszedł na górę. Mike Grabel, menedżer. Czego on, cholera, chce?
- Tak? - mruknął Conor i przetarł oczy.
- Cześć Threy. Słuchaj, mam dwa pytanka.
- Wal - Conor zatkał usta dłonią, tłumiąc ziewnięcie.
- Masz już gotowy materiał? Za dwa miesiące - najdalej - chcę mieć nową płytę The Wizard.
- Spokojnie. Załatw lepiej jakieś dobre studio. Gdzieś tak za miesiąc najwcześniej. Zadzwoń do Pata, niech się ze mną skontaktuje, bo ja jakoś nie mogę go złapać. I - uprzedzając twoje następne pytanie - trasa za trzy miechy. Najszybciej. Mam jeszcze do ciebie prośbę.
- Tak?
- Racz poinformować mnie czasem o wywiadach, dobra? - Conor nie starał się nawet ukryć sarkazmu. - Swoją drogą, jest ze mną aż tak źle, że muszą je drukować w lokalnych gazetkach? Może nie jestem Steve Vai, ale bez przesady. Ok?
- Ok...
- Chciałeś coś jeszcze?
- Nie.
- To na razie.
- Hej.
Mimo nocnej nawałnicy, znów świeciło słońce, pogoda najwyraźniej nie zamierzała tak łatwo ulec zmianie. Przynajmniej nie na dłuższy czas. Na ulicy wciąż leżały połamane gałęzie, kałuże szybko jednak parowały, wszystko wracały do normy, jeśli można było ten upał tak nazwać.
Sklep znalazł na drugim końcu Acacia Avenue, czerwony napis dumnie głosił: "Art. Spożywcze". Obok narysowana byłą uśmiechnięta pomarańcza, z pewnym trudem próbująca zogniskować wzrok, co najprawdopodobniej było wynikiem podobnych problemów jej twórcy. Obok radośnie, choć trochę koślawo szczerzył się ogórek, podobnie jak zezowata cytryna i upośledzona bagietka. Całe dzieło wyglądało na spłodzone w trzy minuty, choć ten akt twórczy mógł trwać nawet dwa - a w porywach i trzy - razy tyle. Szczyt kiczu i paskudztwa. W każdym razie szyld ów na pewno zwracał uwagę, a takie było chyba założenie.

Po południu nie było już najmniejszego śladu po nocnej nawałnicy, przynajmniej w mieście. W lesie wciąż jednak było wilgotno. Promienie słońca przebijały się przez korony drzew, tnąc powietrze świetlistymi pasami. Conor wyjął z kieszeni papierosy i zapalił. Przed nim rozciągała się zacieniona i przypominająca bagno alejka. Zaklął i zaczął brnąć przed siebie. Ptaki śpiewały ukryte gdzieś wśród liści, wszystko zdawało się być na swoim miejscu, na alejce nie było żadnych śladów, oprócz jego własnych. Przystanął i w zamyśleniu potarł brodę. Obok drogi dostrzegł ścięte pnie, nie miał pojęcia, jakim cudem wcześniej nie zwrócił na nie uwagi. Czyli to jednak musieli być drwale, cóż, dziwną wybrali sobie porę do pracy. Odwrócił się na pięcie, zatrzymał się jednak, wśród szumu liści wyraźnie słyszał drugi, inny szum To z pewnością nie były drzewa. Gdzieś tu musiała być woda. Po kilku minutach przedzierania się na przełaj, stanął na brzegu rzeki, spokojnie płynącej wśród odbijających się w niej drzew. Spojrzał w lewo i zamarł - w wodzie zanurzone stały resztki arkadowego akweduktu, kilka jego przęseł, pozostałości rzymskich czasów. Podszedł w stronę ruin. W jaki sposób ten relikt przetrwał do dzisiejszego dnia? Ceglana budowla odbijała się w leniwej rzece, tak samo zapewne, jak przed dziesięcioma wiekami. Ciekawe, ile mogła mieć lat? Conor miał nadzieję, że w Olheim jest jakaś dobra biblioteka, w przeciwnym razie szybko trzeba będzie zadbać o dostęp do Internetu. Oparł się o akwedukt, z wrażenia zapalił kolejną fajkę i kaszlnął paskudnie.
Cichy pisk przedarł się nagle przez szum wody.
- Co jest? - mruknął Conor i ruszył w kierunku, z którego dochodził odgłos.
Czuł, że serce bije mu szybciej, poczuł pot na dłoniach. Zaciągnął się głęboko i przyspieszył kroku, sucha gałązka trzasnęła pod jego stopą, dźwięk ten przez kilka sekund odbijał się echem między drzewami. Wyszedł na niewielką polankę. Do jednego z pni przywiązany był mały, wychudzony do granic przyzwoitości i ledwie trzymający się na łapach kundelek. Trzasł się ze strachu, Conor poczuł, jak narasta w nim furia, jak gotuje się krew.
- Co za skurwiel cię tak załatwił? - mruknął i podszedł do psa, ten zaś nieśmiało zamerdał ogonem.
Conor wyjął z kieszeni scyzoryk i przeciął sznur.
- W sumie mam dużą chałupę... chodź - gwizdnął na psa, który przez chwilę stał zdezorientowany, w końcu chwiejnym krokiem ruszył za nim.

Wieczorem niebo ponownie się zaciągnęło, chmury skutecznie zakryły Księżyc, wiał nieprzyjemny, zimny wiatr. Dom Vasey znajdował się tuż koło sklepu i był trochę mniejszy od domu Conora. Threy zapukał do drzwi, po chwili stanęła w nich młoda dziennikarka.
- Conor? - zdziwiła się na jego widok. - Coś się stało? Nie wiedziałam, że masz psa - wskazała na kundla łaszącego się do jej nóg. - Jak się wabi?
- Jimmy. Jak Hendrix - Threy uśmiechnął się nieznacznie. - Nie przeszkadzam?
- Nie, nie, - była bardzo słabą aktorką - wejdź proszę. Napijesz się czegoś?
- Nie, dzięki, ja tylko na chwilę. Kojarzysz skądś tego psa?
- Nie... Chyba nie. Chociaż... - Vasey zmarszczyła brwi. - Mój sąsiad miał podobnego.
- Podobnego, czy takiego? To ważne.
- Mówił, że uciekł mu dwa dni temu.
Conor zacisnął pięści.
- Chyba złożymy mu wizytę, co Jimmy? - Spojrzał na psa. - Dobra, Vasey, ty mieszkasz tu trochę dłużej, niż ja. Znasz historię Olheim?
- Bardzo pobieżnie... - dziewczyna syknęła z niezadowoleniem.
- A wiesz chociaż, co to za ruiny są w lesie? Co to za rzeka?
- O to chodzi... Za czasów Cesarstwa było tu dość pokaźne i chyba ważne miasto. Tyle wiem. Jeśli potrzebujesz więcej informacji, zajrzyj do biblioteki. Jest w rynku, całkiem nieźle zaopatrzona.
- Dzięki wielkie - Conor wstał z fotela. - No, to ja będę leciał, jeszcze raz dzięki. Aha, pod jakim numerem mieszka ten twój sąsiad?
- Dziesięć.
- Chodź Jimmy - gestem przywołał psa. - Wpadniemy do niego.
- Tylko bądź delikatny. Proszę.
- Oczywiście.

Sąsiad Vasey okazał się wygolonym na łyso abnegatem, z brodą sięgającą prawie do pasa i mrowiem kolczyków, pokrywających znaczną część twarzy. Artysta. Albo świr. Ewentualnie jedno i drugie. Z naciskiem na to drugie.
- Czego? - warknął.
Udawał, że nie widzi wściekle ujadającego Jimmy'ego.
- Ty skurwysynu - wycedził Conor i z całej siły uderzył go w twarz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no, są i poprawki. czy teraz jest lepiej? mam nadzieję=). doszedłem do wniosku, że najlepiej zrobię, jeśli umieszczę ten tekst jeszcze raz, zwłaszcza, że owe poprawki - chyba - trochę pozmieniały. drugi powód jest bardziej prozaiczny (pasuje na to forum=): przy każdej zmianie, czy to komentarza, czy tekstu, w miejsce polskich znaków, myślników, cydzysłowi (tak to się odmienia?), wskakują mi kwadraciki, tudzież inne ciekawe znaczki (ktoś orientuje się, o co chodzi?) i potem ręcznie trzeba wszystko zmieniać. a trochę tekstu tu jednak jest=)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dobra, moje propozycje : Co powiesz na to?

- Pan Conor Threy? – usłyszał za sobą kobiecy głos. Należał do młodej, niezbyt wysokiej dziewczyny.
- Jestem Vasey Aerwing – uśmiechnęła się, nie czekając na odpowiedź.
- Miło mi – Conor spojrzał na nią (ze zdziwieniem.) zaskoczony
- Pracuję w lokalnej gazecie. ( Czy mógłby pan udzielić nam wywiadu? WPROST) - Mam nadzieję, że nie zmienił pan zdania? - uśmiechnęła się - może gdyby znali się wcześniej było by ciekawiej, on jej tylko nie pamieta, dzwoniła jakaś babka kiedyś do niego. jeśli nie proponuję: Czytelnicy pragną dowiedziedzieć się co nieco o wielkim Conorze Threy'u. Co pan na to?
- To ktoś chce jeszcze o mnie czytać? – (Zaśmiał się cicho. ) odwzajemnił uśmiech– Tylko… Teraz? Tutaj?
- (Może umówilibyśmy się jakoś? - Gdzie pan mieszka?) - no to jest tragedia. Nikt tak nie spyta, tylko najwiekszy głąb, mógłby wypowiedzieć takie zdanie. Proponuję:

- Pan decyduje. Ja się dostosuję.

- Acacia Avenue 22. Connor - podał rękę a dziewczyna odwzajemniła uścisk.

- (Dwadzieścia dwa?) - nie jest głucha, to najwazniejszy wywiad w jej życiu...nie może dać dupy. ( Zaraz koło mnie)… i dalej jest źle...Marcin on jest gitarzystą a nie Sześciedziecioletnim Lordem kurwa!

Muszę spadać, jak będe miał chwilę to wrócę do pozostałej części.

Narka

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

no nie wiem już... może i masz rację, ale tak z drugiej strony... Conor nie jest jakimś super znanym gitarzystą, ot po prostu coś tam sobie gra, wydał parę płyt... no dobra, jest znany=). nie chcę tylko robić z niego mega gwiazdy, dlatego 'wielki Conor Threy' chyba odpada=). z telefonem też problem, on przecież jest nowy w Olheim. dziennikarka jakiejś gazety po prostu go rozpoznaje i chce przeprowadzić z nim wywiad. może jest trochę stremowana... nie wiem już sam. umówienie faktycznie chyba wyleci.
no fakt. C. jest gitarzystą. ja też co nieco rzempolę oprócz śpiewu, więc już nie nadążam trochę z tym jego mówieniem. teraz wpadł mi do głowy pomysł, ale nie wiem jeszcze czy - i jak - go wykorzystać. no cóż. dialogi będą chyba jeszcze raz. tylko nie wiem, czy umieszczać to jako wersja 3.0, czy tutaj i męczyć się potem z polskimi znakami i kwadratami. chyba się pomęczę, bo dojdziemy tym sposobem do ver 11243.05=). ehhh kurwa...=)

thx za zaangażowanie
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jestem:

-- Ja naprawdę lubię moje imię...
- Ja też - uśmiechnęła się promieniście i wyciągnęła dłoń w jego kierunku.

i oto mi chodziło, krótkie, treściwe, inteligentne i zabawne.... Nie wprost. To jest dobry dialog.

Pracuję w lokalnej gazecie. Pamięta pan o naszym wywiadzie? Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił? - dziewczyna nie przestawała się uśmiechać.

a to już jest za długie...i kiepskie....za dużo pytań...wystarczyło: - Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił...

tak jak to:

nic mi nie powiedział. Ale gdzie ten wywiad? Kiedy? I dla kogo? Ktoś chce o mnie w ogóle czytać?


Widzę, czasem warto popracować a efekty przyjdą same...

Nie jestem pewien, ale chyba źle, że od razu wykładasz kawę na ławę i dziewczyna zaczyna opowiadać, ale to twój pomysł...zrobisz co zechcesz,

2 dialog...

wywal tylko mam dwa pytanka- to jest potoczne stwierdzenie, ale brzmi okropnie...


dalej jest ok... Connor nabiera już cech, cos sie zaczyna dziać, pisz, pisz...

p.s. A propos dialogów, wczoraj na jedynce oglądałem, nie pamiętam już który raz - Milczenie Owiec, film pod wieloma wzgledami jest ciekawy, ma swojeminusy ale dialogi ma swietne...

Pamiętam jeden , jak Hanibal rozmawia z Senatorką, od poczatku, konflikt, starcie racji, podteksty, i na koncu, wypowiada taką kwestię, kompletnie nie związaną z fabułą

-Pani Senator, jeszcze jedno.
-Słucham?
-Wyśmienity żakiet.

I oto w tym wszystkim chodzi. To jest potęga dobrych dialogów. Dwa słowa, które podkreślają, postać Hanibala, morderca, Kanibal, zwierze, ale inteligente, Z KLASĄ I WYCZUCIEM DOBREGO GUSTU. Dwa słowa , kończące kwestie.
Oszczędność , podtekst, i treściwość. - najwazniejsze.

Pozdrawiam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

poprawiłem jeszcze co nieco, ale nie wiem, kiedy naniosę to w wersji na forum. jak pomyślę, że znów mam przez pół godziny zmieniać kwadraciki na polskie znaki, to autentycznie odechciewa mi się=). nie są to jakieś wielkie zmiany, więc wystarczy chyba, jak wypiszę je poniżej, zanim nie pobawię się w odkwadracanie=).

1. "Pracuję w lokalnej gazecie. Pamięta pan o naszym wywiadzie? Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił? - dziewczyna nie przestawała się uśmiechać.

a to już jest za długie...i kiepskie....za dużo pytań...wystarczyło: - Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił..."

no i tu właśnie nie wiem, chyba jednak zostawię, bo jeśli dałbym samo "Pamięta pan o naszym wywiadzie?", zabrzmiałoby to głupio, tak, jakby Vasey sprawdzała, testowała Conor. Jeśli zostawiłbym tylko "Mam nadzieję, że się pan nie rozmyślił", musiałby,m zmieniać cały dalszy dialog, bo następna kwestia Conora to "Jakim wywiadzie?" i potem wszystko się kręci wokół tego.

2. nic mi nie powiedział. Ale gdzie ten wywiad? Kiedy? I dla kogo? Ktoś chce o mnie w ogóle czytać? -> Nic mi nie powiedział. Ale gdzie, kiedy ten wywiad? Ktoś chce o mnie w ogóle czytać?

3. słuchaj, mam dwa pytanka -> Słuchaj, mam pytanie.

fajnie, że jest lepiej=). dzięki za pomoc i wszystkie rady.

3m się
pozdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...