Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wczoraj nienawidziłam ludzi. Za bycie, za oddychanie, za człowieczeństwo. Dziś staram się ich pokochać. Chodzę ulicami i obserwuję. Ludzi, którzy jak bydło tratują ulice, gnając niewiadomo gdzie, niewiadomo po co. Jak stado, którego należy się bać, uciekać, by nie zdeptało w swym szaleńczym pędzie. Bać, bo cóż innego pozostało.

Boję się zatłoczonych ulic. Puste mamią obietnicą bezpieczeństwa. Ciemne oferują niewidzialność i anonimowość. Te zaludnione stwarzają zagrożenie. Zagrożenie bycia pochłoniętym przez zobojętnienie. Zioną pustką miliona twarzy. Obcych i nie wyrażających nic poza pośpiechem. Muszę się ich bać.

Zasadziłam wczoraj roślinę. Całą noc obserwowałam, chcąc uchwycić moment, w którym urośnie choć o cal. Nie urosła. Podejrzewam czystą złośliwość. Zawsze gdy na coś czekam, nie nadchodzi. Przestałam więc czekać. Na cokolwiek, na kogokolwiek. Przychodzi tylko strach. Pojawia się ze wschodem słońca. Szepcze o bramie, którą będę musiała przekroczyć, wychodząc na ulicę. Z upływem godzin szept zamienia się w głośne nawoływanie, wieczorem w krzyk, a z nocą cichnie zupełnie. Nocą odpoczywam. Nocą się nie boję.

Jest południe, siedzę zaszczuta przed komputerem. Nie chcę wstać z fotela, by nie wyjrzeć przypadkiem na ulicę. Jest pusta, jak zawsze o tej porze. Gdzieniegdzie przemyka bezpański pies i babcia, biegnąca na popołudniową mszę. Rozgląda się z przerażeniem, dzierżąc w dłoni ostatnie kilka złotych, które wrzuci do magicznego koszyka i usłyszy o Bogu, który podobno zapłaci, ale ona tego nie dożyje. To się nazywa nadzieja. W skrytości ducha, zazdroszczę jej tej nadziei. Zazdroszczę wiary, która zachęca ją każdego ranka, by opuścić bezpieczny dom i wyjść na ulicę.

Lekarz powiedział, że to nerwica. Zaśmiałam się tylko, trąc spocone dłonie ułożone na kolanach. Powiedział, że nie muszę się bać. Czekał, ale ja nic nie powiedziałam, nie poruszyłam się nawet. Poruszała się jedynie stopa, która bezwiednie wwiercała się w wykładzinę, smagając kosmate włókna i nie czując nic przez grubą podeszwę. Jedynie oko śledziło jej ruch i przesyłało do mózgu uczucie miękkości.

Znalazłam książkę, której przeczytanie miało mi zagwarantować spokój. Kupiłam ją na Internecie. Modnie tak, a poza tym można ominąć zatłoczone księgarnie. Pełne ludzi, którzy i tak nie czytają, ale wydaje im się, że książka to idealny prezent. Prezent, który zostanie rzucony na półkę, bo obdarowany również nie czyta.

Po interesującej lekturze, nie czułam się wcale lepiej, bezpieczniej, czy spokojniej. Ot, książka o psychice, o problemach. A równocześnie poradnik, jak być szczęśliwym. Kolejne złote myśli nieszczęśliwego autora, który wmawia czytelnikom, że zna złoty środek, który zapewni wieczną młodość, życie i zadowolenie ze swego jestestwa.

Przyszła noc i ukoiła zszargane zmysły, które dzień cały walczyły ze światem. Światem ludzi, których się boję, zjawisk, których nie rozumiem i myśli, które szarpią mój wewnętrzny spokój. Odpłynęłam w ciszę i ciemność. Śniłam, że umarłam.

Opublikowano

Ciekawy tekst.
Jedyna rzecz do której się przyczepię, to "oko, które przesyła uczucie miękkości do mózgu". Oko przesyła obraz, a za "uczucie miękkości" odpowiada raczej dotyk.
Stan o którym piszesz, to nie nerwica (jakie to typowe - niedouczony lekarz;)) lecz lęki społeczne i jak z każdą inną fobią powinno się, moim zdaniem, z nimi walczyć (nie z ludźmi). Walczyć dość skutecznie z fobią można poprzez świadome, kontrolowane przebywanie z czynnikiem wywołującym lęk (oczywiście w granicach rozsądku, bo nie polecałbym komuś bojącemu się węży przebywania w pokoju ze 100 grzechotnikami ;)). Czyli zachowanie bohaterki jedynie pogłębia jej stan.

Pozdrawiam Serdecznie

Opublikowano

hmm...

1)Wczoraj nienawidziłam ludzi. Za bycie, za oddychanie, za człowieczeństwo. Dziś staram się ich pokochać. - ciekawe zdanie i nawet szczytny cel ...

2)(...)gnając niewiadomo gdzie, niewiadomo po co. - banalne stwierdzenie. Ludzie w swojej codziennej wedrówce, tułaczce mają zawsze jakiś cel, coś,lub ktoś nimi kieruje, jeśli autor wyraża opinię o bezsensownośc iich iostnienia powinien rozwinąć to zdanie...stało by się ciekawsze, w tej formie to banał.

3)Bać, bo cóż innego pozostało. - o nie...dlaczego bać? bzdura!!! Podejrzewam, że autor , choć nie wynika to z tekstu, pisze o ludziach małorefleksyjnych...taka moja intuicja... to takim ludziom należy WSPÓŁCZUĆ, nie trzeba sie bac takich ludzi

4)Boję się zatłoczonych ulic. Puste mamią obietnicą bezpieczeństwa.- ??? nie rozumiem. To chyba tych pustych nalezy sie bac?

Ciemne oferują niewidzialność i anonimowość. - w porządku, z tym się zgodzę. czyli sa bezpieczniejsze od tych pustych? tak czy nie?

Te zaludnione stwarzają zagrożenie. Zagrożenie bycia pochłoniętym przez zobojętnienie. Zioną pustką miliona twarzy. Obcych i nie wyrażających nic poza pośpiechem. Muszę się ich bać. - banał, banał , banał, zwyczajna paplanina o niczym. Jeśli tematem tego tekstu jest wyścig szczurów, to napisz coś o tym, wyraź swoją opinię, a nie rzucaj hasełkami tu i ówdzie i nagle koniec..

5)Zasadziłam wczoraj roślinę. Całą noc (brakuje w tym miejscu zaimka - JĄ chyba)... obserwowałam, chcąc uchwycić moment, w którym urośnie choć o cal. Nie urosła. Podejrzewam czystą złośliwość.(czyją???) Zawsze gdy na coś czekam, nie nadchodzi. Przestałam więc czekać. Na cokolwiek, na kogokolwiek. Przychodzi tylko strach. Pojawia się ze wschodem słońca. Szepcze o bramie, którą będę musiała przekroczyć, wychodząc na ulicę. Z upływem godzin szept zamienia się w głośne nawoływanie, wieczorem w krzyk, a z nocą cichnie zupełnie. Nocą odpoczywam. Nocą się nie boję. - bardzo ładny akapit...

6)Jest południe, siedzę zaszczuta przed komputerem. Nie chcę wstać z fotela, by nie wyjrzeć przypadkiem na ulicę. Jest pusta, jak zawsze o tej porze. Gdzieniegdzie przemyka bezpański pies i babcia, biegnąca na popołudniową mszę. Rozgląda się z przerażeniem, dzierżąc w dłoni ostatnie kilka złotych, które wrzuci do magicznego koszyka i usłyszy o Bogu, który podobno zapłaci, ale ona tego nie dożyje. To się nazywa nadzieja. W skrytości ducha, zazdroszczę jej tej nadziei. Zazdroszczę wiary, która zachęca ją każdego ranka, by opuścić bezpieczny dom i wyjść na ulicę. - zauważam skok po tematach, tak jakby autor nie wiedział o czym chce pisać.

Najpierw ludzie w pospiechu potem wyscig szczurow teraz kpisz ze starszej kobiety, ktora placi za zycie po smierci(i dobrze) jednoczesnie jej zazdroscisz...paradoks i platanina refleksyjna w tak krotkim czasie. bo co ma wspolnego babcia placaca ksiedzu za spokoj wieczny, z oderwaniem od komputera i wyjsciem na zewnatrz...???

7 jesli nerwica ma byc rozwiazaniem moich watpliwosci, to niestety mnie nie przekonuje...


Tekst napisany jezykiem prostym, duzo banalu, haselek oklepanych, podanych w bardzo prosty sposob, nie porywajacy literacko ...a szkoda...

Tytul nieadekwatny do tresci...refleksyjny kogel mogiel...

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Masz rację, ale nie wiem jak to rozwinąć. Może jakiś pomysł?


To nie jest wcale takie oczywiste. Boimy się pustych uliczek, nie dlatego, że uliczki, ale dlatego, że ktoś może w nich czyhać. Czyli boimy się kogośtam. Idąc dalej, ktoś może bać się zatłoczonych ulic, właśnie z tego samego powodu, ale pomnożonego przez dziesięć. Na pustej ulicy nie ma ludzi, a jak nie ma ludzi, nie ma zagrożenia (nie licząc kosmitów, upiorów i wampirów ;)


Najlepiej ciemne i puste :)


Mam nadzieję, że będzie lepiej następnym razem i dzięki za komentarz :)


Ale stopa nie czuła miękkości przez grubą podeszwę. Jedynie oko zanotowało fakturę, przesyłając do mózgu informacje, które zostały skojarzone z podobnymi fakturami dotykanymi w przeszłości. Stąd właśnie przekonanie o miękkości wykładziny. Chyba się zagmatwałam :) Pomyślę jeszcze nad tym zdaniem.


Trudno mi dyskutować, bo nie mam wystarczającej wiedzy w dziedzinie narwic, ani żadnych innych chorób psychicznych.

Dziękuję za komantarz :)
Opublikowano

Wiesz Adamie, to chyba kwestia wychowania. Przynajmniej częściowo. Dzisiaj dzieciom się nie czyta. Przecież prościej włączyć kreskówkę, czy cokolwiek, byle tylko migał obraz. Prościej po pracy zalegnąć przed telewizorem, czy komputerem, bo nic nie trzeba robić, tylko być i widzieć. Jesteśmy społeczeństwem konsumpcyjnym, a ulubiona lektura to reklamówka Selgrosa. Media rozleniwiły nas, podając wszystko na tacy. Po co więc męczyć się czytając książkę? Zawsze można kupić ekranizację na DVD i nie musieć wytężać wyobrażni, tylko ulec wizji reżysera i uznać, że jest dobra.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przepraszam, ale taka drobna moja dygresyjka.

Ludzie nie czytają dzieciom książek, nie tylko z lenistwa, ale przede wszystkim z braku zamiłowania do literatury. Gdy byłem dzieckiem, zaczytywałem się sam w Klechdach Domowych, w Andersenie, Brzechwie, Szelburg-Zarembinie, dzisiaj czyta się Harrego Potera głównie. A kino i media idą swoją drogą. Nie można zmusić kogoś, kto nie czuje magii literatury, piękna języka, nie czuje, zarywania nocy, by dowiedzieć się co jest ideą pewnego utworu literackiego, by dowiedzieć się jak potoczą się losy bohatera i przede wszystkim zachwycać cię językiem, stylem i narracją. Po prostu się nie da. A kultura medialna, film to inna sztuka. Owszem sproszczona i dla wzrokowców głównie, ale też ma swój klimat...mam na myśli głównie film i to , że ktoś woli adaptacje na dvd niż lekturę nie oznacza że ma gorszą wyobrażnię czy idzie na łatwiznę. Nie jestem już dzieckiem, nie czytam bajek literackich, a wiem, że jakieś istnieją na rynku, bo w ksiegarni trochę ich zawsze jest, ale Klątwę Królika, to oglądałem kilka razy, pingwiny z madagaskaru też...to klasyka, a literacko te bajki chyba by nie zaistniały...

Pytasz czy mam jakiś pomysł...heheheheh, no mam ale to twoje opowiadanie, ty masz tutaj cos do przekazania, ja jak wychodzę na ulicę to w ludzkich twarzach widzę tysiące problemów, tysiące zmartwień, każdy niesie jakiś plecak doświadczeń, traumy z dzieciństwa, to nie prawda, to nie są zwykli ludzie..to nie bydło jak napisałaś...gdzieś idą i po coś...:)
Opublikowano

Nie musisz mi mówić o magii kina, bo ja akurat kinomaniak jestem ;) Mam jednak szczęście otaczać sie ludźmi, którzy czerpią przyjemność z czytania i trochę współczuję tym, co tej przyjemności nie zaznali. Kiedyś poznałam człowieka, który powiedział ciekawą rzecz. Zapytalam go co czytał ostatnio (zawsze jakiś temat do rozmowy). Odpowiedział, że nic. Dlaczego? - zapytałam. "Bo książki są głupie". Krótkie, ale treściwe. Obawiam się, że takie podejście reprezentuje zdecydowana większość. Książki jako książki, nie ich treść, okładka, czy nawet nazwisko autora. Książki są głupie. Bo trzeba czytać.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dobra, przy najbliższej okazji pogapię sie na ludzi bardziej dokładnie i doskrobię ten fragment :)
Opublikowano

To ja z diagnozą się zgadzam
Jeszcze bym dodał sitkomy - nawet śmieją się za mnie we właściwych momentach!
co ja się będę wysilał
chlapnę bryny, spać pójde i poczekam śniąc o Harrym
na Griszę lub Helmuta zaczekam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...