Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kobieta idąca przez ślad
Wolnym krokiem
Łyka płaszczyznę oczami z żyletek
Błękit przemienia się w czerń
Na styku dwóch światów
Gdzie pierwszy pasożytem na drugim
Drugi pasożytem na pierwszym
Wyciąga żyletkę z lewego oczodołu
Tnie na skraju lecz nie ma krwi
Nie stępiona krwawi sama
Wyciąga żyletkę z prawego oczodołu
Tnie tą co krwawi
Zmęczona i stępiona pije jej krew
Gdy już nie łaknie układa się w dłoni
Ta zaciska ją i rozgniata
Czerwona maź widzi teraz puste oczodoły
Lecz dom ma teraz tam gdzie na skraju kończy się skraj
Tak daleko gdzie czerwień robi krok i wraca biała
Nowa forma zasklepia rany
Kobieta wraca ślepa
Czerń przemienia się w błękit
Teraz patrzy oczyma
Wpatruje się w punkt gdzie biel całuje ostrze

Opublikowano

wszystko byłoby dobrze, gdyby nie te oczodoły... zmień miejsce dla zyletek... ech... widzę w tym chyba ukryty sens... ale wydaje mi się, że żeby choć trochę zrozumieć ten wiersz, trzeba go pare razy przeczytać i usłyszeć jakieś wyjaśnienie....choćby banalne i najmniejsze.. wiersz zmusił mnie do myslenia więc masz u mnie plusa :) pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



prześledziłem raz jeszcze tekst, ale "ślepa która patrzy" nie pzremawia do mnie. Zresztą sama oparacja wycinania owych oczodołów żyletka przypomina, że istnieja lekarze odpowiedni do takich chorób...

Łyka płaszczyznę oczami z żyletek - to jest zrozumiałe chyba tylko dla autora

mimo szczerych chęci - zdanie podtzrymuje.
Opublikowano

oj, po takich tekstach właśnie biorę zwykle żyletkę do ręki.
owszem, jest mocny, jest coś nowego, ale ani nie mam ochoty go przeczytać drugi raz, ani zastanawiać się, co mają znaczyć oczodoły, żyletki, krew przeciwstawione bieli...sorry, nie na wiosnę z takimi tekstami, co?

pozdrawiam serdecznie!
ER

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Jestem pod wrażeniem. Pozdrawiam
    • był piękny, słoneczny poranek obłoki spokojnie sunęły po niebie powiewał leciutki zefirek a ona szła   bez celu, byle przed siebie   bezstronnie, bez wahań - kto bardziej? a co było? minęło, nie przeliczała patrzyła prosto i najzwyczajniej   stopa przed stopę, bo jednak ostrożnie  - od siebie  dojrzała i ogarnęła  przykryła lekko, współczule pomniejsze   i nagle słońce zdało jej się zbyt ostre a wiatr wstrząsnął swą siłą bo serce zadrżało o bezbronne   moje maleństwo - szepnęła - wyrośniesz    i z nowym poczekaj, wytrwaj - ja wrócę   w pełni nadziei, uśmiechu i z dobrym słowem przelewając spomiędzy  poiła dzień za dniem nie ustając w trudzie   aż przyszedł czas zrozumienia tak, uroniła dwie łzy - skoro nie mogło być więcej   ale powstała z kolan i ruszyła dalej bo najlepszy grunt? to nie stracić  siebie samej   i dobrze wie: nie rozkwitnie gdzie nie przyjmuje się miłości   ***   czego nie mogła dostrzec w chwili nieobecności   ziemię już dawno rozgrzebano   bo liczył się nie plon   lecz jej żywe  ziarno        
    • dziękuję za twoje yang   co wprawione w ruch - kołysze się z rozwianymi myślami powroty wybieram spokojniejsze   moje yin na pohybel temu, który podejdzie  wystarczy i tak _ nigdy nie będziemy tacy sami   chciałeś być bliżej? czy chodziło o wiatr?   *** ona pragnie być wyżej i wyżej upewnia się wykręcając głowę jesteś - stoisz - zapadasz   popychasz z odskokiem   jej góra - tobie dół a przecież bliskości rezonują każdego z nas  (bo cóż ponad piachem?)   nie zatrzymuj  nawet do mnie i usiądź czasem   bo masz prawo  bujać się jak ona, jak ja   wiesz, nie wszystko musi być razem  
    • Łu noju uż kapelki w ksiotki łustrojóne só, i szlejfki furaju na zietrze, abo dzie eszcze. Na majowe litanije buł cias, jek w októłber różaniec est. Matulko Śwanto ma modry klejd, tlo niebo Warniji i spsiyw. Ziziphus spina-christi,zielóne szczepy zawdy, abo krew?             Kapliczki już kwiatkami przystrojone. Wstążki fruwają na wietrze, i nie wiem gdzie jeszcze. Był czas na majowe litanie, bo w październiku przewidziany różaniec. Mateńka Święta ma błękitną sukienkę, jak niebo warmińskie jak śpiew. Głożyna wiecznie zielona, czy może krew? Na górze Synaj o miłości było, na chwałę Boga, tu nic się nie zmieniło. Czy zielone krzewy znów broczą karminową posoką? Cud odkupienia- wciąż tyle rozstajnych dróg. Czy ciernie są podobne do gorących ust? I znów wiatr popędził arterią poprzeczną, rozłożył ręce, świat zasłonił deszczem. Majowe pola się śmieją w barwnej sukience, jak marzenie z zapachów róż. Wracaj wietrze i wiej tylko tu jeszcze. Pieśni miłosne śpiewaj na chwilę dla snów. Cienie drzew rozkołysz w tę letnią noc. Drogą Krzyżową zaszum, lśniącą oprawą łąk. Bądź.
    • @Roma nie wiem co powiedzieć. Chyba tylko..... dziękuję Roma.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...