Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Dzień zapomniany


Rekomendowane odpowiedzi

Chciałabym złożyć wszystkim panom najserdeczniejsze życzenia z okazji Dnia Mężczyzn. Nie obchodzi się go tak hucznie jak święta które odbyło się dwa dni temu, zupełnie nie rozumiem dlaczego. Przecież to równie ważne święto jak tamto.
A więc panowie jeszcze raz wszystkiego najlepszego :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

przeciez mezczyzni mieli swoje swieto od poczatku swiata. mieli same prawa i wyzyskiwali kobiety. dzien mezczyzny to wymysl na sile - nikt nawet nie wie kiedy on jest. nikt go tak naprawde nie potrzebuje. nie ma co skladac zyczen w koncu dla nich to tylko nagroda pocieszenia - gdyby im zalezalo na tym swiecie to cos by z tym zrobili, jak nie chca to po co sie trudzic.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nocny motylku czy wyjdziesz za mnie tzn. "dobrowolnnie oddasz sie w moje jarzmo" zatracisz we mnie siebie, oddasz sie niesamowitej sile i przewadze MĘŻCZYZNY(przepraszam za wulgaryzm) i wspólnie zniszczymy ten świat??

ps. to piekne święto, miło że czasami kobiety dostrzegają w nas coś więcej niż dawców spermy i feromonów :)) :D :D
MY TEŻ MAMY UCZUCIA!! :))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nocny Motylek ma w sobie jakąś dziką nienawiść, ale - mimo żem męzczyzna - trochę racji jej przyznam. Trochę zaś nie przyznam. Po kolei.

Prawdą jest, że większość społeczeństw naszej planety to społeczeństwa patriarchalne - nieliczne matriarchaty (lud Nakhi w Chinach) to wyjątek potwierdzający regułę. Nie jest jednak prawdą, że taki stan istnieje "od początku świata". Za Wikipedią: "Wielu teoretyków przyjmuje, że społeczności prehistoryczne były skoncentrowane wokół kobiety i prawdopodobnie w tym też okresie panował matriarchat. Badacze wiążą rozwój matriarchatu z powstaniem społeczności kopieniaczych. W społecznościach takich znaczenie przypisywane pierwotnie mężczyznom-żywicielom (myśliwi) przechodziłoby na kobiety-żywicielki, o których sądzi się, że wynalazły pierwsze narzędzia rolnicze."

Prawdą jest, że mężczyźni mieli zawszę pełnię praw. Oczywiście, kobiety też miały prawa, acz już nie tak pełne, tak więc ich sytuacja w stosunku do mężczyzn była upośledzona. Ale słowo "wyzysk" nie jest właściwe: kobiety nie pracowały w kamieniołomach, bo - i to chyba główny ból - niemogły pracować zawodowo. Używałbym raczej terminu "odsunięcie" - bo po prost zabierano im możliwości rozwoju.

Zgadzam się: nikt nie potrzebuje dnia mężczyzn. Skarpetki i tak dostajemy przy każdej mozliwej okazji :)))

Natomiast oskarżanie męzczyzn o całe zło świata to spora przesada :) No bo jeżeli tak już twierdzić, to by wychodziło, że i cały postęp to zasługa mężczyzn - a to już teza poniekąd seksmisyjna :) Zauważ, że wiele kobiet miało znaczący wpływ na to, co się działo na świecie: Kleopatra, Katarzyna II, Margaret Thatcher. Oczywicie, ich wpływ jest mniejszy od wpływu mężczyzn, zgadzam się, to przejaw braku uprawnienia - ale jesteśmy wspólnie odpowiedzialni za to, co dzieje się z tym światem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziką nienawiść?? Nocny motylek może zbyt górnolotnie (cóż, motylek ;) ), ale opisała stan rzeczy. same okoliczności ustanowienia Dnia Kobiet za tym przemawiają. notabene święto mężczyzn nie miało żadnych okoliczności powstania (chyba, że ktoś je zna, chętnie się dowiem??) i zostało utworzone sztucznie, bo jak jest kobiet, to niech będzie też mężczyzn. no i bajer, kto chce, niech sobie obchodzi, ale czy facetowi z krwi i kości naprawdę coś takiego jest potrzebne? postępująca moda na metroseksualizm mnie przeraża (nie kieruję tego do nikogo tutaj, żeby nie było, to taka ogólna refleksja).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A czy kobiecie z krwi i kości potrzebny jest dzień kobiet? :)
Myślę, że zamiast dnia kobiet/mężczyzn przydałby się raczej dzień równouprawnienia płci.

PS. Swoją drogą: czy metroseksualizm u mężczyzn nie jest właśnie jej przejawem? Skoro kobieta ma (w teorii, bo praktyka często niestety to neguj) prawo być niepodległą, ma prawo nie posiadać instynktów macierzyńskie, ma prawo zajmnować się pracą, a dom pozostawiać mężowi - to może i mężczyzna ma prawo do metroseksualizmu?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

kobieta z krwi i kości to prawdopodobnie zatwardziała feministka, ktora owszem, nie potrzebuje święta Kobiet ;)

jeśli chodzi o jednostki to dzień jednego czy drugiego w ogóle nie jest w sumie potrzebny. tu raczej chodzi o populację, o wszystkie kobiety (które historia traktowała tak, a nie inaczej) i o wszystkich mężczyzn, a ogólneie rzecz biorąc, w życiu publicznym kobiety sa raczej na niższej pozycji niż mężczyźni (może troszkę się to zmienia, ale moim zdaniem zawsze mniej więcej tak pozostanie)

zdecydowanie nie chcę, żeby z kobiet porobiły się babochłopy, a z mężczyzn chłopconiewiasty!! to, do czego kto ma prawo to inna sprawa, a to, co kto chce i co powinien (w moim mniemaniu) to co innego. prawo to masz nawet do zmiany płci (nie wiem, czy u nas, ale w oóle jest takie prawo), ale czy to znaczy, że musisz z niego korzystać? jest moda na chude laski i majtki na wierzchu, ale to nie znaczy, ze ja musze z niej korzystać. moda i prawo a własny rozum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No tak, ale takie traktowanie dnia kobiet, jako święta będącego nie podziękowaniem, a zadościuczynieniem wobec płci (z powodu, jak piszesz, "historii" i "niższej pozycji"), powoduje, że święto nabiera jakiegoś charakteru martylologicznego. I kwiatek przestaje być symbolem podziękowania, a raczej - jeśli tak to święto pojmować - litości czy poczucia winy. To dość upokarzająca interpretacja; nie tylko dla kobiety czy mężczyzny, ale dla człowieka "z krwi i kości", czyli takiego, który jest samodzielny i nie boi się wyzwań.

Rzecz jasna w rzeczywistości kwiatek nie jest symbolem litości, bo nie jest symbolem czegokolwiek. To tak naprawdę pusty gest, tak jak pozbawione głębszych treści jest już to święto. Ot, sztuczne jest: kwiatek, czekoladki, bo tak wypada. Jest, w moim odczuciu, mniej przepełnione treścią, niż nawet walentynki. Mówię to z perspektywy mężczyzny, który - z przykrością stwierdzam - nie czuje nic, składając w tym dniu życzenia kobietom. I mam wrażenie, że nie jest to jedynie moje zdanie, a wpisuję się tu w jakąś większą całość.

Dlatego myślę, że lepszym pomysłem, byłoby świętowanie dnia równouprawnienia płci; dzień niósłby za sobą jakieś treści, mówiłby o problemach, a nie ograniczałby się do jakiś okolicznościowych, domowych akademii.

Oczywiście, to że masz prawo do czegoś, nie znaczy, że musisz z niego korzystać. Truizm to; masz też prawo nie akceptować zachowań innych osób. Ważne jednak jest to, że osoby te mają prawo do tych zachowań i nie powinny spotykać się z przejawami dyskryminacji z tego powodu. Przekładając to na ten kazus: każdy ma prawo nie lubić transwestytów czy metroseksualnych mężczyzn i kobiet, ważne jednak, by swym zachowaniem nie powodował sytuacji, w których osoby te mogłyby się poczuć z tego powodu dyskryminowane. Bo tak naprawdę, to wydaje mi się, że metroseksualista nie wybiera tego, że metroseksualistą jest, tak samo jak heteroseksualista nie wybiera swej orientacji, czy (przyszły) transwestyta tego, że jego mózg ma inną płeć niż jego ciało. To po prostu kwestia bycia sobą, a nie kreowania swego imidżu. A to, że etroseksualistów jest więcej niż za socjalizmu spowodowane jest tym, że po prostu przestali być wyśmiewani, wzrosła społeczna akceptacja - więc wyszli z cienia.

Pozdrawiam serdecznie,
Michał

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj, nie zgrywaj się, przecież oczywista odpowiedź.\. Czy metroseksualista kogoś krzywdzi? Czy heteroseksualista (przyjmując, zę nie jest gwałcicielem) kogoś krzywdzi? Nie. Za to aktywny pedofil i owszem, mordercy gwałciciele także. Narkoman nikogo prócz siebie nie krzywdzi, więc do niczego go zmuszać nie można. A osoby o niskim poziomie intelektu są od zawsze wiodącą grupą społeczną.

Podsumowując: granicą wolności jest krzywda (czy jak chcą filzofowie liberalizmu: wolność) innej jednostki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

oj proszę, źle mnie zrozumiałeś.

Dzień Kobiet - jest taki, jakim go czynimy. Tylko od Twojego podejścia zalezy, czy będziesz się tego dnia nad kobietkami litował, czy im dziękował, czy je wielbił, czy co tam jeszcze i tlyko od Ciebie zalezy, czy kwiatek będzie pustym gestem, czy symbolem, ale to jest chyba jasne, prawda? Tu chyba mamy jaki taki kompromis.

Co do metroseksualistów - mnie tam nie przeszkadzają, niech se będą, nic mi do tego i w żadnym razie ich nie chcę dyskryminować, ale za nic nie chciałabym żyć z takim "facetem" i tego z kolei mi nikt nie zabroni. Bo dla mnie to nie facet, tylko "facet", przykro mi, to już jest rzecz gustu, co kto lubi, ja na przykład wolę meskich mężczyzn, bo sama jestem (staram się przynajmniej być...) kobiecą kobietką. I nie chciałabym, żeby nagle taka moda na metro zapanowała, ze dla mnie męskich mężczyzn zabraknie :( ale to już żartem. Wiesz, o tyle homoseksualiści ani mnie grzeją, ani ziębią i nic o nich nie mówię, bo mnie to nie dotyczy, o ile irytuje mnie metroseksualizm u niby zwyczajnych panów, bo to juz jest niejako moja sprawa. I boję się, że to nie chodzi o to, że "oni tacy są", tylko, ze to się staje modą... bo jeśli nie będzie moda, to ok, wszystko mi jedno, ale jeśli to ma się zrobić powszechne? ojej...

tak przeczytałam jeszcze raz, chyba inaczej pojmujemy metroseksualizm... chodzi mi o panów, ktorzy chodza do kosmetyczki i używają kremu na zmarszczki pod oczy dla meżczyzn, ale nie o transwestytów, o hetero, tylko takich co to musza być wygoleni co do milimetra i pachnieć chanel no5, miec opaleniznę prosto z solarium i ćwiczyć codziennie biceps na siłowni, nie wiem, depilują sobie brwi, a włosy stawiają na żel. i tak jak wyżej: boję się, że taka jest moda,a dla mnie to już nie są męskie zachowania :( z resztą nie wiem, może przesadzam...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż: podsumowując chciałbym zawalczyć jedynie o prawo chodzenia do kosmetyczek :) Ja mam trądzik, a nigdy nie pamiętam, żeby się paćkać jakimś mazidłem na niego (ponoć pomaga, ale jednak nei od samego leżenia na półce) - więc wolę iśc raz na trzy miesiące do kosmetyczki i mieć z tym święty spokój. Acz tak po prawdzie to byłem na razie raz póltora roku temu i się jeszcze nie mogę wybrać :)

Ja tam wolę kobiety w glanach, bojówkach, naszywkach, dreadach, ciuchach hippisowskich i ogólnie: "agrawek sześc, badzioli pięć, irokez cud na głowie" - jak śpiewa Patyczak :) Lubię po prostu wyraziste osobowości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


eh, myślałem że rozmawiamy o winie :)
chodzi o to że jeżeli metrosex nie wybiera i homo też nie wybiera to i narkoman i gwlaciciel i pedofil itp. też NIE WYBIERAJĄ - a jednak za pedofilie chcą karać za homo czy metro już nie... dlaczego? jak może być kara bez winy? (przyjmując założenie "braku wyboru")
"szkodliwość" ma być kryterium? okej ale szkodliwość dla kogo? każdemu szkodzi co innego??
więc co? ogólny konsesnus? ale w takim razie dlaczego homoseksualiści napadają na tych którzy uważaja ich za szkodliwych? skoro to "większość" ma być kryterium?

podsumowując: wolność nie istnieje :))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



1. Gwałciciel jest tutaj złym przykładem. Zagalopowałeś się.
2.Homoseksualiści nikogo nie krzywdzą.
3.Tak szkodliwość jest kryterium.
4.To znaczy że jak ja lubię wypić 6 kaw dziennie i szkodzi to mojemu zdrowiu, a inni uważają też za szkodliwe dla nich, albo założę jaskrawą bluzeczke i im to na oczy szkodzi to co?
Coś ta Twoja wypowiedź nieciekawa. pozdr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

bo to wypowieź ze tak powiem "meta" :))
chodzi o to że jeżeli przyjmiemy że "człwoiek sobie nie wybiera tego kim jest" (no bo w sumie jak? możesz wybrać czy postępujesz "dobrze" czy źle ale już sumienia (czyli wyznacznika tego co jest dobre/złe) wybrać sobie przeciez nie mozesz (tak samo jak nie mozesz sobie wybrać "płci" swojego mózgu... "geny i wychowanie" decyduja o tym kim jesteśmy - na żadne z nich nie mamy wpływu) czyli jeżeli tak rzeczywiscie jest (determinizm) to jak mozna mówić o czyjejkolwiek winie? owszem można mówic o szkodliwości i o spsoobach zabezpieczania sie przed nią... ale nie można mówić o "winie" jako takiej...
tym samym wszelka "prawda" jest względna - jeżeli ktoś uzna, ze nie życzy sobie czegokolwiek to ma do tego dokładnie takie samo prawo jak murzyn do bycia murzynem (innej opcji nie ma - przyjmując to poczatkowe załozenie) - ale to takie sobie gadanie (z nudów :) )
ps. pijąc 6 kaw dziennie szkodzisz: swoim rodzicom którzy w ciebie "zainwestowali", swoim dzieciom które przez ciebie beda mialy problemy ze zdrowiem... sobie - bo przy takich ilościach masz 90%szans na chorobe psych... i co? uważasz ze wg. tego kryterium (szkodlwiości) ktokolwiek ma prawo mówić Ci co masz robić??

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Niestety bywa, że alko i dragi i wtedy nic innego się nie liczy. Pozdrawiam
    • Trochę inna wersja dawnego tekstu   Cześć. To tylko ja. Chyba jako całość lub nie. Jeżeli masz tyle cierpliwości co ostatnio, to czytaj. Jeżeli przeciwnie, to chociaż napisz, o czym nie przeczytałaś. No dobra. Tyle wstępu.   Trudność to dla mnie wielka, zwyczajność z mego pióra na papier bezpowrotnie spuszczać. Aczkolwiek – chociaż takową lubię – to bez udziwnień, ciężko mi zaiste lub po prostu taki wybór chcianą przypadłością stoi. Pisząc dziwnie o zwyczajności i prostocie kwadratowych kół, zawikłanie w umysłach sprawić mogę, a nawet bojkot, takich i owakich wypocin, lub nawet laniem wody zalać.   Gdybym koślawym grzebieniem, włosy w przypadkowym kierunku przeganiał, to skutek byłby podobny. No cóż. Żyję jakoś na tym pięknym świecie, co wokół roztacza połacie, pośród bliźnich, zwierząt, roślin różnorodnych, rzeczy ożywionych i martwych, dalekich horyzontów i niewyśpiewanych piosenek, a w tym co piszę teraz, nadmiar zaimków osobowych, co w takim rodzaju tekstu, jest uzasadnione.   Napisz proszę, co w twoim życiu uległo zamianie. Co zyskałaś, co straciłaś. Czy odnalazłaś szczęśliwą gwiazdę na nieboskłonie ziemskich ścieżek. Jeżeli nie, to masz w tej chwili szukać. Choćby z nosem przy padole, twojej upragnionej gwiazdy. Gdy ulegniesz poddaniu, to już zostaniesz na dnie wąwozu niemożliwości, opłakując swój los.   A jeśli źli ludzie ciebie podepczą, to nadstaw im jedną siedemdziesiątą siódmą część policzka. Bez przesady rzecz jasna. Czasami oddaj! Pamiętaj, taką samą miarą będziesz osądzona, jaką ty innych sądzisz. Ile szczęścia dajesz, na tyle zasługujesz. O cholera. Co za banały wyłuszczam.   Proszę cię. Pozostań przewrotną, ale nie strać równowagi. Pamiętam, że często błądziłaś wzrokiem po ogniu, a myślałaś o rześkim strumyku. To mnie w tobie fascynowało. Nieokiełzane myśli, wiecznie związane w supełki, które wielu próbowało rozplątać, bez widocznego skutku. Tylko ósme poty wylali i tyle z tego było.   Przesyłam tobie taki śmieszny przerywnik, dla odprężenia umysłu.   twoje zwłoki są w rozkładzie twoje ciało gnije już twoją trumnę sosenkową pokrył zacny cudny kurz   twoje czarne oczodoły białej czaszki perłą są a piszczele szaro złote jak diamenty ślicznie lśnią   No i co? Zaraz jest ci weselej, nieprawdaż? Przyznać musisz. Oczywiście wierszyk nie dotyczy ciebie. Kiedyś tak, jeżeli twój trup nie spłonie. Póki co, wolę cię zapamiętać obleczoną w ciało. Ładne i zgrabne zresztą. Ale dosyć tych słownych uciech. Musisz jednak przyznać, że ci lżej na sercoduszy.    Tak bardzo tobie współczuję, że masz jeszcze siły na czytanie tych moich ''mądrości''. Tym bardziej, że nie czytam wszystkich twoich, ale jestem przekonany, że ty czytasz moje sądząc po tym, co odpisujesz. Wiem, wredne to z mojej strony, do utraty tchu. Mam jednak pewność, że nie wyznajesz zasady: coś za coś. Ja też jej nie wyznaje. Wolę coś twojego przeczytać, jak prawdziwie chcę, niż czytać na siłę, gdy naprawdę: nie chcę.   To skądinąd byłoby dowodem braku szacunku i lekceważenia twojej osoby. Mam trochę pokręconą psychikę w wielu sprawach. Do niektórych podchodzę: inaczej. A zatem pamiętaj: nie wszystkie moje listy musisz czytać. Na pewno nie popadnę w otchłań obrażań. Chyba, że obrażeń, jak dajmy na to w coś walnę lub ktoś lub coś, mnie.   Aczkolwiek bywa, iż żałość odczuwam wielką, do suchej nitki białej kości. Proszę, poniechaj zachwytów nad tym co piszę, bo jeszcze przez ciebie na liściach bobkowych osiądę speszony, a to spłodzić może, psychiczny uszczerbek na zdrowiu... a to z kolei na braku moich listów. Czy naprawdę jesteś przygotowana na tak dotkliwą stratę?    Dzisiaj znowu byłem latawcem, który pragnął wzlecieć i kolejny raz, spalił lot na panewce. Ciągle ogon wlecze po ziemi. Znowu lecę nie do góry, ale w bezdenny dół, w długą ciemną przestrzeń. Głębiej i głębiej, dalej i dalej. Światło mam głęboko w tyle, ale jeszcze trochę kwantów na plecach siedzi. Nieustannie widzę przed sobą własny cień. Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia. Wyjście zostawiłem daleko nade mną.   Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze. Na zawsze z wyjściem i na zawsze z wejściem. Co będzie po drugiej stronie, skoro potrafię tylko spadać. Kiedyś, gdy mogłem oprzeć jaźń o jasne ściany, to były mi obojętne. Teraz przeciwnie, lecz mijam je za szybko. Są tylko smugami. Bo wiesz jak jest. Światło bez cienia sobie znakomicie poradzi, lecz cień bez światła istnieć nie może.    Nie czytaj tej mojej głupawej pisaniny, jeżeli nie chcesz. Zrób kulkę i wrzuć do ognia. Niech spłonie. Nawet już nie wiem, jak smakuje gniew.    Stoję oparty o ścianę. Widzę lecącą w moim kierunku strzałę z zatrutym ostrzem. Nie mogę ruszyć ciała, znowu przyklejony do otynkowanych, ułożonych w mur cegieł. Są częścią mnie. Ciężarem, którego tak naprawdę nie dźwigam, a jednak odczuwam, jako zafajdany kleisty los. Ciekawe czyja to wina? Raczej nie muszę daleko szukać, by znaleźć winowajcę. Jest zawsze całkiem blisko.    Nagle zdaję sobie sprawę, że nie zabije mnie żadna strzała, tylko kupa duszącej gruzy. Tańcząca kamienna anakonda, pragnąca udusić i wycisnąć: całe posklejane rozdwojone wnętrze, żebym mógł je na spokojnie obejrzeć, przemyśleć i uwolnić trybiki z piasku. Wystawiam ręce na boki. Nic z tego. Odepchnięcie niemożliwe. Czerwone cegły pod skórą tynku, pulsują niczym krew w tętnicy.    Nagle przypominam sobie. To z własnej woli posmarowałem klejem pokręcone ego i oparłem o niby szczęśliwą ścianę. Jakiż wtedy byłem pewny swoich możliwości. A jaki głupi i naiwny. Myślałem, że oderwę jaźń w każdej chwili. Gówno prawda. Sorry.    Nogi nadal zwisają poza parapet mnie. Zasłaniam stopami uliczny ruch i mrówczanych ludzików. Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik. Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach, przerzucając kartki niewidocznej księgi. Niektóre wyrwane bezpowrotnie. Pozostał tylko wzdłużny, postrzępiony ślad.   Nagle zasłaniam wszystko przezroczystością. Tylko spod prawego rogu zwisającego buta, wychodzi dziwna, tycia postać. Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości. Pokazuje mi środkowy palec. To matka głupich. Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię. Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.    Pomału kończę na dzisiaj... z tą pseudofilozofią. Na drugi raz napiszę bajkę, co na jedno, chyba wyjdzie. Na przykład o człowieku, który po swojej śmierci, musi całą wieczność leżeć w trumnie na własnych rozkładanych zwłokach, jako pokutę za grzechy, które popełnił. Cały czas będzie tam jasno, a zmysł zapachu nie zostanie wyłączony. Oczu nie będzie mógł zamknąć, leżąc twarz w prawie twarz i żadnego spania. On sam nie ulegnie rozkładowi z uwagi na ciasnotę.   No nie! Nawijam banialuki w sumie lub innej rybie. To jeno metafora. Dla rozluźnienia powagi. Pomyśl o kwiatkach na łące. O modrakach i stokrotkach, makach i pasikonikach. Jak ładnie pachną, dopóki nie zwiędną i zdechną. O białych uroczych barankach, płynących po błękitnym oceanie do złotego portu o barwie słońca, otulonego szatą horyzontu, w kolorze pomarańczy z nadszarpniętą skórką. Co chwila jest oświetlona, obsraną przez muchy, lecz mimo wszystko działającą, żarówką morskiej latarni.     Wiesz co, tak sobie pomyślałem, że jest sprawą niemożliwą, by nie wypełnić czasu całkowicie. Nasze poczynania przyjmują kształt czasu, w którym są. Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń. Największa klęska jest wtedy, gdy takie naczynie rozbić na wiele kawałków i nie móc go z powrotem posklejać, bez względu na to, ile czasu zostało. A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone i tylko jedno ulegnie destrukcji, a drugie zostanie całe, lecz i tak rozbite.    Jeżeli przeczytałaś te moje bajanie, to gratuluję cierpliwości. Napisz proszę. Może przeczytamy, a może nie.    Na koniec zwyczajowy przerywnik.    Miłość    zostańmy w naszym świecie lecz zabierzmy butle tlenową z powietrzem może być różnie gdyż ty ze mną a ja z tobą
    • (Amy Winehouse)   więc albo światło albo mrok   reszta to mgnienia  zauroczenia odurzenia    od niechcenia 
    • @befana_di_campi ↔Dzięki:~))↔Pozdrawiam:)
    • @Waldemar_Talar_Talar ↔Dzięki:)↔ Chociaż ja jestem rzadko zadowolony na 99% z tego co napisałem. Raczej nigdy! Chyba każdy tekst?→jest "żywy"→bo można go napisać na nieskończenie wiele sposobów:)↔Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...