Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

dość mam już szczęką twojego
klepania,zlasowanego móżdżka i
jego pomysłów - nie ty! kowalem
mojego losu lecz moja wola,a ona mi
morse'em przesyła do ucha -,,żyj''
więc wypierdalaj już z moich myśli
udręko - ateistyczna

ja będę żył!

Opublikowano

nie nie ja wiem że to trochę brzmi jakbym miał kogoś dosyć ale nie to było moim celem,może krótko wyjaśnię-dość mam już szczęką t... itd odnośi się do samobójczej myśli która jak mi się wydaje (bo osobiście nie byłem w takiej sytuacji) jest czymś w rodzaju ''choroby''przemawiającej do nas w naszej głowie dlatego zwracam się do niej jakbym zwracał się do kogoś-zlasowanego m... itd odnosi się jakby do ''rdzenia''tej myśli, dlatego móżdżek który w dodatku ma różne pomysly na śmierć (wieszać się ,otruć itd)a pózniej to już chyba jaśniejsze to znaczy myśl samobójcza (udręka)nie bedzie mogła nic wskórać jesli będę miał silną wolę do tego aby się pozbierać i żyć dalej no i ateistyczna udręka -po prostu człowiek targnący sie na swoje życie lub o tym myślący musi być ateistą w przeciwnym wypadku jako człowiek wierzący zdawałby sobię sprawę z tego że samobójstwo jest grzechem śmiertelnym itd.przynajmniej staje się niewierzącym w tym momencie.
dlatego też taki tytuł ''antidotum na samobójstwo''czyli silna wola,chęć do życia jedynym i skutecznym lekiem na myśli samobójcze.

mam nadzieję ,że udało mi się cokolwiek wyjaśnić,zapewniam również,że do buntowników nie należę.

pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

niech wyłysieję - "przesyłać morsem". Pewnie morsem pocztowym. Przyczepiasz takiego list do zęba, pokazujesz adres, a on płynie pod tym lodem, biedaczysko, do odbiorcy. Wzruszające.

Widzę, że komuś się ateizm jawi jako pierwszy próg do samobójstwa. Polecam lekturę Sartre'a.

Opublikowano

doskonale pan wie że chodziło mi o alfabet morse'a ,po prostu zle to napisałem a czepia się pan dlatego że jest pan po prostu złośliwy jak zawsze .a dlaczego napisałem morse'em ano dlatego przyjacielu że wszystko może zawieść w życiu każdy rodzaj przekazu lecz nie alfabet
morse'a bo choć prymitywny to doskonały zarazem i niezawodny.nie interesuje mnie lektura
Sartre'a mam własne zdanie na ten temat człowiek wierzący panie kolego ,naprawdę wierzący a nie tylko z nazwy i zarazem zdrowy na umyśle choćby nie wiem jak bardzo byłby załamany
z pewnością z własnej woli nie skazałby się na wieczne potępienie dlatego postawiłem znak równości w cudzysłowiu oczywiście między myślą samobójczą a brakiem wiary.mam do pana prośbę jeśli nie podoba się panu to co piszę to niech pan nie czyta a jeśli się pan już zdecydował przeczytać to niech pan to robi ze zrozumieniem i wtedy po przez ewentualną krytykę postara się coś wnieść bo jak narazie po prostu za każdym razem się pan powtarza i nie chodzi tu tylko o moją osobę.po za tym zrozumiałby pan również to że ateizm nie jest żadnym progiem jak pan sobie ubzdurał(nie wiem na jakiej podstawie pan zresztą tak stwirdził czytając ten utwór)tylko wynikiem samobójczych myśli czy też czynu samobójczego(oczywiście wynikiem wówczas gdy się do tej pory uważało za człowieka wierzącego) w przeciwnym wypadku słowa ,,myślą mową ,uczynkiem i zaniedbaniem'' nie miałyby najmniejszego sensu,przepraszam mają dla ateistów,chyba że sądzi pan że człowiek głęboko wierzący jest w stanie poświęcić całe swoje pośmiertne życie tylko dlatego że na ziemskim padole mu się nie powiodło.

już kiedyś panu napisałem nie każdy może być takim geniuszem jak pan!

pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Niektórzy uważają, iż w tym jest clue poezji, ja się z tym nie zgadzam, ale życzę po prostu, by szukać w dobrym miejscu. Nie zamykać się. Pzdr.
    • Wygnanie z Raju. Albo Cztery wesela i pogrzeb. (szkocka orkiestra) Pzdr :-)  
    • Szedł z nisko pochyloną głową poboczem pola, piaszczystą drogą. Szedł. Idzie obok kartofliska, które okrywa potok wieczornego słońca. Cały w pomarańczowej zorzy. Chłopski malarz. Namalował świat: bydło na rżyskach i pajęczyny babiego lata. Drżące. Sperlone kroplami rosy.   Wiesz…   Jesteś tu jeszcze?   Idę i jestem tutaj. Idę tak, jak szedłem wtedy, pamiętasz? Niczego nie pamiętasz. Już nic nie pamiętasz i nie widzisz, gdyż twoje oczy.   Martwe. I takie zimne zimnem kamienia. Bladego marmuru wyciosanego wieki temu dłutem nieznanego rzeźbiarza…   Ale znowu idziemy razem. Idziemy tak, jak moglibyśmy iść we dwoje. Tak jak moglibyśmy…   Idziemy. Idziemy. I idziemy raz jeszcze…   Stawiamy kroki powolne, jakby w zadumie. Idziemy jak ten sen śniony nagle nad ranem. Jak ta widziadlana korektora zdarzeń, co chwyta za gardło jakimś ciężkim westchnieniem.   Wypiłem trochę, to prawda. I wypiłem raz jeszcze, wznosząc toast za ciebie. Za nas…   Dlaczego milczysz? Spójrz, wznoszę kielich… E, tam, kielich, butelkę całą. Wznoszę ją pod światło wieczornego słońca.   I przez szkło przesącza się światłość pomarańczowa. Nadciągający wieczór. I przez szkło, przez płyn przejrzysty, przez te szkliste turbulencje spienionych majaków…   Napijesz się ze mną? Patrz, jest jeszcze trochę. Widzisz. Nie widzisz. Ale ja, widzę za ciebie.   Nie wypiłem do końca, albowiem chciałem… chcę zostawić tobie.   Stoję w otwartym oknie i patrzę. Wiatr szarpie gałęziami kasztanów. Szeleści liśćmi.   I szepcze. Szepcze. O, mój Boże, jak szepcze…   Na stole leży talerz. Mży cały w pozłocie kryształowy wazon z wetkniętym bukietem czerwonych róż. I te róże. Te róże czerwone…   Choć, napij się ze mną. Na stole lśni butelka. Podnoszę ją, aby wznieść…   Wiesz, był tu przed chwilą mój ojciec. Przyszedł zza grobu, aby się ze mną napić. Nie mówił nic, tylko patrzył. I patrzył tryni swoimi oczami.   Takimi oczami zasklepionymi czarną ziemią jak u trupa. Był i znikł. Nie powiedział ani słowa…   Kielich stoi nadal. Mój i jego. Jego i mój… Był i nie ma, choć przed chwilą jeszcze…   Wiesz, ćwiczę wirtuozerskie szlify chorobliwej fantasmagorii. I próbuję przecisnąć się przez ścianę. Atomy mojego ciała łączą się z atomami tynku, zaprawy murarskiej i cegieł.   Lecz nie mogę. Utykam, gdzieś pomiędzy. Nie potrafię przebrnąć jeszcze tej otchłani czasu. Choć jestem już bliski poznania tajemnicy przemieszania się w czasie.   Wiesz, to jest w zasadzie proste. Bardzo proste… Wystarczy tylko…   Zamykam oczy. Zaciskam szczelnie powieki. I widzę jak idzie ten malarz chłopski i maluje odręcznie dym płynący z łęciny, nad lasem idący...   Mimo że cierpi na bóle głowy i zaniki pamięci.   Ogląda swoje dłonie, palce. Licząc odciski, rdzę z lemieszy zdziera.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-08-10)    
    • Oryginalne, wakacyjne porównanie podróżnicze :-) Głębokich rozmów ze swoim wnętrzem ciąg dalszy :-) Pzdr.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Piękny komentarz, jest w nich wiele Twojej wrażliwości - co ten pierwszy list, o którym pisałaś, zdziałał, co poruszył ! Dziękuję :-)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...