Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

znowu zaznaczyli na mnie
błąd tępym narzędziem słów
rdzawe kolce zostały
pod skórą zaciskając zęby
patrzyłam jak każdy
wbijasz głębiej
a za drzewami
zrobiło się jak u mnie-
mahoniowy blask
ostatniej chwili dnia
trzymał mnie za rękę

a potem nie zmartwychwstałam...

Opublikowano
mahoniowy blask
ostatniej chwili dnia
trzymał mnie za rękę


to i sie podoba reszta tak mnie nie przekonuje,
(co nie znaczy że jest zle!) poza tym ok. pozdr:)
Opublikowano

dziękuję za poświęcenie czasu i komentarze:)
bardzo się starałam-znów wyszło jak zawsze:) nie porywam odkrywczością-wiem:)

pozdrawiam cieplutko i zapraszam do siebie następnym razem!!
ER

  • 4 tygodnie później...
Opublikowano

znowu zaznaczyli na mnie błąd
tępym narzędziem słów
rdzawe kolce zostały pod skórą
zaciskając zęby patrzyłam
jak każdy wbijasz głębiej
a za drzewami
zrobiło się jak u mnie-
mahoniowy blask
ostatniej chwili dnia
trzymał mnie za rękę

a potem nie zmartwychwstałam...

Ale też nie wypełnia cię pustka. Czytam ciebie bez zmęczenia i jakiegoś trudu, który często towarzyszy mi na tym forum.
Pozwoliłem sobie na pewne przeróbki, bardzo małe, ale dla mnie jakby wygładzające styl. Bo po co szatkować myśli i gmatwać odbiór? A może się mylę???

Pozdrawiam ciepło Piast

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Bożena De-Tre    Miło mi, Bożeno. Dziękuję za wizytę i czytanie. Mam nadzieję, że teraz zainteresują Cię również poprzednie rozdziały.     Wszystkiego pozytywnego i wspaniałego oraz radosnego z okazji imienin.     Pozdrawiam serdecznie.     
    • delikatne metaforyczne opisanie zachowań społecznych   choć w tle wiadomo jest bezpiecznej no to niestety bywa nudno iść zawsze z przodu i przed postępem lub tworzyć postęp bywa trudno   być jak Tarełkin* rewolucyjnym i według siebie praw przestrzegać  a demokracja nie jest dla innych tylko dla swoich i kiedy trzeba   *Tarełkin - bohater komedii Śmierć Tarełkina autor Aleksander Suchowo-Kobylin
    • Uśmiechnął się w odpowiedzi. Założył podniesiony z płyt peronu plecak i wysunął do góry uchwyt walizki. Po czym, ująwszy go lewą dłonią, sięgnął do mojej. Poczułam się ważna i doceniona. Szanowana.    - Traktuj mnie zawsze z szacunkiem - pomyślałam. - Tak, jak teraz. Potrzebuję tego.     Zastanowiłam się, czy wyrazić na głos to moje pragnienie. Zawahałam się. Po chwili uznałam, że zaczekam z tym na inny moment. Lepszy - chociaż ten był dobry. Ale - rozważyłam szybko - lepiej będzie u mnie w domu. Przy spokojnej rozmowie.    - Milanka? - zapytał. - Twojego synka, jak pamiętam?     - Tak, mojego synka - odpowiedziałam, opanowując się, aby nie spuścić wzroku i aby spojrzeć Jerzemu w oczy. - Mojego ukochanego z 30. Czerwca dwa tysiące dwudziestego roku. Wtedy go urodziłam... - dodałam tytułem wyjaśnienia.    Znów się uśmiechnął.    - Coś za dużo tych uśmiechów - moje obawy uparcie dorzuciły swoje kolejne zupełnie achciane trzy grosze. - Hm! - zgrzytnęłam na nie wewnętrznie.     - Z przyjemnością go poznam - powiedział, ścisnąwszy mi dłoń trochę mocniej. - Czyli ma już prawie pięć lat.    - Prawie - potwierdziłam.     Zszedłszy z peronu, skręciliśmy w lewo, w ulicę położoną ukośnie do torów. Szłam obok niego zamyślona: raz zapytująca siebie, czy postępuję właściwie i czy to wszystko ma sens, tak logiczny, jak uczuciowy i rodzinny, a zaraz po tym uspokajająca siebie twierdzeniem, że przecież wymowa faktów jest oczywista, w końcu widzę, co się dzieje, a zinterpretować mogę je w jeden tylko sposób: pozytywny. Ale co, jeśli to zmieni się w przyszłości? Jeśli...    Jerzy też milczał, idąc obok mnie. I zapewne domyślając się mojej wewnętrznej walki.     - Zobacz, jak wokół robi się zielono - przerwałam ciszę między nami, w oczywisty sposób anaturalną. - Drzewa i krzewy budzą się do życia po, można rzec, zimowym śnie. I jak Słońce grzeje. Jest tak miło i ciepło...    Popatrzył po właśnie wspomnianych, mijanych krzewach i drzewach.    - Istotnie, robi się zielono - powiedział powoli. - Jest słonecznie i ciepło. Ale chyba myślisz przede wszystkim o czymś zupełnie innym.     Znów poczułam się niepewnie. Dłuższy moment zastanawiałam nad odpowiedzią.     - Tak, Jerzy - odparłam, postanowiwszy przyznać mu się do rozterek i wahań. - Nie tyle zastanawiam się, czy to wszystko dzieje się naprawdę, bo przecież widzę to, co widzę, słyszę od ciebie to, co słyszę i czuję to, co czuję... w tym twoją dłoń, ściskającą moją. Ale myślę o tym, co zdarzy się później. Co będzie z nami? Jak długo wytrzymasz ze mną? Jestem trudna, a w każdym razie bywam taka w codziennym byciu. Tak, prawda: przedstawiłam siebie w zbyt ciemnych barwach... domyśliłeś się, że celowo. Ale ja to ja. Ale jest i Milanek: czyli uwaga i obowiązki. Przyzwyczaiłeś się do wolności w znaczeniu, że nikt ci mówi, co trzeba zrobić i co kiedy. Teraz to się zmieni, będziesz miał na głowie nas oboje. Na pewno tego chcesz? - zatrzymałam się, zadawszy o pytanie. Czując, że moja ręka zostaje z tyłu, gdyż Jerzy zatrzymał się wcześniej. Tuż przede mną. Obejrzałam się nań, wciąż trzymając jego dłoń.    - Jerzy?    Miał dziwną minę. Na wpół poważną, na wpół rozbawioną. I z tą miną spoglądał na mnie. Wydało mi się, że tym, co dostrzegam w jego oczach, jest właśnie rozbawienie. Oprócz zdecydowania, rzecz jasna.     - Na pewno tego chcę - odpowiedział, postawiwszy walizkę na chodniku i sięgnąwszy po moją prawą dłoń, aby zamknąć ją w uścisku swoich palców. - Co zaś tyczy się twojego zdania, że będę miał na głowie was oboje - tu akurat nie zgadzam się. Milanka będziemy mieć na głowach obydwoje. Ty natomiast jesteś zaradną osobą: świetnie zorganizowaną i dobrze radzącą sobie w życiu. Skąd więc akurat ta obawa?    Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Nawet nie mogłam wiedzieć ani być pewną, gdyż myśli nagle zakłębiły mi się w głowie, tworząc w umyśle coś, co dzisiaj nazywa się trudnym do ogarnięcia. Stałam jak wrosła w ulicę, wpatrując się weń pusto. Spojrzeniem, które nagle straciło wyraz.     - Stąd - odrzekłam bardzo powoli, wyłuskując z myślokłębowiska te potrzebne i mozolnie dobierając do nich słowa - że... że... mam czasem kłopoty sama ze sobą - wyrzuciłam z siebie część prawdy, której przecież i tak już się domyślił. - Że pracuję sama ze sobą i bywa, że idzie mi to z trudem. I że trzymam się, bo muszę. Dlatego... dlatego stwierdziłam, że będę wobec ciebie taka, a nie inna... a raczej, że mogę taka być... być a właściwie bywać. I że nie wiem, jak to będziesz znosił. Ani jak długo. Ty też nie wiesz, bo i skąd miałbyś to wiedzieć? Skąd?! - nagła emocja sprawiła, że podniosłam głos.    Podszedł do mnie wolnym krokiem, niwelując odległość. Jeszcze dwa kroki... - zaczęło robić mi się chłodniej - jeszcze jeden, a stanie przede mną, spojrzy mi w oczy i... zobaczy w nich lęk! Co wtedy?! Nie mogę mu na to pozwolić! W każdym razie jeszcze nie! Wiedząc, że na  ucieczkę jest za późno - i to od dawna - zacisnęłam powieki. Uświadomiłam sobie, że stoi tuż przede mną. Czekałam: obejmie mnie i przytuli, czy nie? Najwidoczniej uznał, że w tej sytuacji byłoby to zbyt płytkie i nic rozwiązałoby. A jeśli nawet, to tylko na chwilę. Chociaż przecież ta właśnie chwila między nami jest jedną z najważniejszych.     Za to usłyszałam ciepłe i zachęcające słowa, wypowiedziane tak, jakby wszystko przyszłe między nami miało od nich zależeć:     - Aga. Otwórz oczy i spójrz na mnie.      Voorhout, 16. Marca 2025
    • Pięknie, bardzo plastycznie, odczuwalnie :) Ja akurat z tych organizmów, co to przedwiośnia i wczesnej wiosny nie lubieją ;p    Pozdrawiam :)   Deo
    • @poezja.tanczy, z podziękowaniem :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...