Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

         Trzy papryczki

 

choć chęci gorące odwagi brak
o nic już nie zapytam
może pozdrowię

słów kiedyś niepowiedzianych
nigdy się nie dowiem
minione chwile w pamięci zapiszę
by łańcuch wspomnień nie pękał
choć ogniwa w nim takie nietrwałe

wtopię się w trwającą ciszę
zamarzę o podróży dalekiej
i wtedy zatraci się czas

a gdy z obłoków na ziemię powrócę
by życiu spojrzeć w twarz
do ręki trzy papryczki wezmę
i cicho powiem
już do kuchni czas

 

 

 

 październik, 2005

 

 

 

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Opublikowano

hm, jak by tu podejśc

Choć chęci gorące odwagi brak,
chyba juz o nic nie zapytam,
może pozdrowię...

po tym zrobiłbym przerwę, efekt aliteracji wyszedł, te "chęci gorące" - taki epitet stały

słów kiedyś nie powiedzianych
juz nigdy się nie dowiem. - to mówi już samo za siebie

Minione chwile w pamięci zapiszę,
by łańcuch wspomnień nie pękał
choć ogniwa w nim takie nietrwałe... - są jakies reminiscencje z tym motywem wspomnień

Ogólnie nieszablonowa jest puenta, zatem do pracy:)
Pozdrawiam.

Opublikowano

trza przyprawy do tej strawy, bo tu mało zabawy
dużo angielskiego ziela się w tym tekście poniewiera -
to nie jest rewela; (to ci z 15 ziarenek będzie) są wszędzie!

jeszcze tylko gramaturę odważyć i zasmażkę wchrzanić
zamieszać i nie wieszać się

tak wyważone danie już nie będzie takie tanie

smacznego :P

Opublikowano

Stasiu...spodziewałam się tego pytania..:)...trzy papryczki musiałay byc zawarte w treści tego "dziełka"...bo choć nie dotyczną dosłownie warzyw ( w tytule).... na końcu wiersza przypomniały
mi o zwykłych codziennościach , dlatego dałam je jeszcze tam, tyle ,że już w innym znczeniu.
Zaraz to porozdzielam.. czy lepiej..? dzięki ,że wpadłaś.

Michale... dzięki za dobre słówko..:)

Arku, tego wiersza będe bronić, jak tylko potrafię... każda część ma dla mnie ogromne zanczenie....a za pochwałę zakończenia dziękuję.

Cassiel...do tego zasmażkę..?..ani mi sie waż...tu nie ma na nią miejsca.. ;)

Pozdrawiam Was serdecznie...:)

  • 5 miesięcy temu...
Opublikowano

Objadamy sie przy pisaniu wierszy i to pewnie małymi papryczkami na ostro :) Wiersz mi się spodobał za to że i za to także ale przede wszystki już podobny wiersz słyszałem i jestem pewny że to był twój wiersz tylko że w innej formie napisany. Ale jeśli mam zostawić opinię to nie objadaj się przy pisaniu :) Ostatnie i pierwsze wersy na plus mogłabyś popracować z tym łańcuchem wspomnień jakich ?tych nietrwałych ?ale jak już mówiłem całość na plus - Pozdrawiam Jacek

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Cały czas sądziłam ,że Sunny to kobieta.. przepraszam najmocniej..:)

Cieszy mnie ,że wiersz przypadł Ci jakoś do gustu i uwierz, nie podjadałam niczego, gdy go pisałam. Łańcucha wspomnień nie zmienię,
wybacz, bo właśnie dzięki niemu ten wiersz w ogóle powstał, każda cząstka wiersza to moje wspomnienia. Dziękuję i jeszcze raz przepraszam, żebyś nie pomyślał, że lekceważę "wpisowiczów"...:) Pozdrawiam.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Na początku zostawiałem opinię dla "autora(ki)" a teraz sprawdzam czy wyrażam swoje zdanie o kobiecej poezji czy o męskim pisaniu :) Miło mi Krysi mam na imię Jacek i nie chciałbym abyś zminiała swoich wspomnień ... no może tylko te których nikt już nie pamięta lub które nie są warte wspomnień. Pozdrowienia i do zobaczenia :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • milczenie  wplata się w myśli  chciałoby powiedzieć …   nikt nie słucha nie widzi  bólu cierpienia wojen  obok i nie tyłko    życie płynie wartkim nurtem  i na betonie  w szczelinach rosną kwiaty    świat dostrzega tylko siebie  swoje ja  i jeszcze  jeszcze poucza    a my  nam trudno znaleźć klucz  aby się wypowiedzieć    7.2025 andrew   
    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...