Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

PRAWDZIWA SZTUCZNOŚĆ

była noc – Ktoś zgasił słońce
część gwiazd się przepaliła
i tylko świetlówka księżyca
lśniła energooszczędnie
przez tekturowe drzewa
przeświecała jasno Mistyfikacja

powoli odsunąłem wieczko swojego pokoju
wszedłem ostrożnie do środka
i usiadłem obok siebie
patrzyłem na swoje szklane oczy
oglądające dyktę świata
i cały byłem Sztuczny. Prawdziwie Sztuczny.

Tego wieczora napisałem w swym dzienniku:
O ileż lepsza jest Prawdziwa Sztuczność od sztucznej prawdy?

Opublikowano

Witaj.Treść mi się podoba.Duże litery bym zlikwidowała.Ja wiem ,że na te wyrazy
ma być zwrócona szczególna uwaga przez czytającego;
Myślę,że zakończenie spełniło swoją rolę. Serdecznie pozdrawiam. EK

Opublikowano

W moich oczach te duże litery są niezbędne, gdyż - wśród wszystkich innych małych liter - zaznaczone są nimi byty bezwzględnie prawdziwe, jakby zewnętrzni poruszyciele, którzy sztuczni być nie mogą, a muszą być prawdziwi. Bo ja, tak w ogóle, filozof z zamiłowania jestem, stąd przy okazji wiersza pobawiłem się w ontologię ;)

Opublikowano

wielkie litery w ogóle nie są potrzebne, chyba, że zakłada pan iż czytelnik jest intelektualnym idiotą, wcale takie podejscie by mnie nie dziwiło, ale biorę też pod uwagę że może choć jeden nie jest.
troszkę ża dużo "siebie" w tym tekście, choć ogólnie oceniam na plus, to nie mogę powiedzieć zeby pana wiersz ujął mnie jakąś szczególną oryginalnością (poza tym brak polskich znaków w tytule- można poprosić o pomoc moderatora, na pewno poprawi)

pozdr. a

Opublikowano

Kiedy wpisałem tytuł z polskimi znakami, wyskoczyła mi informacja, ze tytuły nie mogą zawierać dużych liter i polskich znaków. Trochę mnie to zdziwiło ale co tam, nowy jestem i nie będę marudził. Żeby uniknąć nieporozumień zamieściłem tytuł nad zasadniczą treścią wiersza - i tam polskie znaki jak najbardziej są. Wielkie litery nawet.

A to, że Bóg piszesz wielką literą, albo Polska albo Afganistan, to dlatego, że uważasz czytelnika za idiotę? Czy moze dlatego, że są to nazwy własne lub określenia bytów wyższych, abstrakcyjnych? Bo idea państwa też jest bytem abstrakcyjnym. Koniec dygresji - zdania o wielkich literach nie zmienię ;)

Pozdrawiam.

Opublikowano

w takiem razie Słońce, chyba też uznajemy za nazwę własną ? - czy się mylę?

ja nie używam w wierszach w ogóle wielkich liter, ale to inny styl pisania, nie mam zamiaru się wykłócać, pana zdanie, oczywiście szanuję, choć uważam że wiersz na tym traci.

Opublikowano

Oczywiście, że Słońce, zwłaszcza w zneczeniu astronomicznym, czyli jako naszą ukochaną i najbliższą gwiazdę, piszemy wielką literą.

Ale.

Pragnąłbym zwrócić uwagę na to, ze słońce z wiersza nie jest naszym Słońcem, jest słońcem sztucznym, jest żarówką, którą ktoś może zgasić. Nie jest Słońcem, jest słońcem. Tak samo jak wszystko inne pisane z małej litery.

Natomiast Ktoś, Mistyfikacja, Sztuczność - to są rzeczy, które w tym sztucznym świecie energooszczędnego księżyca i przepalonych gwiazd są prawdziwe, są z Zewnątrz. Bo jeśli świat jest sztuczny, to musi czuwać nad nim Ktoś, kto jest prawdziwy. I tylko ten Ktoś, Sztucznosć i Mistyfikacja - to jedyne wyższe, abstrakcyjne i prawdziwe byty w przedstawionym w wierszu świecie. Jak mówię, nie jest to tylko kwestia fanabaerii, nie jest to tylko kwestia ortografii, to jest kwestia teorii ontologicznej, którą chciałem w wierszu zamanifestować.

Ja też rzadko używam wielkich liter w wierszach, ale to jest wyjątek. Bardzo przemyślany i jak najbardziej - w moim autorskim umyśle - usprawiedliwiony.

BTW: głupio się czuję jak mi mówicie per "Pan". Oczywiście nie uraża mnie to w żaden sposób, nie mniej jednak mam dopiero 18 lat, w związku z czym "panowanie" można sobie z czystym sercem odpuścić - nawet lepiej. Natomiast gdybym sam komuś umniejszył pomijając formułkę "Pan", proszę mi wybaczyć.

Opublikowano

różnego rodzaju Fora poetyckie nauczyły mnie używać grzecznościowej formy, bo nigdy nie wiadomo kto siedzi po drugiej stronie, ale oczywiście możemy z tego zrezygnować :)

co do wielkich liter, to każde z nas ma swoje zdanie, więc chyba na tym zakończymy:)

pozdr. a

Opublikowano

Bardzo, badzo! Klimat sie udziela.
Tylko zlikwidowałbym "wirtualny". Zdecydowanie bardziej wole świat "tekturowy", a to nie to samo:) Lepiej sie kojarzy.
Duże litery zamienic na takie mniejsze.
ano.
papa

Opublikowano

piernik - tekturowy !!!!!!!

to jest to czego mi brakowało!!!!!!11 właśnie tego słowa!!!!!!!!!!! bo "witrualny" nie pasuje faktycznie i od samego początku to czułem, a wiersz ma dobry rok już. Olśniło mnie. Mogę zmienić czy rościsz sobie prawa?

Opublikowano

Ale masz przeciez w tym wierszu tekturowe drzewa.
Nie moja zasługa.
Ale wirtualny nie pasuje absolutnie. Już lepiej plastikowy, z betonu, drewniany, dżinsowy, skórzany, wiklinowy, metalowy. Nie wiem, cokolwiek.
papa

Opublikowano

Filozof ze mnie z zamiłowania i przykro mi bardzo, gdy słowo "filozof" nabiera w czyichś ustach zabarwienia pejoratywnego. A że za pośrednictwem internetu zabarwienia nie da się jednoznacznie ocenić, stąd - swym zwyczajem - przyjmuję, że w powyższym przypadku słowo "filozof" miało być nawet pochlebne. A przynajmniej - neutralne.

A nowych wierszy doczekacie się jak tylko miną mi limity, bo mam tych utworków trochę. W zasadzie to zastanawiam się, czy nie publikować na "Poezji współczesnej", bo początki mam już chyba za sobą, ale co tam. Nie wątpię zresztą, że wielu innych tu (na forum "początkującym") piszących ma dalece większe doświadczenie niż ja, stąd lepiej będzie, jak pozostanę tu, gdzie jestem.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha. Rzeszów 24. 07.2025
    • Moim*             zdaniem: Świat Zachodu jest po prostu w stanie głębokiego kryzysu, a źródłem jego klęski jest nieodróżnianie tego - co realne,  rzeczywiste - od różnego rodzaju kalek ideologicznych - czy wręcz propagandowych i w tej chwili najpilniejszą rzeczą, którą Świat Zachodu ma do odrobienia i wszyscy ci - co chcą być odpowiedzialnymi politykami - muszą zrozumieć - jak bardzo zideologizowane jest myślenie ludzi Świata Zachodu i przez to - jak bardzo odklejone jest od realnej rzeczywistości, zrozumienie - jak często osoby w swoim subiektywnym mniemaniu chcą dobrze - na przykład: walcząc o demokrację i o prawa człowieka - są tylko i wyłącznie marionetkami w rękach tych tworzących ideologie i za fasadą pięknych haseł są ukrye - bardzo i bardzo i bardzo brutalne interesy...   Magdalena Ziętek-Wielomska 
    • @Marek.zak1Dziękuję, że zajrzałeś. Opowiadanie jest prawdziwe, a puenta - też. No może zależy jeszcze od tego,  jak głębokie i silne jest uczucie. Jeśli powierzchowne i płytkie, to spływa jak woda po kaczuszce. 
    • @Alicja_WysockaZ perspektywy czasu, takie wydarzenia "zatrzymują" dzieciństwo, zakowiczają się w pamięci. A Twoja refleksja na końcu - super!  Moją najładnieszą sukienkę zniszczyła w podstawówce koleżanka z klasy. Przyszłyśmy na zabawę andrzejkową w takich samych kreacjach, ja się uśmiechałam a ona wzięła sok pomarańczowy i mnie oblała. Pamiętam, jak wówczas przeleciała mi myśl przez głowę: normalnie jak w amerykańskich filmach! Miałam na myśli oczywiście te filmy dla nastolatków. :))) 
    • @Gosława Masz rację.  Opowiem Ci, jak zajęta byłam prasowaniem, nagle zaniepokoiła mnie cisza, myślę sobie,  co się dzieje? Schodzę na półpiętro, a chłopcy wyciągnęli z piecyka, który zwie się 'koza' - szufladę z popiołem. Popiół szczęściem był już zimny, ale mnie zrobiło się gorąco. Całą zawartość, rozsypali po pokoju, gdzie się dało, garściami na dywan, na fotele, na podłogę. Wiesz ile było sprzątania? Nie wciągniesz przecież popiołu do odkurzacza. Nawet kilkukrotne mycie podłogi - to za mało. Ufff...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...