Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

(Z cyklu: Cuda w Lesie Księżnej)

jak tego PSA panie przeczytałem
to do profesora panie rewiński moja mówi
ja tysiąc pięćset do fartucha od razu

to z czwórki do jedynki panie zaraz
er ha panie minus zero psia krew znależli
i na stół panie rewiński

a ta od eutanazji czy jak tam
pyta panie czy uczulony
to ja pięćset do niebieskiej kieszeni

a jak te lasery panie porobiły swoje
to moja całowała i płakała
nie mogłem a ona panie rewiński taka sama była

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Ziemia parzy, dymi gorącem, popiołem, tłuszczem lata.   Idę goły, tylko w jeansach, mokra ziemia między palcami, liście przyklejone do żeber, szeleszczące jak wąż, jak skóra, którą zrzucam, jak wspomnienie, które trzeba rozszarpać, które płonie pod paznokciami, które gryzie język, które mnie ciągnie w dół, w głąb, w głąb pulsującej ziemi. W lustrze kałuży widzę twarz nieznajomego, nie swoją, oczy brudne od torfu, uśmiech pełen pleśni, deszcz, zimny, ślepy, żrący, wgryza się w ramiona, w kark, w pamięć, spływa po mnie jak po kamieniu, wnika w mięśnie, w kości, słyszę, jak pod skórą pękają naczynia, jak struny skrzypiec, które stroi wilgoć, jak dźwięki, które drapią uszy i język jednocześnie. Czuję ziemię, która mnie chce, ciągnie, wciąga, wdycha aż pod język, wgryzam się w jabłko, kwaśne, twarde, z robakiem, sok ścieka po brodzie, smakuje krwią i jesienią, życie trzeba gryźć aż do kości, aż zęby stukną o pestkę losu, aż język będzie krwawić od prawdy, aż oddech stanie się kurzem, aż ciało będzie ziemią, a ziemia ciałem. Liście lepią się do pleców, tatuaże gnicia, znaki rodu, które pamiętają, że wszystko, co rośnie, musi zgnić, żeby było prawdziwe, wiatr świszcze w gałęziach, szczeka, warczy jak stary pies, który śni o słońcu, ziemia oddycha pod stopami, pulsuje, jakby miała serce, które bije w moim, jakby chciała mnie połknąć, wypić, wciągnąć w siebie całego. Pozwalam jej. Niech mnie gryzie, niech mnie pije, niech mnie przyjmuje, niech zrobi ze mnie sok, błoto, zapach grzybów, niech się we mnie przegląda jak w kałuży po burzy, niech mnie rozpruje światłem i zimnem, aż pozostanę samym tchnieniem, aż wszystko co mam, stanie się częścią gnijącej jesieni. Świat się żarzy od środka, w komorze serca płonie ostatni ogień, pełen, dziki, gotowy wybuchnąć, chcę więcej - więcej pogryzionego słońca, więcej błota, zimna, tchu, niech mnie rozpuści w swoim świetle, aż pęknę i ozłocę się gnijącym blaskiem, aż oczy wypalą się ogniem, aż język stanie się ziemią. Śmieję się cicho, bo nawet śmierć tu pachnie ciepło, bo nawet śmierć smakuje życiem, bo nawet w gniciu, w błocie, w deszczu jest szał, jest dzikość, jest JA, który drapie świat i pozwala światu drapać mnie.
    • @Gosława Reniu ;) Cudowny, zjawiskowy opis ! Twoja niezwykła wrażliwość na piękno natury i ten archaiczny, muzyczny język sprawiają, że to jest poezja najwyższej próby. Po prostu......z szacunku chylę czoła :)
    • @Alicja_Wysocka Cudowna koncepcja! To jest właściwie instrukcja obsługi domowego szczęścia. Pięknie i z wyobraźnią, czuć ciepło w każdym z tych słownych kątków.
    • @Gosława Ależ pięknie utkałaś obraz porannej mgły! Cudna poezja i język - choć archaiczny, nie brzmi jak stylizacja, lecz jak naturalny głos kogoś, kto naprawdę tak myśli i czuje. Szczególnie urzeka mnie to, jak umiejętnie połączyłaś sacrum z profanum - mgła jest tu "bladolicą panną" o takiej "śliczności że ino zginać kolana", niemal jak objawienie boskie, a zaraz potem ta sama mgła "połechta senne listeczki dziórawca" i "włazi w czerń" skiby. To spojrzenie pełne czci wobec natury, ale jednocześnie konkretne. Uwielbiam szczegóły: "żółtowdzięczną nawłoć", "dziórawiec", "witkowe kosze", "kapuściańskie ogłowki" - to słownictwo smakowite, jakby wyjęte z pamięci wsi, która jeszcze pamięta swoje stare nazwy i słowa. Wiersz płynie jak opowieść, która nie spieszy się, która smakuje każde słowo. Piszesz tak, że czuć wilgoć porannej mgły i słychać szczekanie psa na progu. Pięknie!
    • @huzarc   Wspaniała, trafna metafora! Połączenie poezji z cegłą - genialne ujęcie realizmu i odpowiedzialności.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...