Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kolejny raz ja. Kolejny raz bez konstrukcji. Bez weny, początku, więc tym bardziej bez końca - choć z życiem o to trudniej.
Przeżywam rozdarcie między światem krwi i półkrwi. W nadziei. Oczy mam zbluzgane przez kochających szarość światła. Ocieram się o szkielet bezdomnych, których ręce zatopione są w mojej głowie. Zapadnięta gdzieś na podłożu prawdy. A światło, które miałam wchłaniać pozostało nieodbite. I żal.
Kiedy byłam mała rozłożyłam na podłodze kilka kartek papieru i położyłam się na nich. Potem poskładałam wszystkie, razem z włosami, które mi wypadły i razem z czasem poświęconym na życie-marzenie. Uczyłam się żyć sama.
Czuję, że trzeźwieję. Dziś poszłam nad jezioro. Jak zwykle cichą, leśną drogą. Zabrałam kartki ze sobą. Najpierw zmoczył je deszcz. Potem na rozstaju dróg wpadły do błota. Jedną porwał wiatr, inna przykleiła mi się do buta. Resztę podniosłam i zaciśniętą dłonią pełną mojego życia dotarłam na ławkę nad jeziorem. Ręce ociekały mi błotem i niebem. Z oczu leciały krople krwi. To był 9 dzień.
Wróciłam i odeszłam gdzieś w kąt. Wszystkie parametry nędzy łamały mi palce. Nie mogłam pisać. Swojego życia. Na tej rzekomo białej kartce, którą dostałam. Wcale nie była biała, czysta ani pusta. Stała się taką dopiero po kąpieli w nadziei i wybaczeniu. Codziennie muszę się uczyć, że istnieją takie słowa. Mogą funkcjonować jako mentalne mydło. Też z ludzi.
Zapisywałam dni niebem. I tak było dobrze. Później dali mi do ręki długopisy, które skrzywiły mi kości. Kości mojej duszy. I serca. Zbudowanego jakby z zapałek. Wypalonych zapałek…
Widzę tutaj. Dziesiątki chodzących parszywych kłamstw, rozmnażających się w każdej minucie ucisku. Rodzący się nefilimowie osaczają grób słońca. Trumna zbita nie z desek, a z ludzi. Otwiera się na czas krzywoprzysięstwa.
Najgorzej jest przecież być takim samym. Jak ktoś, coś, nieważne. Bo nie warto. Poprzebijane gwoździami członki ich ciał ociekają słowami wypowiedzianymi przez kogoś innego. Słowami zabarwionymi na każdy odcień nieistnienia. Smak ich duszy wymyślony…
Ktoś mnie pytał, o czym marzę. Zanurzyć się w wodzie. Tyle na początek. Potem pływać już wiecznie. Bo tylko wieczność mnie interesuje.
Postrzał nieodpartych znaczeń. Moja klepsydra to Gabor.
Nieistniejący pierwiastek prochu. Jego domu. Domu, z którego uciekł 2 dnia mnie. Odnalazł mnie i nie odszedł nawet wtedy, gdy chciałam go zabić i napawać się widokiem jego zalanej krwią podłogi. Teraz on jest moim katem. Za paznokciami ma kawałki skóry zdartej z mojego umysłu. Karze mi być. Poza granicami pulsu.
Bo co to za wyczyn, kiedy umierający nagle woła, że zrozumiał, co to znaczy żyć. Gdy w strachu i niezrozumieniu końca wybacza i błaga o swoje imię, którego nie potrafił zapisać na ściśniętej w dłoni kartce.
Nie tylko własnej.
Umarłam. Kilka dni po tym, jak przestałam słyszeć bicie serca Boga.
Szmatę, którą wytarli moje życie (moją krew), wykręcili później nad trumną. Kilka kropel zmieszało się z prochem i kamieniami, którymi ciskali mi w głowę.
Dlaczego trzeba tak długo nie oddychać, żeby zobaczyć w końcu powietrze.
Widziałam mój pogrzeb. I szkielet…
…mojego serca. A jednak był. Ocalał. Skóra powoli zaczęła się pojawiać. Wydłubane oczy zakopane obok wróciły na swoje miejsce.
No i jestem. Tak co kilka dni. Bo ktoś mi przeczytał, że to nie upadek decyduje o przegranej.
I miał rację.
10 dzień. Znów listopad. Niedługo nowy wiek. Koniec.
Koniec i początek mnie. Za życia chcę żyć. Zostało jeszcze kilka dni. Niebawem mnie obudzą.

Zaklej mi oczy niebem. Proszę. I w ziemi zakop me stopy.

  • 5 tygodni później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • po pierwsze to gdzieś wyjechać zakręcić wodę zgasić wszystkie światła sprawdzić gaz na odchodne pocałować Chrystuska i ten klucz magicznie przekręcić dwa razy do końca jeszcze szarpnąć klamką na odchodne podróż peron gate bilet oddalam się od codzienności jeszcze chwila i teraz wszystkie nieba świata można rzec poezja w niezdrowym przywiązaniu do podróży zbieram autografy miast szukam siebie jest niedziela za oknem malują się góry żaden dzień nie powtórzy magii tego poranka
    • @ViennaP   Nie pamiętam, pani Agnieszko, a to z jednego powodu - na mnie przypada - jako na jedną osobę - około dwadzieścia osób - piszących i komentujących i czytających, dalej: w dziale kontakty - w smartfonie - mam tylko dwie osoby, oto one: mama i brat i dla pani też jest miejsce, moje dane kontaktowe są publiczne i można je znaleźć - w moim profilu - w eseju pod tytułem: "To Życia Rys."   Łukasz Jasiński    @Nefretete   Wiem o tym: jestem przecież rodowitym warszawiakiem - na świat przyszedłem na Górnym Mokotowie - Madalińskiego i jestem humanistą: zaczynałem od Historii poprzez Literaturę Piękną do Filozofii (patrz: jasinizm - nowatorski kierunek filozoficzny mojego autorstwa - tutaj można znaleźć), prócz tego: lubię geografię, politologię, socjologię, archeologię, prawodawstwo, filmotekę, literaturoznawstwo, architekturę, etykę, religioznawstwo, sport, urbanistykę, filologię, kulturę, muzykę, krajoznawstwo, fotografię, malarstwo, seks oralny i analny i witalny i podróże - uniwersalne gałęzie nauk humanistycznych.   Łukasz Jasiński 
    • Gdy szukasz sensu wśród pustki życia, Ni stąd, ni zowąd – pojawia się on, Jak szczur przyczajony, w cieniu. By rzucić swój urok na ofiarę.   W ciemności jaśnieją czerwone oczy, Płoną, jak dwie latarnie w bezkresnej nocy, Czuje się ich obecność, lecz nie wiadomo, Czy to przyjaciel, czy wróg.   Wtem z  cienia wychodzi,  nie szczur, lecz Czarodziej. W szatach pełnych blasku wkracza na scenę. Bez różdżki w ręku, z błyszczącym wzrokiem. Czas na przedstawienie.   Nie rzuca zaklęć, nie wzywa magii, Jego czar to słów zmysłowa gra. Obiecuje raje, mówi o nadziei, A w jego oczach lśni kłamstwa blask.   Wszystko jest możliwe, powtarza niezmiennie, Wkrótce zbudujemy nowy, lepszy świat. Za tymi słowami kryje się niepewność, Bo prawda umiera, a zbliża się iluzja. Jego wizje jak obrazy malowane, W serca wchodzą, jak strzały w pierś. Wszystko, co mówi, cudownie zagrane, Życie  zamkiem z piasku staje się.   Opowiada o wolności, równości, O świecie, w którym nie ma wad, W jego słowach kryje się bezwzględność, Każda obietnica to ukryty strach. Zamiast prawdy, on rozdaje sny, Zamiast wolności, daje kajdany. Jego świat jest pełen lśniących dni, Lecz w jego cieniu rodzą się rany. A ci, którzy widzą przez iluzję, wiedzą, Że prawda nie jest tym, co on opowiada. Czarodziej buduje na kłamstwie swoje królestwo, A wiara w niego to upadek w przepaść. Więc nie daj się zwieść jego słodkim słowom, Bo Napierała zamienia marzenia w cień. Uwierz w to, co widzisz, nie w to, co opowiada, Bo jego magia wkrótce wyblaknie, jak przeszły dzień.
    • @lena2_

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jak ładnie :)  
    • @violetta   To tylko i wyłącznie pani uczuciowa wiara, która nic nie ma wspólnego z realną rzeczywistością, zresztą: do pani - jako do osoby ograniczonej intelektualnie - nigdy nie dotrze, iż miałem chrzest, komunię i bierzmowanie - mam bardzo złe doświadczenia z wyżej wymienionymi sektami i to samo dotyczy świadków jehowych - oni też są chrześcijanami, poza tym: nie jesteśmy na - PER TY - brakuje pani kultury osobistej, powiem coś pani: nie tak dawno czytałem na Onecie (niemiecka firma multimedialna) - słowiańscy poganie składali ofiary z niewinnych ludzi - tak brzmiał nagłówek, po prostu: niedaleko Płocka znaleziono w ziemi kości dorosłej osoby, dziecka i koński - łeb, jednak: kiedy archeolodzy dokładnie zbadali sprawę - był to niemiecki misjonarz z małą dziewczynką (pewnie pedofil) - mając wcześniejsze doświadczenia z takimi ludźmi - pogańscy słowianie w samoobronie wyrżnęli tych hipokrytów, nomen omen: instynktownie ratując małą dziewczynkę - gwałconą niewolnicę i pochowali w ziemi z szacunkiem - ciało konia wzięli jako pokarm - koninę, prócz - łba... Niech pani nie powołuje jako argumentów - Tory, Pisma Świętego - Nowego Testamentu, Talmudu Babilońskiego i Talmudu Jerozolimskiego i Koranu - wszystko czytałem i to nic innego jak bajki dla dorosłych dzieci, proponuję: pani kupić - Biblię Humanisty.   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...