Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Szyld „Piwnica” był tego dnia bardzo radosny. Kolejny raz odniosłem wrażenie, jakby się do mnie uśmiechał. Literka ‘w’ przybrała kształt szeroko uśmiechniętych ust. Zupełnie jak w dziecięcych bajkach, którymi karmili mnie rodzice za młodu, gdzie martwe przedmioty upodabniały się do elementów ludzkiej fizjonomii. Swoją drogą, gdyby lepiej przygotowano mnie do dorosłego życia, zamiast tracić czas na oglądanie kolorowych pierdół, może nie musiałbym codziennie podążać trasą dom – „Piwnica”.
W środku jak zwykle, najpierw uderzył mnie papierosowy dym, potem zapach spoconych ciał, a na koniec specyficzna atmosfera smutku, która sprawiła, że lokal cieszył się dobrą renomą w całym mieście. Właśnie tutaj zbierała się liczna rzesza przyszłych bezrobotnych, bezdomnych, samobójców i całej maści innych degeneratów życiowych. W tym również ja.
Barmanem od dawna był Kazik. Podobno sam stronił od alkoholu. Był muzykiem i wokalistą w założonym przez siebie zespole. W „Piwnicy” oprócz dodatkowego zarobku, szukał inspiracji do tekstów piosenek. Nie dziwie się, naprawdę wiele ciekawych opowieści i wyznań można usłyszeć od ludzi, u których w żyłach nie krąży już krew, tylko związek chemiczny.
Usiadłem przy barze. Nie lubiłem siadać przy stolikach. Skinąłem na Kazika. Kiedy podszedł, złożyłem zamówienie:
- To co zawsze Kaziu. – Od dawna byliśmy na „ty”.
- Johnny Walker z wodą?
- Jasne. – Może byłem alkoholikiem, ale z klasą.
- Się robi. – Ilekroć tak odpowiadał, przed oczami stawały mi filmy z Wayne’m i Eastwood’em. Piękne czasy młodości, kiedy już sam decydowałem, jakie filmy będę oglądał. To były czasy. Dobre czasy.
- Proszę. Pierwszy jak zwykle, na koszt firmy. – Uśmiechnął się przyjaźnie. Cokolwiek złego można powiedzieć o artystach, nie sądzę aby dotyczyło to naszego barmana.
- Dzięki. Na jednym się nie skończy, więc i tak niedługo podreperuję wasz budżet.
Nic nie odpowiedział. Jedynie uśmiechnął się. Tym razem, jakoś smutno.
Zauważyłem, że kiedy czas odliczany jest kolejnymi łykami jakiegoś szlachetnego trunku, ręka w końcu sama kieruje szklaneczkę do ust. Specyficzny odruch, którego w książkach biologicznych nie uwzględnili. Może autorzy za rzadko przebywają w miejscach takich jak „Piwnica”?
Tego wieczoru usiadł koło mnie pewien jegomość. Pewnie nie zwróciłbym na niego uwagi, gdyby nie jego twarz, która wydawała mi się bardzo znajoma. Nie mogłem jednak przypomnieć sobie skąd. Postanowiłem, więc porozmawiać i wypytać się dokładnie, może wtedy coś się przypomni?
- Widzę, że pan również preferuje Johnniego? – Zacząłem nieśmiało rozmowę. Nie wiem czy udałoby się, gdyby nie fakt, że zamówił to samo, co ja.
- Oczywiście. Jeśli się upijać, to tylko kulturalnie. – Uśmiechnął się serdecznie.
- Mam identyczne zdanie na ten temat.
- Widzę, że są jeszcze ludzie podzielający moje zdanie. Jestem Piotr.
- Adam, miło mi.
- Mi również. – Nie wiedziałem jak dowiedzieć, się czegoś o tym mężczyźnie. Konieczne było odpowiednie pytanie.
- Może to trochę niegrzecznie z mojej strony, ale co robisz w tym miejscu? – Nie dość, iż od razu przeszedłem na „ty”, to dodatkowo w nietaktowny sposób. Jedynym usprawiedliwieniem był mój stan. Z każdym łykiem gorszy.
- Mogę zadać to samo pytanie tobie.
- Ja korzystam z samotności.
- Nie rozumiem?
- Widzisz. Moi najbliżsi przyjaciele wyjechali. Realizują swoje marzenia daleko stąd. A ja zostałem sam, w mieście, gdzie nie ma żadnych perspektyw i już nikt nie ma nade mną kontroli. – Roztoczyłem przed obcym człowiekiem swoją historię.
- Dlatego upijasz się w barze?
- Taki mały bunt.
- Nie masz szesnastu lat, żeby się buntować.
- Wiem. Ale nie umiem przestać. Nie umiem żyć, ze świadomością, że nikt o mnie nie dba.
- Wiesz nawet na zupełnym zadupiu można odnaleźć jakiś sens. Cel.
- Johnny jest moim celem i właśnie go realizuję…
Nastała niezręczna cisza. Próbowałem przemyśleć słowa Piotra. Wyodrębnić zdanie, które mógłbym uznać za banalną maksymę, przyświecającą odbiciu się od dna. Jednak myśli były zbyt chaotyczne lub raczej ja za bardzo pijany.
- No a co z tobą? Dlaczego się tutaj znalazłeś.? – Zapytałem, aby zabić niezręczną ciszę.
Długo nic nie odpowiadał. Patrzył to na mnie, to na szklankę. W końcu rzekł:
- Przyszedłem tutaj, żeby przyjaciół znaleźć.
Zacząłem się śmiać. Nie wiem dlaczego to wyznanie tak bardzo mnie rozśmieszyło. Może przez skojarzenie „Piwnicy” ze słowem przyjaciel? Piotr mocno się speszył moim śmiechem. Dopił swój trunek, zapłacił i już miał odchodzić, kiedy powstrzymując się od śmiechu, spytałem:
- I co, znalazłeś?
Piotr odwrócił się. Z jego zaszklonych oczu bił smutek. Szybko odpowiedział:
- Powiedzmy, że twój cel jest moim przyjacielem. Jedynym…
Wyszedł.
Nie przejąłem się za bardzo jego słowami. Piłem dalej. W końcu trzeba osiągać swoje cele.
*

Następnego dnia obudziłem się z potężnym bólem głowy, co zresztą było do przewidzenia. Kojarzyłem rozmowę z Piotrkiem, lecz później była jedynie czarna dziura.
Wciąż męczyła mnie ta znajoma twarz mojego rozmówcy. Piotr? Znałem tylko jednego Piotra, chodziliśmy do jednej klasy w gimnazjum.
Przeszukałem wszystkie szafy, w poszukiwaniu klasowego zdjęcia. Trochę to trwało, jednak opłacało się. Niski, smutny chłopiec siedzący z boku, to właśnie wczorajszy towarzysz rozmowy. Zacząłem sobie przypominać. Zawsze był nieśmiałym samotnikiem, który żył we własnym świecie. Nigdy naprawdę go nie poznałem.

*

Kiedy dowiedziałem się od Kazika, że to właśnie Piotrek odprowadził mnie do domu, postanowiłem go odnaleźć. Nie umiałem.
On miał już swojego przyjaciela.
A ja miałem cel, którego nie mogłem porzucić.

Opublikowano

Cola z alkoholem tworzy toksyczne związki, nie radzę pić ani Johnniego,ani rumu, ani niczego innego, chyba, że jest się miłośnikiem raka. Co do rozcieńczania whisky wodą moje zdanie jest nieprzejednane - shit.

Opublikowano

tekst w sumie niezły. Tylko znów dialogi kuleją. TEz miałem znim problem bo to niełatwa sprawa, ale jka nie wie sie jak jakis zmontowac to lepiej go opuscic. im mniej dialogów tym lepiej.

"- Oczywiście. Jeśli się upijać, to tylko kulturalnie. – Uśmiechnął się serdecznie.
- Mam identyczne zdanie na ten temat.
- Widzę, że są jeszcze ludzie podzielający moje zdanie. Jestem Piotr.
- Adam, miło mi.
- Mi również. –"

Ten naprzykład jest troche sztuczny i nic nie wnosi.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Choćby najwyższy sąd tu zadziałał  To familijną będzie tak sprawa Nazwisko nieznane ród rozwiedziony  A co ważniejszym jegomość to sprawia Data nieważna koledzy klapą  Małpą odchaczyć a na przybitkę uderzyć łapą   Wywód bez końca poprowadzony Rodowód zwodu już wywiedziony
    • @infelia dziękuję bardzo jestem marzycielem może ktoś kiedyś?
    • @infelia dziękuję bardzo za miłe słowa pozdrawiam serdecznie 
    • Przygniata mnie ten ciężar nocy. Siedzę przy stole w pustym pokoju. Wokół morze płonących świec. Poustawianych gdziekolwiek, wszędzie. Wiesz jak to wszystko płonie? Jak drży w dalekich echach chłodu, tworząc jakieś wymyślne konstelacje gwiazd?   Nie wiesz. Ponieważ nie wiesz. Nie ma cię tu. A może…   Nie. To plączą się jakieś majaki jak w gorączce, w potwornie zimnym dotyku muskają moje czoło, skronie, policzki, dłonie...   Osaczają mnie skrzydlate cienie szybujących ciem. Albo moli. Wzniecają skrzydłami kurz. Nie wiem. Szare to i ciche. I takie pluszowe mogło by być, gdyby było.   I w tym milczeniu śnię na jawie. I na jawie oswajam twoją nieobecność. Twój niebyt. Ten rozpad straszliwy…   Za oknami wiatr. Drzewa się chwieją. Gałęzie…. Liście szeleszczą tak lekko i lekko. Suche, szeleszczące liście topoli, dębu, kasztanu. I trawy.   Te trawy na polach łąk kwiecistych. I na tych obszarach nietkniętych ludzką stopą. Bo to jest lato, wiesz? Ale takie, co zwiastuje jedynie śmierć.   Idą jakieś dymy. Nad lasem. Chmury pełzną donikąd. I kiedy patrzę na to wszystko. I kiedy widzę…   Wiesz, jestem znowu kamieniem. Wygaszoną w sobie bryłą rozżarzonego niegdyś życia. Rozpadam się. Lecz teraz już nic. Takie wielkie nic chłodne jak zapomnienie. Już nic. Już nic mi nie trzeba, nawet twoich rąk i pocałunku na twarzy. Już nic.   Zaciskam mocno powieki.   Tu było coś kiedyś… Tak, pamiętam. Otwieram powoli. I widzę. Widzę znów.   Kryształowy wazon z nadkruszoną krawędzią. Lśni. Mieni się od wewnątrz tajemnym blaskiem. Pusty.   Na ścianach wisiały kiedyś uśmiechnięte twarze. Filmowe fotosy. Portrety. Pożółkłe.   Został ślad.   Leżą na podłodze. Zwinięte w rulony. Ze starości. Pogniecione. Podarte resztki. Nic…   Wpada przez te okna otwarte na oścież wiatr. I łka. I łasi się do mych stóp jak rozczulony pies. I ten wiatr roznieca gwiezdny pył, co się ziścił. Zawirował i pospadał zewsząd z drewnianych ram, karniszy, abażurów lamp...   I tak oto przelatują przez palce ziarenka czasu. Przelatują wirujące cząsteczki powietrza. Lecz nie można ich poczuć ani dotknąć, albowiem są niedotykalne i nie wchodzą w żadną interakcję.   Jesteś tu we mnie. I wszędzie. Jesteś… Mimo że cię nie ma….   Wiesz, tu kiedyś ktoś chodził po tych schodach korytarza. Ale to nie byłaś ty. Trzaskały drzwi. Było słychać kroki na dębowym parkiecie pokoi ułożonym w jodłę.   I unosił się nikły zapach woskowej pasty. Wtedy. I unosi się wciąż ta cała otchłań opuszczenia, która bezlitośnie trwa i otula ramionami sinej pustki.   I mówię:   „Chodź tutaj. Przysiądź się tobok. Przytul się, bo za dużo tej tkliwości we mnie. I niech to przytulenie będzie jakiekolwiek, nawet takie, którego nie sposób poczuć”.   Wiesz, mówię do ciebie jakoś tak, poruszając milczącymi ustami, które przerasta w swojej potędze szeleszczący wiatr.   Tren wiatr za oknami, którymi kiedyś wyjdę.   Ten wiatr…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-12-10)    
    • Singli za dużo, to 1/3 ludności. Można się cieszy, że tyle jest wolnych. W każdym wieku ludziom kogoś brakuje.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...