Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Zastanawiam się, dlaczego tu przyszedłeś? Przecież wiesz po co cię wezwałem? I chyba zdajesz sobie sprawę z tego, jak to się skończy?
- Skoro nie wierzyłeś, dlaczego na mnie czekasz?
- Nie powiedziałem, że nie wierzyłem...
- Ale zastanawiałeś się dlaczego, a wątpliwości niewiele dzieli od pewności. Obserwowałeś mnie na tyle długo, iż powinieneś być pewien mojego przybycia. Jednak wątpiłeś, mimo chęci zakończenia tej roboty raz na zawsze, nieprawdaż?
- Faktycznie te zlecenie ciągnęło się już tak długo, jak jeszcze żadne inne. Wciąż myślałem jak je wykonać, śniłem o tym, marzyłem, podczas poszukiwań.
- Czyli postępując wbrew twoim sądom i opiniom, czyniąc na przekór przewidywaniom, paradoksalnie spełniłem twoje marzenie.
- Tak. Wreszcie mogę ostatecznie dokończyć zadanie. Chyba wiesz kim jestem i dlaczego?
- Oczywiście...
- To zanim się pożegnamy powiedz, dlaczego? Po co przez tyle lat uciekałeś, ciągałeś mnie po różnych krajach i miejscach?
- Mimo, iż nigdy się nie znaliśmy, a widywaliśmy się jedynie z oczywistych powodów, poczułem pewną potężną wieź między nami. Jakby przyjaźń, ale to słowo nie oddaje dokładnie. Może personifikacja przeznaczenia? W każdym razie zrozumiałem, co spowodowało przyjęcie tego zlecenia. Więcej nawet. Zrozumiałem dlaczego znalazłeś się w tej branży. I poczułem się odpowiedzialny. Szukając sobie miejsca we współczesnym świecie, próbowałem je znaleźć także i dla ciebie. Jednakże to miejsce nie jest dla nas. Praktycznie od narodzin jesteśmy ponad tym wszystkim. Nasze nieśmiertelne dusze niszczeją w chorej i zgniłej materii, którą inny nazywają ciałem. Dla nas to jedynie łańcuch przykuwający do małej cząstki ogromu. Na szczęście przyszedł czas, w którym wreszcie wyrwiemy się z okowów ciała...
- Chwileczkę. Dlaczego mówisz w liczbie mnogiej? Przecież dzisiaj jedynie ty będziesz mógł się „uwolnić”.
- Powiedz, czy naprawdę naiwnie wierzysz, że twój zleceniodawca, cierpliwie czeka aż dokończysz zadanie? Włóczysz się za mną od 10 lat. Myślisz, że w tym czasie nie wynajął już kogoś innego do unicestwienia mnie, a przy okazji (co jest bardzo prawdopodobne) również i ciebie?
- Ale przecież kontrakt...
- Kontrakty nic już nie znaczą. Człowiek kieruje się jedynie swoimi chorymi uczuciami. A papiery płoną.
- Ale...
- Uwolnijmy się razem. Dzisiaj. Wzlećmy w górę, bo wbrew grzechom jesteśmy nieśmiertelni...
- Nie!
Padł strzał. Zginęła... Ofiara? Kat?

***

Wycinek jednej z lokalnych gazet, z dnia 16 maja.

(...)W opuszczonym domu, stojącym przy Mainor Street znaleziono zwłoki mężczyzny. Po dokładnych badaniach okazało się, iż jest to Michael Ramirez, obywatel Hiszapnii, syn Marii i Antonina, który dokładnie 10 lat temu uciekł z rodzinnego domu (Santa Esmeralda) i nigdy nie powrócił. (...) Michael popełnił samobójstwo, strzelają do siebie z pistoletu, w którym znajdował się tylko jeden nabój – srebrna kula z inicjałami N.K. W jego dokumentach nie znaleziono pozwolenia na broń. Istnieje prawdopodobieństwo, iż broń nie była jego. Ostateczny werdykt, policja podejmie dopiero po zbadaniu odcisków palców. Wtedy też wyjaśni się, czy było to morderstwo, czy też samobójstwo (...)

***

Nicolas Kariński wszedł do swojego domu. Od razu zatelefonował
- Szefie zlecenie wykonane. Chłopak martwy.
- Zrobiłeś to po swojemu?
- Jak najbardziej.
- Zasłużył. Ktoś, kto tak długo wykonuje polecenia albo jest zdrajcą, albo nie nadaje się do roboty.
- W jego przypadku to drugie.
- A co do ciebie, jesteś mistrzem. Warto było czekać. Cierpliwość się opłaciła.
- Przejdźmy do konkretów.
- Oczywiście. Pieniądze już zostały przelane. Jeśli chodzi o odejście z mojej małej, prywatnej armii to masz moje błogosławieństwo. Fałszywe dokumenty są już w drodze. Dostarczy je mój zaufany człowiek, który będzie w Santa Cecilia przejazdem. Chyba rozumiesz, że nie mogę tak istotnych spraw powierzyć poczcie.
- Oczywiście. Żegnam.
- Żegnaj.
Nicolas załatwił już wszystko, co sobie zaplanował, oprócz rzeczy ostatniej. Zdecydowanie najważniejszej.
Wyjął pistolet i załadował jedną srebrną kulę z inicjałami M.R.
- Papiery płoną.
Padł strzał. Zginął... Kat? Ofiara?

21.5.2005

Opublikowano

Mam nieco mieszane uczucia, z powodu przydługawych zdań w dialogu (część pierwsza). Dalej swietnie.
Jedna uwaga: chyba nia Santa Cecilio (santa- święta, Cecilio- imie męskie) lecz Santa Cecilia, lub San Cecilio. No i chyba nie Mainor Street, lecz Manor, albo (Main) Street, ale tu się nie upieram.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jeżeli chodzi o Santa Cecilio to prawda, droba pomyłka, dziękuję.
Natomiast Mainor Street to taka nazwa własna i pewne nawiązanie do innego (również mojego;) opowiadania. Ale dziękuję.
  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Lenore Grey poems Dziękuję.  Starałem się oddać ducha książki Hodgsona, choć początek historii u mnie jest zupełnie inny od tej z powieści.  Ale ostatnie zwrotki są już bezpośrednio powiązane. Elementy transcendencjalnej grozy, dziwne cienie i zachowania przyrody, zjawy i duchy na pokładzie, no i upiorna zielonkawa mgła, wzmagająca odczucie odseparowania od świata i grozy. No i typowe dla grozy czy horroru XIX-wiecznego. Tylko jedna osoba przeżywa ten koszmar by móc go opisać w formie dziennika bądź listów. U mnie jest to wiersz. Łączy się to trochę z weird fiction, gdzie niewytłumaczalne zjawiska odbierają życie wszystkim a zostawiają cudem ocalonego by mógł jakby opisać ich zwycięstwo nad człowiekiem.
    • @Migrena Jacku daj żyć przez twój jogurt parsknąłem śmiechem przy śniadaniu i małżonka musiała zmienić obrus. Wyborne! Dawno tak się nie ubawiłem twoje ciągi logicznych skojarzeń zachwycają. Ja mam za sobą psychologa i psychiatrów w pewnym momencie życia uznałem że to fajne doświadczenie i rok czasu poświęciłem na opowiadaniu im swojego życia, które w zależności ich stopnia wiedzy i zaangażowania ubarwiałem. Niestety nie miałem tyle szczęścia co ty. O czerwonych szpileczkach mogłem zapomnieć natomiast trafiały się szpitalne trepy gustowne skoki czy modne babcine ciepluchy. Raz ubawił mnie psychiatra pyta mnie czy pan pije ja mówię jak wszyscy a on co to znaczy na to ja no do obiadu kropelkę wina a ile razy w tygodniu a ja na to przecież obiad jem codziennie; i codziennie pan pije? a tam znowu pije mówiłem kropelkę do obiadu Diagnoza alkoholik pije codziennie skierowanie poradnia AAA. I tam dopiero były jaja ale to zostawię na inny czas.
    • @Waldemar_Talar_Talar

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • sztuka jest jak... podglądamy duszę    patrzę na obraz kolejny raz  staram się zrozumieć  dlaczego...budzi tyle emocji  za każdym razem  odsłania siebie troszeczkę  wabi jak kobieta    chcesz poznać więcej  przychodź przypatruj się   żyj nim  gdy się poznacie bliżej...   zaczynam go rozumieć  nie poznam do końca  to wszystko co niesie  chce przekazać  jest poza nim poza ramami  poza nami    12.2025 andrew   
    • @M jak Malkontent wyborne z przyjemnością przeczytałem. Jesteś wnikliwym obserwatorem naszego życia. Gratulacje ubaw po pachy. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...