Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wiersz o życiu.............28.IV.2000



Chciało by się pisać coś
lecz nie bardzo wie się o czym
Z braku weny bierze złość
i tematu brak zaskoczy

Łatwo jest powiedzieć wtedy:
"Coś o życiu pisz kolego"
Jak o życiu pisać, kiedy
nie ma się życia żadnego?

Cóż to za życie, kiedy dookoła
każdy tylko szuka winnych,
każdy o swe dobra woła
i nie liczą się uczucia innych

Nikt nikogo nie szanuje,
lecz szacunku żąda każdy
A mój brat znów pokazuje
jaki to on wielce ważny

Jakiś poseł w telewizji
niepotrzebnie się nadyma
nad podjęciem ważnej decyzji:
Jak tu nie wyjść na kretyna?

A gdzieś indziej jakiś skrzat
modli się o łaskę w kościele
By dalej żyć po tym jak
auto chciał wygrać w audio - tele

Szóstki w totka nigdy nie wylosuję
Z matmy znów szykuje sie pała
I ciągle jeszcze nie rysuję
tak jakbym naprawdę chciała

Wszystko w tych czasach jest niemożliwością
bez celu jest pisać o życiu cokolwiek
Wszystko dookoła jest niezgody kością,
która spędza sen z ludzkich powiek

Lecz choć bezsenność sroga wszędzie
chcę by choć raz mi się przyśniło
szcześliwe życie, ktorego niebędzie
życie, ktorego nigdy nie było

Może kiedyś zamarzę w ukryciu
bym jeszcze kiedykolwiek się śmiała
z pisania wierszy o życiu,
którego przecież nie miałam






Wierszyk troche szkolny i naiwny...Ale polecam, jesli ktos dotrwa do konca :)



[sub]Tekst był edytowany przez Dorma dnia 20-10-2003 16:55.[/sub]
Opublikowano

wiesz Dormo... gdybym ja taki wierszyk napisał to bym się nie zdziwił, ale po Tobie spodziewałem sie czegoś więcej... chociaż jako piosenka na szkolne wycieczki to jest całkiem niezłe... ale mimo wszystko najbardziej mi się podobały wiersze z serii o Młodym... chyba wrócę teraz do ulubionych i sobie parę z nich przeczytam...

Pozdrowienia.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



A co w moim nicku takiego ze ci sie podoba?

Jesli chodzi o szymborka to bylo pudlo, szanuje ja, ale raczej nie jest moja ulubiona poetka.Powinienes to poznac po tym ze lubie tradycyjna forme wiersza z rownymi rymowanymi wersami..Taki styl nie towazyszy Szymborskiej..

Jesli mam kogos uwielbiac, to jest tym poeta Lesmian.Lubie takze Staffa, Przerwe- Tetmajera, Lechonia i Pawlikowka-Jasnorzewska

Dizieki za komentarz

Opublikowano

Moze to co teraz napisze zabrzmi troche oficjalnie i moze mam mylne odczucie, ale chyba powinnam dac sobie na jakis czas spokoj z pisaniem, a przynajmniej zrobic przerwe.
Czuje ze przechodze kryzys a oczekiwania czytelnikow rosna.Fakt ze waznym aspektem jest to ze ten wiersz jest stary i w tamtych czasach nie mialam zielonego pojecia o poezji( zreszta nie wiem czy teraz az takie wielkie mam).

To co chce powiedziec to chyba to ze moze nie jestem taka dobra poetka za jaka maja mnie niektorzy.Nigdy nia nie bylam.Nie jestem jakims autorytetem,kims wyjatkowym..Byc moze sama sobie podnioslam poprzeczke za wysoko..

Czasem czlowiek poprostu czuje sie wypalony..Ale wlasnie wtedy potrzebuje jakiejs otuchy..A ja tu wracam totalnie wykonczona nauka.Jutro poprawka, niespie dwie noce.Wykonczona jestem psychicznie i fizycznie.Sprawdzam dla odprezenia co tam slychac na poezji.I co widze,,"Okropienstwo, ochydztwo"..Dlaczego zawsze wszystko dzieje sie w nieodpowiednim czasie..Az sie czlowiekowi zyc nie chce i wiecie co teraz sie nie dziwie ze kos po jednym niewinnym , niesympatycznym komentarzu moze sie zalamac na tyle ze nie ma ochoty wiecej pisac..

Nie mam apsolutnie do nikogo pretensji za ten wiersz.Wiem ze jest slaby.Sama nie wiem po co go umiescilam..Wy wyrazacie swoje zdanie..Bardzo wam za nie dziekuje..Ale czasem poprostu trzeba zrobic sobie przerwe..Co byc moze uczynie..Dzieki za wysluchanie


[sub]Tekst był edytowany przez Dorma dnia 21-10-2003 19:50.[/sub]
Opublikowano

wiesz Dormo przelaciałem wzrokiem to co napisałaś i komentarze, Twój równierz,sama napisałaś że to było kiedyś i data o tym świadczy,ale nie powinnaś odkładać pisania,jeśli czujesz że możesz pisać, nawet niech to bedzie tak kiepskie że nie bedziesz chciała sama tego przeczytać drugi raz,ale jeśli poczujesz się przez to lepiej,to pisz, nie wiem jak objawia się w Tobie potrzeba pisania,czy piszesz dla siebie czy tak, by przekazać cos innym, nie ważne pisz... i powodzenia, mój facet z matmy w tech. gadał : Dzierżyński się nie łamał , to i ty sie nie łam - tego życze,choćdokładnie nie wiem o co chodzi,może za młody jestem :) pozd.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Po 1:pisze dla siebie

Po 2:nie widze sensu w pisaniu wierszy jesli wychodzi mi to tak mizernie ze nie mam ochoty nawet raz ich przeczytac.Jesli sama nie jestem z nich zadowolona..To kto moze byc?Zreszta nie uwazam wszystkich swych wierszy za beznadziejne tylko niektore..

Po3:A moj facet od wytrzymalosci( choc ma wiecej wspolnego z filozofia) mawia:"CZY CHCESZ , CZY NIE CHCESZ - NALEZYSZ, ALE JAK NALEZYSZ TO ZALEZY TYLKO OD CIEBIE."Zawsze bede nalezec do grona poetow..Tylko jeszcze nie wiem w jaki sposob i w jakiej mierze..

Po 4:A ile masz lat jesli moge spytac.Mozesz napisac mi na p.m. jesli tu nie chcesz:)

Opublikowano

Dormo,
nie odbierz tego jako zwyczajnego i mało wartego pochlebstwa, ale przyznaje że choć wiersz jest "szkolny" jak sama okresliłaś, to warto było przeczytac do końca... puenta jak dla mnie ciekawa i chyba troszke zaskakując - bądź co bądź wypowiadam się jako amator, ale w moim przekonaniu - wiersz w odbiorze pozytywny...
pozdrawiam

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
    • @Dagna tym się nie stresuj. Dobry psychiatra wyprowadzi cię z tego. Jeżeli nie.......to już Tworki. Bay, bay.
    • Witam - super - lubię takie klimaty -                                                                    Pzdr.
    • Witam - lubię takie wiersze - super -                                                                   Pzdr.uśmiechem.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...