Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kanikuła


zooza

Rekomendowane odpowiedzi

Przez ledwo otwarte oczy dostrzega zarys nieznanego wnętrza, szuka jakiegoś znajomego elementu, szuka i nie znajduje. Zalany słonecznym blaskiem, przesączającym się przez zasłony, pokój wita ją dość chłodno. Żadnych osobistych drobiazgów, żadnych kwiatów na parapecie, czysto, miło a jednak obco. Ale czego można się spodziewać po hotelowym pokoju, nawet pięć gwiazdek nie gwarantuje domowego ciepełka. Tylko po co domowe ciepełko, wszak to właśnie z niego wyrwała się na te krótkie chwile niesamotności… Jeszcze przeciągnie leniwie to wymuskane ciało, jakby chciała zatrzymać na skórze dotyk pościeli. Jeszcze przymknie oczy szukając szczątków gorącego snu. I wstanie, żeby zrobić to, co musi… Rozmowa z bliźniaczką z lustra, porady co do kreacji i koloru pomadki, przymiarki. No, bo przecież decyzje, które teraz podejmie zaważą na całym dzisiejszym dniu. A dzień zapowiada się interesująco…

Kiedy schodzi po schodach wiatr rozwiewa jej włosy, szepcząc do ucha lubieżne komplementy. A ona idzie, waży każdy krok, bo każdy jest małym dziełem sztuki. Najpierw palce, które odziane w czerwone rzemyki dotykają stopni dają znak ciału, że już czas. Obciągnięte, płyną niesłychanie powoli zanim pozwolą pięcie wspartej na subtelnym, cienkim obcasie dołączyć na podium. Tuż za nimi łydki, zarysowane łagodnie, piękną linią z przewężeniem tuż nad kostką. Kształtne kolano będące zapowiedzią boskości uda… Nie dane było objąć wzrokiem całości tego piękna nim stopy obute w czerwone rzemyki dotknęły ostatniego stopnia. Stoi, waha się czy zrobić ten krok, po którym nic już nie będzie takie jak dotychczas. Wodzi wzrokiem przez dłuższą chwilę, pozwalając wiatrowi bawić się swoimi włosami i łechtać próżność. Ale czas wiatru kończy się równie nagle jak się rozpoczął, oto bowiem oczy kobiety dojrzały to czego z takim zaangażowaniem szukały. Jej oczy są już teraz wpatrzone wyłącznie w Tego-Który-Leży…

Pierwszy krok, ten, którym rozstaje się ze schodami jest kamieniem milowym dzisiejszego dnia. Palce już dotykają Tego-Który-Leży, tuż za nimi pięta. Szpilka wciska się ciało Tego-Który-Leży, ale to nic. To nic, on właśnie na to czekał. Dobrze wie, że za chwilę dane mu będzie dotknąć tej jedwabistej skóry. Nagiej. Nie musi nawet długo na to czekać. Rzemyki opadają z łydki i stopa wyswobodzona z więzów, spragniona gorącego pocałunku osiada na Tym-Który-Leży. On wie doskonale czego się od niego oczekuje. Rozgrzanymi drobinami swojego dotyku otula stopę, która stała się naga. Delikatnie wciska się miedzy palce, dotyka pomalowanych koralową barwą paznokci, muska wierzchnią część stopy. Nawet nie spostrzegł kiedy druga ze stóp dołączyła i zaczęła się domagać należnego hołdu. Krok jeden, drugi, trzeci… palce dotykane coraz bardziej zmysłowo. Chwila wahania i łydka, aż po kolano oddana zostaje we władanie Tego-Który-Leży. Jego apetyt rośnie z każdym darowanym mu skrawkiem aksamitnej skóry. Nie miał zbyt wiele czasu żeby nacieszyć się tym darem. Oto bowiem zaskoczony został kolejną porcją kobiety, której pośladki wyciskają dołeczki w puszystości jego dotyku. Zagarnia zachłannie ramiona i plecy podkładając gorące dłonie pod burzę włosów. Tak oto kobieta oddała się Temu-Który-Leży, całym swoim jestestwem przylgnęła do rozgrzanego ciała. Zmysłowo przymknęła powieki, żeby delektować się tą niewymuszoną pieszczotą, którą jej zaoferował. Muskanie pleców i pośladków zaskutkowało rozleniwieniem, podświadomość zaczyna podsycać, chwilowo zaspokojony, apetyt na rozkosze cielesne. A tych nigdy dosyć…

Na taką właśnie chwilę czekał Ten-Który-Patrzy. Czekał cierpliwie, aż kobieta w objęciach kochanka zacznie odpływać we własne marzenia. Właśnie wówczas omiótł jej ciało swoim ognistym wzrokiem wywołując dziwne zawirowanie między kobietą a obejmującym ją kochankiem. Uciekł wzrokiem, jednak nie na długo. Nauczył się panować nad wzrokiem, w końcu to stąd pochodzi jego imię - Ten-Który-Patrzy. Powłóczyste spojrzenie najpierw zatrzymał na stopach kobiety. Powoli oddawał swój żar, karmiąc ją wyobrażeniem niebiańskiego ciepła. Powoli pieścił gorącymi smugami łydki, kiedy dotknął kolan kobieta, instynktownie, rozwarła delikatnie uda otwierając się na ogarniające ją ciepło. A kipiące namiętnością palce wędrowały wyżej i wyżej. Przez dłuższy czas majaczyły na krawędzi bielizny. To ogrzewając swoim żarem delikatną skórę pachwiny, to znowu przenosząc go na skąpe, szafirowe majteczki. Oddech kobiety stawał się coraz szybszy, bezwiednie poruszała biodrami starając się uprzedzić ruchy ognistopalcego Tego-Który-Patrzy. Zachęcony dotknął miękkiego brzucha, na moment zajrzał do maleńkiego pępka, żeby już za chwilę obiema gorącymi dłońmi pieścić niewielkie skrawki szafirowej materii zdobiącej kształtna klatkę piersiową. Materii? Nie oszukujmy się, materia stała się jedynie przewodnikiem, żarem ognistych dłoni łapczywie obłapiał skryte pod nią piersi. Sutki, mocno już uwypuklone, były tego żywym dowodem. Kobieta, wciąż z przymkniętymi oczami oddawała się ciepłu pieszczącemu jej ciało. Ten-Który-Patrzy chciał więcej i więcej, dopiero kiedy złożył swój ognisty pocałunek na smukłej szyi, kiedy dotknął rozchylonych warg jego dzieło było niemal ukończone. Widok iście niebiański, kobieta w ekstazie oddająca się dwóm kochankom jednocześnie, kompletna i zatopiona w rozkoszy zmysłów…

Ten właśnie moment, tuż przed spełnieniem, był zapowiedzią pojawienia się trzeciego z amantów Tego-Który-Zazdrości. I nie do końca wiadomo kim był. Wiadomo, że rzucił się na odchodzącą od zmysłów trójkę kipiący i mokry z wściekłości, z rykiem, którego nie powstydziłby się król puszczy. Z silnym zamachem wymierzył kobiecie sążnisty policzek. Ociekający żądzą zemsty chłostał jej uda i brzuch silnymi razami zostawiającymi mokre ślady na skórze niczym bicze wodne. Każdy kolejny wyrzut artykułowany w jej stronę skutkował ogłuszającym wyciem i potokiem słów, każdy był falą zazdrości.

Kobieta, spłoszona irracjonalnością sytuacji, z bezgłośnie wykrzyczanym pytaniem o przyczynę tej napaści, wyrwała się z objęć kochanków. Stała mamrocząc cicho, ledwie słyszalnym szeptem „Dlaczego? Dlaczego znowu mi to robisz?”. Ciało miała mokre, mokre od łez, którymi płakała jej dusza i mokre od wyrzutów Tego-Który-Zazdrości. Obróciła się na pięcie, sięgnęła po czerwone rzemyki i poprawiając okulary przeciwsłoneczne odeszła zostawiając trzech osłupiałych amatorów jej ciała.

Musiała odejść...
Znowu wybrała miejsce zbyt blisko wody...
Tak nie da się przecież ani zażywać słonecznych kąpieli...
Ani tym bardziej wygrzewać się w gorącym piasku…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to ocenić? wyłącznie w kategoriach żartu literackiego? bo pokrewieństwo do żartów z cyklu "wstaję rano, dookoła mnóstwo krwi, patrzę - a tu ranne pantofle", przyznasz sama, jest wyraźne. Całość oczywiście napisanie w tonie dość playboyowym, ze spełnioną naczelną zasadą istnienia przemysłu bieliźnianego oraz literatury erotycznej - nie pokazać. To oczywiście dobrze, choć opisując takie zdarzenia, powiedzmy otwarcie - przypominające raczej Nagi instynkt niż grand hotel w rodzimym zapadłym sopocie - nie da się uniknąć sporej dozy kiczu. Kicz ów, rzecz jasna, jest uzasadniony ostatnimi zdaniami, całość sprowadza się zatem do literackiego żartu. I tu kółko się zamyka, bo czytelnik pozostaje z wątpliwościami czy tylko jako żart ma to traktować.

Formalnie oceniam wysoko, podobnie jak poprzednie Twoje opowiadania. Irytujące są jedynie wielokropki - uzasadnione intonacyjnie, nieuzasadnione funkcjonalnie. Czytałem jakby jednak nie było (także jako zdrowy mężczyzna) - z ciekawością.

f.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • sympatyczny obraz, z nostalgią w tle… Chętnie się czyta teraz takie migawki. Stylistycznie jeszcze dopracowałabym tekst, bo lirycznie trochę mało się dzieje pomiędzy zdaniami, nie wszystko też jest jasne jeśli chodzi o specyfikację miejsca (jej ( latarni) kamienne schody ), a po zdobyciu schodów - dziewczyna i chłopak nagle : są rozsypani piaskiem (  ?), myślałam, że są już na szczycie latarni… takie nieścisłości troszkę burzą tekst, pozdrawiam miło.
    • @Amberporannie, kanikuła kojarzy z rosyjskim, wakacje jednak polskie są. 
    • Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie…   Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć…   By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu…     Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły…   Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy…     Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy,   Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie...  
    • Rozległa plaża, opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię, nawołuje. Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym błękicie. Od strony lądu wyrastają budowle. Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta, prowadzi do latarni. Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują. Fala za falą zalewając plażę okala wyciem starych murów blok. Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca. Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem.   Ona wyczesuje promienie słońca z włosów. On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka. Patrzą w zdziwieniu na biegnacy dołem pasaż. Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd. Droga bez końca utraciła początek.
    • Na skraj pieśni własną śliną dobił  pyszny wawrzyn  zdobył W ławrze bogów z drzewa pieśni  wił bławatny grobu kamień z iłu rzeki Nucic leśnych    Aby lotny był grobowiec  nad światło  nad piramidy złotszy był żywy   Ten Orac sławny  onucił orząc  góry lasy zaorał błogów najgórnościenne tajemie skąd mól nie toczem ani chrobak gryzem wrócił  nierozumiany jak kamienie  w ustach mięte   Czyrkiewnych czosnków na wspomienie  bije dzwon Nie omny umrę mówił głaz  wießcz przywalił grób a on odlata w grobie tym prawdziwym skrzydlatej pieśni pisanej w serca malowanej w dziwy do gwiazd i   iiiiiiiiiiioioio eieie YEAH!    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...