Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Pani wszystkich dźwięków

– Noże, nożyczki... – donośny głos wdzierał się w spokój mroźnego poranka na Kruczej.
Nieliczni przechodnie nie zwracali uwagi na dwukółkę ciągniętą przez starca ubranego w bure łachmany.
Metaliczny brzęk ostrzy, klekotanie garnków i stukot kół o bruk. Dysharmonii tej przysłuchiwał się z zainteresowaniem kilkuletni malec. Wiatr łagodził kontrasty, polerował zgrzyty czmychające spod kół przejeżdżającej dorożki, unosił z ulicy płatki śniegu. Chłopiec podskoczył kilka razy, okręcił mocniej szalik i pobiegł, wybijając obcasami przesadnie równomierny rytm.
Nagle wszystko ucichło – a może tylko jemu się tak wydało. Rozejrzał się uważnie i nieśmiało wszedł przez jakąś wpółotwartą bramę na studzienne podwórze. Pod przymkniętymi oczyma rozgościł niepewny jeszcze uśmiech. „O! To tu!” - pomyślał i zamarł, aby nie spłoszyć subtelnego, kobiecego nucenia, które, niczym niewidoczna mgła osiadająca rosą na świeżym sianie, otuliło go ze wszystkich stron.
Zaczął tańczyć; najpierw samymi dłońmi, potem rękoma, wreszcie całą duszą. Tańczył w ciszy i bezgłośnie pytał: „Kim jesteś, Pani?”
*
– Łapać go, to złodziej! – starsza kobieta bezskutecznie apelowała o pomoc. Za rogiem Kruczej zniknął chuderlawy młodzieniaszek. Wszechobecne wycie silników mieszało się z tłumem. Natarczywe nawoływania do kupienia właśnie w tym sklepie nie wzbudzały niczyjego zainteresowania, podobnie jak przejeżdżająca tuż przy chodniku karetka na sygnale.
Dwóch osiłków w dresach kołysało się w rytm trzeszczących, miarowych jak uderzenia pneumatycznego młota dźwięków, wydobywających się z niesionego na ramieniu przenośnego radiomagnetofonu o rozmiarach małej lodówki. Kilkanaście metrów dalej młoda kobieta z zaczerwienionymi oczyma głośno jęczała.
Jakiś chłopiec z szelmowskim uśmiechem biegał po całej ulicy i prosił o drobne. Ucieszony większym datkiem zaczął radośnie skakać, potrącać ludzi, aż przypadkiem znalazł się w cichej bramie.
Zatrzymał się zdumiony i zaczął nasłuchiwać. Po chwili zdjął słuchawki walkmana i otworzył szeroko oczy. Na podwórku, między kamienicami o pozamykanych na głucho oknach, nie było żywej duszy.
Zastanawiał się: „Kto tak śpiewa?”

25 marca 2005
Opublikowano

Też się zastanawiam, kto to tak śpiewa...
Dobra, ładnie opowiedziana historyjka, ale nigdy nie jest tak dobrze, by nie mogłobyć lepiej.
Dysharmonii tej przysłuchiwał - może kakofonii?
aby nie spłoszyć subtelnego, kobiecego nucenia - sam nie wiem, o co mi dokładnie chodzi, ale coś mi tu nie gra- może ktoś inny cos podpowie...

Opublikowano

czmychające spodkół przejeżdżającej = spod kół

Łapać go, to złodziej = Wuren, no Ty chyba żartujesz? chociaż jeden wykrzyknik!
......

co do nucenia nie bardzo odczuwam problem :)

reszta przyjemna dla oka i ucha :) szczególnie kilka dłuższych zdań, które zgrabnie się wyczytuje bez zgrzytów.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • jak zwykle obrazy - ciekawe ale   miłość dźwięków potrzebuje słów i wyznań i czułosći seks namiętność fizys czuje bo ulega swej "wolności"   pozdrawiam
    • jak chcę widzieć oczy piwne no to spojrzę do lusterka ja uwielbiam błękit w oczach zieleń kocią czerń niewielką   sił nikomu nie brakuje w czasie figli z jakąś kotką satysfakcję mas niemałą "już dość proszęęę' słyszy słodko :)))
    • Wieczór. Jezioro zapina horyzont ostatnim promieniem światła. Słońce – spóźniony kochanek – tonie w jedwabnej, szepczącej trzcinie. Cisza. Nie pusta. To język pragnienia natury. W niej każde ich tchnienie. Woda milczy Ale to milczenie drży – jak skóra świata przed pieszczotą dłoni. Oni. Bez imion. Miłość nie potrzebuje dźwięku. Spleceni, jakby czas tkany był z ich oddechów, jakby każdy gest, każda ścieżka - prowadziła do tej chwili, czekał zapisany w niebie. A jednak – w ich spojrzeniach cień. Dotyk losu. Świat szepcze kruchą pieśń przemijania. Ich pocałunki – ciepło ciał i drżenie warg, symfonia żywiołów: ogień i wilgoć, wieczny alfabet istnienia. Nie całują się. Oni się stwarzają. Jezioro patrzy: nieme. Wierne. Rozświetlone – bez końca Brzeg milczy, lecz to milczenie kłania się Przedwieczności – ciszą bezmierną.    
    • @Berenika97 dziękuję, to dla mnie ważne, że tak uważasz :) piękne masz imię - już od jakiegoś czasu chciałam to napisać,.ale mi wypadało z głowy :) @Robert Witold Gorzkowski zrobiłeś mi dzień tym komentarzem, dziękuję :) muszę iść dzisiaj na spacer, może jaki wpatrzony w obłoki się potknie i wpadnie wprost w moje ramiona. To brzmi jak dobry patent na podryw :) @Łukasz Jasiński oj Łukaszu, zawsze się trochę boję tego Twojego "oj" :) @Gosława oj ja też - albo wulgarna, albo za smutna, albo nie taka. Posłuchać możemy i tyle, a potem pójść po swoje, bo nam się należy :) Dziękuję Ci bardzo za komentarz (to, że je lubię i, że są dla mnie ważne, to wiesz) i życzę dobrego czasu :)
    • @Gosława ładnie, wzruszająco. Twoje puenty jednak nie raz osłabiają tekst, tutaj tak dla mnie jest, pozdr.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...