Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Luke Black


Adam A

Rekomendowane odpowiedzi

...Sine amicitia vita est nulla...
(...Bez przyjaźni nie ma życia...)

„Przyjaźń jest wszystkim. Przyjaźń to coś więcej niż talent.
Więcej niż władza”
Mario Puzo „Ojciec Chrzestny”

Luke Black wywodził się z dobrej rodziny. Rodzice dbali o jego wychowanie, wykształcenie i obdarzyli chłopaka szczerym, gorącym uczuciem rodzicielskiej miłości. Luke miał także przyjaciela. Johnny Preacher był człowiekiem, na którego Luke zawsze mógł liczyć. Poza tym analizował dokładnie jego rady, o które nie wahał się prosić, kiedy wątpił.
Młodość Luke była szczęśliwa. Początek dorosłości również. Pracował i dobrze zarabiał w firmie swojego ojca. I mimo braku kobiety, czuł się spełniony jako człowiek.
W końcu jednak musiało nastąpić bolesne (w tym przypadku aż nazbyt bolesne) zderzenie z rzeczywistością. Jego rodzice nieszczęśliwie zginęli w wypadku samochodowym. Firma została przepisana na Luke’a – stał się dyrektorem. Jednakże jak się później okazało, nie nadawał się do tego. Korporacja, której był właścicielem powoli, lecz nieustannie zbliżała się do bankructwa. Luke starał się jak mógł, niestety nic to nie dało. Firma zbankrutowała, a chłopak stracił pracę.
Radził się wtedy swojego przyjaciela, co dalej? Johnny poradził mu szukać nowej pracy. I Luke tak też uczynił.
Długi okres czasu zajęły mu poszukiwania, podczas, których poznawał prawdziwe oblicze świata, w którym przyszło mu żyć. Zauważył, iż pod bardzo cienką powierzchnią praw i zasad, jest inny świat, który jest w stanie sam ustalać własne reguły. I świat ten fascynował, go do tego stopnia, że do niego wkroczył. Zaowocowało to szybką i dobrze płatną pracą.
Stał się „chłopcem na posyłki”, działającym na potrzeby miejscowej mafii. Wykonywał swoją pracę dobrze i dokładnie, co powodowało szybki marsz w górę hierarchii. Dostawał coraz poważniejsze zlecenia, które wymagały opanowania i dyskrecji. Zleceniodawcy dostrzegli w chłopaku dużo talent, które nie mogli zmarnować. Luke został płatnym mordercą.
Zdecydowanie nadawał się do tego. Brutalna rzeczywistość, z którą się spotkał stworzyła z niego robota, który nie umiał już odczuwać. Zapomniał o swoim przyjacielu. Wykonywał bez wyrzutów sumienia zlecania, a zarobione pieniądze inwestował w alkohol i tym podobne przyjemności. Znowu czuł się spełniony jako człowiek.
W końcu jednak sumienie przypomniało o sobie. Zaczął myśleć o Johnny’m. Okłamał go. I robił to za każdym razem, kiedy Preacher dzwonił i pytał się „co słychać?”. Kłamał wtedy bezczelnie, że znalazł zadowalającą pracę w dużej korporacji i jest szczęśliwy. Jednak, ile można okłamywać swojego najlepszego przyjaciela, który jeszcze nigdy nie zawiódł, nie opuścił?
Po szczegółowych przemyśleniach postanowił powiedzieć Johnny’emu o swojej prawdziwej robocie. Spotkali się w barze, w którym w zamierzchłych czasach młodości całe godziny spędzali na wspólnych rozmowach. Kiedy Luke skończył swoją prawdziwą historię, Johnny nie powiedział nic. Popatrzył jedynie na swojego przyjaciela, dokończył piwo i wyszedł.
Luke naprawdę się przejął. Wciąż dzwonił, odwiedzał, zostawiał listy z przeprosinami. Niestety nie było ze strony Johnny’ego żadnego odzewu. Dopiero po miesiącu, zostawił Luke’owi wiadomość, w której napisał: „Możesz zrobić tylko jedną rzecz, która sprawi, iż ci wybaczę. Obiecaj mi, że już nigdy nie zabijesz człowieka.”.
Luke przemyślał wszystko dokładnie i stwierdził, iż tak naprawdę najważniejsza jest jedynie przyjaźń. Dlatego też zerwał na dobre z mafią i zaczął żyć na nowo. Odzyskując przy tym jedynego, prawdziwego przyjaciela.
Jednak nie wiedział, że odejście z mafii równa się zdradzie. Mafia jest innym rodzajem przyjaźni. Jest przyjaźnią, z której nie można zrezygnować. Dlatego też w końcu do drzwi Luke’a zapukał człowiek zastępujący go na dawnym stanowisku.
Luke wciąż miał starą broń, której używał przy zleceniach. Kiedy już domyślił się, po co tak naprawdę przyszedł gość, chciał jeszcze raz jej użyć. Jednak pomyślał wtedy o Johnny’m i o tym jak bardzo tym czynem zawiódłby go. Nie zrobił tego. Nie zawiódł swojego przyjaciela...
Luke Black umierał jako człowiek spełniony...

24.2.2005

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytuł niezły, napisane całkiem poprawnie, owszem jest potęga przyjaźni, jest metamorfoza mafioza, ale fabuła kuleje, w takiej formie to trochę nierealne opowiadanko. I nie żebym miała coś do nierealnych opowiadań, ale to akurat wydaje mi się nieco sztuczne i naciągane, bez emocji.

Nie wiem, a może by to trochę rozciągnąć, jakieś dialogi, jakieś przemyślenia bohatera?
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mysle, że wrto by było to rozwinąc, troche zalatuje jakimś streszczeniem. TEmat jeste za obszerny by upchnąc go w tak krótka formę bez pogorszenia jakości, gdyby rozwinąć to było by to naprawdę niezłe opowiadanie. Więc bierz je "na warsztat" jak ja to mówie i zamieszczaj to co wymyślisz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...