Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Większość dobrych haiku składa się z fragmentu (tutaj: niemal wschód słońca) oraz frazy (tutaj: na skraju zarośli bażant z półmroku). Fraza zwykle składa się z podmiotu, orzeczenia oraz dopełnienia lub okolicznika. Większość orzeczeń można domniemać znając podmiot i okolicznik, więc haiku często nie zawierają orzeczenia. Wadą tego utworu jest wystąpienie dwóch okoliczników nie mających wspólnego orzeczenia:

bażant {wyłania się/wychodzi/...} z półmroku bażant {jest/stoi/...} na skraju zarośli
Tak nie może być - jedno domniemane orzeczenie - albo to, albo to.

W celu poprawienia tej wady, przy jednoczesnym zachowaniu wiekszości słów, należałoby zmienić szyk:

niemal wschód słońca
z półmroku na skraju zarośli
wychodzi bażant

lub bez orzeczenia:

niemal wschód słońca
z półmroku na skraju zarośli
samiec bażanta

ew.

niemal wschód słońca
z półmroku na skraju zarośli
bażant z samicą


W takiej konstrukcji to półmrok jest na skraju zarośli, a nie bażant. Bażant "tylko" wychodzi z tego półmroku. Dopiero po takim ustawieniu wyrazów można kombinować z sylabami szukając krótszych synonimów dla zarośli lub półmroku.
Zmiana szyku pozwala też unikąć efektu ubocznego - domniemanie jednego statycznego orzeczenia zaraz po drugim wersie daje obraz stojącego na skraju zarośli bażanta ulepionego z półmroku.

Pozdrawiam,
Grzegorz
Opublikowano

Panie Grzegorzu!!! Dziękuję bardzo za analizę--- czasem trzeba jednak słuchać starszych. Widocznie słowa padające z "daleka" mają większa moc i niż te, co z "bliska". W tym haiku zależało by mi na pozostawieniu słowa "półmrok" , a to ze względu na porę dnia, jednak nie znajduję innego wyjścia jak zapisać taką wersję

niemal wschód słońca
z mroku na skraju krzaków
bażant z samicą

Damian.

Opublikowano

Skoro półmrok jest dla Ciebie najważniejszy, to nie poddawaj się, tylko kombinuj.
Pamiętasz kawał o żołnierzach, którym kapral kazał kopać rów ?
Możesz zastosować ten sam chwyt - dwa okoliczniki pasujące do tego samego orzeczenia. Bażanty mogą np. {wychodzić}

Pozdrawiam,
Grzegorz

Opublikowano

Tak zgadza się--półmrok dla mnie ma tu kluczowe znaczenie. Podoba mi się pomysł jaki mi pan podsunął, panie Grzegorzu;

niemal wschód słońca
z półmroku na ściernisko
wyfrunął bażant


Myślę , że w tym przypadku , zważając na ulotność tej chwili zwrot " wyfrunął" nie będzie negatywnie wpływał na "jakość " tego wiersza.
Raz jeszcze dziekuję a teraz uciekam do lekcji ;-).

Damian

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nooo, teraz to rozumiem o co tu w ogóle chodzi. Wg mnie czas przeszły jest tutaj jak najbardziej na miejscu, cała fraza jest OK. Sugerowałbym jednak dopracować pierwszy wers.
To samo postaraj się przedstawić za pomocą takich 5 sylab, które po wpisaniu (w cudzysłowiu) w okienko Google dadzą przynajmniej kilka wyników. Im więcej tym lepiej - haiku im prostsze tym lepsze.
Kombinuj:
- niemal wschód słońca
- przed wschodem słońca
- nadchodzący świt
- zaczyna świtać
- niebo o świcie
- .....

Pozdrawiam,
Grzegorz
Opublikowano
przed wschodem słońca -
z półmroku na ściernisko
wyfrunął bażant


Wydaje mi się , że to jest najbliższe temu co chciałem pokazać w tym wierszu. Dziękuję za wszelkie wskazówki panie Grzegorzu.

Damian.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Piękne haiku.
Chciałbym umieć tak pisać.

Pozdrawiam,
Grzegorz
Panie Grzegorzu!!! Niech pan nie żartuje sobie ze mnie!!! Przecież, bez pana podpowiedzi bym nie napisał takiego wiersza.

Pozdrawia zażenowany
Damian
  • 19 lat później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Moje dłonie siegają częściej po wino niż po chleb. Do późnego wieczora jestem zbyt zajęty umartwianiem duszy by odpowiadać na choć najskromniejsze potrzeby ciała. Są dni gdzie łóżko mnie więzi. Są jednak i takie gdzie łaknę wolności ścian swego odludnego więzienia. Przed snem, błądzę w ciemnościach zakurzonych kątów by choć przez chwilę dać posmakować artretycznie powyginanym palcom, zimna użytych do aranżacji farb. Szkarłatu krwi i perłowości łez. Duchy ze ścian poznają mój zapach. Łaszą się do swego pana. Mimo agonii, czasami zmuszą się do krótkiego śmiechu. Wołają mnie po imieniu. Tym ziemskim nie piekielnym. Wypalonym na duszy. Przed którym drżą aniołowie i ziemskie błazny. Kiedyś miałem imię. I czas na to by żyć. Bez bólu i lęku. Broniłem się przed cieniem. Uciekałem, lecz on był zawsze przed mym krokiem jeszcze o krok. Gdybym wtedy spłonął razem z moimi wierszami. Czy cień wkroczyłby za mną w ogień? Ale to przecież ogień rodzi cień. Języki ognia namawiają bym spłonął. Języki cieni liżą me rany. Trucizną próbują wymusić we mnie kolejny raz uległość. Tak przecieka rzeczywistość, przez dziurawy dach. Wschodzi czarna tarcza słońca. Gdy cząstka jego światła mnie dosięgnie. Obrócę się w proch. Duchy ze ścian pytają czasami, czy stąd daleko do nieba. Nie wiem. Mi tylko piekło pisane. I znów wczesnonocne harce. Trupi blask gwiazd. Nad łąkami. W zbożu jeszcze zielonym, cichutkie stąpania. To stopy bose północnic. Ich śpiewy przerywają świsty sierpów. Tną szyję i żywoty kochanków. Dobrze im tak. Kto jeszcze ufa miłosnym potworom. A może i żałować ich należy. Ja przecież też kiedyś ufałem. A teraz przeklinam nawet siebie. Czas się uwolnić. Udało mi się wzniecić wreszcie żar na zalanym przed laty i zapomnianym palenisku. Wiązki brzozowego chrustu czekały na tę chwilę. Języki ognia dostrzegły mnie, choć w narkotycznym uniesieniu chwili, były tak spragnione swego istnienia, że wolały pięścić ceglane ściany kominka. Pieściłem ich zmysły. Dorzucając drewna i szczap. Duchy ze ścian milczały zatrwożone, patrząc jak piekło wychodzi poza ramy swego świata. Prawie mnie mieli. Cienie tańczyły dziko, okadzone dymem. Pogrzebaczem wybiłem wszystkie okna by świeżym oddechem powietrza, wzbudzić furię ognia. Spod kuchennego stołu wyciągnąłem bańkę na naftę. I cisnąłem ją w ogień. Pamiętam tylko to jak cienie, porwały mnie przez rozsadzony pożarem komin. Duchy wybiły rygle z drzwi i rozpierzchły się w mgielny mrok boru. Płonąłem żywcem. Niesiony przez diabły w trupi blask gwiazd. Dobrze byłoby żałować i uronić choć łzę. Mnie ogarnął jednak demoniczny śmiech, który objął połacie okolicy. Okoliczni bajali potem, że słyszeli piorun, który najpewniej zniszczył chatę. Płonęła kilka godzin. Wiele miesięcy później na pogorzelisku, stanął jesionowy krzyż i światło łojowych świec rozświetlało mrok i klątwę. Na darmo jednak. Bo nikt stąd jeszcze nie trafił do nieba.
    • @Omagamoga Oj też nam się zdarza, ale dużo rzadziej :)
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      my nie robimy tego na pokaz 
    • jest zieleń odnaleziona dalej pagórki i skrzydła ptaków niebo włóczy się między słowami ostatni wers sączy atrament na starym cmentarzu przekwitły szafirki samotny Chrystus czyta wiersze zmarli odeszli z marzeniami zostały pękające nagrobki i bezdomny poeta linijką wiersza zraniony
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...