Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Praga Południe


Rekomendowane odpowiedzi

Dobroć, szlachetność
Widziałem je na Wiatracznej
Wczoraj
Pierwszy dzień słońca, wiosny
Bez śniegu
Szły wolno, osobno lecz razem
Pluły krwią
Nie miały chusteczek
Twarze w fiolecie
Siniaki i rany
Autobusy i tramwaje
Ludzie z oczyma
wielkimi jak pełnia
księżyca...w pierwszy dzień
wiosny
Znowu zacząłem płakać
Lęk powrócił
Ma zimowa fobia
Nie chciałem na to patrzeć
Na twarze skrzywione
bólem i trwogą
Sezonowa trauma
Filozofia odosobnienia
Teoria samotności i wielki
wstyd

Szlachetny ten co dobry
nocą i dniem
Cierpienie nadejdzie
okryje sprawiedliwych
Jak mrok okrywa jasność
Zło prześciga dobro

Twarze w fiolecie
Pluły krwią
Przymknąłem oczy
Słyszałem jęki
Upadek i ciszę...w pierwszy dzień
wiosny

(marzec 2005)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Starzec ja tam myślę, że ona też trochę chciała dać się zjeść, ale to tylko teoria :)
    • @Konrad Koper Powiało chyba jakimś niebezpiecznym ruchem przeciwnika...
    • naturalnie - bez okrzyku rozpinając guzik z bluzki nie podchodzę lali blisko aby dotknąć, ino musnąć niewidzialne kładę dłonie na zakrętach jej wykrętów tudzież czekam oburzenia tylko broniony ciemnością czy odrzucasz listki moje jak przed zimą jarzębina? żeby stanąć w pełni gołej na zakręcie jak nie ustąp! woła serce ciało nosząc rytmem jego odliczania; kiedy jestem.. i ty jesteś gdy cię nie ma i ja niknę
    • Lilaróż zimowitów na grządce, pokoszone, schną trawy na łące, pajęczyny posrebrzone rosą, o poranku koniec lata głoszą, coraz chłodniej, a niebo bez chmurki, po leszczynach grasują wiewiórki, zmilkły ptaki i owady w trawie, głośne tylko na bagnach żurawie i przymrozek kwiat zwarzył w ogródku, radość blaknie, bliżej nam do smutku, chociaż ciału nagości wciąż chce się, zapomnijmy; już wrzesień, już jesień.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • W tych zmiennych, chwiejnych momentach na rozdrożu, na krawędzi, na ostrzu noża trzymam się rzeczy stałych. Pewnych.  Stałych.  Niezmiennych.  Tego, że słońce na pewno wstanie i na pewno zaśnie.  Że będzie pogoda. Jakaś. Obojętnie jaka - bo pogoda zawsze jest jakaś, a element niespodzianki zawsze istnieje. Tego że umrę.  Że niezależnie od tego jak się czuje - gołębie będą fruwać i zebrać o żarcie a dzieci w upale będą biegać po fontannie i denerwować swoje matki odrywajac je od komórek okrzykiem 'mamo, zobacz'   I tym, że ludzie przychodzą i odchodzą. Jedni zostawiają ślad, innych zapominam - nawet nie zauważam - jak ludzi w centrum handlowym czy bezdomnych na dworcach czy ulicach   To wszystko uświadamia mi, jak mały, nic nie znaczący jestem w skali makro.  I jak ważny jestem w skali mikro.    I to wszystko - paradoksalnie - pomaga mi być. W tych zmiennych, chwiejnych, niepewnych chwilach na rozdrożu. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...