Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

anioł stróż


Cody

Rekomendowane odpowiedzi

Słońce oświetlało jej półnagie ciało; błądziło między stłuszczonymi włosami, posklejanymi ze sobą w grube kosmyki, Od wczoraj, dokładnie od wczorajszej nocy, ale czy to było naprawdę wczoraj - nie pamiętała... Morze alkoholu... To jednak pamiętała, ten cholerny ból głowy, rozsadzający ją powoli, a jednak bezsilnie niemogący tego zrobić... Błędnym wzrokiem popatrzyła na podłogę, po której to walały się w te i we w te puste flaszki niezbyt markowego wina - odgrzebane spod miliona warstw kurzu - duma dziadka. Teraz to ona mieszkała w jego domu, gdzie, co jakiś czas - hmmm, co jakiś czas? Prawie codziennie - odbywały się jak to określała "tańce, hulanki swawole", nie wiedziała skąd to pamięta, ale brzmiało tak poetycko, a ona kochała poezję, można by uznać ją za poetkę - amatorkę, pisała jak każdy początkujący do szuflady, ale pisała to się dla niej liczyło. Choć miała i drugi nałóg bardziej odważny, bardziej awangardowy, ktoś nawet mógłby go uznać za bardziej życiowy. Wiodła proste życie na dnie opróżnianej z wielkim entuzjazmem butelki wiekowego, dziadkowego wina, pędzonego z zeszłorocznych jabłek kradzionych z sadu sąsiada. Rodzice starali się ją wyciągnąć z tego nałogu, ale gdzie tam, może był spokój na tydzień, dwa z później od nowa, aż do utraty przytomności... Przyjaciele, o ile takowych miała, byli towarzystwem do opróżnienia kolejnej butelki... Gorzej jak zaczynał się oczekiwany z wielkim wstrętem i kompletną rezygnacją okres, gdzie często pokazywała im portfel dziadzia, skórzany, porządny z wieloma przegródkami na pieniądze, których właśnie zabrakło...
Tułała się, więc z kąta w kąt, snując miliony planów i drugi milion, tych które nigdy się nie ziszczą, usypiała w agonii bezsilności. Śniła o pięknym świecie, w którym ona grała tytułową rolę, zasypiała i budziła się z słonym smakiem odeszłych w nieznane miejsca myśli, drżących podobnie jak ona z zimna, lodowatego podmuchu powietrza będącego przystanią dla kończącego się horyzontu - umierającego dzień w dzień jak ona i co poranek budzącego się z nową wolą walki, zależy tylko, na czym miała polegać ta walka, która swoim sposobem bardziej przypominała partyzantkę niż krwawą wojnę... Jej serce nękane wspomnianą walką, odwiedzało stado kruków, będących uosobieniem jej czarnych myśli, czarnych jak noc, która właśnie zmieniła warte z dniem. Światło lampki denerwowało ją, ale nie mogła znaleźć ani odrobiny chęci, aby wstać i ją zgasić, w końcu stwierdziła, że przynajmniej ma, do czego przykuć uwagę, będzie mogła zapomnieć o chęci opróżnienia kolejnej butelki... Coś wołało w niej, nie to napewno nie ból głowy, przestał już dokuczać jakiś czas temu. Wydawało się jej, że ktoś powinien coś zmienić. Ale kto? Ona? Ona - będąca wrakiem ludzkiej egzystencji, opuszczoną przez ostatniego klienta najgorszą knajpą? Śmiech zmieszany ze smutkiem mimowolnie wystąpił na jej usta. Coś zimnego przemknęło jej po policzku i z głuchym jękiem, prawie, że niedosłyszalnym, upadło na ziemie roztrzaskując się na miliony pojedynczych atomów. Pomyślała resztą zdrowego rozsądku, że przynajmniej ta łza ma, co robić - stać się oznaką smutku czy euforią ukrywanej radości... Kiedyś wierzyła, że Bóg ją zbawi, kiedyś poważała tą instytucję, którą ludzi często nazywają Domem Bożym...Pamiętała nawet Jezusa i jego 3 upadki w czasie Drogi Krzyżowej. Wiedziała, że rzeczywistość, w której żyła musiała nie tylko nosić na swoich barkach, ale bardziej znosić... Wiedziała bardzo dobrze, że trudno z Bogiem grać w otwarte karty. Niestety on często oszukiwał patrząc podczas jej krótkich – a może i długich?- chwil nieuwagi w to, co ma akurat na ręce. Cóż wiara, do tego wielka, budzi lęk, dlatego ona nigdy mocno nie wierzyła, zawsze zostawiała otwartą furtkę, nigdy nie przyszedł … kochała jak nikt inny samotność. Często nie mogąc sobie z nią poradzić patrzyła na jego zdjęcie... To zdjęcie, które kiedyś dostała z wielką nadzieją, że coś z tego wyjdzie…Ale on? On miał w dupie miłość, nigdy jej tego nie powiedział, ale Ona była tym typem człowieka, który więcej widział, więcej czuł, więcej słyszał…Była gatunkiem na wymarciu, ale była! To się dla niej liczyło. Pomimo wszystko była i chciała być, ale czy za kilka lat nadal będzie? Dorosłość uderzyła jej do głowy, wbiła się ostrzem niewidzialnego gwoździa w jej umysł i już została … Została i bolała, jak czasem jej zdeptane i potłuczone na tysiące malutkich kawałków serce. Sumienie odzywało się wraz z tym bólem, błądziło w niej, drążącym całe wnętrze głosem, który próbowała stłumić kolejnym łykiem wina. Ale z czasem sumienie było, nieoczekiwanie, silniejsze od alkoholu. Nikło wraz z rozlewającym się ciepłem, by za moment uderzyć ze zdwojoną siłą. Nie można było tak po prostu go zignorować jak czasem człowieka. Widać w nim było działanie jakiejś nadludzkiej mocy. Bardziej przekonanej do swych, wyznaczonych celów, które należy osiągnąć by udało się odnaleźć szczęście, do którego mimowolnie się dąży.
Lubiła czasem patrzeć w znajdujące się nad jej łóżkiem okno. Widziała biegające z radością dzieci i nadchodzącą wraz z końcem, tego uśmiechu jesień (kochała tą porę roku sama nie wiedząc, czemu), złota polska jesień – pełna kolorowych liści wypełniających pobliski park, będący miejscem, dla niektórych, gdzie ktoś czeka na nich w ich marzeniach, snutych między mijanymi drzewami, opierając się o ich korę, marząc, aby ktoś stanął po drugiej stronie i rozciągnął dłonie, aby poczuł to ciepło, które emanowało z wspomnianych marzycieli… Ona też często tak robiła, ale nie starała się, aby to marzenie się ziściło. Nie miała siły, aby kogokolwiek pokochać. Bała się,że czar miłości pryśnie jak mydlana bańka zanim nawet się rozpocznie. Więc, po co ryzykować? Stwierdziła już dawno, że nie ma sensu ingerować w obraz tej rzeczywistości. Lepiej i prościej znosić ją niż walczyć jak z wiatrakami… Mniej bolesne, bardziej widoczne – nie sądzisz? A ona lubiła obrazy, proste, bo czasem niewymagające dużej uwagi i skupienia, czasem skomplikowane do granic możliwości, w których to futurystyczne wizje rzeczywistości mieszają się z bezsilnością pojedynczych jednostek – będące być może wizją, która tak wielu osobom zajrzała prosto w oczy. Przemknęła przed nimi, zwężając jak kot, swoje elektryczne ślepia, będące bramą do być może piękniejszych, być może jeszcze gorszych światów, do których tylko przez głupotę lub wrodzoną ostrożność nie mamy siły wejść. Stoimy, więc między niedorzecznością a okruszkiem piękniejszej tajemnicy, rozrywani tysiącem naboi biegnących niewiadomo skąd i dokąd, z uśmiechem pobłażliwości dla naszej własnej niemożności podjęcia właściwej decyzji.
Mija już rok, od czasu jak jej nie ma … Zginęła całkiem niespodziewanie, od śmierci, jakiej nigdy się nie spodziewała – pod kołami samochodu. Później okazało się, że sama się pod niego rzuciła krzycząc „samobójca” … Może zabrzmi to dla Ciebie zbyt absurdalnie, ale to ja szeptałem jej do ucha to słowo, byłem jej Aniołem Stróżem…Jeśli się nie boisz, wypij czasem za moje i jej zdrowie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I znowu; wszystko pięknie ładnie, pojawiłeś (aś?) się na forum, chcesz jak najszybciej zamieścić jak najwięcej tekstów, wszyscy rozumiemy. Nie zaśmiecaj zaawansowanego, bo to opowiadanie się tu nie nadaje. Dbajmy o porządek na forum, zwłaszcza w ostatnim miejscu, gdzie jako tako się on ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytuje "Nie zaśmiecaj zaawansowanego" - to jest żałosne.
Jeśli chciales mu/jej powiedziec żeby sie wstrzymał/a z zamieszcaniem w dziale Z to mogłes podać jakies sensowne powody a nie tylko taki , że ten ktoś od niedawna jest na forum.
Nie ma to jak komuś dac do zrozumienia , że jego twórczość coś zaśmieca. Sama nie wiem czy to takie modne tutaj tak komus dowalić ...a co niech sie poczuje gorzej skoro tak od niedawna tu jest, czy to może Twoja indywidualna cecha.
Poprostu GRATULACJE...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samego Autora przepraszam za niezgrabną wypowiedź. Chodziło mi jedynie o właściwe ocenianie swoich umiejętności - łatwo się zorientować, że to nie tak, że sam błyszczę na forum zaawansowanym i zazdrośnie bronię do niego dostępu.

Co do samego tekstu (proszę bez podejrzeń o złośliwości):
1. pierwsze wrażenie jest wzrokowe: najłatwiejszy sposób na zdenerwowanie czytelnika to uraczenie go toną wielokropków. Wszystki w zbyt dużym stężeniu traci funkcjonalność, podobnie z wielokropkiem; jest sporo innych środków literackich służących zawieszeniu, pokazaniu swobodnego przepływu myśli itd. Wielokropek sam w sobie stał się niestety narzędziem wprowadzania sentymentalnego klimatu, co nie leży w jego właściwych kompetencjach; sugeruję się tego wystrzegać na przyszłość :)
2. garść spraw językowych:
- w pierwszym zdaniu uwagę zwraca rym; nie wiem czy jest on zamierzony czy nie, przy cichym odczytaniu czasem tego nie widać. Nic nie wnosi, a jest pretensjonalny. Można przeobrazić.
- w te i we w te - po pierwsze: tę. Po drugie, spotykałem się raczej z łączną pisownią: w tę i wewtę, ale czy jest jakaś kanoniczna wersja, tego nie wiem. Pozostaje zatem w zawieszeniu.
- odbywały się jak to określała "tańce, hulanki swawole" - interpunkcja kosmetyczna; trzeba oznaczyć wtrącenie (jak to określała) i oddzielić swawole od hulanek.
- pisała jak każdy początkujący do szuflady, ale pisała to się dla niej liczyło - znowu interpunkcja, odrobinę mniej kosmetyczna. Logika wypowiedzi nakazuje zaznaczyć pauzę przed "do szulfady" i wykonać jakiś dłuższy przystanek przed "to się dla niej liczyło"
- całe powyższe zdanie jest obrzydliwie długaśne; niby ma to swoje uzasadnienie, bo oddaje przepływ myśli skacowanej bohaterki, niemniej trzeba by się zdecydować na jakieś jedno rozwiązanie.
- drugi nałóg bardziej odważny - znów wołanie o interpunkcję
- dwa z później od nowa - kosmetyczna literówka i brak interpunkcji
- porządny z wieloma przegródkami - interpunkcja
- Tułała się, więc z kąta w kąt - nadmiar interpunkcji :)
- drugi milion, tych które nigdy - przecinek o jedno oczko w prawo; skoro drugi militon to przy pierwszym milionie trzeba zlikwidować liczbę mnogą, inaczej mamy błąd logiczny.
- agonii bezsilności - ech, ech, ech, nie przedobrzone troszeczkę? manierą zalatuje. Można niby potraktować rzecz prześmiewczo ;) (ciąg dalszy poniżej)
- budziła się z słonym - literówka: ze słonym
- zależy tylko, na czym miała polegać - nadmiar przecinków
- ale całe zdanie jest już mocno upoetyzowane, i wygląda na poważne zakusy upoetyzowania. Za dużo słodkiego w moim odczuciu, a za dużo poetyzowania grozi śmiesznością. No i się pałęta jakiś uśmiech po dziobie czytelnika...
- Jej serce nękane - trzeba doprawić przecinkiem, znowu wtrącenie.
- zmieniła warte z dniem - literówka w warcie
- ma, do czego - nadmiar interpunkcji, podobnie jak tu: prawie, że niedosłyszalnym, i tu: łza ma, co robić.
- nie to napewno nie ból głowy - tu z kolei jej brak. Prawidłowa pisownia to: na pewno.
- tą instytucję - wbrew potocznemu użyciu, poprawną formą jest mimo wszystko: tę. I tej wypadałoby się trzymać w utworze literackim, zwłaszcza że w środkowej części opowiadania narrator aspiruje do wysokiego języka.
- ludzi nazywają - literówka, kosmetyczna dość zresztą ;)
- oszukiwał patrząc - a tu trzeba by zasygnalizować zdanie podrzędne jakimś przecinkiem. Całe zdanie jest dość zamotane i zyskałoby na przejrzystości, gdyby jeszcze fragment: podczas... aż do ...nieuwagi również zepchnąć na niższy szczebel i zrobić z tego wtrącenie.
- Cóż wiara - woła o przecinek; Mówię absolutnie poważnie: ta myśl mi się podoba i jest intrygująca.
- Kochała jak nikt inny samotnosć - gdyby to zdanie odrobinkę przeformułować, byłoby bezpieczniejsze pod względem składniowym; proponuję: Samotność kochała jak nikt inny. Różnica w szyku zasadnicza, w znaczniu niemal żadna, natomiast znacznie bezpieczniejsza logicznie konstrukcja.
- Często nie mogąc sobie z nią poradzić patrzyła - nie mogąc... do ...poradzić przydałoby się wtrącić.
- swych, wyznaczonych celów - interpunkcja w nadmiarze, podobnie jak tu: wraz z końcem, tego uśmiechu; nie wiedząc, czemu; miejscem, dla niektórych; Więc, po co; Stoimy, więc między; już rok, od czasu;
- zwężając jak kot, swoje - przecinek przed "jak"; musisz odrobinę zmniejszyć stężenie formy "będący", zbyt często pojawia się w zbyt małych odległościach od siebie
- "który" nie jest jedynym sposobem wprowadzenia zdania podrzędnego
- od śmierci, jakiej - śmiercią. Współcześniej i mniej pretensjonalnie. Chyba że anioł stróż ma archaizujący język, w sumie niezły chwyt z języka liturgicznego.
- rzuciła krzycząc - tutaj z kolei przydałby się przecinek

3. Tekst jest bardzo niejednorodny, wygląda jak posklejany z trzech różnych pomysłów: część na poły satyryczna, część sentymentalna i część obrazoburcza, doklejona trochę na siłę z braku pomysłu na zakończenie wątku. Oczywiście można pójść na ugodę i uznać, że część cyniczna jest kontrą dla sentymentalnej, aby tym mocniej spuentować utwór. Sentymentalna jest jednak dla tego celu stanowczo za długa i chyba za bardzo serio, jeśli opowiadanie ma być tak niezobowiązujące. No bo czemu ma w takim razie służyć puenta? polemika? za mało argumentów. Zwykły prztyczek w nos? po co tyle zachodu? w tym względzie jest to zatem niejednorodne.
Jak widać powyżej, trzeba włożyć odrobinę pracy w interpunkcję, chwilami masz za dużo dobrych chęci i przecinki dominują w zdaniach, całkiem niepotrzebnie. Poza tym pod wzgędem językowym ładnie, bez większych zarzutów, oprócz powtórzeń.

Podtrzymuję zdanie, że nie jest to jeszcze dopracowany owoc wysiłku. Dobrego pisarza czyni także świadomość językowa i czysto literacka. Tej ci nie brakuje, ale trzeba ją jeszcze rozwijać.

F.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...