Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Jeszcze raz odważyłem się spojrzeć w ich stronę. Przytulała go do serca, płakała, tęskniła. Bardzo bolało to patrzenie, obezwładniało, przeszywało strachem. Patrzeć jednak trzeba było, żeby chociaż sobie samemu udowodnić powagę tej chwili, wielkość uczucia, siłę serc. Wszystko zbliżało się do oczekiwanego kresu. Oczy skierowane na siebie, rozpacz, jeszcze trochę nadziei i wiary, odrobina złudzeń (jakże właściwych). Pozostaje mi patrzeć. Nie mam siły, mocy, brak słów. Podążam za całą resztą w tym tańcu i przyzwalam - pełen władz umysłowych – na taki koniec. Nikt by nie ułożył, nie ma takiej doskonałości. Bezwiednie umiera, jeszcze wczoraj rozbudzona namiętność. Pachnąca wiosną jeszcze, tętniąca życiem i zarazem uciskana przez ostrze śmiertelne – przeznaczenie. Nie, to nie to, nie tutaj. Zbyt prawdziwa, nieoczekiwana, tylko zasapana nieco ale nikomu nie zapisana, jedynie oczekująca. W kilku słowach brzmi to jak szczera prawda: ciepło, przytulnie, koniecznie.
Dużo tutaj krzeseł, pusto, cisza i moje przyzwolenie na taką kolej rzeczy. W głowie malują się obrazy, kolejne scenariusze i pragnienie tego samego. Nie, nie tego samego, nie tak. Nazwać to trzeba wieczną ciszą, taką bez żadnych pytań, po prostu wszechwiedzącą. Wszyscy wiedzą, rozumieją, tylko nie chcą wierzyć a ja podziwiam i żałuję. Teraz staje się to oczywiste, bezbłędne, naturalne i takie proste. Jedyna dobra myśl, która stawia na nogi, wzmacnia. Jedna jedyna z wszystkich łamiących. Po raz kolejny przykładam ucho do ciszy. Nasłuchuję, wstrzymuję oddech. Na co czekam? Co chciałbym usłyszeć? Tylko rozpacz.
Wstaję, muszę iść, w tę i z powrotem, szybkim krokiem, nie, lepiej wolnym, bardzo wolnym. Po tych ścianach nagich i pustych krzesłach przemyka się lęk, obawa albo brak. Siadam. Czekanie wyczerpuje. Muszę o czymś myśleć, czymś innym, za dużo tego, uciekam, nie mogę, duszno. Dlaczego dochodzi mnie to teraz, przywołuje albo ja gonię i czekam na objawienie. Teraz chcę pamiętać, nie widzę, pustka.
Zaraz, zaraz, jak to było, gdzie początek. Nie znam tamtej twarzy, jest tylko umierająca, blada. Chyba już wiem. Krótkie włosy, na pewno były krótkie i okulary, ale twarz ciągle blada, ta sama. Zawsze taka była czy tylko bym tak chciał. Jego oczy – ciemne, niezmienne, smutne, błądzące i tęskniące za szczęściem. Raz były szczęśliwe, chyba widziałem, nie pamiętam, chciałbym. Nie potrafię tego odszukać, znaleźć mu trochę szczęścia, tak jakby teraz to coś zmieniło. Była taka chwila, nie mogę, nie widzę. Nie trzeba już teraz. Wystarczy wiedzieć, że była. Nie ma znaczenia.
Tutaj skończymy, postawimy kropkę albo lepiej trzy, tak będzie najlepiej. Widziałem śmierć, nie zwykłą śmierć tylko własną, wymarzoną. W tym miejscu winno się wytłumaczyć, że to, co nas dotyka przechodzi przez czas i przestrzeń obejmując wszystkie zmysły, odkrywając lęk albo ciekawość.
Znalazłem się w tej ciszy, która uświadamia, co do szczęścia. Dzisiaj już tak się nie odchodzi, poczekam na lepsze czasy.

Opublikowano

Hmm...Przeczytałam dwa razy...i kilka rzeczy mi tu przeszkadza - nie wiem jeszcze dokładnie, co - ale postaram sie wybadać;) Niezależnie od wszystkiego jednak zaraz na początku formuje się ten tekst w bardzo płynną, "falującą" melodię. I za to chwała mu. Miło się słuchało;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Gosława Jest w tym wierszu autentyczność, szorstkość i piękno. Super.
    • Nie spodziewała się. Nie spodziewała się, i to absolutnie całkowicie - bądź też całkowicie absolutnie - że jej uczucie do niego przetrwa. Pomimo tego, że do chwili, kiedy zyskała pewność odnośnie do swoich doń uczuć, upłynął już długi czas - ponad rok. Ponad dwanaście miesięcy od chwili, kiedy nie dotrzymała danego mu słowa i znikła bez wyjaśnienia - zamiast przyjechać tak, jak obiecała.    Myślała o nim przez cały ten czas, to prawda. I było jej głupio przed samą sobą z powodu wtedy podjętej pod wpływem chwilowego impulsu decyzji. Było głupio nawet pomimo faktu, że przeżyta po aktórych krajach południowo-wschodniej i zachodniej Europy, a dokładniej po Grecji, Holandii, Słowenii, Albanii oraz Włoszech, w jaką wybrała się za namową bliskiej koleżanki i wraz z nią, była ekscytująca.  Chociaż zarazem fizycznie wyczerpująca - szczególnie na Rodos i w Atenach - przy sześciodniowym tygodniu pracy w tamtejszym upale, a jeszcze bardziej przy wylewnej emocjonalności mieszkańców.     - Od wspólnych z nim chwil - pomyślała po raz kolejny, słysząc znów po raz kolejny i znów od wspólnych znajomych - minął już tak długi czas. To naprawdę ponad rok, określiła trzema słowami tę kilkunastomiesieczną prawdę. Może przyjdzie, skoro dowiedział się, że wróciłam do pracy do miejsca, w którym poznaliśmy się, zamienić chociaż kilka słów. Chociaż przywitać się. Chociaż spojrzeć. Chciałabym - nie, nie chciałabym: chcę - go zobaczyć. Chcę usłyszeć. Chcę ujrzeć w jego oczach te chęci i te zamiary, o których wtedy zapewniał. Chcę usłyszeć w jego głosie te uczucia, które wtedy poczułam. I przed którymi...     - Wybaczysz mi? - pomyślałam po raz następny, nadal przepełniona wątpliwościami. - Nie wiem, czy ja sama wybaczyłabym ci, gdybyś to ty mnie zostawił.     Przyszedł.     - Chodź, poprzeszkadzam ci w pracy - powiedział jakby nigdy nic, z tym swoim - ale już nie takim samym - lekkim uśmiechem. Serce zabiło mi dwuznacznie. Z jednej strony radośnie na jego widok, z drugiej aspokojnie na widok tego, że uśmiecha się inaczej niż wtedy. Aspokojnie na tak właśnie odczutą świadomość, że on jest już innym człowiekiem. Że zmienił się, podobnie jak ja.     - Dajcie nam trochę czasu - zakończyłam swoją opowieść szefowej prośbą o dodatkową przerwę. - Odlicz mi ją - poprosiłam wiedząc doskonale, że to zrobi.     Usiedliśmy.     - Chcesz wrócić? - zaczął bez ogródek. - Jeśli tak, to pamiętaj: jeden błąd i po nas - nacisnął mnie spojrzeniem i tonem. Udałam całkowity spokój.     - Pozwól, że opowiem ci, co wydarzyło się u mnie przez ten czas - włożyłam awidocznie wysiłek, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. I pierwsze, i drugie udanie wyszło mi łatwiej, niż sądziłam.     - Jestem już inną dziewczyną niż wtedy - uznałam wewnętrznie. - Na pewno mnie chcesz? - spytałam go niemo kolejnym spojrzeniem.     - Kontynuuj opowieść - poprosił, dodawszy "proszę" po krótkim odstępie. Poczułam, że celowo.     Opowiadałam, a on słuchał.    -  Muszę to wszystko poukładać - powiedziałam na zakończenie. - Sam teraz już wiesz, że to skomplikowane.     - Pomogę ci we wszystkim, w czym tylko będę mógł - obiecał.     Spojrzałam na niego, uśmiechając się. Do niego i do swoich uczuć.    - Bardzo cię lubię - zapewniłam go. - Ale małymi kroczkami będzie najlepiej...               *     *     *      Dwa dni później przysłał mi zdjęcie białego anturium w doniczce.      Gdańsk - Warszawa, 25. Października 2025   
    • @Gosława dodam jeszcze, i w taki elektryzujący pierwiastek, kobiecy :))))) 
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Dekaos Dondi ...przeczyć nie trzeba, gdyż jako drewno, cal za calem, stanie się wkrótce w piecu opałem.   Pozdrawiam z uśmiechem 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...