Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pomysł to nieoryginalny


Oscar Dziki

Rekomendowane odpowiedzi

Pewnie to zgrana płyta, ale co tam. Powklejajcie swoje ulubione kawałki poezji. Tylko prosze, bez Wojaczka i innych oczywistych rzeczy, które bardzo łatwo można sobie wyszukać w dziale "wiersze znanych":). Może w tych wypadkach ograniczcie się do linków. Zamysłe wątku jest, by odsłonić jak najwięcej nieznanych perełek, tych mało popularnych. Ja zaczne od fragmentu ze Swinburne'a:

From too much love of living,
From hope and fear set free,
We thank with brief thanksgiving
Whatever gods may be
That no life lives forever;
That dead men rise up never;
That even the weariest river
Winds somewhere safe to sea

Co w przekładzie (jeśli mnie pamięć nie zawiedzie) brzmi tak:

Z Ziemi, gdzie ufność i strach podły
Z miłością życia zbyt nam drogą
Rządzą - dziękczynne ślemy modły
Bogom, co gdzieś tam istnieć mogą
Za to, że życie nie trwa wieki
Że nikt nie wraca z mgieł dalekiej
Krainy śmierci - a nurt rzeki
Zawsze na moża spocznie progu

wybaczcie interpunkcję.

Dorzucę jeszcze Cummingsa w przekładzie Barańczaka:

Słu
-chaj

wiesz co mam na myśli kiedy
pierwszy facet wali się na ziemię wiesz i
każdemu robi sie niedobrze albo
ładują ci troche gazu
i chryste panie szrapneli
albo jak lodowacieją człowiekowi nogi albo
jak trzeba stać aż po wiesz co w wodzie albo
te wszy co łażą po tobie dosłownie
wszędzie ja wiem i wszyscy
którzy tam byli wiedzą co
mam na myśli ale cholerna masa
ludzi nie wie i nigdy
nigdy
nie będzie widzieć,
i wcale

nie
chce



Nie potrafię odnaleźć oryginału. Jeśli wątek złapie, to ja mam jeszcze sporo pięknych kwiatków mało znanych w naszym ksenofobicznym kraju poetów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Edgar Allan Poe

Bridal Ballad

The ring is on my hand,
And the wreath is on my brow;
Satin and jewels grand
Are all at my command,
And I am happy now.

And my lord he loves me well;
But, when first he breathed his vow,
I felt my bosom swell-
For the words rang as a knell,
And the voice seemed his who fell
In the battle down the dell,
And who is happy now.

But he spoke to re-assure me,
And he kissed my pallid brow,
While a reverie came o'er me,
And to the church-yard bore me,
And I sighed to him before me,
Thinking him dead D'Elormie,
"Oh, I am happy now!"

And thus the words were spoken,
And this the plighted vow,
And, though my faith be broken,
And, though my heart be broken,
Here is a ring, as token
That I am happy now!

Would God I could awaken!
For I dream I know not how!
And my soul is sorely shaken
Lest an evil step be taken,-
Lest the dead who is forsaken
May not be happy now.


Ravena nie zamieszczam, bo pewnie i tak każdy zna (a jak nie zna to niech się wstydzi:)).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to chyba jakieś zboczenie, ale Walt Whitman zawsze zaliczał się do grona moich ulubionych panów od pisania, chyba tylko ze względu na treści, jakie udawało mi się odczytywać z jego utworów- wklejanie nie ma sensu, tak jak i wierszy Różewicza, które wypisuję na ścianie, bo jest ich zbyt wiele. natomiast wklejam najlepszy jaki udało mi się przeczytać wiersz o motylku:). Robert Graves "motylek" :)

Flying Crooked
The butterfly, a cabbage white,
(His honest idiocy of flight)
Will never now, it is too late,
Master the art of flying straight,
Yet has - who knows so well as I? -
A just sense of how not to fly:
He lurches here and here by guess
And God and hope and hopelessness.
Even the aerobatic swift
Has not his flying-crooked gift

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Tryptyk" Arkadiusz Cyber
Matce

I.

naszyjnik

małe błyszczące koraliki tlenu
nanizane na wątłą plastikową nić
inhalatora

małe błyszczące kropelki życia
tłoczące do ciała alfabetem morsa
meldunek o upływie czasu

II.

odmieniam przez przypadki
życiorys mojej matki

przypadkowy mąż
ja - jedna z przypadkowych ciaż -
przypadkowe mieszkanie w naprędce skleconym bloku
kilka przypadków sytuacji które burza życiowy spokój
kilka przypadków niegroźnych wypadków
kilka przypadków nadmiernych wydatków
przypadek lekkiej nerwicy leczonej tytoniem
i jeszcze jeden przypadek na sam życia koniec

przypadkowy genetycznie fakt
- rak

III.

Śmierć dziś nie ma łatwego życia
świat i dla Niej na gorsze się zmienił

dawno temu stawała nad łóżkiem
niewidoczna dla śmiesznych medyków
z ironicznym uśmiechem patrzyła
na nadęte z przeżarcia pijawki
dla zabawy liczyła paciorki
krwi kapiącej na ścianki naczynia
z żył podciętych lekarskim skalpelem

wyszczerzała się szczerze w uśmiechu
zaglądając w miedziane moździerze
ubawiona kolejnej mikstury
makabrycznie zabawnym dowcipem

dziś już rzadko jest Śmierci do śmiechu
rozkład jazdy Charona dziś piszą
asklepiańskiej religii wyznawcy
Hipokrata pradzieci prawnuków

wymarniała wychudła kostucha
może tylko przytaknąć diagnozie
wysłuchuje wyroku z pokorą
z ust anioła z białymi skrzydłami
od krochmalu sztywnego fartucha
i notuje z gorliwą skrzętnością
urzędniczki w oddziale bankowym
że ten dług zaciągnięty przed laty
przyjdzie spłacić za rok z odsetkami
rozmnożonych w człowieka komórek

nawet Śmierć żal więc żywi do Boga
że w tak mądrą tchnął życie istotę

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oskarze, mam coś...

Chwile naturalne

Chwile naturalne – gdy mnie nadchodzicie - ach, jesteście teraz tutaj!
Dajcie mi tylko lubieżne rozkosze !
Nasyćcie moją namiętność, dajcie mi życie ordynarne i bujne,
Dziś będę zadawał się z ulubieńcami Natury, dziś w nocy także,
Jestem z tym, którzy wierzą w rozpustne uciechy - uczestniczę w nocnych orgiach młodzieńców,
Tańczę z tancerzami i piję z pijakami,
Grzmi echo naszych sprośnych okrzyków, na najmilszego przyjaciela wybieram któregoś z prostaków,
Musi być rozwiązły, prymitywny, niepiśmienny, musi być potępiony przez innych występki,
Nie będę udawał, dlaczego miałbym się pozbawiać towarzystwa moich kompanów?
O wy, których unikają. Ja przynajmniej was nie unikam,
Niezwłocznie przystaje do was i będę waszym poetą,
Bardziej waszym być pragnę niż kogokolwiek innego.


Miasto orgii

Miasto orgii, spacerów i uciech,
Miasto, które pewnego dnia będziesz sławne, gdyż ja tu żyję śpiewam,
Nie twoje festyny, zmienne obrazy, widowiska są dla mnie nagrodą,
Nie naliczone rzędy twoich domów ani okręty w przystaniach
Nie uliczne pochody ani błyszczące wystawy pełne wszelkich towarów,
Nie rozmowy z uczonymi osobami lub udział w biesiadach i świętach,
Nie to, lecz gdy idę, o , Manhattanie, twe częste, przelotne błyski oczu ofiarowujące mi miłość-
Odpowiedzi na moją miłość – to moja nagroda,
Kochankowie, nieustannie kochankowie, tylko oni dla mnie nagrodą

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyżby pani Samo Zło miała jakieś kompleksy? Czy może to syndrom kwaśnych winogron ;)

Tu jest następny Edgara:

Annabel Lee

It was many and many a year ago,
In a kingdom by the sea,
That a maiden there lived whom you may know
By the name of ANNABEL LEE;
And this maiden she lived with no other thought
Than to love and be loved by me.

I was a child and she was a child,
In this kingdom by the sea;
But we loved with a love that was more than love-
I and my Annabel Lee;
With a love that the winged seraphs of heaven
Coveted her and me.

And this was the reason that, long ago,
In this kingdom by the sea,
A wind blew out of a cloud, chilling
My beautiful Annabel Lee;
So that her highborn kinsman came
And bore her away from me,
To shut her up in a sepulchre
In this kingdom by the sea.

The angels, not half so happy in heaven,
Went envying her and me-
Yes!- that was the reason (as all men know,
In this kingdom by the sea)
That the wind came out of the cloud by night,
Chilling and killing my Annabel Lee.

But our love it was stronger by far than the love
Of those who were older than we-
Of many far wiser than we-
And neither the angels in heaven above,
Nor the demons down under the sea,
Can ever dissever my soul from the soul
Of the beautiful Annabel Lee.

For the moon never beams without bringing me dreams
Of the beautiful Annabel Lee;
And the stars never rise but I feel the bright eyes
Of the beautiful Annabel Lee;
And so, all the night-tide, I lie down by the side
Of my darling- my darling- my life and my bride,
In the sepulchre there by the sea,
In her tomb by the sounding sea.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A niech sobie będą chude, uwierz mim lepsze to niż mieć takie kacze, jak... nie ja tego nie powiem ;). Jest tego więcej? Na pewno jest coś większego kalibru niż stopy.

A tak na pocieszenie:

S. T. Coleridge

Kubla Khan

In Xanadu did Kubla Khan
A stately pleasure-dome decree:
Where Alph, the sacred river, ran
Through caverns measureless to man
Down to a sunless sea.
So twice five miles of fertile ground
With walls and towers were girdled round:
And here were gardens bright with sinuous rills
Where blossomed many an incense-bearing tree;
And here were forests ancient as the hills,
Enfolding sunny spots of greenery.
But oh! that deep romantic chasm which slanted
Down the green hill athwart a cedarn cover!
A savage place! as holy and enchanted
As e'er beneath a waning moon was haunted
By woman wailing for her demon-lover!

And from this chasm, with ceaseless turmoil seething,
As if this earth in fast thick pants were breathing,
A mighty fountain momently was forced;
Amid whose swift half-intermitted burst
Huge fragments vaulted like rebounding hail,
Or chaffy grain beneath the thresher's flail:
And 'mid these dancing rocks at once and ever
It flung up momently the sacred river.
Five miles meandering with a mazy motion
Through wood and dale the sacred river ran,
Then reached the caverns measureless to man,
And sank in tumult to a lifeless ocean:
And 'mid this tumult Kubla heard from far
Ancestral voices prophesying war!

The shadow of the dome of pleasure
Floated midway on the waves:
Where was heard the mingled measure
From the fountain and the caves.
It was a miracle of rare device,
A sunny pleasure-dome with caves of ice!
A damsel with a dulcimer
In a vision once I saw:
It was an Abyssinian maid,
And on her dulcimer she played,
Singing of Mount Abora.
Could I revive within me
Her symphony and song,
To such a deep delight 't would win me
That with music loud and long,
I would build that dome in air,
That sunny dome! those caves of ice!
And all who heard should see them there,
And all should cry, Beware! Beware!
His flashing eyes, his floating hair!
Weave a circle round him thrice,
And close your eyes with holy dread,
For he on honey-dew hath fed,
And drunk the milk of Paradise.

Tłumacznia są w necie, jak ktoś chce to niech wpisze w google, traficie na pierszym hicie, ale kiepskie te tłumaczenia, dlatego zamiesaczam oryginał.

Ja bym się ucieszył, jakby ktoś chciał pogadać o interpretacjach tego wiersza - jest ich od groma, poczynając od rzeki spermy, na opium kończąc :) Nikt chyba nie zna jedynie słusznej, może najwyższy czas opracować?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Rozdział szesnasty       - Moi drodzy WspółMistrzowie - zwrócił się Jezus do Właśnie Wspomnianych - i moi drodzy padawani. Została nam jeszcze jedna kwestia. Jedna sprawa do zmiany. Istotna o tyle, że druga wojna światowa nie nastąpi. Tym samym jeden z jej celów nie zostanie osiągnięty, a wszystkie jej następstwa z natury rzeczy nie nastąpią. Zatem...     - ... Zatem potrzebujemy wysłać kolejne dusze tam, gdzie tradycyjnie je wysyłamy - Siddharta podjął wypowiedź WspółMistrza po tym, gdy Tenże obrócił się ku Niemu. - Hmmm...     - Nie potrzebujesz podkreślać, że tego nie lubisz - odezwał się Muhammad. - Ale cóż mamy zrobić? Taki los wybrali sobie sami, i to w Naszej Obecności. Za Naszą radą, ale ostateczna decyzja należała do nich samych. Tak więc - tu uniósł rękę celem wykonania wiadomo jakiego gestu. - Ciach!     - Jako człowiek - odparł mu Siddharta - istotnie obawiałbym się, że nie obędzie się bez tego. Ale jak Bóg mam tego pełną świadomość. Tak być musi, ponieważ tak chcieli. Ponieważ tak sobie wybrali. Zatem "Ciach"... - co mówiąc, przybrał mało szczęśliwą minę. - Niech się stanie.    - A co Ja mam powiedzieć? - zapytał Jezus retorycznie. - W Swoje ostatnie ludzkie wcielenie przyszedłem pomiędzy nich właśnie. Aby pokazać, że i pośród takich ludzi może urodzić się i żyć ktoś pozytywny - o Matce i przybranym Ojcu nie wspominając. A oni zdradzili Mnie i wydali rzymskiemu namiestnikowi, aby najzwyczajniej w świecie pozbył się Mnie. "Lepiej niech jeden człowiek umrze za naród", tak wtedy powiedział wiadomo kto spośród nich. I jeszcze naiwnie oczekiwał - i oczekiwali, że dam im tę - taką - satysfakcję.     - Ale, jak wiemy, miałeś najmniejszy zamiar tak o uczynić - odrzekł Muhammad.    - Skąd wiedziałem, że akurat Ty wypowiesz te właśnie słowa? - odparł mu Jezus. - Oczywiście, że to, co widzieli, było iluzją. Uzewnętrznieniem tego, co chcieli zobaczyć. Na co liczyli, że zobaczą. Do tego stopnia materializacją, że byli najświęciej przekonani, że to, co myślą iż widzą, dzieje się naprawdę. To przecież oczywiste - zakończył. - Człowiek mojej miary, formatu oraz poziomu intelektualnego i duchowego, będący krok od świadomego osiągnięcia Boskości nie mógłby istotom przecież niższym, pozostającym daleko za nim na drodze rozwoju, pozwolić na urzeczywistnienie takiegoż pomysłu.    - Tak więc - WspółMistrzem, który odpowiedział Jezusowi, był znów Muhammad. - Ciach! Niech cały świat, w drodze nie-wojny, uwolniony zostanie od tych stworzonych na obraz i podobieństwo, otrzymując i odzwierciedlając najgorsze - ale w jego mniemaniu najlepsze - cechy tego, który ich zaplanował i stworzył. Pychę, egoizm, pewność własnej wyższości, żądzę władzy i pieniędzy oraz fałszywą pokorę.     - WspółMistrzu mojego Mistrza... - Gabr'I'ela zastanowiła się, czy wyrazić głośno swój - naturalnie kobiecy - cień wrażliwości.    - Dobrze, że milczysz, padawanie mojego WspółMistrza - Muhammad uśmiechnął się powściągliwie. - Oni naprawdę na to zasługują. A kto jak kto, ale Ja, Jezus i Siddharta wiemy to doskonale. Nas oszukać się nie da: wiemy wszystko o każdym i wszystko o wszystkim.     - Niech zatem wasza Mama Ziemia odetchnie od nich energetycznie. Niech pokój, który zagościł w waszej części świata, będzie trwały i w niej, i gdzie indziej - to rzekłszy, spojrzał na Jezusa.    - Tobie, WspółMistrzu - i tylko Tobie - z racji urodzenia się wsród nich - przypaść może wykonanie tego w inny sposób i bezpośrednio, a nie przy pomocy innych, przeważnie nie w pełni świadomych ludzi, w czym naprawdę uczestniczą.     - Niech zatem tak się stanie - powiedział Jezus, czyniąc odpowiedni gest. - Już pora.    Domyślasz się, mój drogi Czytelniku, że w zaistniałej sytuacji Wielki Reset i tym samym Nowy Porządek Świata nabierają właściwego, zgodnego z Boskim Planem, znaczenia. Bo prawdziwy pokój możliwy jest tylko w świecie bez istot, których dusz integralną częścią jest wojna.                         Koniec      Voorhout, 22. Grudnia 2024
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dla Ciebie tylko takie.. :-) Również pozdrawiam, wesołych Świąt!
    • dziś pisanie wierszy bardzo modne jest kro rozum ma szerszy ten dokładnie wie że wierszu uroda i słowa i gest i serce i dusza co już się gdzieś rwie :)
    • @FaLcorN piękna odpowiedź. Dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam:)
    • @Ewelina Spragniony, zatopiony   Na nic mi moda słów i uroda język języka drugiego szuka Serce rośnie w zaciszu spojrzeń zamknij mnie w wersie, uśmiechu w sobie..
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...