Starannie wyćwiczony jej chwyt pęsetkowy,
stąd zgrabne wszystkie z księciem,
w tan pierwsze — ukłony.
Spinała suknię brzegiem, dotykał obcasów.
Gruchał jak w siódmym niebie,
rożkiem był atłasu.
Kopciuszek przy kuminie ziarenka nie minie,
a życie i gołąbek
plącze się dziewczynie.
Gdy anyżkowy zapach po północy mija,
już go nie w baldachimach,
napar wróżka spija.