Przeczytałam dziś książkowa definicję miłości,
Wydawało mi się to tak banalne i oczywiste.
Tak jak to,że trawa jest zielona.
Ale okazało się,
że wiele ludzi widzi trawę różową.
Nawini i ślepi,pomyślałam.
Teraz to oni szczęśliwi biegają parami po różowej trawie,nie rozumiejąc że jest zielona.
Bo do czego im ta wiedza?
Nie biorą pod uwagę tego że może ona być zielona.
Kolor zielony wydaje się dla nich zbyt przygnębiający.
A ja siedzę
na łące zielonej trawy.
Sama.
Dopatrując się w niej różnych odcieni zieleni.