sen, który wydobywa mrok płomienia
napawa optymizmem którym to świat się zmienia
oczy zaś ocierają jego z zdumieniem spojrzenie
wiary donoszą prawd z tym ludzkim westchnieniem
dłonie dotykają swych niechcianych blizn
czule roznoszą ten serca słońca jasny błysk
to uniformy twego intratnego myślenia
nie są zbyt czułe gdyż są z nikczemnego okaleczenia
teraz twarz twą rozmywa deszcz wczesno wiosenny
pada na włosy twój świat niezmienny
postura słucha jednak co ktoś ma do powiedzenia
czy woda jest mętna dlatego jest do oczyszczenia?
dom, który stoi za niechcianym zakrętem
nie goi wspomnieniami lecz swym wykrętem
barwami morza śle nadludzkie tatuaże
to o nich tak sobie teraz ciągle myślę marzę
gdy źdźbło natury otacza nasze cudne korony
kwiat Lilii spływa w żyzne zbiory kwieciste plony
na dłoniach będę nosić te zboża więc złociste
zaniosę ci je w porannej kawie i herbacie
w chwile oczywiste
@Berenika97 Świetna myśl! Zaczęłam robić listę w myślach, do jakich mniejszości należę. Na pewno do kawoszy, do osób rozumiejących Twoje słowa i argumenty, czytelników tego portalu. Pozdrawiam.