w starym porcie zszytym
z pogiętych blach pamięci
wywołuję duchy z pustych
butelek po wódce; zawsze na
dnie jest parę kropel alkoholu
duch wzniecony z absolutu
pobudzony zapalniczką wędruje
ponad ziemię ku gwiazdom
mówi prawdę o bycie
ontologii, metafizyce i odbycie
to co nas nie upije
wzmacnia organizm jak witamina
o dziesiątej koło pętli tramwajowej
zamykają budę gdzie
Lucyfer karmi spirytusem
młode z drobnymi w
dziurawych kieszeniach
na tym polega wyższość Czystej
nad Jogurtem egzotycznym
jest niepalny i brudzi spodnie
opieram się o nowy pejzaż
za oknem moje siódme piętro jest
tylko dwadzieścia cztery metry
na ziemią, można skręcić kark
w drodze na skróty do najbliższej
galaktyki; prawa fizyki są nieubłagane
spada się tak szybko jak pusta butelka
pomnożona przez kwadrat wyrafinowanej
konfrontacji z mokrym trawnikiem
gdzie o tej porze szczają trzeźwe psy