W lampionie okna pociągu
siedzą płomienie wszelakie,
chłodniejsze i te bardziej gorące.
Płoną razem lub w tymczasowej rozłące,
spotkają się kiedyś po nici szukając swoich granic.
Złota łza na grzbiecie książki,
zamyka w sobie emocje,
emocji nadmiar i piękno.
Jej błysk niknie zmieniony w parę.
Największy płomień najbardziej mnie w oczy razi, piętrzy się w górę, zaraz sufit przepali.
Woń wspomnienia o róży, która kaleczy nawet bez kolców, i brodzi w ranach głęboko, gdy składa się ogień w całość.
Wielki pożar w pociągu, nie gaśnie pod zamieci skrzydłem, płonie prędkością serc bicia i niszczy po drodze ciszę.
28.11.2025