Wypełzają z kabli,
oblepieni obietnicą,
jak pasożyty żerujące na świetle.
Nakładają głosy, skórki, avatary -
zmieniają kształt szybciej niż woda w rozbitej szklance.
Nie szukają przyjaźni.
Szukają naiwnych - kobiet i mężczyzn.
Wślizgują się w ufność jak nóż w bezbronną mgłę,
a potem rozgniatają cudzą wiarę w ludzi
jak owada, którego nawet nie zauważą pod stopą.
Każde ich „hej” jest sidłem,
każde „zaufaj” - lepką przynętą,
każdy uśmiech - martwym ekranem udającym ciepło.
Zasypiają na wyświetlaczach jak węże w ciasnych norach,
a gdy noc sprzyja największym braniom,
wyłażą szukać ciepłej krwi.
Ale noc ma granice.
A gdy pęka ich maska, zostaje tylko
bezwzględna, szara istota, co nie zna miłości - tylko żer.
I wtedy widać wszystko:
że to nie ludzie się przebierają,
lecz bestie przymierzają człowieczeństwo jak skradziony płaszcz.
A gdy maska spada,
ich oczy lśnią jak szkło połamanych luster,
w których nie odbija się człowiek - tylko potwór.
Wtedy wypełza z nich coś,
co wygląda jak człowiek odarty ze skóry -
sam mechanizm głodu, surowy i bezwstydny,
jakby świat istniał wyłącznie po to, by go karmić.
Pamiętaj:
sieć to pustynia po bitwie.
Kto leży spokojnie, ten już przegrywa,
bo drapieżnik zawsze podchodzi z tej strony, której nie pilnujesz -
a kiedy już podejdzie, zostawia po sobie nie krew,
lecz ciszę po kimś, kto zrozumiał prawdę o sekundę za późno.