Teksty powtórkowe?
Dzisiaj znowu jestem latawcem,
który wzlatuje i wzlecieć nie może.
Ciężki ogon wlecze po ziemi.
Światło mam głęboko w tyle,
ale jeszcze trochę lśnienia,
na plecach migocze.
Nieustannie widzę przed sobą cień.
Ścigam go, bo nie mam innego wyjścia.
Zostawiłem daleko nade mną.
Kiedy wreszcie będzie koniec. Raz na zawsze.
Na zawsze z wyjściem, na zawsze z wejściem.
Lecz co będzie po drugiej stronie,
skoro tylko tak potrafię.
Gdy mogłem opierać siebie, o jasne ściany,
były mi zupełnie obojętne.
Teraz jest inaczej.
Co z tego, skoro mijam je tak szybko.
Są tylko smugami.
###
Nogi zwisają poza parapet mnie.
Zasłaniam stopami uliczny ruch,
mrówczanych ludzików.
Wyciągam ręce przed siebie. Zasłaniam chodnik.
Rozkoszny wietrzyk szeleści we wspomnieniach,
przerzucając kartki niewidocznej księgi.
Nagle zasłaniam obraz przezroczystością.
Tylko spod prawego rogu buta, wychodzi dziwna postać.
Widzę ją wyraźnie, pomimo dużej odległości.
Pokazuje środkowy palec.
To pani Nadzieja. Zaczyna mi świtać pomysł.
Zaraz na nią skoczę i jej tego palucha złamię.
Odzyskam wiarę we własne siły i lepszy los.
###
Jest sprawą niemożliwą,
by nie wypełnić czasu całkowicie.
Nasze poczynania przyjmują kształt czasu,
w którym egzystują.
Z tym tylko, że istnieją różne rodzaje: cieczy i naczyń.
Bywa, że takie naczynie ulegnie rozbiciu,
na wiele kawałków.
I już go nie można z powrotem posklejać,
bez względu na to,
ile czasu, chęci oraz umiejętności, zostało.
A jeszcze gorzej, gdy są to naczynia połączone,
a tylko jedno ulegnie destrukcji.
Wtedy drugie zostaje całe, lecz i tak rozbite.