Jestem Jolka, Jolka-Fasolka.
Podobają ci się moje zielone włosy?
Co tak sam siedzisz w kącie, płaczesz?
No co ty – jak masz na imię?
Tylko nie mów, że Jurek-Ogórek.
„Maaaciek” – uciekłeś z domu?
„Ale tylko na chwilkę, bo zbiłem wazon z kwiatami
I ze smutku zjadłem wszystkie cukierki”
Też mi zmartwienie, ja za kręcenie nosem
nad owsianką i wypuszczenie rybki z akwarium
na wolność dostałam szlaban na kieszonkowe.
Wiesz, jak to boli? męką jest brak moniaków.
Zrób mi miejsce, dżentelmenie drogi,
Przysiądę obok, lubisz strzelać z pestek od wiśni?
Łap! celuj tam, we wróbla – ciach, dostał w ogon.
Wiesz, że na lekcji fizyki pobiłam Einsteina?
E = mc³ – na tablicy śmiało zapisałam.
Pan Edward aż wybiegł na boisko, by złapać oddech.
A ty, jakie masz stopnie? bo wyglądasz na kujona.
„Piątki z plusem, bez przechwałek” – kruca bomba!
To zostaniesz profesorem wielkiego formatu.
Masz w domu jakiegoś sierściucha?
„Jest Pimpek, ale on tylko skarpety mi gryzie
I szczerzy zęby, leń – nie chce grać w piłkę”
Ciesz się, mały, twoje życie to sielanka.
Wytrzyj gila, czekam na twój uśmiech.
Otrzep portki, odprowadzę cię do domu.
„Jolko-Fasolko, a weźmiesz mnie na barana?”
Stary koń z ciebie, a ja chudzinka.
„Dasz się przekupić całuskiem w policzek?”
Taki z ciebie terrorysta, ale co tam...
Wskakuj, mój nowy koleżko, ruszamy galopem!