Znowu to samo.
Tyle klatek…
Miasto. Twarze. Światła. Maski.
O co chodzi?
Co tu się wyprawia…?!
Dodaj, Panie, filtru! Tu obetnij!
A tu? I tu - troszkę koloru!
I więcej śmiechu...
Jeszcze więcej...
I co?
Wszyscy grają. Wszyscy.
Nawet ci samotni - grają.
Sprzedają.
Sprzedają siebie -
powłoki, powidoki, błyskotki…
„Dodaj, Panie, filtru! Tu obetnij!
A tu! I tu! Troszkę koloru!
Więcej śmiechu. Jeszcze więcej!”
I co?
I gówno.
To nie prawda. Fasada.
O, ślepi!
Wy wszyscy… ślepi!
A ona…?
Ona nie gra.
Nie umie.
Tam nie ma filtrów.
Jest jak pęknięcie w horyzoncie.
Bad pixel.
…Ona mnie spali…
Nie.
Tak! Spali mnie...