Twa twarz wiecznie patrzy w brata Słońce
Jak dziś, już lat miliardy, nie tysiące.
Twe lica bardzie gamma-jaśniejące, [1]
Przez kosmiczne promienie weń bijące. –
(„Lustro”, czy Słońce dla Cię gamma-lustrem?
Ot, pytanie mi przyszło do łba puste.)
Tymczasem ja między ludźmi po Ziemi
Czasem mnie kto chce zdeptać buty swemi
Choć się złoszczę, nawet czasem, co powiem…
Spojrzę w niebo – we mnie spojrzą bogowie,
Aniołowie? – czyż ja niebios policja?
Legitymować nie moja tradycja! –– [2]
Myśl: jawnie co noce a skrycie co dnie
Czyjaś ręka trzyma Cię jak pochodnię
Pośród biegu spraw na Ziemi, na niebie
Modląc się do Pana, patrzę na Ciebie:
Wskaż mi! o wskaż! slalom przez czas wśród ludzi
Nim brama ostatnia, nim Anioł zbudzi…
. . .
Księżyc po pełni w z lodu halo,
Czy znak, że zmiany: pogód? na mnie? – walą?
PRZYPISY
[1] W świetle promieniowania gamma Księżyc jest jaśniejszy niż Słońce.
[2] Gdy tęsknota za „Harmonia Coeli”
Z dala od spokoju burzycieli
Mnie weźmie każą sprawdzać kto zacz? –
Gabriel czy Epona – mityczna klacz?
A mnie czasem starczy nadzieja: „Jest niebo!” =
Nie wszystko portfelem i u stóp glebą! –
„Dowód bóstwa lub anielskości proszę!”
Ten pomysł budzi śmieszność, budzi zgrozę!