Moje ciało opanował granat,
nozdrza zatrute smrodem
spalonego sprzęgła
bo trafiłem w środek Zachodu.
Ciemność jesieni okiełznał
huk okropnych hamulców.
A granat przemakał
przez wiązki świateł samochodów.
Zimną ziemię parkingową,
rozświetliły neony podwozia.
Alkohol, potrzebuję cię teraz,
bo przysłaniają mi światło
czarnymi jak lakier kurtkami.
Trzymając mój zachodni obraz -
wciąż twierdzą, że nie umiem zahamować.
Gdy mnie popychają,
Widzę rozmazane światło ulic
wpadające do tafli wody,
ukazujące się w dziesiątkach
nieregularnych odbić.
Myślą że jest prosto,
lecz moja droga stała się kręta -
zboczyłem świadomie.