Gdy za oknem pada deszcz,
piszę wiersze o zapachu jesieni.
Życie znów prosi do tańca,
a ja wciąż nie umiem tańczyć.
W tłumie tamtych ludzi
zawsze czułem się jak Stańczyk.
Dlatego teraz — ja i goździkowa kawa.
Uwielbiam ten klimat goryczy.
Nie muszę być miły,
siadam spokojnie
i spuszczam demony ze smyczy.
Zawsze lubiłem ten półmrok.
Wiosna rodzi kwiaty,
a ja czekam, aż umrą.